Ponad wszelką wątpliwość w 1989 roku nie odzyskaliśmy niepodległego państwa polskiego.
Była taka możliwość w postaci skorzystania z okazji i zaproszenia do Polski nie tyle rządu londyńskiego ile ówczesnego prezydenta RP Ryszarda Kaczorowskiego nie, jako kustosza insygniów władzy prezydenckiej jak to miało miejsce na warszawskim zamku, ale jako jedynego prawnego przedstawiciela niepodległego państwa polskiego.
Poświęcamy dziś wiele czasu na odrobienie strat w naszej historii spowodowanych jej wypaczeniem, jest to dzieło niewątpliwie słuszne, ale nie może być pozbawione kontekstu osadzenia wszystkich faktów w instytucji niepodległej Polski, która prawnie nigdy nie została zlikwidowana.
Prezydent RP na uchodźstwie miał nie tylko prawo powoływania rządu, co do którego działalności można mieć zastrzeżenia, że jego możliwości oddziaływania na bieg spraw w Polsce były, najłagodniej mówiąc, bardzo ograniczone.
Z punktu widzenia praw historycznych najważniejsza była osoba prezydenta RP, gdyż to on decydował o ciągłości istnienia państwa w warunkach uniemożliwiających normalne funkcjonowanie jego władz.
Takie uprawnienia dają artykuły 13 i 24 konstytucji z 23 kwietnia 1935 roku, która nigdy nie była prawnie uchylona.
Uznanie ciągłości państwa powodowało nie tylko podkreślenie jego suwerenności, ale także zachowanie praw szczególnie w odniesieniu do skutków II wojny światowej.
W praktyce z wielką szkodą dla Polski został odrzucony cały wielki dorobek Polski na uchodźstwie nagromadzony przez półwiecze.
Chcącym powrotu do Polski emigrantom oświadczono wyraźnie, że nie są tu mile widziani chociażby przez pozbawienie ich praw wyborczych. Nie skorzystano z dorobku politycznego, ekonomicznego, wychowawczego i kultury emigracyjnej, a najgorsze było niewykorzystanie zasobów wiedzy i umiejętności ludzi, świadomych patriotów.
Odbiło się to negatywnie na wszystkich dziedzinach życia państwowego, a szczególnie żenujące było reprezentowanie Polski przez osobników pozbawionych jakiejkolwiek wiedzy i w tym oczywiście znajomości obcych języków nie mówiąc już o braku poczucia godności narodowej.
Cała służba „dyplomatyczna” „III Rzeczpospolitej” składała się z pozostałości po peerelowskich agenturach. Nie skorzystano z możliwości zaangażowania Polaków z emigracji.
Ale co tu mówić o emigracji skoro odrzucono możliwość włączenia w dzieło budowy nowego państwa prześladowanych przez reżim komunistyczny prawdziwych polskich patriotów, a nie własnych dysydentów z PRL.
Dzisiaj po upływie przeszło ćwierćwiecza trudno te straty nadrobić, ale zawsze pozostaje możliwość nawiązania do Polski niepodległej.
Formalnie wymagałoby to uznania za nieprawny obecny stan państwa rządzonego według bezprawnej konstytucji i równoczesnego uznania za jedynie prawomocną konstytucję z 23 kwietnia 1935 roku.
W nawiązaniu do tej konstytucji, a także do konstytucji z 17 marca 1921 roku należałoby opracować nowy projekt konstytucji i poddać go pod głosowanie obu izb parlamentarnych, wybranych zgodnie z zapisem konstytucji z 1935 roku.
W tej sytuacji nie można by było kwestionować ważności nowej konstytucji.
Nowa konstytucja nie musi być we wszystkich postanowieniach zgodna z poprzedniczką, jednakże należy skorzystać z tych przepisów, które stanowią podstawę państwa silnego i praworządnego.
W szczególności można potraktować, że oba przedwojenne akty konstytucyjne stanowią cenny dorobek Polski niepodległej i powinny być odpowiednio uszanowane.
Nade wszystko należy zachować preambułę z konstytucji marcowej, jako akt stanowienia państwa niepodległego będącego kontynuacją w stosunku do Polski przedrozbiorowej.
W postanowieniach dotyczących organizacji państwa należy skorzystać z zapisów konstytucji kwietniowej, której logika prawna wyklucza jakiekolwiek wątpliwości, co do kompetencji poszczególnych organów władzy państwowej i uniemożliwia powstanie sytuacji konfliktowych.
Bardzo ważnym elementem obu przedwojennych konstytucji jest obok zachowania swobód obywatelskich, stwierdzenie, że Polska jest krajem chrześcijańskim, co znajduje wyraz zarówno w preambule jak i w treści przysięgi prezydenckiej.
W postanowieniach konstytucji kwietniowej trójwładza stanowiąca fundament demokratycznego ustroju znajduje swój skuteczny zwornik w uprawnieniach prezydenta i ten walor tej konstytucji powinien być dla dobra państwa i przyszłości Polski – zachowany, przy równoczesnym przestrzeganiu autonomiczności poszczególnych składników tej władzy.
Jeżeli się uznaje, że prezydent stoi realnie na czele państwa, a nie tylko je „reprezentuje” to powinien być wyposażony w prerogatywy może nie aż daleko idące jak w konstytucji kwietniowej, ale stwarzające możliwość skutecznego działania w chwilach potrzeby.
Pozycja prezydenta powinna przypominać pozycję kapitana na transatlantyku, który sam nie pełni wachty, ale w przypadkach wymagających decyzji przejmuje pełnię władzy.
Dla wykonywania tej władzy nie potrzebuje aż tak wielkiego aparatu, jakim posługuje się obecnie prezydencka kancelaria. Przypominam, że prezydent Mościcki „odpowiedzialny przed Bogiem i historią” miał kancelarię złożoną z około 40 osób, czyli przeszło dwudziestokrotnie mniej niż obecnie.
Obsługę potrzeb prezydenta dla wypracowania stosownych decyzji muszą sprawować wszystkie urzędy.
Władza ustawodawcza, według polskich tradycji dwuizbowa, ma się zajmować wyłącznie opracowaniem i uchwalaniem ustaw i aktów równorzędnych, a nie usiłować wyręczać władzę sądowniczą, lub wtrącać się na bieżąco w działania władzy wykonawczej.
Dla tak skonstruowanego parlamentu zapewne wystarczy połowa obecnego składu, przy czym wybór senatu musi się odbywać na innych zasadach aniżeli sejmu, jeżeli ma on spełniać rolę krytyczną w stosunku do poczynań sejmu.
Władza wykonawcza w postaci rządu musi posiadać stosowną autonomiczność i nie może pracować dla „przypodobania się” parlamentowi. Musi być podkreślona osobowość prawna rządu, jako całości, a nie tworzyć zbiegowiska i przetargu resortów
W swoim czasie pisałem, że nie można stosować metody rozproszenia resortów, które powinny być skomprymowane i gwarantować odpowiedni zakres kompetencji.
Spowoduje to przyśpieszenie procesu decyzyjnego i pozwoli zaoszczędzić na kosztach utrzymania rządu i jego agentur.
Jako zasadę należy przyjąć, że im mniej biurokracji tym lepiej zarówno dla zarządzania państwem jak i dla obywateli.
Zachowanie autonomiczności władzy sądowniczej wymaga wprowadzenia jednolitej organizacji pod suwerenną władzą merytoryczną sądu najwyższego. O podziale kompetencji i wykonywaniu zadań decyduje samodzielnie sąd najwyższy.
W tym układzie zarówno zakres władzy jak i powaga odpowiedzialności sprawią, że sądownictwo w Polsce odzyska swoją chwalebną pozycję z przeszłości, a państwo skorzysta na uznaniu praworządności i powszechnym odczuciu sprawiedliwości.
W ślad za organizacją władz na szczeblu państwowym powinna pójść organizacja samorządu, jako podstawy ustroju państwa.
O sile samorządu nie decyduje mnogość szczebli, jak to ma miejsce obecnie, ale zakres samodzielności i bezpośrednie zaangażowanie obywateli.
Gwarancją tego jest rozszerzenie zakresu decyzji samorządu bezpośredniego i odpowiednie umocowanie skuteczności działania.
Należy głęboko rozważyć sprawę organizacji samorządu na szczeblu reprezentanckim.
Obecne szczeble: – gminny i powiatowy stanowią źródło konfliktów i nie spełniają warunku niezbędnej efektywności. Pisałem na ten temat wielokrotnie między innymi 22 stycznia br. „Organizacja Państwa”.
W obecnych warunkach wyposażenia technicznego i poziomu mobilności najlepszym rozwiązaniem byłoby połączenie tych szczebli.
Natomiast organizacja województwa powinna przebiegać na innych zasadach niż obecna, która nie ma na celu ułatwienie w zarządzaniu państwem, ale stworzenia „regionów” przeciwstawnych państwu.
Jest to oczywisty zamiar administracji brukselskiej zmierzającej do redukcji państwa na rzecz centralnej władzy unijnej zarządzającej bezpośrednio regionami.
Zamiar ten został posłusznie wykonany przez Buzka nagrodzonego za to, a także zapewne i za inne „zasługi”, lukratywną posadą przewodniczącego PE.
Należy również pamiętać o innych formach organizacji samorządowych poza terytorialnymi.
W tej dziedzinie, jak i w innych należy skorzystać z bogatej spuścizny po Polsce niepodległej, czego niestety „III Rzeczpospolita” nie chce czynić stanowiąc kontynuację PRL.
Prawidłowa organizacja państwa jest tylko zaczątkiem niezbędnych działań dla odrodzenia Polski niezawisłej, obejmują one szeroki wachlarz dziedzin jak oświatę, kulturę, opiekę społeczną, bezpieczeństwo państwa i obywateli, a także poziom życia materialnego, który zapewnia właściwie zorganizowana gospodarka.
Tej dziedzinie chciałbym poświęcić następne publikacje.
Na zakończenie warto dodać, że te wszystkie działania w kierunku stworzenia prawdziwie polskiego, niepodległego państwa wymagają przede wszystkim skupienia twórczych sił narodu i nie podoła temu żadna nawet największa partia polityczna.
Organizację wielkiego frontu narodowego powinni podjąć wszyscy ludzie dobrej woli nie splamieni uczestnictwem w antypolskich przedsięwzięciach mających swoje źródła w pozostałościach PRL i wrogich Polsce wpływach zagranicznych.
4 komentarz