Artykuły redakcyjne
Like

Co zrobić w gospodarce?

20/03/2016
614 Wyświetlenia
1 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

W ślad za moją publikacją „Co Polska powinna zrobić” dotyczącej naszego usytuowania we współczesnej Europie chciałbym zwrócić uwagę na kompleks spraw związanych z polską gospodarką.

Jak wskazywałem w poprzednich publikacjach stan polskiej gospodarki określa jej stosunek do naszego najbliższego i najważniejszego nie tylko pod względem gospodarczym sąsiada – Niemiec.

Naszą pozycję wyznaczają relacje w głównych dziedzinach gospodarki, mianowicie w rolnictwie i przetwórstwie rolno spożywczym jest to 30% wartości produktu niemieckiego, mimo że areał obu krajów jest podobny i oscyluje wokół 20 mln ha. W przemyśle przetwórczym sytuacja jest znacznie gorsza gdyż jest to tylko 12 % produktu niemieckiego.

Najgorzej wygląda to w usługach gdzie mamy zaledwie 5 – 7% wartości niemieckich usług.

W sumie dorobek naszej gospodarki to poziom jednego z niewielkich niemieckich landów.

0


26681695

Niektórzy są gotowi rozdzierać szaty, że za Gierka te relacje wyglądały korzystniej dla Polski, niestety tak nie było, wprawdzie produkowaliśmy wówczas około 20 mln ton stali, przeważnie bardzo lichej jakości, wydobywaliśmy około 200 mln ton węgla kamiennego / łącznie z kamieniem/ i produkowaliśmy 3mln ton kwasu siarkowego, ale w przemyśle przetwórczym 4 miliony polskich robotników produkowało 10 razy mniej niż 8 milionów robotników niemieckich / głównie gastarbeiterów/.
Oczywiście to nie robotnicy polscy byli temu winni, ale cała organizacja i partyjno ubeckie zarządzanie gospodarką.

Niezależnie od oceny poziomu polskiej gospodarki odziedziczonej po PRL i dodatkowych strat, jakie przyniósł jej stan wojenny i jego następstwa, należało dokonać w 1989 roku dokładnego przeglądu poszczególnych dziedzin i określić możliwości przystosowawcze do nowych warunków.
Nic takiego nie nastąpiło i gospodarka polska została poddana terapii „wstrząsowej”, której większość branż już nie przeżyła.
Trzeba podkreślić, że w żadnym innym kraju z bolszewickiego obozu nie zastosowano takiej bezwzględnej metody likwidowania, ale też zwrócić uwagę, że ten proces rozpoczął się jeszcze w PRL, a za rządów Rakowskiego już całkowicie nie ukrywany, lecz wprost zapowiedziany pogróżką „zaorania” stoczni gdańskiej.
Hiperinflacja i sztuczne ograniczania produkcji zmierzały wyraźnie w kierunku likwidacji naszego potencjału wytwórczego.

W roku 1989 zaistniały warunki ażeby powstrzymać proces degradacyjny i rozpocząć dzieło przystosowania i odbudowy polskiej gospodarki.
Rząd Mazowieckiego ani przez chwilę nie zastanowił się nad tym, jaką rolę należy wyznaczyć poszczególnym dziedzinom wytwórczości.
W pierwszej kolejności należało stworzyć warunki finansowe i administracyjne umożliwiające skuteczną konkurencję w nowych warunkach.
Wbrew zasadzie, że kraje „na dorobku” powinny zaczynać start od relatywnie niskiego notowania własnej waluty w celu uzyskania możliwości eksportowych, w Polsce zastosowano proces odwrotny – sztucznej aprecjacji złotówki.
Zahamowało to skutecznie polski eksport do krajów zachodnich i spowodowało trwający całe ćwierćwiecze deficyt w obrotach zagranicznych, a tym samym narastanie polskiego zadłużenia.

Postawione Polsce warunki akcesyjne do UE były wyjątkowo dyskryminujące i doprowadziły do redukcji produkcji rolnej / np. limit produkcji mleka w ilości 8,5 mld. l. wobec produkowanych poprzednio 16 mld. l./, podstawowej produkcji przemysłowej jak chociażby z blisko 20 mln. t. stali do poziomu poniżej 10 mln t.
Poza wprost narzuconymi limitami produkcji dokonano również różnymi sposobami praktycznej likwidacji, lub drastycznego ograniczenia produkcji w wielu branżach.
Koronnym przykładem może służyć przemysł okrętowy, w którym zakazano udzielania jakiejkolwiek pomocy państwowej, podczas gdy w tym samym czasie zarówno niemiecki jak i francuski przemysł okrętowy z takie pomocy korzystały.

W tym samym czasie zostało dokonane na szkodę Polski bodajże największe przestępstwo gospodarcze w postaci utrzymywania wbrew polskim interesom przez półtora roku sztywnego kursu dolara przy stale rosnących cenach i bardzo wysokim oprocentowaniu wkładów bankowych.
Do dzisiejszego dnia nikt nie rozliczył strat, jakie Polska poniosła w wyniku tej oszukańczej operacji i oczywiście nikt nie poniósł żadnych konsekwencji z tytułu oczywistego przestępstwa.
Był to obok tak oczywistych szykan jak „popiwek” i wyśrubowany koszt kredytu i innych cios w polską gospodarkę, którego większość dziedzin nie zdołała przeżyć.

Na miejsce polskiego przemysłu przyszedł na uprzywilejowanych warunkach przemysł obcy, ale w znacznie ograniczonej postaci i bez uwzględniania polskich potrzeb.
Traktowanie Polski przez obcych inwestorów, jako lokalizacji tymczasowej i uzupełniającej najlepiej widać po przemyśle samochodowym.
Na miejsce polskich fabryk przyszły zagraniczne i zapowiadano triumfalnie, że w krótkim czasie osiągną produkcję ponad miliona samochodów osobowych rocznie.
I rzeczywiście osiągnęły nawet około 800 tys. sztuk, tylko że wystarczył chwilowy kryzys, a produkcja spadła niemal o połowę i chociaż na zachodzie już powróciła do poprzedniego poziomu to w Polsce już nie wróciła.
Relatywnie jesteśmy już poniżej poziomu Rumunii nie mówiąc o Słowacji.

Jeżeli chcemy stać się rzeczywiście krajem rozwiniętym gospodarczo z samodzielną gospodarką, a nie tylko udzielać miejsca i taniej robocizny na najniższym poziomie obcym kolonizatorom, to musimy odtworzyć w pierwszej kolejności te dziedziny, które stwarzają perspektywy krajowe i możliwe do odzyskania rynki zagraniczne.
Są to w pierwszej kolejności: przemysł okrętowy, maszyn rolniczych, transportowych i budowlanych, przemysł chemiczny, farmaceutyczny i kosmetyczny.

Z punktu widzenia perspektywy osiągnięcia wyższego poziomu rozwoju i wciągnięcia do twórczej pracy wybitnie zdolnej polskiej młodzieży, należy stworzyć warunki dla rozbudowy przemysłu najbardziej zaawansowanych technologii, w tym nowatorskich rozwiązań kompleksowych instalacji produkcyjnych.

Cały ten program musi mieć podstawy infrastrukturalne, a przede wszystkim zapewnienie zaopatrzenia w energię.
Polską przyszłość należy widzieć w energii elektrycznej, bowiem nasz gaz nie mówiąc już o ropie, jest przedsięwzięciem ciągle jeszcze niepewnym powodzenia.
Nasz poziom produkcji energii elektrycznej jest żenująco niski /160 mld kWh
rocznie to zaledwie połowa produkcji hiszpańskiej/.
Nie mogąc liczyć na efektywny wzrost produkcji energii ze źródeł odnawialnych, a także na szybkie uzyskanie większych ilości gazu ziemnego, musimy się oprzeć na węglu.
Wywoła to oczywisty sprzeciw nieprzychylnych nam decydentów unijnych, ale naszym niezbywalnym argumentem jest nasze prawo historyczne.
Obecny stan zagrożenia jest rezultatem wieloletniej działalności przemysłu niemieckiego, belgijskiego, francuskiego i innych i to te kraje powinny ponieść ciężar odpowiedzialności za obecny stan.
Polska w tym procederze nie brała udziału i musi być potraktowana ulgowo do czasu aż nie uzyska możliwości zastąpienia innymi źródłami energii cieplnej niż węgiel.

Unia Europejska uznała „prawa historyczne” tam gdzie są one niekorzystne dla Polski, np. w rolnictwie, mamy zatem pełne prawo do egzekwowania tego prawa w innych dziedzinach.

To wszystko wymaga jednak nie tylko zapisania w planie, ale przede wszystkim determinacji i woli walki o przywrócenie naszej pozycji kraju uprzemysłowionego z własną samodzielną gospodarką na miarę choćby naszej statystycznej pozycji w Europie.
UE musi wreszcie stanąć przed obliczem wyzwań dyktowanych wymaganiami wyrównania poziomu rozwoju krajów europejskich, co zresztą jest zapisane we wszystkich aktach unijnych, a nie tylko zajmować się produkowaniem zakazów i nakazów ograniczających możliwości rozwojowe.
Alternatywą jest obalenie UE, jako tworu szkodliwego.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758