„Panie Lechu, pan się nie boi. Dziś gorszy sort za panem stoi” – jak wieść niesie postkomuna, tajni współpracownicy sprzed lat i „tłuste koty” na państwowym wikcie, skrzyknęli się co do jednego. „Wyborcza” już dostała orgazmu, doliczając się kilkudziesięciu tysięcy głów. Falujący od czerwonych moherowych beretów tłum resortowych emerytów skanduje solidarnościowe hasło „My, naród!”. Cóż za paradoks…
Tematem przewodnim marszu jest obrona Lecha Wałęsy, którego agenturalne dokumenty znaleziono niedawno w domu Czesława Kiszczaka. Organizatorzy na początku zapowiedzieli ze sceny prowadzenie „ściepy” na rzecz KOD-u, który – jak widać – ma lekką rękę do wydawania pieniędzy bankiera Sorosa. Działalność Sorosa nie ogranicza się tylko do Ameryki, wpływa on na wyniki wyborów we wszystkich krajach, sponsoruje rewolucje w wschodniej Europe i na Bliskim Wschodzie – złowieszczy ślad George Sorosa jest wszędzie. Wierchuszka marszu rozszerza się
politycznie wzdłuż i wszerz. Zjawia się i Grzegorz Schetyna z ziomkiem z tej samej piaskownicy – Ryśkiem Petru. Wdzirejem jest od początku „alimenciarz” – Mateusz Kijowski a lewą flankę reprezentuje postkomunistyczna „młodzież” w osobie Barbary Nowackiej. Europoseł Platformy Obywatelskiej, Jarosław Wałęsa, w programie „Piaskiem po oczach” uważa, że za każdym razem, kiedy PiS dochodzi do władzy, pojawiają się nowe kwity na jego ojca. Czy Lech Wałęsa jest bohaterem bez skazy? Czy może, jak twierdzi jego syn, jest bohaterem skomplikowanym? Zabawne jest to, po co Prawo i Sprawiedliwość wyciąga kwity na kogoś, kto jak nikt inny roztrwonił społeczne poparcie wobec swojej kandydatury i osoby. W 2000 przegrał wybory prezydenckie, otrzymując śladowe poparcie (1,01% głosów, dało mu to 7. miejsce spośród 12 kandydatów), po którym ogłosił ostateczne odejście na polityczną emeryturę. Sprawa Lecha Wałęsy i jego pokrętne tłumaczenie tego, co robił a czego nie robił podczas swojego życiorysu, dziś nie ma już większego znaczenia, skoro nawet Jarosław i Lech Kaczyńscy na początku zabawy w prawdziwą politykę, walcząc o apanaże i polityczny sukces, tak mówili o swoim idolu : „W 1990 r. z Wałęsą można było zrobić dwie rzeczy. Zrobić go prezydentem albo zastrzelić”. Wałęsa nie wskazał Lecha na premiera i Kaczyńscy postawili na inne senariusze. Jakieś dwa-trzy lata później przypomnieli sobie, że już od ’79 wiedzieli o agenturalnej przeszłości Wałęsy Dziwnym zbiegiem okoliczności olśnienie to zbiegło się z wyautowaniem Porozumienia Centrum z bieżącej polityki. Dziś Jarosław Kaczyński przejął wraz z Prawem i Sprawiedliwością kraj zadłużony bilionami długów (po bandyckich rządach PO i spółki) nie do spłacenia, kraj, który od kilku lat nie posiada czytelnej polityki zagranicznej, z uporem stawiając na mającą faszystowsko-imperialistyczne zapędy Ukrainę, Rosję zaś, jako najważniejszego partnera gospodarczego, za namową Unii Europejskiej spychając w niebyt. Minęło 100 dni rządów Prawa i Sprawiedliwości, zakończonych sukcesem programu 500+, który ma sprawić poprawę polskiej demografii oraz wspomóc rodziny wielodzietne. Były też czytelne wpadki. Protestują już ekolodzy przeciw planowanej wycince części drzew w Puszczy Białowieskiej (leśnicy uzasadniają, że jest to konieczne z racji rozprzestrzeniającej się plagi korników). To, co pod rządami Prawa i Sprawiedliwości dzieje się w Białowieży, przyprawia ekologów o palpitacje serca! Ostatnia decyzja, wydana przez Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, oburza nie tylko miłośników zwierząt. Zadecydował on o odstrzale 35 żubrów po tym, gdy jeden z nich poturbował staruszka – a nie zapominajmy, że w Polsce żubr jest prawnie chroniony już od XVI wieku. Kolejna sprawa tyczy się również zwierząt. Prezesi stadnin koni w Janowie Podlaskim i Michałowie odchodzą. Taką decyzję podjęła w piątek Agencja Nieruchomości Rolnych, po wcześniejszych kontrolach NIK. Ekspertów z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem i światowymi sukcesami w hodowli koni arabskich mają zastąpić nominaci z nadania Prawa i Sprawiedliwości. Choć dziś otwarcie się o tym nie mówi, Prawo i Srawiedliwość nie mając żadnego pomysłu na ratowanie górnictwa, część nierentownych kopalń będzie musiała zamknąć. Rząd musi się z tego powodu przygotować na falę górniczych protestów. Chyba, że władza dogada się ze związkowcami. Ale wtedy podpadnie Unii, a w konsekwencji może to przynieść Polsce jeszcze większe straty. Jak widać, już od kilku miesięcy zachęceni taktyką PiS-u, polscy liberałowie oraz „resortowe dzieci” po matce komunie razem organizują medialno-polityczne show, nastawione na przedterminowe wybory. Prawo i Sprawiedliwość na uliczne protesty nie ma żadnej recepty poza konserwatywną propagandą, a i naprawiania kraju nie chce robić zbyt radykalnie, np. zaczynając też od siebie i swoich kolesi. By kłopoty zamieść pod dywan, stosuje się zawsze tę samą metodę medialną – temat-rzeka na przeczekanie. Wałęsa i jego agenturalna historia idealnie się do tego nadają. Jednak ci, co go dziś tak zapalczywie opluwają zapomnieli, z kim przez lata szli pod rękę, budując Polskę rozrośniętej biurokracji i partyjnej bandyterki wszystkich opcji i ile razy przy czymś mocniejszym przyklepywali Bruderschaft. Odwieczne prawo natury podpowiada, że aby opanować zainfekowaną ranę – wrzód trzeba usunąć, a nie jak to widzimy dziś – przypudrować. Politycy (również ci z PiS-u) i tak mają klawe życie – najwyżej po raz enty zostaną konstruktywną opozycją…:)
Amen.
Roman Boryczko,
luty 2016
Za: www.SieMysli.info.ke