Nie wiem czy portale w których publikuję moje notki , nie usuną mi tego tekstu, ze względu na prawa autorskie, nie będę miała o to do nich żalu. Również mogłabym napisać, że piszę tylko mój komentarz do tekstu Pana Aleksandra Sciosa, który uważam za niezwykle ważny. Tekst ten pochodzi z prywatnego blogu autorskiego Aleksandra Sciosa „bezdekretu” i został opublikowany w dniu 10 stycznia 2016 roku. Ja oosobiście juz mogę odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule. Za pisowską mitologię demokracji zapłaci jak zwykle słono polski podatnik. Tekst jest przedrukowywany przeze mnie bez wiedzy i zgody autora. Oto pełny tekst.
KTO ZAPŁACI ZA MITOLOGIĘ DEMOKRACJI ?
Gdy wszyscy mędrcy postawią już odkrywczą diagnozę -„układ nie broni demokracji ale stanu posiadania”, a „wolni” żurnaliści zarobią wierszówki za rozdzieranie szat nad wygłupami KOD-u, ktoś nazbyt dociekliwy mógłby zapytać – dlaczego nowa władza nie przystępuje do kontrataku i nie ujawnia choćby jednego draństwa ludzi poprzedniego reżimu? Dlaczego nie nagłaśnia najpoważniejszych przestępstw z udziałem minionych „demokratów” i nie próbuje pokazać Polakom, z kim i z czym mieli do czynienia przez osiem lat rządów PO-PSL? Dlaczego rząd PiS-u nie zastosuje prostej drogi „trzech kroków” i nie zagłodzi propagandowych szczekaczek? Gdzie podziały się zarzuty zdrady stanu i oskarżenia o zbrodnicze paktowanie z Putinem? Dlaczego nie próbuje się weryfikować zeznań świadka Winiarskiego ani podjąć śledztwa przeciwko byłemu lokatorowi Belwederu? Czemu prezydent Duda nie chce publikować Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI, a jego urzędnicy odmawiają ujawnienia, czy dokument znajduje się w prezydenckim sejfie?
Wydaje się, że takie reakcje nowej władzy powinny być logiczne i w pełni uzasadnione. Nie ze względu na zamysł „zemsty i odwetu”, ale z racji najważniejszej – jako odpowiedź na oczekiwania milionów wyborców PiS i powinność wobec ludzi, którzy zaufali tej partii. Nawet ci, którzy nie chcieli rozumieć deklaracji prezesa Kaczyńskiego – „jesteśmy gotowi zapominać i wybaczać”, muszą przecież pamiętać, że PiS obiecywał nam „dobrą zmianę”, której fundamentem miała być prawda o realiach III RP i wola walki z patologiami poprzedniego reżimu.
Obietnica winna być tym łatwiej spełniona, że od blisko pół roku mamy „naszego” prezydenta, zwycięska partia utworzyła rząd większościowy, sprawnie przejęła wszystkie instytucje i służby III RP i dysponuje dziś wręcz nieograniczonym potencjałem. Dlatego podstawowe pytanie – jak można było utracić inicjatywę, przyjąć narrację wroga, dopuścić do głosu szumowiny i pozwolić na harce funkcjonariuszy – musi być zadane.
Nie chcę tworzyć kolejnego tekstu o „tematyce antypisowskiej”, zaś rozważania nad indolencją tej formacji uważam za stratę czasu. Zakładam, że Czytelnicy bezdekretu znają moje oceny dotyczące partii pana Kaczyńskiego i nie mają ochoty zgłębiać następnej porcji krytycznych uwag.
Mamy jednak do czynienia z sytuacją tyleż wyjątkową, jak groźną. Z problemem, który od dawna przekracza miarę „politycznych strategii”, a dziś może ponownie wpłynąć na nasze rachuby i wizję przyszłości.
Na skutek słabości, błędów i nierozpoznania kombinacji przeciwnika, PiS już raz utracił władzę i oddał ją antypolskiej zbieraninie. Stało się tak z powodu wyznawania przez ludzi pana Kaczyńskiego zgubnej mitologii demokracji. Temu nieszczęściu zawdzięczamy osiem lat rządów miernot i kanalii oraz doświadczenie najgorszych upokorzeń. Wiele wskazuje, że bolesna lekcja z roku 2007 została już zapomniana, a Prawo i Sprawiedliwość ponownie zmierza w pułapkę demokracji.
Wprawdzie w „wolnych mediach” obowiązuje przekaz, że nowy rząd został zaskoczony furią propagandystów i „zaatakowany” przez pokomunistyczne potworki w rodzaju TK, to takie jeremiady przypominają raczej opowiadania niezrównoważonych histeryków niż stanowią podstawę poważnych analiz.
Prawidłowa refleksja musi prowadzić do wniosku, że śmiałe postępki reżimowców są możliwe tylko dlatego, że nowa władza wykazuje niepojętą słabość i inercję i nawet nie próbuje przejąć inicjatywy informacyjnej ani sięgnąć po narzędzia obezwładniające reżimowych krzykaczy. Przykłady niektórych pożądanych działań wskazałem na wstępie, ale każdy, kto pamięta ostatnie osiem lat wie, że ich katalog można doskonale poszerzyć.
Obecny stan zagrożenia będzie obowiązywał tym dłużej, im częściej wyborcy PiS będą słyszeli, że ta władza stała się ofiarą agresorów i ma ograniczone pole kontrataku. Takie myślenie cechuje ludzi słabych i zagubionych w rzeczywistości III RP, ale jest też korzystne dla wyrachowanych cwaniaków, którzy z „bycia ofiarą” uczynili wygodny sposób rozgrzeszania błędów i sprawowania rządu dusz.
Dla porządku przypomnę, że politycy PiS otrzymali od nas wszelkie narzędzia, prawa i plenipotencje. Obdarzyliśmy ich kredytem zaufania, daliśmy własną pracę, solidne wsparcie i głos w ubiegłorocznych wyborach. Uczyniliśmy z nich postaci publiczne, korzystające z przywilejów i profitów władzy. Ci politycy mają dziś nieskrępowane pole działań i ani jednego argumentu na wytłumaczenie bezczynności. Nadszedł czas, by teraz uczynili coś dla Polaków.
Biadolenie nad tym, że byli reżimowcy przyswoili dogmat o demokracji III RP i robią dokładnie to, czego przez osiem lat nie chciał robić PiS – jest więcej niż niepoważne. Rozdzieranie szat, że zaprzańcy grają na „podgrzewanie konfliktu w Polsce i na arenie międzynarodowej” lub deklarują, że ich celem jest „odebranie władzy PiS-owi” – uważam za niegodne ludzi rozumnych. To droga donikąd, wygodna dla tych, którzy błędy i zaniechania próbują tłumaczyć „obiektywnymi przeszkodami”. Tak myślą ludzie zniewoleni lub cyniczni „pragmatycy” podczepieni do nowej władzy.
O „pułapce demokracji”, w którą PiS dobrowolnie zmierza, pisałem już przed dwoma laty. III RP nigdy nie była i nie mogła być ostoją demokracji i wolności. Wprawdzie w naszych realiach ustrój ten posiada fasadowe cechy parlamentaryzmu, dopuszcza działalność (niektórych) partii politycznych i (nominalnie) niezależnych instytucji, wprawdzie zachowuje szyldy praw obywatelskich, celebruje mitologię karty wyborczej oraz „rządy prawa”, oparte na rzekomo niezawisłym sądownictwie – to zza tej fasady działają prawdziwi decydenci, żerują grupy interesu i polityczno-agenturalne mafie. Ostatnie osiem lat potwierdziły prawdę o esbecko-mafijnej konstrukcji tego państwa. Nie może dziwić, że byli esbecy i kapusie, członkowie kompartii oraz przedstawiciele koncesjonowanej opozycji PRL, są dziś najgorętszymi obrońcami systemu III RP. Od kiedy „wolny świat” uwierzył w śmierć komunizmu i uznał demokrację za rodzaj lewackiego antidotum, erzac tego ustroju stanowi bezpieczną przystań dla rzeszy zamordystów, łajdaków i miernot. Z niezwykłą łatwością wmówiono Polakom, jakoby archaiczna konstrukcja okrągłego stołu, była jedyną, na której można budować państwowość. Do dziś próba podważenie tego fundamentu jest traktowana niczym zamach na Polskę. Wywołuje histeryczne reakcje „elit” i prowadzi do miotania najcięższych oskarżeń.
Przez wiele lat prezes Prawa i Sprawiedliwości nawoływał nas do „obrony demokracji”, zaś politycy jego partii dywagowali o „psuciu” obecnego ustroju i „wypaczaniu” jego istoty. Pytałem wówczas – jakiej demokracji chcą bronić? I dlaczego sankcjonują fikcję, przyjmując oręż i narrację przeciwnika?
To państwo nie zostało nagle zepsute przez reżim PO-PSL i nie zostanie „naprawione” przez PiS. Było chore już w chwili poczęcia, zaś dzisiejsze patologie są stanem całkowicie naturalnym dla magdalenkowej „demokracji socjalistycznej”.
Trzeba zatem uznać, że partia pana Kaczyńskiego zbiera dziś żniwo, na które solidnie zapracowała ciągłym bredzeniem o „obronie demokracji” i priorytecie „zgody narodowej”. Tyle kosztuje uprawianie politycznej szarlatanerii i ucieczka przed wytyczeniem ostrych granic. Taką cenę muszą płacić politycy, gdy nie mają odwagi nazywać rzeczy po imieniu, oddzielać dobra od zła i dążyć do obalenia truchła III RP.
To słuszna kara za zwodzenie Polaków. Nie ma jednak powodu, byśmy płacili ją wspólnie lub uzależniali nasz los od błędnych wyobrażeń partyjnych macherów.
Stanie się tak, jeśli zabraknie dziś głosu trzeźwych „radykałów”, jeśli zamilkną żądania zerwania ze zgubną mitologią, twardego rozliczenia reżimu PO-PSL i zakończenia farsy obecnej pseudo państwowości.
PiS nie otrzymał od nas władzy po to, by zapewniał eurołajdaków, że w III RP „demokracja ma się dobrze” lub mizdrzył się do zgrai antypolskich zamordystów. Nie przejął rządów pod hasłem celebrowania „praw opozycji” i budowania wspólnoty z apatrydami. Andrzej Duda nie został zaś prezydentem, by ukrywał przed Polakami wiedzę o Komorowskim i jego kamratach i dawał gwarancję zakulisowym układom.
Trzeba dążyć do przywrócenia właściwego porządku i w miejsce roztkliwiania nad partyjnymi cierpiętnikami, żądać spełnienia oczekiwań wyborców oraz zdecydowanej rozprawy z patologią III RP. Trzeba też przywrócić racjonalne proporcje i przestać traktować polityków PiS niczym dziewice oblężone w zamkowej wieży. Jeszcze jest pora, by przypomnieć zadufanym zwycięzcom – komu mają służyć i czyjego głosu słuchać.
Każdy dzień, w którym realia tego państwa są zakłamywane projekcją fałszywych wyobrażeń o demokracji, jest dniem straconym i przybliża nas do nieuchronnej klęski. Im szybciej zrozumiemy, że uprawianie tej mitologii stało się zabójcze dla polskich aspiracji i narodowych dążeń, tym większą mamy szansę uniknąć losu oszukanych głupców.
Mój komentarz:
Pan Aleksander Scios moim zdaniem pominął najważniejszą informację, dotyczącą tak niezrozumiałego i bardzo rozczarowującego działania obecnego pisowskiego eliciarstwa. Władza PiS na prawicy tak naprawdę pochodzi z Magdalenki, a najważniejsza pisowska ikona, tragicznie zmarły prezydent Lech Kaczyński, brał czynny udział we wszystkich magdalenkowych ustaleniach, które tak fatalnie skutkują dla Polski do dnia dzisiejszego. I do dzisiaj nie wiemy, jaką rolę odgrywał Lech Kaczyński w magdalenkowych ustaleniach, chociaż pisowska propaganda stara sie ten fakt lukrować i pudrować na wszelkie możliwe sposoby, tłumacząc swojemu elektoratowi, skoro nie da sie ukryć faktu uczestnictwa w magdalenkowych knowaniach swojej najważniejszej ikony, że Lech Kaczyński był tylko biernym uczestnikiem.
Jarosław doskonale wie,że lustracja i ujawnienie treści aneksu do raportu o WSI, to byłby w zasadzie początek końca jego partii. Ostatecznie się o tym przekonał, kiedy ówczesny prezes IPN, Janusz Kurtyka przedstawił mu listę ok. 500 najważniejszych agentów Kiszczaka. PiS identycznie jak PO, PSL, SLD, jest zakładnikiem Magdalenki i dlatego też przy obecnym eliciarstwie nic kompletnie nie zrobi, by zmienić najważniejsze pryncypia w polityce wewnętrznej i zagranicznej. Zaś Jarosław Kaczyński jest gwarantem dla Magdalenki, że wszystko pozostanie na swoim miejscu. Najlepszym przykładem takiego zachowania się pisowskiego eliciarstwa była sprawa ujawnienia przez prasę amerykańską prawdy o więzieniach CIA w Polsce. Gdyby PiS był partią, której zależy na Polsce, to podniósłby wielkie larum w sejmie i senacie, przecież dla niego jako opozycji byl to niemalże dar z niebios. Widocznie przyszło do Jarosława paru smutnych jegomości i powiedziało mu morda w kubeł. I zapewne Jarosław w trymiga zrozumiał, skąd tak naprawę wyrastają mu nogi. Dlatego nikt z PiS się publicznie na temat 30 millionów USD w pudełku po butach nawet nie zająknął.
Aby elektorat PIS nie pyskował na temat sprawiedliwości, najwyżej parę płotek z PO czy SLD oraz PSL zamknie sie w więzieniu, żeby elektorat pisowski widział, jak surowa i sprawiedliwa jest nowawładza PiS. I na tych paru płotkach sie skończy. Natomiast nigdy PiS nie naruszy interesów grubych ryb Magdalenki, takich jak Dukaczewski, Gromowski, czy Komorowski, Kwaśniewski.
Pan Scios porusza problem pasywności obecnych pisowskich władz. Moim zdaniem oni, czyli posłowie i senatorowie, jak równiez pracownicy kacelarii prezydenta Dudy, chcą tylko i wyłącznie pieniędzy podatników za swoje świadczone usługi. Nic więcej. Ich główna praca w ich rozumieniu polega na wyczekiwaniu odgórnych decyzji, w którym momencie maja podnieść rękę i nacisnąć odpowiedni przycisk. Tylko tego od nich Jarosław oczekuje. Żadnej broń Panie Boże własnej inicjatywy, nie skonsultowanej z partyjną górą. Identycznie jak w pozostałych partiach magdalenkowego rozdania.
Na zakończenie chciałabym ostrzec Pana Sciosa. Jeszcze dwa lub trzy takie pańskie krytyczne teksty o PiS a zwłaszcza Jarosławie, a zostanie Pan okrzyknięty przez pisowskich pijarowców, jako ruski agent, bo dzisiaj krytycznie o PiS i Jarosławie może pisac tylko ruski agent.
https://
Czasami udajac slepa, mozna dokladniej obserwowac otoczenie.