Kto zostanie demokratycznym Führerem rewolucji?
21/09/2011
399 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Gorączka dokuczliwie łamie po kościach naród, cóż z tego, skoro termometr stłuczony. Ani prawo, ani Konstytucja, ani Sąd Najwyższy, ani Prezydent, ani media nie mają władzy samodzielnego myślenia.
Kwadratura koła. Z dystansu coś czasami widać. Ale nie wszystko. Gdy Tomasz Urbaś tworzy „Sztab protestu społecznego“ nie widać, czy stanie na czele rewolucji. Nie widać też, czego właściwie chce.
Czego chcesz Tomaszu Urbasiu? Dokąd chcesz doprowadzić Polaków mających dość rządów „Bandy Czworga“ lub, jak wolą inni całkiem liczni obywatele, Bandy Trojga przeciw temu czwartemu, prawemu i sprawiedliwemu Udziałowcowi demokracji parlamentarnej? Czy da się przeprowadzić „organizację pokojowego protestu społecznego“ mając poparcie circa 5 procentowe? Nie, protestu nie da się zakląć w formułach pokojowych. Poparcie musi wzrosnąć powyżej 50 procent. Trzeba poszukać sojuszników wewnątrz systemu i nie walić na odlew. Obrazki z Grecji i Hiszpanii pokazują, że to nie są przelewki.
Oni są zdesperowani, by władzy nie oddać i jej nie oddadzą dobrowolnie – ani teraz, ani potem, ani nigdy. Władzę trzeba wygrać. A to wymaga – twardych i perfekcyjnie przygotowanych działań, dyscypliny i długiego marszu, programu, zjednoczenia sił i świetnej organizacji wielu drużyn pierścienia oraz wykluczonych z demokracji partii.
Z dystansu widać, że koło nie jest kwadratowe, a kwadrat nie jest okrągły. Ale widać również, że Okrągły Stół to mebel bezczelny, bo zamknął Polaków w kwadraturach koła. Mnożą się jak pluskwy – nierozwiązane i nierowiązywalne na drodze kontynuacji obecnej polityki – problemy. Nic, nawet gaz łupkowy nie uratuje nas przed upadkiem w finansowe niewolnictwo, jeśli rządzić będą oni – kontrahenci lobbystów międzynarodowej korporacjokracji, łamiący nasze karki, byśmy pochyli się nisko przed cudzymi interesami.
Czarne chmury gromadzą się nad Polską, a komedianci ze światów polityki coraz lepiej bawią się w swoim cyrku. Publika jest, rezonas jest, wybory wygramy. Raz, dwa, trzy, jak nie ty, no to my…Pod namiotami – mediów i władzy przyspawanej do żłoba – nie widać burzy, nie słychać grzmotów.
Poker trwa. Bum i cyk – do urn, do urn podążajcie barany. Karty wrzucajcie. I głosujcie na mnie. Nie chcecie na mnie, to głosujcie na mnie. Ja piękniej zabeczę. – Z dystansu, gdy przez pomyłkę zahaczysz o celebrytów gadających na szkle, tak to widać. I słychać jedno wielkie beczenie.
Gorączka dokuczliwie łamie po kościach naród, cóż z tego, skoro termometr stłuczony. Ani prawo, ani Konstytucja, ani Sąd Najwyższy, ani Prezydent, ani media nie mają władzy samodzielnego myślenia. Decyzje zapadają w wąskich gremiach i sanhedrynach. Najważniejszy festiwal dla ludu rozkręca się w kółko Macieju, i w kółko Macieju, i w kółko Macieju. Wokół kłamstw i bezkarności kolejnych ekip.
A onych pewność powala z nóg, gdy kalkulują sobie: Już tak wam zakręcimy w głowach, że do urn pójdziecie. A właśnie, że nie pójdziemy. Co byście powiedzieli, towarzysze, gdybyśmy – zamiast karnie i w czwórkach maszerować do urn – wyszli na ulice? W proteście przeciw łamaniu prawa. W proteście przeciw psuciu państwa, by kolegom żyło się lepiej.
Wartości. Są wartości, o których politycy już nie śnią. My śnimy. To prawda, prawa i wolności obywatelskie, sprawiedliwość, dobre i przestrzegane przez władzę prawo, tanie państwo, odpowiedzialność, dynamicznie rosnąca gospodarka, silna więzami rodzina, uczciwość w gospodarce, transparentność, racjonalne myślenie, patriotyzm, przyszłość Ojczyzny i naszych dzieci (…). Wymieniajmy dalej. Lista jest dłuższa.
Polityka ma znów stanąć na fundamencie wartości a nie wylegiwać się w bagnie waszej korupcji, nepotyzmu i hucpy wyborczej.
Nie chcemy oblazłych od pychy i arogancji elit, gdyż taki motłoch odda nas w końcu niewolę, pod rządy Fuhrera mordującego niewiniątka dla swojego Cezara.