Sikaczobranie w Zielonej Górze
20/09/2011
388 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Pierwsze więc rozczarowanie-nie można spróbować polskiego wina, by potem ewentualnie kupić butelkę.
W dniach 11-18 września miał miejsce w Zielonej Górze festiwal winobrania. Z kolegą wymyśliliśmy, że pojedziemy zobaczyć jak wygląda taka impreza i przede wszystkim posmakować polskie wina.
Na starym rynku zielonogórskim różne stragany, głównie jednak z winami. Ochoczo chcieliśmy się zabrać za próbowanie, a tu okazało się, że polscy winiarze nie mogą sprzedawać win do degustacji, gdyż musieliby wykupić zbyt drogą ich zdaniem koncesję, zapewnić toalety, jednorazowe kubeczki. Pierwsze więc rozczarowanie-nie można spróbować polskiego wina, by potem ewentualnie kupić butelkę. Przyczyna była chyba jednak zupełnie inna. Gdybym bowiem najpierw miał możliwość skosztowania, to na pewno wina polskiego bym nie kupił. Dodać tylko jeszcze należy, że i owszem można było popijać z kubeczka wino, ale ……. niemieckie. Przedstawiciele niemieckich producentów wykupili koncesje. Na festiwalu polskich win można było próbować wina niemieckie. Super!
Nie pozostało nam nic innego, jak kupić butelkę polskiego wina i bez pośpiechu ją wypić, rozlewając sobie do plastikowych kubków (niestety, o kieliszkach można było sobie pomarzyć). I kolejne rozczarowanie. „Smak”, „bukiet” tego wina przypominał litr soku z czarnej porzeczki rozcieńczony w dziesięciu litrach wody z kilogramem kwasku cytrynowego. Sikacz pierwszej klasy! Ale cóż, pić się chciało, więc butelczynę zmęczyliśmy. Doszedłszy do wniosku, że gorszego polskiego wina to już na pewno nie ma na tym festiwalu, kupiliśmy drugie. Jakże okazaliśmy się naiwni! To dopiero było obrzydlistwo. Skojarzyło mi się natychmiast z płynem wyciśniętym z gąbki, która przez tydzień była w pisuarze z kostką zapachową winogronową. Fuj!
To był szok. Tej butelki już nie byliśmy w stanie dokończyć, bo ledwo ją rozpoczęliśmy, to mieliśmy serdecznie dość. I jeszcze jedno. Ceny. To pierwsze wino kosztowało 25,00 zł., a drugie 39,00 zł. Nieporównywalnie drogie do win powszechnie dostępnych np. z Chile, Gruzji lub Australii. Win, bo te polskie raczej trudno nazwać winami.
To był na pewno pierwszy i ostatni mój pobyt na festiwalu winobrania, o przepraszam sikaczobrania, w Zielonej Górze. W rozmowie zresztą z kilkoma mieszkańcami tegoż miasta dowiedziałem się, że miejscowi już od kilku lat omijają z daleka ten festiwal, śmiejąc się tylko z naiwnych przyjezdnych, marzących o wspaniałych polskich winach.