Kończy się 16 września 1939. Zbliża się północ. Nad Bzurą trwa bitwa połączonych armii Pomorze i Poznań. Warszawa stawia opór. Broni się Hel i Oksywie. Pod Tomaszowem Lubelskim za kilka godzin zaczną bitwę Armia Lublin i Armia Kraków.
Na wschodniej granicy nieliczne pododdziały Korpusu Ochrony Pogranicza pełną służbę. Większość kopistów jest na froncie niemieckim. Niektórzy parzą sobie herbatę – ostatnią w życiu. Niektórzy śpią. Niektórzy czyszczą broń. Niektórzy wsłuchują się w granicę za którą słychać wzmorzony ruch motorowy. Od kilku tygodni nie ma przemytników. Większość myśli, że to powód wojny z Niemcami, nie wiedzą, że po prostu nie da się przejść.
W niektórych strażnicach – zwłaszcza w Rejonie Umocnionym "Sarny" dowódcy schronów każą uzupełnić amunicję ponad dotychczasowy przydział i donieść dodatkowe skrzynki granatów. Sprawdzić broń, oczyścić przedpole. Przeczucie?
NIkt nie wie, że w pasie przygranicznym z tamtej strony jest więcej czołgów niż ma cała Europa razem wzięta. Nikt nie wie, że za parę godzin strażnice staną w ogniu. Nikt nie wie, że w najbiższym czasie zginie co drugi żołnierz KOP na granicy. Nikt nie wie, że są ostatnimi żołnierzami w polskich mundurach na tej ziemi na długie dziesięciolecia.
Za parę minut zacznie się 17 września.
ciąg dalszy nastąpi …