Gdyby przybysz z kosmosu obejrzał kilka amerykańskich produkcji, doszedłby do wniosku, że USA to kraj bezwzględnych bandytów
Gdyby przybysz z kosmosu obejrzał kilka amerykańskich produkcji, doszedłby do wniosku, że USA to kraj bezwzględnych bandytów, opieszałych i rozchybotanych emocjonalnie policjantów, kraj gdzie jest chyba najmniej pieniędzy na świecie, bo wszyscy się za nimi uganiają oraz miejsce gdzie zupełnie nie szanuje się kobiet, bo one bez przerwy protestują i domagają się lepszego traktowania.
Gdyby ten sam przybysz zapoznał się z dziełami kinematografii radzieckiej, a i rosyjskiej doby obecnej doszedłby do wniosków całkiem przeciwnych. Musiałby pomyśleć, że ZSRR to kraj dostani, szczęśliwy i przyjazny wszystkim, kobiety zaś mają w tym kraju życie więcej niż rajskie czego dowodem i potwierdzeniem jest ich święto obchodzone 8 marca każdego roku. Uznałby też, że przestępczość w ZSRR nie istnieje, a jego obywatele są najuczciwszymi ludźmi pod słońcem, pieniądze zaś nie obchodzą ich wcale.
Z kolei kosmita oglądający filmy polskie, szczególnie seriale, musiałby wyciągnąć wnioski następujące; Polska to kraina bogaczy i ludzi do bogactwa aspirujących, pieniądze przewalają się tutaj w niespotykanych nigdzie indziej ilościach. Jeśli ktoś ma czegoś trochę mniej niż inni staje na głowie by tę różnicę wyrównać. Szczególnie zaś bezwzględne są w tym kobiety, które by zdobyć lepszą pozycję i więcej forsy gotowe są na każdą podłość i nie ma takiego przeniewierstwa, którego by się nie dopuściły. Myśli, czyny i słowa Polaków cechuje władczość charakterystyczna dla ludzi przywykłych do panowania i dysponowania wielkim majątkiem. Drugą namiętność tutejszych ludzi poza bogactwem jest seks. Przyjemnościom łóżkowym oddają się oni często i w sposób nieznany Amerykanom i Rosjanom. Mają do tego fantazję i rozmach w tych sprawach.
Pewnie wielu z czytelników zaczęło się zastanawiać po co ja tak szydzę i jaki mam w tym cel. Otóż żadnego specjalnego, poza chęcią zwrócenia uwagi na to, że TVP zafundowała nam nowy serial, bardzo adekwatny do naszej obecnej sytuacji gospodarczej. Serial ten nazywa się „Rezydencja” i jest opowieścią o życiu polskich Carringtonów. Jeśli ktoś nie wie, kim byli Carringtonowie spieszę donieść, że byli to najwięksi bogacze w całych Stanach, którzy niestety mieli wielu wrogów, przez co życie ich nie było usłane różami. Mogliśmy to życie oglądać w zapomnianym już serialu pod tytułem „Dynastia”, który był ulubioną produkcją telewizyjną Polaków w latach 80-tych. W naszej „Rezydencji” póki co jest mniej dramatycznie niż u tych Carringtonów, ale najważniejsze jest to, że jest bogato i pokazują dużo dziewczyn chętnych do zrzucania łaszków. W tym Weronikę Książkiewicz, która gra tam młodą, aspirującą do wyższych sfer osobę.
Nie wiadomo dokładnie skąd się w tym filmie owe wyższe sfery wzięły, ale fakt pozostaje faktem – one tam są i młode Polki aspirują do tego, by się w nich znaleźć. Daje to reżyserowi rozliczne preteksty do pokazywania ich pup i biustów.
Nie ma w tym oczywiście nic złego, że ludzie lubią sobie pooglądać życie warstw opływających w dostatki, nie ma w tym nic niewłaściwego. Jest to tylko jeden jeszcze symptom wykazujący jak bardzo spauperyzowani są Polacy i jak nędzne oraz nierzeczywiste są ich aspiracje. Nikt normalny nie wyobraża sobie chyba, że serial taki jak „Rezydencja” zainteresuje kogoś naprawdę posiadającego pieniądze, albo, że reklama opowiadająca o tym jak wspaniale jest spędzać emetyturę na Karaibach i jakie tam są atrakcje jest w rzeczywistości przeznaczona dla tych, którzy w istocie jeżdżą na Karaiby. To nie tak. Jest dokładnie odwrotnie. Seriale o bogaczach oglądają nędzarze podobnie jak nędzarze korzystają z usług agencji ubezpieczeniowych mamiących ich słoneczną emeryturą gdzieś pod równikiem. Trudno mi w tej chwili orzec, czy liczą oni naprawdę na te nieustające wakacje w ciepłych krajach, czy tylko świadomi reguł gry chcą się sami trochę oszukiwać. Nie jest to istotne.
Ważne jest, że telewizja polska, w miarę jak sytuacja w kraju robi się coraz mniej różowa pokazuje nam coraz więcej bogactwa i coraz więcej życia, które nie istnieje nawet w najlepszych dzielnicach Konstancina. Podobnie było w latach 80-tych kiedy puszczano seriale takie jak „Dynastia” i „Dallas”. Były to kosmiczne gnioty, które odrywały ludzi myśli o kolejkach po mięso, od szarości i myśli o buncie. Był to taki typowy kit zamulający mózgi. Dziś obserwujemy powrót do tego typu treści. I myślę, że przyjedzie jeszcze moment kiedy z tęsknotą myśleć będziemy o takich produkcjach jak „Plebania” czy „Złotopolscy”. To też była nieprawda, ale jakaś taka bliższa sercu. Dziś wszystkie dawne produkcje serialowe się kończą, rzekomo przez to iż wyczerpała się ich formuła. Bzdura. „Moda na sukces” leci już dwunasty rok i nic się tam nie wyczerpało. Mamy do czynienia ze zmianą usypiaczy. Miast przygód pogodnego księdza, co chodzi w sweterku zapinanym na guziki, zaserwują gospodyniom domowym opowieść o młodych cichodajkach, którym spieszy się do małżeństwa z bogatymi paniczami. To jest treść w sam raz przykrojona do nadchodzących, niełatwych czasów, które jak nic nadejdą po wyborach, bez względu na to kto je wygra.
„Rezydencja” to jednak – tak przypuszczam – nie koniec. Będą jeszcze inne seriale, przenoszące widzów w jeszcze lepsze i naszpikowane większymi atrakcjami światy. Obyśmy tylko nie doczekali się biegunowo różnej niż w serialach rzeczywistości. Może do tego nie dojdzie, miejmy nadzieje.
Wszystkich oczwywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie można znaleźć moje książki "Baśń jak niedźwiedź", "Dzieci peerelu" oraz książkę Toyaha "O siedmiokilogramowym liściu"
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy