Między innymi dlatego:
„W 1976 roku, gdy mój ojciec ubiegał się nominację w wyborach prezydenckich i przegrał, zapytałem go: “Dlaczego chciałeś zostać prezydentem USA?”. Odpowiedział mi: “Zbyt wiele lat patrzyłem na naszych prezydentów zasiadających razem z sowieckimi sekretarzami generalnymi i słuchałem, jak gensekowie oczekują, że zrezygnujemy z czegoś, tylko dlatego, że im tak pasuje. Mam dość patrzenia, jak Ameryka z czegoś rezygnuje tylko po to, żeby ugłaskać Związek Sowiecki. Chciałbym być pierwszym prezydentem USA, który usiądzie do stołu z sekretarzem generalnym Związku Sowieckiego, ale to ja wybiorę stół, i krzesło, i miejsce. A gdy on powie mi, z czego mam zrezygnować w imię dobrych stosunków, to ja wtedy wstanę z krzesła, przejdę wokół stołu, nachylę się nad nim i szepnę mu do ucha: “Niet”.
Przyznam, że zawsze marzyłem, by w moim kraju objawił się polityk na miarę 40 prezydenta USA, by nad mitologią tchórzliwych „georealistów” zatryumfował głos -„My wygrywamy, oni przegrywają”. Dziś, tylko taki polityk mógłby odwrócić karty historii i ocalić nas przed losem przypisanym kiepskiej monecie.
Jako człowiek twardo stąpający po ziemi wiem, że takie marzenia nie spełniają się nigdy. Ludzie formatu Reagana zjawiają się tylko w jednym czasie i jednym miejscu. Nie ma też sensu poszukiwanie analogii między polityką polską i amerykańską, a moja uwaga nie służy kreśleniu prostych porównań i snuciu fantastycznych wizji.
Co więcej – jestem przekonany, że gdyby (jakimś cudem) pojawił się polityk głoszący kolczaste prawdy i gdyby polityk ten powiedział gromkie „Niet” naszym najbliższym sąsiadom i wypowiedział wojnę rodzimym zaprzańcom – zostałby natychmiast wyklęty przez ludzi mieniących się patriotyczną opozycją i odrzucony przez „prawicowy elektorat”. Kogo oburza takie dictum, ten jeszcze nie wie, że to naturalna reakcja tych, którzy znajdując się w stanie wojny, „przegrywają ją dlatego, że nie chcą zdać sobie sprawy, że ją toczą”.
Ktoś mądrze napisał, że siłą Reagana była „wielkość charakteru”. Prawda tego stwierdzenia wyklucza oczekiwanie na „powtórkę z historii”, bo ta cecha jest całkowicie obca współczesnym „mężom stanu”. Wielkości charakteru nie mierzy się bowiem pięknem deklaracji i poziomem politycznej demagogii, lecz miarą twardych, niepodważalnych faktów, prowadzących do zwycięstwa lub klęski.
„Te słowa, “My wygrywamy, oni przegrywają”, doprowadzają postępowych liberałów do szału. Nie potrafią się pogodzić z faktem istnienia na świecie Dobra i Zła oraz z tym, że Dobro powinno zwyciężyć, a Zło zostać pokonane. Oni chcieliby równowagi, bez zwycięzców i bez pokonanych. Chcieliby, aby wszystko traktować jednakowo, choć nie ma ku temu podstaw. Komunizm nie może się równać wolności. Socjalizm nie może się równać kapitalizmowi. Pat nie jest równy pokojowi.” – pisał syn Ronalda Reagana w książce “The New Reagan Revolution”.
Warto pomyśleć, że choć wielu z nas deklarowałoby zgodność z oceną autora, to tylko nieliczni mieliby odwagę rozstania z „szałem postępowych liberałów” i chcieli uczestniczyć w wojnie Dobra ze Złem. W polityce III RP dominuje bowiem pogląd, że wszelkie wojny, konflikty i „kanciaste granice”, są stanowczo zakazane i prowadzą do politycznej zguby. Prymat „pokoju” nad „wojenną retoryką”, święci tryumfy od ponad ćwierćwiecza i jest zaszczepiony w nas równie mocno, jak lęk przed gniewem Moskwy czy obawa zerwania „dobrosąsiedzkich relacji”. Panowie politycy mogą prześcigać się we wzniosłych enuncjacjach, dbając jednakże, by nie prowadziły one do stanowczego „Niet” i nie narażały na „ryzyko konfliktu”. Dogmatyka rodem z Łubianki, wyznacza więc nie tylko ramy naszej polityki zagranicznej, ale decyduje o sposobach rozwiązywania spraw wewnętrznych i kreowania politycznych wizji. Stan równowagi” – bez zwycięzców i bez pokonanych, jest tym, co wydaje się najbardziej pożądane.
Dlatego ani dziś ani jutro nie będziemy mieli przywódców, których celem jest zwycięstwo. Mamy za to w nadmiarze takich, którzy zacierają granicę dobra i zła i z pomieszania tych nieprzystających porządków, chcą budować fundamenty Rzeczpospolitej. Mamy ludzi, którzy cofają się przed wrzaskiem miernot i ulegają medialnym terrorystom. Mamy zastraszonych „georealistów”, uznających wojnę za największe nieszczęście i uciekających wciąż przed „eskalacją konfliktów”. Mamy polityków proszących apatrydów o „osłabianie podziałów” i ustępujących przed dyktatem Onych. Mamy takich, którzy kosztem prawdy o realiach III RP chcą „odbudowywać wspólnotę” i mamią nas wizją „dialogu i porozumienia”. Ci ludzie wierzą, że z kolaboracji ze złem wychodzi się zwycięsko lub idąc z nim na ustępstwa, da się ocalić dobro. Takie myślenie cechuje polityków słabych i ograniczonych, bo podważając naturalny porządek, w którym zło nie jest częścią lecz przeciwieństwem dobra – powadzi nas do klęski.
Dlatego tu i teraz, nie usłyszę – „My wygrywamy, Oni przegrywają”
http://bezdekretu.blogspot.ru/
Długo czekałem na chwilę gdy będę mógł przeczytać taki właśnie wpis jaki przeczytałem u Pana Aleksandra Ściosa pod w/w Adresem którego fragment dałem na początku mojej notki a, który polecam wszystkim ludziom, którym zależy na naprawdę wolnej i niezależnej ojczyźnie. Więc jako taki człowiek postanowiłem zostać 25 X 2015 roku w domu. Właśnie po przeczytaniu tej notki, co będzie dalej? Szczerze mówiąc też zadaję sobie to pytanie i nie znajduję odpowiedzi, nie wiem, napewno, ktoś będzie rządził lepiej lub gorzej, ale zawsze będą to półśrodki a przecie nie o to chodzi, bo nie można być do połowy wolnym, bo druga połowa zacznie się buntować i takie ciśnienie może człowieka rozerwać jak granat. No chyba, że
ktoś te ostatnie słowa z cytatu R. Reagana oraz parę innych rzeczy opisanych w ściosowej notce postanowi wprowadzić w życie, jeżeli je usłyszę w programie którejkolwiek partii z gwarancją ich dotrzymania, decyzję prawdopodobnie zmienię inaczej nie ma szans. Howgh!
"My musimy komunizm wyniszczyć, wyplenić, wystrzelać! Żadnych względów, żadnego kompromisu! Nie możemy im dawać forów, nie możemy stwarzać takich warunków walki, które z góry przesądzają na naszą niekorzyść. Musimy zastosować ten sam żelazno-konsekwentny system. A tym bardziej posiadamy ku temu prawo, ponieważ jesteśmy nie stroną zaczepną, a obronną!". /Józef Mackiewicz dla mieniących się antykomunistami/