Drzwi do pokoju duchowego i światowego otwiera prawda. Wyłącznie prawda – zasilana wibracjami energii miłości i współczucia, z zakotwiczonymi we własnym ciele fraktalami innych wartości. Pomyślmy przez moment o fraktalach wartości wpływających naturalnie z noosfery boskiego porządku do naszego serca i umysłu. Pomyśmy, że one są jak najpiękniejsze kwiaty w ogrodach, które mamy sadzić w przestrzeniach naszej kultury. Sadzić i pielęgnować, od narodzin do naturalnej śmierci. Pomyślmy wreszcie, że to my jesteśmy tymi kwiatami w ogrodach, że naszym przeznaczeniem jest rozwój, pielęgnacja czlowieka, by zakwitły w nim najpiękniejsze fraktale ducha i wydały owoce. W tak rozumianym społeczeństwie nie ma miejsca na kłamstwo, dezinformację i kontrolę. Przestrzeń wypelnia się wzajemną troską, czas przynosi akceptację dla naturalnych faz narodzin, wzrostu i umierania. […]
Drzwi do pokoju duchowego i światowego otwiera prawda. Wyłącznie prawda – zasilana wibracjami energii miłości i współczucia, z zakotwiczonymi we własnym ciele fraktalami innych wartości. Pomyślmy przez moment o fraktalach wartości wpływających naturalnie z noosfery boskiego porządku do naszego serca i umysłu. Pomyśmy, że one są jak najpiękniejsze kwiaty w ogrodach, które mamy sadzić w przestrzeniach naszej kultury. Sadzić i pielęgnować, od narodzin do naturalnej śmierci. Pomyślmy wreszcie, że to my jesteśmy tymi kwiatami w ogrodach, że naszym przeznaczeniem jest rozwój, pielęgnacja czlowieka, by zakwitły w nim najpiękniejsze fraktale ducha i wydały owoce.
W tak rozumianym społeczeństwie nie ma miejsca na kłamstwo, dezinformację i kontrolę. Przestrzeń wypelnia się wzajemną troską, czas przynosi akceptację dla naturalnych faz narodzin, wzrostu i umierania. Prawda odzykuje swe pierwotne znaczenie. Nie potrzebuje dla siebie dowodów. Sama z siebie jest bowiem dowodem, owocem, który dojrzał do samoświadomości duchowego wzrastania. To koncepcja człowieka niepomniejszonego. Kolejna utopia, która swego miejsca musi, póki co, poszukać w pobliżu wiecznego archetypu o Rajskim Ogrodzie.
A tymczasem człowiek woli się pomniejszać.
Pomniejszają go współcześnie przede wszystkim te metody, z arsenałów polityki i dyplomacji, które do utrzymywania świata i społeczności różnych cywilizacji i kultur w ryzach dyscypliny i karności, chcą dochodzić przy pomocy przemocy ideologicznej i narzucania narodom oraz jednostkom bezalternatywnej wizji jednego porządku światowego, z jedną dominującą ideologią dyktatury naukowej i z jednym światowym rządem. Będą one coraz częściej zawodzić, wymykać się poza kontrolę, opętanych widmem wszechwładzy dyktatorów przyszłości, łączących swe wysiłki klanów oligarchicznych, które wierzą w posiadanie przez siebie mocy demiurgów.
Ich wiara wynika z dwóch przesłanek woli mocy: 1) posiadania ogromnych środków finasowych zaprzągniętych do tworzenia technokratycznych narzędzi kontroli umysłów, oraz 2) z bezgranicznego cynizmu i wyzucia sumień z wartości właściwych dla cywilizacji życia. Narcyzm i egocentryzm władców świata wydaje się osiągać swe apogeum. Niestety, posiadają wiedzę o własnych ograniczeniach. Ograniczenia chcą usunąć za pomocą dyktatury naukowej i przyśpieszonego gromadzenia kapitału w jednym ośrodku władzy.
Świadomość marności własnej oraz wiedza o ograniczonym potencjale nauki i technologii, jako narzędzi podporządkowania sobie wszystkich i wszystkiego, doprowadza władców do wściekłości. Niestety, nie stanie się w XXI wieku powodem do przeorientowania ich demonicznej filozofii, zmiany strategii i celów. Knucie za kulisami światowej polityki, kolejne doskonalenia narzędzi ujarzmiania myśli, uczuć i woli zwykłych ludzi, wzmocnienie wysiłków, by przyśpieszyć jazdę do apogeum kontroli wolnego świata i przypieczętowania własnego panowania, pozostanie nadrzędnym celem każdego planu i wysiłku kasty samozwańczych panów.
Filozofia, "my panowie potrzebujemy niewolników do realizacji własnych celów", opęta toto, klasę próżniaczych wyznawców cywilizacji śmierci, w stopniu niespotykanym dotąd w historii. Zdają sobie bowiem sprawę, że znajdują się gdzieś w połowie drogi do celu, a potrzebują gwaltownych przyśpieszeń, by tym razem cel nie rozpłynął się w chaosie kolejnej wojny światów, która przebiegunuje mapy geopolityczne ziemi. Innym niebezpieczeństwem, ktore muszą brać pod uwagę jest przebudzenie świadomości społecznej z niemocy widzenia rzeczy i prawdy, która w tych rzeczach, a nade wszystko osobach, jest.
Z bogatego arsenału środków, które stosują dla własnych celów, najbardziej jednak umiłowali kłamstwo. Ślepi są, bo nie chą widzieć, że kłamstwo prowadzi zawsze do wojny. Czy warto dodawać, kto jest ojcem kłamstwa? Chyba warto, bo taka świadomość powinna być w nas stale obecna, gdy przyglądamy się działaniom współczesnych polityków i zastanawiamy, komu oni aportują i dalczego mają nas w tak głębokim poważaniu?
Nie chcemy im na pewne rzeczy zezwalać, a mimo to maszyna legislatur światowych miele nowe prawo, które coraz bardziej przypomina bezprawie totalitaryzmu. Politycy w większości państw świata współczesnego, niezaleznie od fasady demokratycznej (USA, Unia Europejska) ) lub jej braku (Chiny, Rosja), pracują na pełnych obrotach, by nam odebrać wolność i zdolność doświadczania prawdy. W imię postępu i dla własnych korzyści godzimy się, by odbierano nam prawa obywatelskie, godzimy się z nieświadomości, jak się sprawy mają. Pralnie mózgów pracujące na pełnych obrotach namulają bowiem coraz sprawniej brud i nieczystości do zwojów świętych naszych umysłów. A my? My dla świętego spokoju wybieramy iluzję proroków obiecujących ludzkości świetlaną przyszlość.
Tymczasem nie ma przyszłości dla uwikłanych w kłamstwo. Raczej niech oczekują na apokalipsę. Prywatną apokalipsę uwiędniętego kwiatu duszy, lub, jeśli masa krytyczna dusz zawiniętych w kłamstwo przekroczy stan alarmowy, w apokalipsę sporego kawałka świata. Dla jednostki prawej nie ma najmniejszego znaczenia co nieprawi uczynią z tym światem. Ona ocaleje w wieczności i dla wieczności. Ale bliźnich skazanych na poniewierkę w piekielnych rejonach zaświatów jakby ponuro jest żegnać. Bez łez i modlitwy za ich dusze się jakby siebie nie da dostroić do pola miłości.
Od integralnej duchowo wpólnoty do prawdy, od prawdy do pokoju.
Drzwi prawdy wyglądają tak samo od wewnątrz, jak od zewnątrz. "Jak na górze, tak na dole", jak w duchu, tak i w materii. W chwili rozświetlonego prawdą doświadczenia egzystencjalnego, znikają jakiekolwiek bramy, stają się zbędne wszelkie iluzje. Pojawia się jedność, człowiek zjednoczony ze wspólnotą, wszechświatem i Bogiem.
Człowiek, który wciąż błądzi, upada i grzeszy, na szczęście nie utracił zdolności do spotykania prawdy na swojej drodze życiowej. Potrafi się podnieść, by pójść przed siebie i odkryć, że życie jest nieskończonym darem, pielgrzymką duchową poprzez historię i kulturę – do wieczności.
Wciąż istnieje nadzieja, że spotkasz się z prawdą twarzą w twarz i odmienisz swe życie. Nie ma przy tym znaczenia, kim jesteś, ani jaką religię wyznajesz. Najważniejsze mieści się bowiem w kochającym sercu i sumieniu odróżniającym czyste od brudnego, zdrowe od zainfekowanego, uczciwe od przywalonego hipokryzją i obłudą…
Na szczęście ciągle potrafimy przechować w pamięci zbiorowej świadectwa osób, o których potem mówimy: tak, to byli nasi święci. Wierzymy, że teraz modlą się za nas w królestwie niebieskim.
Nie święci jednak tworzą historię świata, lecz grzesznicy. Święci tylko nas chronią przed stoczeniem się w otchłań barbarzyństwa. Poprzez modlitwę, poprzez wiarę i miłość. Poprzez przykład godnego oddania się Bogu.
Nie są jednak w stanie doświadczać za nas życia, przekazać nam wprost do umysłu czystego hologramu jedności stworzenia. Dla nas świat, w którym doświadczają Boga, nie jest raczej dostępny w doświadczeniu.
Mieszkamy w miejscach, gdzie toczy się wojna dobra ze złem, w sferach dualizmów, które dzielą. Oddzielają subiektywne od obiektywnego, wewnętrzne od zewnętrznego, twoje od naszego, duchowe od materialnego, człowieka od Boga, życie od śmierci.
Oddzielają od siebie skutecznie – czasami niezauważalnie, a czasami gwałtownie – wiele innych rzeczy, których nie wymieniłem. Realnie i namacalnie, mimo że są bodajże pierwszym kosmicznym i subtelnym w swej ulotności złudzeniem stworzenia. Pierwszym w porządku poznania, lecz brzemiennym w skutki egzystencjalne dla dzieci bożych.
Skutki tego złudzenia, które jest pierwotnym kłamstwem, bywają brutalne dla jednostek i narodów, na co licznych dowodów dostarcza nauka historii – przede wszystkim tej nowożytnej i współczesnej. Nazizm i komunizm w XX wieku, aborcja, eutanazja, relatywizm aksjologiczny, zabawa w promocję gier degenerujących ciało, umysł i duszę człowieka – współcześnie.
Człowiek grzęznący w bagnie kłamstw, nie potrafi otworzyć drzwi do pokoju i nigdy go nie zazna. Ani w sercu, ani w świecie. Nie ma klucza do prawdy. Nie widzi klamki w drzwiach, bo nie wierzy, że dane mu jest przekraczanie ograniczeń dualizmu.
Widzi mury. Wokół niego stoją jedynie mury budowane i burzone w każdym miejscu i kierunku przestrzeni. Budowane i burzone, burzone i budowane na nowo w historii cywilizacji, w rozlicznych pasjach ślepej pewności ewolucjonizmu materialistycznego i ateizmu. Budowane i burzone we własnym losie, który pędzi na oślep, by spotkać przeznaczenie.
Kłamstwo jest źródłem walki, której celem jest podporządkowanie sobie kogoś, upokorzenie go i ostateczne pokonanie. Każdej walki, dobrej i złej, również tej prowadzonej o sprawiedliwość, prawo, demokrację, wiedzę, wolność i pokój. Również tej prowadzonej kanałami dyplomatycznymi, przy użyciu służb specjalnych, które ponoć mają zapobiegać terroryzmowi i eskalacji konfliktów, a przecież często je kreują dla zysku własnego lub tych, którym służą.
Nie ma znaczenia, czy walka toczy się na frontach wewnętrznych (duchowych), czy zewnętrznych (politycznych, gospodarczych, militarnych) – tak samo jest beznadziejna, przegrana. I to przegrana w skali kosmicznej i teologicznej, gdy na szali wieczności przyjdzie zważyć własną duszę.
Pora zastąpić ideologię walki o pokój lub przeciw wojnie, mądrą filozofią współdziałania, współuczestnictwa, zaś kulturę indywidualizmów i zdobywców, zstąpić kulturą wspólnoty, która wspiera różnorodność na każdym poziomie fraktalnego organizowania się życia w zdrowe formy.
Albo na ziemi zakwitną rozmaite fraktale wspólnot oddolnie się samoorganizujących, albo nadjedzie apokalipsa nowego, totalitarnego w swej istocie, ładu światowego, organizowanego przez tych, którzy mają wiele, lecz chcą mieć wszystko dla siebie – w totalnym podporządkowaniu ich woli. W XXI wieku widać wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej to rozwidlenie drogi, do którego nieuchronnie dochodzimy. Albo wolnośc, albo niewola, albo prawda, albo kłamstwo, albo współpraca i wspólnoty, albo toporny indywidualizm, rywalizacja i egoizm.
Kłamstwo trudno wykorzenić.
Ten wirus mutuje szybciej niż ludzka myśl, niż cokolwiek w materialnym świecie. Osacza, cenzuruje, stroi się w maski obietnic i iluzji spełniania marzeń zwyrodniałych – wbrew naturze. Niszczy zróżnicowane formy życia na jego wielu poziomach po butem ideologicznej poprawności.
Kłamstwo kusi, zwodzi, tworzy rajskie wizje na moralnych bagnach duszy, (co nie jest w żaden sposób odkrywcze, lecz warto o tym powtarzać przy każdej okazji.)
Roznosi ogniska choroby. Wszędzie pozostawia po sobie zgliszcza, czarny ogień nienawiści i pogardy. Bywa nienasycone, gdy wepchnie ego swej ofiary w pychę i nią ją napycha – jakby nie była to trucizna dla organizmu, lecz pożywienie.
W glorii bezkarności i doraźnych sukcesów, organizuje się w skomplikowane struktury instytucji, korporacji, państw imperialnych i klanów oligarchicznych. Puchnie od bogactw, które gromadzi na biegunach mafijnych organizacji. Byle wyżej posadzić własną przewrotność na piętrach władzy wieży Babel.
Zbroi się aż po zęby, bo nikomu nie wierzy – nawet sobie.
Nie wierzy nikomu i prowadzi wojny ideologiczne na różnych urojonych frontach. Odwróciło porządek wartości bebechami na wierzch – opisując świat w językach nowomowy. Opanowało światowe media, opanowało większość mechanizmów awansu w strukturach ludzkich społeczeństw.
Nie zatrzyma się samo. Musimy je jakoś powstrzymać – my, póki żyjemy.
Nie chcę być prorokiem złych wieści, ale nie mam wyboru. Kłamstwo znów wysoko podniosło głowę – tak wysoko jak w pierwszej połowie XX wieku. Nabrało pewności siebie, rozpycha się bezkarne po świecie, poczuło własną moc. Opanowało nowe techniki manipulacji i dezinformacji, zagoniło do roboty niewolników w białych kołnierzykach dziennikarzy, polityków, menedżerów. Niepodzielnie rządzi. Pcha się do koryta władzy, używając do tego celu coraz bardziej bezczelnych technik. W czyim imieniu i interesie?
Zbliża się wojna. Czy nieuchronna?
Tak, nieuchronna, jeśli nie znajdziemy sposobu na zresetowanie kłamstwa w sobie i na świecie.
Nie, jeśli się opamiętamy i zresetujemy najgroźniejsze wirusy w systemie światowego porządku.
Wojna nie jest już wentylem bezpieczeństwa, dzięki któremu człowiek powinien wracać do pokory. Ten czas bezpowrotnie minął. Jeśli mamy przetrwać, musimy odnaleźć inne metody spuszczenia zatrutej krwi z organizmu świata.
Organizm jest już tak zatruty, że potrzebna będzie radykalna kuracja oczyszczająca.
Gruntownym reformom trzeba poddać zwłaszcza światowy system finansowy generujący wirtualny dług państw na jednym biegunie – dla bogactwa producentów wirtualnych pieniędzy na biegunie drugim. To krwiobieg gospodarki.
Wykorzenić z noosfery wszystkie mutacje totalitarnych ideologii, takich jak neokomunizm, neofaszyzm i neoliberalizm. To wadliwe oprogramowanie aksjologiczne i logiczne systemów politycznych i społecznych.
Odejść od apokaliptycznych wizji wdrażania globalnego imperium oligarchów. To twór wbrew naturze, która zawsze wybiera bioróżnorodność i kulturowe niuansowanie religijne i historyczne wspólnot i narodów.
Czy to wystarczy? Nie, to absolutne minimum. To wciąż zbyt mało, aby przywrócić na swoje miejsce prawdę w kulturze, pokój na świecie i równowagę ekologiczną Gai.
Ale może wystarczy, by uchronić nas przed widmem wyniszczającej ludzkość III Wojny Światowej.
sciezki duchowe w labiryncie zycia i smierci sa otwarte. Ten blog to ostatnie miejsce, gdzie bedziemy je zamykac kluczami doktryn i dogmatów.