Wygrana Andrzeja Dudy zmieniła sytuację w PiSie na tyle, iż Prezes nie potwierdza już swojej kandydatury na przyszłego premiera. Proszę poczekać, zobaczymy po wyborach, które oczywiście trzeba najpierw wygrać. Poprzednie zapewnienia o jedynej funkcji spełniającej jego ambicje zostają stonowane a niepewność co do ostatecznych wyborów Prawa i Sprawiedliwości nie została usunięta. Przedwyborcze podchody i gry taktyczne zostały rozpoczęte.
Sytuacja jest zresztą dosyć dziwna, gdyż Jarosław Kaczyński nie pogratulował publicznie sukcesu prezydentowi elektowi a ten ze swojej strony nie wymienił Prezesa jako głównego autora zwycięskiej strategii. Trudno zrozumieć podobne postępowanie tym bardziej, iż lider opozycyjnej partii nie wyraża się zbyt entuzjastycznie o prowadzonej kampanii wyborczej sztabu pani Beaty Szydło i jej wyniku. W odpowiedzi na pytanie czy jest zadowolony z rezultatów mówi Po Prostu: „nie pod każdym względem”. Brzmi to tajemniczo i otwiera spekulacje na temat tego co właściwie miał na myśli i jakie, i w stosunku do kogo, potencjalne zarzuty może formułować.
Utrzymywanie swojej kandydatury na premiera w niepewności nie jest stylem działania, do którego Prezes nas przyzwyczaił. Wiadomo było od zawsze, że to on i tylko on taką funkcję może sprawować i było to jego największą ambicją. Ale czy wyniki i przebieg kampanii prezydenckiej zmienił jego sposób postrzegania „oczywistości”? Może czuje się już zmęczony a młody Andrzej Duda pokazał, gdzie leży przyszłość PiSu? Jak mało komu znany poseł może osiągnąć najwyższy Urząd RP zaskakując prawdopodobnie samego Prezesa? Młodość to oczywiście nie jedyny atut prezydenta elekta, gdyż jest on doskonałym przykładem wykształconego w III RP Polaka jakich jest w PiSie prawdopodobnie wielu, reprezentującego jednocześnie styl nowoczesnego i medialnego polityka zdolnego zdobywać dusze wyborców. Medialna prezentacja nie jest atutem Prezesa a w porównaniu z Dudą wygląda tylko na zmęczonego życiem staruszka marzącego o wcześniejszym przejściu na emeryturę.
Słowo stało się ciałem w PiSie i stworzyło nową sytuację dla jej starej gwardii. Zrodziło nowe pytania o najlepszą strategię wyborów parlamentarnych a stare wybory i decyzje nie są już tak jednoznaczne. Ukrycie” w piwnicy” bezkompromisowych weteranów z Kaczyńskim na czele przyniosło rezultat ale jednocześnie paradoksalnie skomplikowało, oczywistą wydawało się do tej pory, strategię. Kaczyński bez wątpienia zadecyduje ale i on sam ma ciężki orzech do zgryzienia jaki scenariusz byłby najlepszy. Prezes jest nieobliczalny i chyba nikt tak naprawdę nie wie co mu siedzi w głowie.
Beata Szydło powiedziała niedawno, że to Kaczyński będzie premierem. Ale czy nie okaże się, iż powtórka pana Marcinkiewicza jest obecnie również możliwa? Może to ona będzie musiała firmować PiS przed wyborami? Dwie kobiety ubiegające się o fotel premiera? Byłoby to chyba unicum w skali światowej a pani Szydło nie byłaby w takiej konfrontacji bez szans. Jest również w odwodzie pan Gliński już przecież proponowany w przeszłości na przewodniczącego Rady Ministrów. Może tym razem ma większe szanse niż na ekranie Ipada?
Jarosław Kaczyński stoi, prawie na pewno, przed ostatnią życiową szansą na realizację swoich marzeń. Czy oceni sytuację tym razem właściwie do społecznych nastrojów? Czy będzie się liczył ze zmieniającymi się nastrojami opinii publicznej głosującej tak gremialnie na polityka amatora Kukiza? Czy powiew NOWEGO dotarł do niego i czy uświadomił mu oczekiwania MŁODYCH? Nie czekają oni na pewno na starszego Pana powtarzającego od lat te same zapewnienia, obietnice i slogany wyborcze. ONI, ci NOWI chcą ZMIANY polityki a postacie z przeszłości coraz mniej do nich przemawiają. To nie jest ich ideał z Facebooka posługujący się myszką do wyłączenia telewizora i wsiadający do samochodu tylko z własnym szoferem. Młode pokolenie chce coraz bardziej identyfikacji z kimś ich przypominającym a nie tylko zawodowego polityka będącego uosobieniem tego wszystkiego co oni odrzucają.
Karty przedwyborczej walki jeszcze nie są odkryte. Trzyma je przy piersi Jarosław Kaczyński i pozostawia sobie swobodę wybrania momentu rzucenia ich na wyborczy stół. To on decyduje i nikt inny. Ale czy rzuci pokaże swojego asa czy inną kartę zdolną przebić tę Platformy nie dowiemy się zbyt szybko. Blefowanie się zaczęło