Drugi dzień ciszy – nie wiem, czy to komuś pomaga, czy przeszkadza, ale można przynajmniej z czystym sumieniem napisać coś apolitycznego, a może to też pozór…
Czystość w mieście – nie tylko w mieście, także w terenie, szczególnie w lasach w pobliżu szlaków turystycznych. Jej brak świadczy o braku kultury w społeczeństwie. Tylko jak ową kulturę wprowadzać – odwieczny dylemat – metodą tłoczenia, czy ssania? Otóż mam uguntowaną opinię w tej mierze – haute kulture można wprowadzić jedynie metodą ssania, poprzez spowodowanie mody, warunków i poprzez organiczne przygotowanie od niemowlęctwa. Posadzenie pracowników PGR w tetralnych fotelach (po gonitwie po muzeach) skutkowało zawsze zasłużonym (głośnym) snem owej kultury konsumentów… Natomiast kulturę zachowania się w społeczeństwie można i należy wtłoczyć. Czekanie, aż wszyscy staniemy się piękni i bogaci (i kulturalni) może wymagać kilku pokoleń. Inne państwa poradziły sobie szybciej i skuteczniej.
Nie potrzeba zbyt wiele – wystarczy wymagalność i odpowiedzialność; niedoścignionym wzorem jest tu car Piotr I – jeżeli w jakimś sektorze państwa coś szwankowało, to nie czepiał się kaprala, tylko ścinał łeb głównodowodzącemu armią (przeważnie osobiście). To oczywiście barbarzyństwo, ale można podzielić teren miasta na rewiry i uczynić odpowiedzialnymi już to dzielnicowych, już to straż miejską; brak czystości, czy np, jakieś grafitti na zabytku, to zaprowadzenie porządku na koszt odpowiedzialnych, utrata części zarobków i ostatecznie dyscyplinarne zwolnienie. Taka dygresja – przyjaciel Ojca – pisarz Goździkiewicz opisał pracę gajowego w dworskim lesie – ten wiedział z góry, że Franek z Wólki wytnie bez pozwolenia witki na miotłę i potrafił mu odpowiednio pogrozić (nie do pomyślenia była kradzież drewna). Pewno, teraz leśne bogactwa straciły na wartości, ale idzie mi o zasadę.
Są wzorce – Singapur – pamiętam czasy, kiedy to miasto-państwo było synonimem dalekowschodniego brudu, bałaganu i nożownictwa. Mądre zarzadzanie doprowadziło (już przynajmniej od trzydziestu lat) do przekształcenia go w Eden, rajski ogród sterylnej czystości i poszanowania przepisów – jakże ułatwiajacych współżycie obywateli. Jak to zrobiono – jeden przykład; Rzucenie na ulice niedopałka papierosa – 500 dolarów bezwzglednej grzywny, lub natychmiastowe więzienie za dług (a tam wiezienia nie były wówczas wywczasem – tam nieustannie czychała śmierć). Zresztą miałem w zyciorysie epizod, kiedy podlegał mi spory przemysłowy teren łacznie z fabrykami – kiedy postawiony na jakiś dział człowiek dowiadywał się, że ponosi osobistą odpowiedzialność za swój rewir (pod groźbą zwolnienia) – natychmiast stawał się skuteczny – kończyły się kradzieże, kończyła się dewastacja mienia. Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta, jak wygladało budownictwo mieszkaniowe za komuny; po wybudowaniu budynku – wszystkie szyby w oknach były wybite – wprawiano je ponownie dopiero po zasiedleniu budynku – signum tempori. To skrajny przykład, ale najwyższy już czas na wdrożenie dwóch pojęć – odpowiedzialności i wymagalności.
Mówiąc o czystości mam na uwadze także czystość powietrza, tu kompletna niemożność; istnieją liczne urzędy ochrony środowiska, sanepid, istnieją przepisy (np. o zakazie spalania smieci), istnieją służby majace prawo ich egzekucji. I co? I nic się nie dzieje. Konia z rzędem temu, który wskaże ukaranego choćby mandatem za te przewinienia, chociaż powinny być kwalifikowane jako przestępstwa. Ale, jeżeli w internecie krąży film, jak to wysoki funkcjonariusz państwowy pali na działce swoje śmieci, to musi być bezkarniość i już. Później się dziwimy, turyści z państw bardziej ucywilizowanych powtarzają za Krzyżakiem „dziki kraj, dzikie obyczaje”. Cóż się dziwić, kiedy potomek autora historycznej powieści w której to padają owe słowa – teraz mówi, że Polska jako państwo nie istnieje (mówi zresztą jeszcze gorsze słowa), a minister rządu powtarza dosłownie to, co powiedział ów Kuno -„dziki kraj…”