Dzisiaj, tj. 21 kwietnia 2015 roku, przed Sądem Rejonowym w Gorlicach znowu stanie burmistrz Wacław Ligęza i prywatnie Wacław Ligęza, żeby zeznawać jako oskarżyciel prywatny w procesie, który wytoczył był, 7 czerwca 2013 roku, z art. 212 §2 Kodeksu karnego i art. 216 §2 Kodeksu karnego dziennikarzowi Maciejowi Rysiewiczowi. Biorąc pod uwagę zeznania oskarżyciela prywatnego burmistrza Wacława Ligęzy i prywatnie Wacława Ligęzy, złożone pod przysięgą na poprzedniej rozprawie 3 marca 2015 roku, należy oczekiwać kolejnych nieprawdopodobnych rewelacji w wykonaniu oskarżyciela prywatnego, tj. burmistrza Wacława Ligęzy i prywatnie Wacława Ligęzy, który adres do doręczeń sądowych wskazał jako: „Gmina Bobowa, Rynek 21, 38-350 Bobowa”. Tu poważne uchybienie procesowe, brak adresu prywatnego do doręczeń! Ale kto by się tym przejmował!
Zanim przejdę do meritum mojego felietonu chciałbym zadać fundamentalne pytanie. Kto jest oskarżycielem prywatnym w sprawie o sygnaturze II K 64/14? To nie jest całkiem błahe pytanie, zważywszy, że oskarżonemu Maciejowi Rysiewiczowi, członkowi Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (legitymacja nr 3321) grozi bodaj rok bezwzględnego więzienia, być może na Montelupich w Krakowie albo na Rakowieckiej w Warszawie, a może nawet w Rawiczu, czyli wszędzie tam, gdzie bolszewicka swołocz i polscy zdrajcy gnębili mojego tatę na przełomie lat 40. i 50. XX w.
Ustalmy zatem fakty. Prywatny akt oskarżenia bezwzględnie wystosował „Burmistrz Bobowej Wacław Ligęza” i podał adres do doręczeń „Gmina Bobowa”, jak wyżej. Ale przecież „Burmistrz Bobowej”, to jest organ władzy publicznej. Jak zatem taki organ może występować z „prywatnym aktem oskarżenia”? Hę? No, jak widać polski wymiar sprawiedliwości na takie „hocki klocki” logiczne pozwala, ale nie potrafi być konsekwentny. Otóż w dokumencie pt. „Protokół rozprawy głównej” z dnia 3 marca 2015 roku zapisano: „Na rozprawę stawili się (…) Oskarżyciel prywatny Wacław Ligęza – osobiście (…)”.
Czy zatem można uznać, że na rozprawie nie stawił się oskarżyciel prywatny „Burmistrz Bobowej Wacław Ligęza”? Moim zdaniem, co wynika z logiki sądowych wywodów, jak najbardziej tak. A może, na rozprawie stawili się i „Burmistrz Bobowej” i prywatnie Wacław Ligęza. W tym momencie należy zadać pytanie kogo reprezentuje „Burmistrz Bobowej Wacław Ligęza”, a kogo prywatnie Wacław Ligęza i czy jeśli sędzia Sądu Rejonowego wyłączył jawność postępowania procesowego, a wyłączył, to nie ulega wątpliwości, że któryś z wymienionych bytów był uczestnikiem procesowym nielegalnie. Jak zatem oddzielić w tej konkretnej sytuacji „Burmistrza Wacława Ligęzę” od „prywatnego” Wacława Ligęzy? No, na pewno nie na podstawie formuły uznanej przez polski wymiar sprawiedliwości, a akceptującej złożenie prywatnego aktu oskarżenia przez organ władzy publicznej. Bo to jest zwykła schizofrenia nie tylko formalno-prawna.
Z jednej schizofrenii przejdźmy do drugiej. Oto kwestia najsłynniejszego znaku B-18 w dziejach Wilczysk, Bobowej, Gorlic, Krakowa i świata. Kto śledził moje reportaże na ten temat, to wie, że przedmiotowy znak został posadowiony nielegalnie w 2006 roku na działce gminnej o numerze ew. 437, która nie była drogą publiczną. Historia wydarzyła się w gminie Bobowa pod światłymi rządami, wówczas wójta, Wacława Ligęzy. Udział w tym kompromitującym przedstawieniu brały chyba ostatecznie wszystkie instytucje samorządowe i administracyjne tzw. państwa polskiego. Wójt Wacław Ligęza sprawował wówczas, tzn. w 2006 roku, z mocy prawa, zarząd nad wszystkimi bobowskimi drogami gminnymi. Nie wnikając już za bardzo w szczegóły tej historii, ten samorządowiec, Wójt Gminy Bobowa, obstawiony ustawami, paragrafami i radcami prawnymi, na pytania sędziego Sądu Rejonowego w Gorlicach i oskarżyciela Macieja Rysiewicza o motywy, powody i zasady tak przeprowadzonej operacji drogowej odpowiedział między innymi (cytuję z protokołu rozprawy z dnia 3 marca 2015 r.):
WYPOWIEDŹ NR 1
„Ja nie jestem specjalistą od dróg i opiniując ten znak B-18 nie analizowałem, czy jest tam skrzyżowanie w rozumieniu ustawy prawo o ruchu drogowym”.
Bingo! Panie burmistrzu! A od czego pan jest specjalistą?
WYPOWIEDŹ NR 2
„Moim zdaniem ja jako reprezentant Zarządu Dróg Gminnych nie miałem obowiązku analizowania wymogów prawnych co do posadowienia znaku”.
Podwójne bingo! Panie burmistrzu! To jakie pan ma obowiązki? Kilometrówkę, to pan wie jak „skasować”. Ale to przecież nie jest obowiązek?
Szanowni Państwo! Oszczędzę Wam innych błyskotliwych formalno-prawnych majaków, które zrelacjonował 3 marca 2015 roku przed Sądem Rejonowym w Gorlicach burmistrz Wacław Ligęza albo prywatnie Wacław Ligęza.
Bo, jeśli przywódca wspólnoty samorządowej, na którym spoczywają ponadto różne powinności z zakresu administracji publicznej uważa, że nie ma obowiązku analizować wymogów prawnych ustaw, na przykład dotyczących zarządzania drogami publicznymi, to znaczy, że mamy do czynienia albo z geniuszem, albo z człowiekiem, któremu dobro ludzkości, bo o mieszkańcach Wilczysk, Bobowej i okolic nie ma co nawet wspominać, leży przede wszystkim na sercu.
A co będzie się działo dzisiaj, tj. 21 kwietnia 2015 roku, od godziny 10.00, w Sądzie Rejonowym w Gorlicach, podczas utajnionej rozprawy, gdy burmistrz Wacław Ligęza i prywatnie Wacław Ligęza ponownie stanie przed obliczem polskiego wymiaru sprawiedliwości i… oskarżonego Macieja Rysiewicza?
Strach się bać! Ale na relację oskarżonego można liczyć, bo pomimo utajnienia procesu, oskarżony nie został wyproszony na korytarz…
Dziennikarz i wydawca. Twórca portali "Bobowa Od-Nowa" i "Gorlice i Okolice" w powiecie gorlickim (www.gorliceiokolice.eu). Zastępca redaktora naczelnego portalu "3obieg". Redaktor naczelny portalu "Zdrowie za Zdrowie". W latach 2004-2013 wydawca i redaktor naczelny czasopism "Kalendarz Pszczelarza" i "Przegląd Pszczelarski". Autor książek "Ule i pasieki w Polsce" i "Krynica Zdrój - miasto, ludzie, okolice". Właściciel Wydawnictwa WILCZYSKA (www.wilczyska.eu). Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Jeden komentarz