Dializa na rynku
30/08/2011
441 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
Artykuł zwięźle analizujący światowy rynek medycznej usługi dializy krwi, jego perspektywy i niuanse. Wskazuje na kierunki jego ewolucji także w Polsce.
Odkąd służba zdrowia i jej usługi stały się biznesem (o ile nie założyć, że zawsze nimi były) różne jego segmenty mają różne profile i szanse na rynku. Jednym z najszybciej rosnących w skali globu, jest rynek dializy, czyli usługi oczyszczania krwi przez specjalną aparaturę w przypadku, gdy u pacjenta zawodzą normalnie do tego przeznaczone nerki. Jest to zarazem jedna z najmniej lubianych usług medycznych w ogóle, zarówno ze strony jej odbiorców (pacjentów) jak i dostarczycieli (służby zdrowia). Dla pacjentów, prawie zawsze będących w stanie ciężkiej, przewlekłej choroby, oznacza ona co kilka dni konieczność kilkugodzinnej, upokarzającej filtracji w podłączeniu do aparatu. Są skazani na dożywocie w kolejce do niego. Z kolei ci, którzy takie aparaty obsługują, muszą śpieszyć się kochać swych pacjentów, bo szybko odchodzą. Co roku umiera ponad 20% dializowanych, z czego większość stanowią ci, którzy świadomie niechają dalszej kuracji, która jest dla nich wielkim psychicznym obciążeniem. Mimo to, jest to wciąż bardzo lukratywny i szybko rosnący rynek, a w dodatku taki, na którym można się sporo nauczyć w zakresie zapewniania usług możliwie wielu pacjentom.
Na światowym rynku dializy jest niewielu liczacych się graczy. Największym na świecie producentem ponad połowy wszystkich urzadzeń dialitycznych jest niemiecka firma Fresenius. Druga jest szwedzka Gambro. Ulf Mark Schneider, szef Freseniusa, wyjaśnia to tak: „Aparat do dializy ma tyle samo części, co samochod. Produkcja jednego i drugiego wymaga połączenia elektroniki i precyzyjnej mechaniki, a to są tradycyjnie dwie mocne strony niemieckiego przemysłu”.
Prawdziwa kasa jest jednak nie w sprzęcie lecz w prowadzeniu specjalistycznych klinik dialitycznych i podawaniu odpowiednich leków, bo to stanowi aż 80% całkowitych kosztów dializy. Dwie największe firmy prowadzące takie kliniki na świecie to znowu Fresenius i DaVita, która w 2004 roku wykupiła wszystkie kliniki Gambro w USA. Dziś te dwie firmy mają po 30% amerykańskich klinik każde.
Na świecie dializę wykonuje się regularnie 2 milionom osób. Co czwarta z nich mieszka w USA, które mają jeden z najwyższych wskaźników dializowania na świecie, ok. 120 na 100.000 mieszkańców. Więcej ma tylko Japonia, około 190. Dzieje się tak nie tyle dlatego, że Japończycy albo Amerykanie mają jakieś szczególnie słabe nerki, chociaż powszechna przynajmniej w Ameryce otyłość i cukrzyca gra tu, rzecz jasna, swoją rolę, ale dlatego, że np. w USA przyjęto wyjątkową jak na ten kraj zasadę, że dializa należy się wszystkim, którzy jej potrzebuja, nawet jeśli nie mogą zapłacić i nie są ubezpieczeni, i nawet jeśli zostało im tylko kilka miesięcy życia. Wynikiem tej polityki jest najwiekszy rynek dializ na świecie, gdzie rząd federalny wydaje na ten cel 24 miliardy U$D rocznie ogółem czyli $71.000 w przeliczeniu na pacjenta. Prywatni ubezpieczyciele wydają na pacjenta jeszcze więcej.
W ogóle na całym świecie liczba pacjentów do dializ rośnie bardzo szybko – przez ostatnie 20 lat wzrosła jakieś 3-4 razy, podobnie jak koszty leczenia. Niestety, dotyczy to tylko krajów zamożnych. Największa liczba pacjentów na 100.000 mieszkańców przypada na Japonię, USA, Niemcy, Włochy, Węgry, Australię i Izrael. Ale i w Wielkiej Brytanii koszty dializowania pochłaniają 3% ogółu wydatków medycznych i wzrosły o 50% w ciągu ostatnich 10 lat.
W ciągu najblizszych 10 lat liczba dializowanych pacjentów podwoi się na całym świecie, tym razem głównie w krajach rozwijających się, gdzie rośnie w tempie 10% rocznie. Jest to nie tyle wynik coraz gorszej diety, ile raczej wynik rosnących dochodów. Do dializy trafia coraz więcej pacjentow, których dawniej po prostu pozostawionoby, aby umarli. Wraz z szybko rosnącymi kosztami pojawia się jednak konieczność ich ograniczania. I tu pierwsza lekcja płynie z doświadczeń Freseniusa – dobrze jest łączyć w jednej firmie produkcję sprzętu i prowadzenie klinik specjalistycznych. To samo, choć w mniejszym stopniu dotyczy Gambro. Jest to zresztą tajemnica opanowania rynku przez te firmy. Druga tajemnica to dyscyplina wydatków. Firmy farmaceutyczne na ogół lubią szastać pieniędzmi na swe wydatki, bo nawet do leków używanych przy dializie doliczają sobie zwykle marżę 80%. Fresenius od dawna tnie zbędne koszty, bo wie, że wkrótce rynek się zmieni wraz z przygotowywaną reformą finansowania dializ w Ameryce. Na razie jeszcze kliniki dialityczne w USA otrzymują prostą refundację za zużywane leki. To w oczywisty sposób zachęca je do tego, by ich więcej zużywać, przez co dziś leki to ¼ całości kosztów dializy. Analitycy z firmy Bernstein działąjącej na światowym rynku medycznym zauważyli, że kliniki amerykańskie wolały np. używać tego samego leku w formie zastrzyku, co kosztuje 4.100 USD rocznie, niż jego formy doustnej, która kosztowała wtedy tylko 450 USD na pacjenta rocznie. W rezultacie zabiegów marketingowych cena wersji doustnej przerosła dziś cenę wersji iniekcyjnej i dopiero teraz się dobrze sprzedaje. „Mamy do czynienia z odwrotną elastycznością cenową na tym rynku – zauważają eksperci z Bernsteina – im wyższa cena, tym większe branie na lek”. Przygotowywana reforma amerykańska ma ustalić stałą i jednakową cenę refundowaną dla wszystkich klinik, w której będą musiały zmieścić się wszystkie koszty. Ale mówi się również i o przetargach na cenę najniższą. Analitycy przewidują spadek kosztów leków przynajmniej o 10% po wprowadzeniu tych zmian. W każdym z tych scenariuszy umocni się rynkowy udział zwłaszcza Freseniusa i jego dominująca pozycja na rynku.
Bogusław Jeznach