"To, co mnie spotkało – mówi były poseł PO – sprawiło, że inaczej patrzę na politykę. (…) Zacząłem ponownie cenić proste rzeczy: rodzinę, przyjaciół, książki". Łatwo jest politykowi zapomnieć – kontynuuje Zbychu – że poza Wiejską i studiami zaprzyjaźnionych stacji telewizyjnych istnieje prawdziwy, realny świat. Tak więc "czymże są fałszywe oskarżenia wobec nieszczęścia samotnej matki, która ma chore dzieci, a którą zwolniono z pracy?"
W wyniku bolesnych przeżyć były poseł PO podchodzi z dystansem do tego, co dzieje się na scenie politycznej. "Nie widzę w Polsce poważnej merytorycznej debaty – kontynuuje – lecz jedynie chęć dokopania politycznym konkurentom. Moim zdaniem w polityce nie chodzi o walkę, lecz współdziałanie. I odpowiedzialność za współobywateli, bo to oni są najważniejsi". Jak więc nie zaufać politykowi, który…
No właśnie. Czepiają się Chlebowskiego dziennikarze, którzy nie zdają sobie sprawy, jak było naprawdę. Były szef CBA Mariusz Kamiński znalazł się na liście wyborczej PiS, a powinien na sali sądowej. Tak twierdzi poszkodowany (niektórzy mówią, że przez pazerność i głupotę), mówiąc: "Szef CBA nie na mnie polował, lecz prawdziwym celem miał być premier Donald Tusk. To była największa prowokacja ostatnich lat, mająca na celu utrącenie premiera".
Teraz pragnie były poseł PO zostać senatorem, więc będzie startował jako niezależny kandydat. Mówi, że w Senacie chciałby "zwalczać hegemonię urzędniczą, która była w stanie pokonać nawet Janusza Palikota i jego komisję". I chociaż (rozczulony) autor tego tekstu starał się z sympatią odnosić do Zbycha, to jednak wątpi nieco w tę niezależność. Działania aktywistów Platformy, którzy musieli wypaść z kolektywu (Sawicka, Misiak, Palikot) świadczą, że z PO jest się związany do końca: swojego lub partii.