Świat terrorysty jest bardzo prosty i zwykle jest czarno-biały. Poczucie krzywdy wymaga zemsty – teraz to wróg ma cierpieć, a jego ludzie ginąć. Reakcje są automatyczne – celem jak największy chaos, uderzający przeciwnika w jak najczulszy punkt, najlepiej mający niewiele wspólnego z zaplanowanym celem operacji – chcesz obalić rząd – atakuj przedszkola. Chodzi o jak największą panikę oraz paraliżujący strach.
A przede wszystkim uderzaj szybko i niespodziewanie.
Słowem kluczowym jest „asymetria” – efekt niewspółmierny do zaangażowanych órodków – zabij jednego, wpływając na miliony; wysadź budynek, żeby okupant opuścił twój kraj. Jest to broń słabych, pozbawionych szans w tradycyjnej konfrontacji zbrojnej.
Taki stan umysłu wynika z aktywowania najprymitywniejszych obszarów naszego mózgu. W sytuacji wielkiego stresu i zagrożenia często przestajemy być ludźmi, stworzonymi na „obraz i podobieństwo”, ale gwałtownie powracamy do pierwotnych instynktów, reagując tak, jak nasi bardzo, bardzo odlegli przodkowie – terytorium zagrożone – inny człowiek to „albo swój, albo wróg” – trzeba podjąć walkę lub uciekać.
Ogarnia nas odświadoma, prelogiczna, rządząca się własnymi prawami, w dużym stopniu niezależna od świadomości i poza jej kontrolą siła – bo gdy włącza się nasz gadzi mózg, to myślenie zostaje zastąpione szybkim reagowaniem według wyuczonych wzorców, bez jakichkowiek kompromisów czy niuansów. http://www.xorceria.pl/slownik/gadzi_mozg.html#ixzz3STo9dMbu
Reakcje stają się „wredne”, a taki człowiek dosłownie tryska jadem.
Ale czy nasz „gadzi mózg” steruje jedynie gwałtownymi terrorystami?
Lubimy o sobie myśleć, że jesteśmy już troszkę „dalej i wyżej” na drabinie ewolucji, a nasze pomysły, rozwiązania i produkty są po prostu „lepsze” od tych oferowanych przez inne kraje.
Wiadomo, że „szwedzkie mięso” jest najlepsze, najzdrowsze i najbardziej wartościowe na świecie, a szwedzkie krowy, świnie i kurczaki nigdzie nie mają tak dobrze, jak w Szwecji. Bo one to nawet do rzeźni podążają „z pieśnią na ustach”. 🙂
Ale spróbuj te „najlepsze, najzdrowsze, etc.” mięso lansować jako takie np. w Niemczech – nie da się, prawda? Bo w Niemczech najlepsze, najzdrowsze i najbardziej wartościowe oczywiście jest niemieckie mięso… Dziwacy z tych Niemców…
Ale tak jest na każdym kroku i w każdej sferze działalności. Zanim się głębiej nad czymś zastanowimy, to już instynktownie wiemy, że „bliższa ciału koszula”, że co nasze, to nasze… a to co obce – zazwyczaj jest be… No chyba, że w dawnych demoludach, wyposzczonych latami komunizmu – gdzie wszystko co zachodnie, nadal jest lepsze od miejscowych wyrobów i pomysłów. Taki klimat…
A jeśli doszlibyśmy do wniosku, już nawet nie nie pamiętając, kto nam tę myśl podrzucił – że nasze społeczeństwo jest optymalnie urządzone – bo przecież cały świat nam zazdrości i wszyscy pragnęliby tu się do nas przenieść? – to impulsy z zewnątrz muszą automatycznie oznaczać pogorszenie takiego stanu rzeczy? Nie mówiąc już o tych dziwnych ludziach z zewnątrz, którzy jakimś psim swędem trafili do „naszego raju”…
Bo oni wszyscy wciąż są jakby „troszkę niżej”, prawda? Oczywiście, nie jesteśmy rasistami i oni na pewno też kiedyś osiągną nasz poziom, ale jeszcze nie dzisiaj, prawda? I dlatego konieczność obcowania z nimi oznacza dodatkowy, całkiem zbędny stres, bo oni to w zasadzie niewiele mogą wnieść pozytywnego do naszego perfekcyjnego życia. Dlatego najlepiej byłoby ich troszę odizolować, żeby jak najmniej mogli zepsuć…
O, mogliby na przykład zamieszkać tam, gdzie diabeł mówi dobranoc i skąd każdy normalny człowiek ucieka. Ale gdy brakuje chętnych do jakiejś roboty, to proszę bardzo – ale pod warunkiem, że po jej zakończeniu szybko wrócisz tam, skąd przybyłeś.
Niestety do przełamania tej wygodnej i szalenie destrukcyjnej postawy potrzeba wysiłku, bardzo wiele wysiłku…
Bo żeby zrozumieć innych, trzeba najpierw dobrze poznać i zrozumieć samego siebie. Inaczej własne rozchwianie oraz brak solidnych korzeni zawsze będzie skutkować lękiem przed „obcym i nieznanym”.
Skandynawia od wojny była laboratorium NWO (Nowego Porządku Świata) – to tutaj już w latach 50. ub. wieku testowano rozwiązania do późniejszego wprowadzenia w Europie – od wspólnego rynku pracy aż po zniesienie granic wewnętrznych.
Efektem zagubienia Szwedów we współczesnym świecie mogą być słowa Mony Sahlin, byłej przewodniczącej szwedzkich socjaldemokratów: „My, Szwedzi, to w zasadzie nie mamy żadnej kultury. Brakuje nam tożsamości, historii oraz wszystkiego, co by mogło nas łączyć. Pozostało nam tylko kilka śmiesznych tradycji…”
To już niemalże modelowe społeczeństwo – pozbawione „nacjonalistycznego bagażu” i dające się formować jak plastelina – macherzy od NWO mogą być dumni. Bo dzisiejszy Szwed jest idealnym konsumentem – zawsze ochoczo podążając za każdym nowym trendem, byle nie wypaść z awangardy „postępu i nowoczesności”. Dlatego właśnie tutaj testuje się coraz więcej globalnie lansowanych gadżetów oraz globalnych usług.
Ale w społeczeństwie multietnicznym konieczne jest dostrzeżenie obecności „tych innych” oraz uczynienie wysiłku, by nie blokować dróg ich indywidualnego rozwoju. Ale bezrefleksyjny konsumizm jest znakiem firmowym NWO – ludziom nie należy się ani się chwila wytchnienia, ani moment refleksji – mają być w ciągłym ruchu, płynąc na fali najnowszej mody oraz ostatniego trendu.
A media już o ten stan naszego rozchwiania zadbają podsuwając proste, by nie rzec – prostackie skojarzenia i „łatwe” rozwiązania dla skomplikowanych problemów, zwykle przy jakichkolwiek zgrzytach i napięciach w kraju obwiniając „kulturę” imigrantów.
Dlaczego tak jest? Bo te media są częścią tego samego konglomeratu, którzy powoli, ale nieubłaganie wtłacza nas w przeznaczone nam ramy NWO – najpierw masowe migracje, rozbijające spójność państw narodowych, potem gwałtowne konflikty społeczne, maskowane jako „starcie kultur i cywilizacji” – a później zaprowadzenie „ładu i porządku” za cenę rezygnacji z podstawowych praw i wolności obywatelskich.
Proste. Teza – Antyteza – Synteza.
Albo: Akcja – Reakcja – Rozwiązanie, co kto woli…
Polityka „multi-kulti” rzekomo wprowadzająca „równość” wszystkich kultur jest fałszywa i zwodnicza, rozbijając zaufanie społeczne oraz dzieląc dotychczasową jedność na skonfliktowane enklawy.
I nie chodzi tylko o bałagan pojęciowy wynikający z braku wyraźnego hegemona, bo dotychczasowa nacja dominująca w danym kraju ma utracić swój status – „Szwecja już nie jest wyłącznie dla Szwedów”, a „Niemcy wyłącznie dla Niemców”, itd – co przypomina ostatnie słowa Aleksandra Wielkiego, odpowiadającego zatroskanym sztabowcom na pytanie: Królu, komu przekazujesz władzę?: Kra-tis-to, …czyli najpotężniejszemu… z was…
Chodzi również o to, że w tak zaprojektowanym świecie najistotniejsze staje się zdefiniowanie granic między częściami składowymi, co ceduje władzę w ręce najbardziej konserwatywnych elementów, usilnie podkreślających to wszystko, co oddziela daną kulturę od innych. W efekcie każda „kultura” społeczeństwa „multi-kulti” bezustannie szczerzy kły wobec pozostałych „kultur”. A każdy mieszkaniec, chcąc nie chcąc, przede wszystkim jest definiowany, tak przez instytucje społeczne, jak i przez innych ludzi, jako członek pewnej grupy. A najwspanialsze osiągnięcie cywilizacji zachodniej – zdefiniowanie jednostki jako pełnoprawnego obywatela – jak gdyby niepostrzeżenie odpływa nam w cień…
A w takiej systuacji napuszczanie jednych na drugich jest dziecinną igraszką. Bo pierwszą ofiarą każdej wojny jest, jak wiadomo, prawda.
Oprócz plugawienia rzeczy drogich imigrantom – gdzie publikowanie karykatur Mahometa jest najbardziej znanym przykładem – straszy się pozostałych przestępczością imigrantów, szczególnie tych z Bliskiego Wschodu. A nic tak nie rozpala namiętności jak kwestia gwałtów. https://marucha.wordpress.com/2015/02/22/szwecja-wiecej-muzulmanskich-imigrantow-oznacza-wieksza-liczbe-gwaltow-wyniki-badan-nie-pozostawiaja-zludzen/
Ale ciekawe jest, że wskaźnik gwałtów na 100 tys. kobiet jest w Danii ponad siedem razy niższy niż w Szwecji (w r. 2008 – 7,3 wobec 53,2).
Dziwni są ci „szwedzcy” muzułmanie – gwałcą jak cholera, ale w sąsiedniej Danii to już prawie wcale. Albo do Danii trafiają „inni” muzułmanie, albo w Szwecji kobiety są inne. 😉
Albo w Szwecji jest nadmiar młodych mężczyzn, którzy nie mają co ze sobą zrobić, bo na szwedzkim rynku pracy – chroniącym już pracujących przed konkurencją z zewnątrz (trudno jest zdobyć pierwszą pracę, ale łatwo ją utrzymać, bo pracownika nie tak łatwo tu zwolnić) – nie ma dla nich miejsca, podczas gdy w Danii znanej ze swej „flexsecurity” – pracownika równie łatwo zatrudnić, co zwolnić, ale ten zwolniony szybko może znaleźć inne zajęcie – młodzi imigranci nie siedzą w domu, tylko biegają do pracy i głupoty się ich nie trzymają?
Bo bezrobocie wśród szwedzkiej młodzieży to jest ponad dwa razy wyższe niż w Danii. Ale to dzieci imigrantów są najbardziej „wyautowane”.
Ani „kultura”, ani „religia”, ani „przynależność etniczna” sprawcy nigdy i nigdzie nie stanowiła czynnika wyjaśniającego gwałty, bo występują one w we wszystkich narodach, klasach i grupach społecznych, ale w ponad 90% sprawca i ofiara się znają – i zwykle są wzajemnie powiązani – stąd też nie więcej niż co czwarty-piąty gwałt jest zgłaszany policji. Ale gdy gwałcicielem jest ktoś obcy i do ataku dochodzi poza domem – to już zgłaszanych jest 9 gwałtów na 10.
A w przypadku gwałtu czynniki społeczne i demograficzne są zwykle dużo istotniejsze, niż pochodzenie sprawcy. Nigdy też nie chodzi o seks, tylko o zdominowanie ofiary i jej maksymalne upokorzenie.
Do większości gwałtownych przestępstw, w tym gwałtów, dochodzi zazwyczaj w „grupach kawalerskich”, od stuleci będących plagą wszystkich społeczeństw, gdy nabuzowana testosteronem gówniarzeria testowała granice, myśląc że jej wszystko wolno. Obecnie takie grupy najczęściej nazywane są „gangami imigrantów”. A przestępstwa tego typu też zwykle „przytrafiały się klasom niższym”, bo to zwykle „chamy prały się po pyskach” w karczmie, a nie „dobrze urodzeni”
Bo „białe kołnierzyki” z reguły popełniają inne przestępstwa, rzadko przyciągające uwagę mediów – a ew. gwałt zwykle nie wychodzi poza „cztery ściany”. Ale „muzułmanin” z klasy średniej, będący np. biznesmenem, też prędzej dokona typowego przestępstwa podatkowego, niż będzie szukał zwady na ulicy – bo znamienita większość bójek odbywa się pomiędzy mężczyznami poniżej 25 roku życia.
Tłumaczenie normalnych socjologicznych i psychospołecznych zachowań czynnikami kulturowymi, religijnymi czy etnicznymi jest wielką głupotą i drogą donikąd. Bo np. dlaczego mimo stałego przyrostu liczby imigrantów w miastach szwedzkich gwałtownie spada liczba bijatyk oraz rozbojów, gdy dorasta niż demograficzny i po prostu jest mniej młodych mężczyzn na ulicach?
Pod koniec XIX w. doszło w Szwecji do wielkiej migracji ze wsi do miast – a ówczesne media aż zachłystywały się z oburzenia piętnując pijaństwo, skłonność do bijatyk i popełniane przez przybyszów gwałty, pogardliwie „tłumacząc” to ich „prowincjonalnością” oraz „prymitywnymi obyczajami”. Ale w rodzinnych wsiach tych wewnątrzszwedzkich migrantów gwałtów i bijatyk było jak na lekarstwo. Podobnie było w innych gwałtownie industrializujących się krajach.
Bo ludzie oderwani od swoich korzeni oraz dotychczasowego systemu kontroli społecznej często w nowym środowisku po prostu gubią się, nagminnie łamiąc normy spoleczne – i te nowe, i te dotychczasowe. Ani ich „kultura”, ani „religia”, ani „przynależność etniczna” nie mają z tym nic wspólnego. A w krajach islamskich gwałciciele są surowo karani. A problematykę „zabójstw honorowych” odłóżmy chwilowo na bok, bo niewiele wnosi do dyskutowanej kwestii.
Ale wśród szwedzkich imigrantów jest obecnie nieproporcjonalnie dużo młodych mężczyzn – w efekcie zjawiska znanego tutaj jako „samotnie przybywające dzieci” – gdy nastoletni uciekinierzy przed rozmaitymi wojnami, samopas, bez rodziny, docierają do Szwecji. I kto tak naprawdę ma wychowywać takiego, często b. straumatyzowanego chłopaka? Koledzy?
A głupie populistyczne zagrywki tłumaczące przestępczość imigrantów z Bliskiego Wschodu ich „kulturą” są tak samo inteligentne, jak próby przypięcia Polakom etykietki złodzieji, bo prawie wszyscy zatrzymani przez celników przy opuszczaniu Szwecji ze skradzionym towarem w ilościach hurtowych są Polakami.
I co z tego wynika? Moim zdaniem jedynie to, że polska przestępczość zorganizowana b. umiejętnie dostosowała się do zglobalizowanego świata oraz otwartych europejskich granic. Ale czy większość szwedzkich Polaków naprawdę pracuje dla tych gangsterów?
Ale tutejsi ekstremiści są równie skłonni do piętnowania ludzi z „nowej Europy” jako typów pasożytujących na szwedzkim dobrobycie, ew. odbierających pracę rodowitym Szwedom – zależnie „od zmieniających się potrzeb”; co i do „tłumaczenia” popełnianych gwałtów oraz innych przestępstw „kulturą” bliskowschodnich imigrantów.
Gwałt jest ohydą i zawsze powinien być surowo karany, a wcześniejsze zachowanie ofiary i jej ew. wygląd nie mają tu nic do rzeczy – bo mężczyzna nigdy nie może się tłumaczyć, że postąpił jak instynktownie reagujące zwierzę. Wszak zostaliśmy obdarzeni wolną wolą i już powinniśmy umieć z niej korzystać?
I tak jak nie ma „muzumańskich” przestępstw, tak samo nie ma typowo „polskich” ani „rumuńskich” – bo ludzie tacy przede wszystkim są przestępcami łamiącymi normy społeczne i naruszającymi określone paragrafy kodeksu karnego, a przynależność etniczna nigdy nie „tłumaczy” popełnianych przez nich czynów.
Bo warunki bytowe, powszechną dyskryminację, pozycję społeczną rodziców oraz ew. brak perspektyw na przyszłość dzielą oni z tysiącami swoich ziomków i sąsiadów, którzy takiej drogi nie wybrali. Ale w takim klimacie łatwiej o wsparcie, bądź o przymknięcie oka na poczynania lokalnych świrów. Bo przestępca nigdy nie jest „normalny” – gdyż jego cechą szczególną jest łamanie powszechnie obowiązujących norm.
Nie zapominajmy, że głównymi ofiarami lokalnych przestępców najczęściej są pozostali mieszkańcy dzielnic „cieszących się złą sławą”. A 95% ofiar porąbanych dżihadystów stanowią inni muzułmanie – czy to w Iraku, Syrii czy w Nigerii – zwykli ludzie „nie pasujący” do ich utopijnych wizji – bo zagrożeniem ze strony ekstremistów nigdy nie są ich poglądy, ale skrajna, mordercza nietolerancja wobec wszystkich inaczej myślących.
A odpowiedzialność zbiorową w Europie, jak do tej pory, to na masową skalę stosowaly jedynie dwie zakały XX w. – bolszewicy i hitlerowcy.
A przestępca zawsze jest jednostką i zawsze musi indywidualnie odpowiadać za swoje czyny.
Ale multietnicznymi społeczeństwami nie da się już zarządzać tak jak państwami narodowymi – bo jak to stwierdził Albert Einstein: Problemu nie da się rozwiązać przy pomocy takiego samego myślenia, które doprowadziło do jego powstania.
Paradoks „multi-kulti” polega na cofnięciu rozwoju cywilizacyjnego do okresu feudalizmu, gdzie o wszystkim rozstrzygała przynależność grupowa i status ojca – dziś nie ma już co prawda „społeczeństwa stanowego”, ale jest przynależność do grup etniczno-kulturowych określająca społeczne szanse jednostki. Już o tym pisałem: http://prognozydocenta.salon24.pl/632149,zamachy-w-kopenhadze-cos-mi-tutaj-brzydko-pachnie
Osiągnięcia ostatnich trzech stuleci zostają na naszych oczach wyrzucone za burtę – jednostka znowu staje się niczym, a kolektyw wszystkim… Ale my to chyba już gdzieś słyszeliśmy takie slogany? I czy aby na pewno cały czas wspinamy się po drabinie ewolucyjnej?
Ale gdy w Kraju media zaczną nagłaśniać „przestępczość imigrantów”, pewnie tych „ze wschodu”, akcentując „prymitywizm ich kultury”, to możecie być pewni, że NWO właśnie rozpoczęło finalną fazę dobierania się do waszych serc i umysłów.
Mam tylko nadzieję, że nie dacie się wtedy podpuścić…
Ale pamiętajmy też o podstawowej prawdzie, że „nie można być cywilizowanym na dwa sposoby” – bo tutaj jest … albo… albo… – i dlatego polityka „multi-kulti” jest skazana na niepowodzenie – a dziś chodzi przede wszystkim o to, by koszty jej demontażu były jak najmniejsze i by polało się jak najmniej krwi…
Bo jej efektem najczęściej są potworki, zagubione hybrydy, już nie będące ani „Szwedem”, ani „Polakiem”, ani „Bośniakiem”, ani „muzułmaninem”… tylko pozbawionym korzeni mieszańcem, rozpaczliwie poszukującym grupy, która mogłaby zastąpić utraconą „rodzinę”.
Niektórzy mają przy tym gwałtowne skłonności i już jako dzieci wchodzą w konflikt z prawem oraz wszelkimi autorytetami. I właśnie spośród takich desperados najłatwiej rekrutować przyszłych terrorystów, bo taka tożsamość nadaje ich życiu wreszcie jakiś sens. A po dodaniu szczypty czarno-białej ideologii część z nich gotowa jest do rozlewu krwi oraz „karania złych i niesprawiedliwych”.
Gadzie mózgi mogą w końcu zatryumfować, ale przecież nic nie dzieje się w próżni, prawda…? Ale mało kto zadaje sobie pytanie – dlaczego „oni” tak nie lubią właśnie „nas”? Bo prymitywne instynkty po obu stronach – … i przed, i po… – najczęściej biorą górę.
Bo suflowane nam po obu stronach odpowiedzi – niezmiennie apelujące do najniższych instynktów – zwykle wiodą nas na manowce…
Nie umiemy odczytywac znaków czasu, i dlatego jestesmy bezlitosnie ogrywani przez "starszych" i "madrzejszych". I dlatego piszę, jak jest...