O profesjonalizmie Sylwestra Latkowskiego nie można mówić, bo profesjonalizmu w Latkowskim za grosz. I nie jest to odosobniony osąd, ale prawda powtarzana coraz odważniej przez środowisko dziennikarskie. Jeśli dotychczas byli tacy, którzy w to nie wierzyli, to właśnie mają okazję otworzyć oczy.
Cykl o Durczoku pokazuje, że naczelny „Wprost” nie jest żadnym dziennikarzem tylko uzurpatorem żonglującym zmanipulowanymi quasi newsami jak chociażby rzekomy list z Urzędu Skarbowego w Katowicach do szefa „Faktów” TVN. Robi to rozmyślnie na czyjeś zlecenie lub jest pozbawiony umiejętności trzeźwego myślenia. Daje się przy tym wykorzystywać łykając wszystkie, najbardziej nawet irracjonalne informacje i podnieca się do czerwoności robiąc z nich kolejne „super afery Latkowskiego”. W dodatku nie potrafi ocenić co jest informacją chronioną tajemnicą dziennikarską, a co zwykłym ordynarnym donosem. I nie chodzi tu tylko o Durczoka, ale również o wcześniejsze super newsy super redaktora Latkowskiego.
W środowisku często mówi się o nim „mistrz autoreklamy” albo „artystyczny cwaniaczek”. Święty nie jest. I nie był. Był za to oskarżony o sprowadzenie z Litwy egzekutorów i zlecenie pobicia swojego wspólnika, który był mu winien pieniądze za samochody – Latkowski na początku lat 90-tych handlował używanymi samochodami sprowadzanymi z Niemiec. Był także ścigany za udział w zorganizowanej grupie przestępczej i przed tymi oskarżeniami uciekł do Niemiec, potem do Szwecji, aż w końcu do Rosji gdzie się skutecznie ukrywał. Na koncie ma prawomocny wyrok 2 lat i 3 miesięcy więzienia za wymuszenia rozbójnicze. Odsiedział z tego 19 miesięcy. Po wyjściu na wolność postanowił, że będzie dziennikarzem i reżyserem.
Latkowski bardzo ochoczo sięga po tematy dużego kalibru: zabójstwo Papały, śmierć Blidy, afera podsłuchowa i inne. Jednak można odnieść wrażenie, że każdy z tych tematów Latkowski traktuje jakby były wyłącznie jego autorskimi dziełami, jakby miał monopol na prawdę, pozuje na jedynego sprawiedliwego i gwiazdora dziennikarstwa ujawniającego największe afery świata. Buduje mit ciemiężonego przez system obrońcy wolności słowa.
Zanim objął stanowisko redaktora naczelnego tygodnika „Wprost” nie był związany z żadną redakcją, nigdy, więc o pracy redakcji i procesie tworzenia gazety nie wiedział zbyt wiele. Amator na głębokiej wodzie. Latkowski jest dziennikarzem bo tak siebie nazywa, ale po prawdzie, swoim zacietrzewieniem pokazuje, że nie ma pojęcia o etyce dziennikarskiej, a już na pewno nie ma pojęcia o rzetelności dziennikarskiej. Lubi natomiast być w centrum uwagi, grać bojownika o wolność i sprawiedliwość, ferować wyroki, moralizować i „ustawiać do pionu”, a wręcz stygmatyzować wszystkich dookoła. Dla podniesienia czytelnictwa i sprzedaży upadającego tygodnika, którym kieruje, gotów jest zrobić wszystko, co właśnie pokazał.
/mp
Napisz do nas jeśli w Twoim otoczeniu dzieje się coś, co wymaga interwencji dziennikarskiej redakcja@3obieg.pl