Pacyfikacja Chłaniowa i Władysławina – masowy mord na ludności cywilnej oraz grabieże i podpalenia przeprowadzone we wsi Chłaniów oraz przyległych koloniach Chłaniów i Władysławin, w gminie Żółkiewka, w powiecie krasnostawskim województwa lubelskiego przez służący Niemcom Ukraiński Legion Samoobrony. Pacyfikacja miała miejsce w godzinach rannych 23 lipca 1944 roku. Ofiarą zbrodni padło 44 – 45 Polaków.
RZEZIE UKRAIŃSKIEGO LEGIONU SAMOOBRONY
POD SKRZYDŁAMI WAFFEN – SS
PACYFIKACJE CHŁANIOWA, WŁADYSŁAWINA,
LATACZY, W LESIE BARBARKA, IHROWICY, ŁOZOWEJ
Pacyfikacja Chłaniowa i Władysławina – masowy mord na ludności cywilnej oraz grabieże i podpalenia przeprowadzone we wsi Chłaniów oraz przyległych koloniach Chłaniów i Władysławin, w gminie Żółkiewka, w powiecie krasnostawskim województwa lubelskiego przez służący Niemcom Ukraiński Legion Samoobrony. Pacyfikacja miała miejsce w godzinach rannych 23 lipca 1944 roku. Ofiarą zbrodni padło 44 – 45 Polaków.
Chłaniów był podczas okupacji niemieckiej rejonem działania partyzantki sowieckiej i komunistycznej. We wsi mieściło się powiatowe dowództwo Armii Ludowej oraz od 1944 roku szpital partyzancki. 17 października 1942 roku Niemcy aresztowali we wsi 25 Polaków, z których 16 zostało straconych na Majdanku.
22 lipca 1944 roku wieczorem podczas odwrotu Niemców pod naporem Armii Czerwonej, Chłaniów znalazł się na drodze przejazdu Ukraińskiego Legionu Samoobrony. W tym czasie we wsi znajdowali się partyzanci sowieccy i partyzanci AL.
Prawdopodobnie kolumna Legionu poruszała się bez należytego rozpoznania i zabezpieczenia; na jej czele jechał samochód osobowy z dwoma oficerami niemieckimi, dowódcą ukraińskim o ps. „Kotio” oraz niemieckim kierowcą. Na głównej drodze doszło do spotkania samochodu z furmankami, na których znajdowali się ranni sowieccy partyzanci. Wywiązała się wymiana ognia, w wyniku której zginął niemiecki dowódca legionu SS-Hauptsturmführer Siegfried Assmuss, a szofer został niegroźnie ranny. Drugi oficer niemiecki oraz „Kotio” zdołali zbiec i dołączyć do pododdziałów ULS, które zatrzymały się przed wsią i pozostawały w pogotowiu. Ranny kierowca ukrył się w zbożu i następnego dnia rano dołączył do legionistów.
W nocy siły ULS dokonały rozpoznania terenu i otoczyły Chłaniów. Zanim to nastąpiło, wieś opuścili partyzanci i większość ludności cywilnej. Nad ranem ukraiński dowódca Legionu płk. Wołodymyr Herasymenko wydał rozkaz spacyfikowania Chłaniowa w odwecie za zabicie Assmussa.
PRZEBIEG PACYFIKACJI
23 lipca 1944 około godziny 6 rano do wsi i kolonii wkroczyli żołnierze ULS strzelając do napotkanych osób oraz podpalając część zabudowań. Mieszkańcy miejscowości, którzy w nich jeszcze pozostali, ukrywali się w stodołach i rowach. Zdarzały się też przypadki rabunku mienia, np. Pawłowi Kurdyce zabrano biżuterię, obrączkę, brzytwę i srebrny zegarek, jemu samemu za rabunek darowano życie.
Podczas pacyfikacji, która trwała ponad godzinę, zabito 44 – 45 osoby cywilne, w tym pięcioro dzieci oraz spalono od 35 – 41 gospodarstw. Większość ofiar została zastrzelona; niektóre osoby miały także rany cięte. Katarzynę Król, matkę miejscowego dowódcy AL Gustawa Króla „Cygana”, przed śmiercią gwałcono i torturowano łamiąc jej ręce.
Po zbrodni Legion odjechał w stronę Kraśnika. Na miejsce zabitego Assmussa Niemcy wyznaczyli nowego dowódcę, SS-Sturmbannführera Ewalda Biegelmayera.
W 1946 r. za pomoc udzielaną oddziałom partyzanckim w czasie okupacji odznaczono Chłaniów Krzyżem Grunwaldu III klasy. 14 września 1969 roku na miejscu zbrodni odsłonięto pomnik.
W 2013 roku dziennikarze agencji Associated Press odnaleźli w USA Michaela Karkoca (Mychajłę Karkocia), który był dowódcą sotni w ULS i który według nich dowodził pacyfikacją Chłaniowa i Władysławina. Prokurator Centralnego Urzędu Ścigania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu zapowiedział przekazanie sprawy do odpowiedniej prokuratury. Sprawę bada także polski IPN – Komisja Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu.
45 POLAKÓW ZA JEDNEGO NIEMIECKIEGO OFICERA
23 lipca 1944 r. kolaborujący z Niemcami Ukraiński Legion Samoobrony dokonał masowego mordu na 45 Polakach we wsi Chłaniów i Władysławin na Lubelszczyźnie. Pacyfikacja była odwetem za śmierć niemieckiego oficera w potyczce z partyzantami, która wywiązała się we wsi.
Podczas niemieckiej okupacji Chłaniów i okoliczne wsie były rejonem działań partyzantki sowieckiej. Wielu z mieszkańców wsi było zaangażowanych w działalność konspiracyjną. Wzrastająca wciąż rola miejscowości jako ważnego ośrodka ruchu oporu nie uszła uwadze okupanta.
Pierwsza pacyfikacja wsi miała miejsce w październiku 1942 r. Wszystkich mieszkańców spędzono na środek wsi, a następnie ze zgromadzonych wybrano 25 osób, które aresztowano. 16 z nich zostało straconych w obozie na Majdanku.
22 lipca 1944 r. przez Chłaniów przejeżdżała kolumna Ukraińskiego Legionu Samoobrony (ULS), nazywanego też Legionem Wołyńskim, kolaborującej z hitlerowcami formacji składającej się z ukraińskich ochotników. Na czele kolumny jechał samochód osobowy z dwoma niemieckimi oficerami oraz ukraińskim dowódcą.
We wsi doszło do starcia z partyzantami, w trakcie którego wiozący oficerów wóz został obrzucony granatami. Podczas wymiany ognia zginął niemiecki dowódca legionu SS – Hauptsturmführer Siegfried Assmuss. Pozostali pasażerowie zdołali zbiec.
Następnego dnia rozpoczął się krwawy odwet. We wczesnych godzinach rannych do
otoczonej wsi weszli żołnierze ULS, strzelając z karabinów, podpalając domy i rabując
mienie mieszkańców. Podczas pacyfikacji zamordowano 45 osób, w tym wiele kobiet
oraz dzieci. Większość ofiar została z zimną krwią zastrzelona, a kobiety przed
śmiercią torturowane i gwałcone.
Dzisiaj na cmentarzu w Chłaniowie, w środkowej części kwatery wojennej, znajduje się zbiorowa mogiła, a na niej płyta z nazwiskami ofiar pacyfikacji. W kolejne rocznice tragedii odbywają się tu uroczystości patriotyczne z udziałem przedstawicieli władz, kombatantów i lokalnej społeczności.
W nocy z 17 na 18 stycznia 1945 roku, na kilkadziesiąt godzin przed zajęciem Łodzi przez Armię Czerwoną, Niemcy dokonali mordu na blisko 1500 więźniach, głównie Polakach.
ZBRODNIA W LATACZU
Zbrodnia w Lataczu – zbrodnia popełniona w nocy z 15 na 16 stycznia 1945 roku przez oddział Ukraińskiej Powstańczej Armii(UPA) na polskich mieszkańcach wsi Latacz, położonej w powiecie zaleszczyckim województwa tarnopolskiego, podczas sowieckiej okupacji tych ziem. W wyniku tego ataku zginęło od 74 do 90 osób, 60 zostało rannych.
Atak na Polaków w Lataczu nastąpił w nocy z 15 na 16 stycznia 1945 roku. Według wspomnień zgromadzonych przez Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu, napad był poprzedzony koncentracją sił UPA w ukraińskiej części wsi. Następnie zaatakowano polską część wsi przy pomocy broni palnej i granatów; podpalano także zabudowania. Według sprawozdania Komitetu Ziem Wschodnich atak spotkał się ze zbrojnym odporem, w wyniku którego zadano przeciwnikowi „duże straty”, jednak niewspółmierne do liczby zabitych Polaków. Wieś uległa w większości spaleniu, „od kul, siekier i noży” zginęło 74 Polaków, głównie kobiet i dzieci a 60 zostało rannych.
Wcześniejszym mordem dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów w Lataczu było zabicie 14 grudnia 1943 roku 9 Polaków, w tym 6-osobowej rodziny Karpiaków.
Preludium zbrodni w Lataczu miało miejsce w połowie grudnia 1943 r., gdy Ukraińcy zamordowali dziewięciu Polaków, w tym 6-osobową rodzinę.
Pod koniec niemieckiej okupacji, 15 stycznia 1945 r., a więc na kilka dni przed wejściem Armii Czerwonej do Krakowa, Niemcy dokonali egzekucji na 80 Polakach,
w ramach Intelligenzaktion na Pomorzu.
ZBRODNIA W LESIE BARBARKA POD TORUNIEM
10 stycznia 1940 r. niemiecki Selbstschutz dokonał ostatniej masowej egzekucji w lesie Barbarka pod Toruniem. Od października 1939 r. zamordowano tam od 600 do 1200 Polaków.
ZBRODNIA W IHROWICY
Ihrowica była wsią zamieszkiwaną zarówno przez ludność polską, jak i ukraińską. 17 grudnia zabito we wsi dwóch Polaków ochraniających zboże składowane w gmachu Domu Ludowego. W związku z tym w Ihrowicy zorganizowano stały posterunek „Istriebitielnych batalionów”, mających odgrywać rolę samoobrony w razie napaści, z lejtnantem Demianenką i sierżantem Siemionowem na czele. Podlegał on dowództwu UPA w Hłuboczku.
24 grudnia czteroosobowy patrol z posterunku natknął się na większą grupę UPA, tylko dwóch żołnierzy uciekło po pomoc do Hłuboczka. Siemionow zginął w potyczce, drugi żołnierz – Kazimierz Litwin – został wzięty do niewoli i zamordowany.
PRZEBIEG KRWAWEJ WIGILII
W ataku na wieś wzięła udział sotnia z kurenia Burłaki (III WO Łysonia) dowodzona przez Iwana Szemczyszyna ps. „Czornyj”, wspomagana przez miejscowy oddział samoobrony ukraińskiej. (III WO Łysonia – okręg wojskowy (WO) Ukraińskiej Powstańczej Armii nr 3, wchodzący w skład Grupy Operacyjnej UPA – Zachód).
Dowódcą Okręgu był Omelian Polowyj Ostap, następnie Wołodymyr Jakubowski Bondarenko. Okręg obejmował teren obwodu tarnopolskiego. Dzielił się na 4 odcinki taktyczne (TW)).
W pierwszej kolejności został zaatakowany posterunek IB, w którym znajdowało się tylko sześciu obrońców. Został on ostrzelany z broni maszynowej, obrońcy odpowiedzieli pojedynczymi strzałami, jednak ostatecznie UPA nie zdobyła budynku. Na odgłos wystrzałów zareagował ks. Stanisław Szczepankiewicz, który zaalarmował wieś biciem w dzwon. Dzięki temu części ihrowiczan udało się uciec, ale ksiądz wraz z matką, siostrą i bratem zostali przez UPA zamordowani siekierami.
Napastnicy podzielili się na grupy i atakowali polskie domy mordując napotkane rodziny. Miejscowi ukraińscy chłopi, którzy przybyli za oddziałem UPA, rabowali mienie Polaków i podpalali domy. Cała akcja była dobrze przygotowana, atakujący wiedzieli, gdzie mieszkają Polacy i w pierwszej kolejności zabijali rodziny, znane z tradycji patriotycznej. Mieszkający na skraju wsi Polacy, którzy nie usłyszeli strzałów, ratowali się ucieczką w ostatniej chwili, odrywając się od wieczerzy wigilijnej.
Następnego dnia ocaleli Polacy pogrzebali ofiary zbrodni i opuścili wieś. Po napadzie władze sowieckie nie przeprowadziły żadnego dochodzenia, co spowodowało, że miejscowi sprawcy mordu poczuli się bezkarnie. W 1945 roku zostało zabitych jeszcze kilka osób polskiej narodowości z mieszanych małżeństw.
W sumie liczba ofiar zbrodni UPA i SKW w Ihrowicy wyniosła 89 osób. Materiały historyczne NKWD podają, że w Ihrowicy miało zginąć 67 Polaków.
Wkrótce po ukazaniu się pierwszego wydania książki Jana Białowąsa „Wspomnienia z Ihrowicy na Podolu”, w ukraińskim piśmie „Swoboda” 18 sierpnia 1998 r. ukazał się artykuł pt. „Сповідь ката” (pol. Spowiedź kata). Opisuje on literacko wspomnienia Dmytro Czernyhiwskiego, oficera KGB. W jej trakcie przypisuje on swojemu oddziałowi (NKWD) dokonanie zbrodni w Ihrowicy pod przebraniem banderowskim. Informacja o sprawstwie NKWD na podstawie wspomnienia Dmytro Czernyhiwskiego, znalazła się również w artykule Bogdana Huka w tygodniku „Nasze Słowo” z 8 lutego 2009 r
ZBRODNIA W ŁOZOWEJ
Po Ihrowicy „legioniści” przyszli mordować w Łozowej.
W nocy z 28 na 29 grudnia 1944 r. oddział UPA dokonał zbrodni na ponad 100 mieszkańcach wsi Łozowa, położonej w dawnym województwie tarnopolskim.
– zbrodnia dokonana w nocy z 28 na 29 grudnia 1944 roku na ponad 100 mieszkańcach wsi Łozowa, położonej w byłym powiecie tarnopolskim województwa tarnopolskiego. Sprawcą mordu była sotnia „Burłaky” Ukraińskiej Powstańczej Armii.
PRZEBIEG ZBRODNI
28 grudnia 1944 roku około godz. 22 sotnia „Burłaky” pod dowództwem Iwana Semczyszyna „Czarnego” zaatakowała Łozową. UPA nadeszła od strony Kurnik Szlachcinieckich. Sygnałem do ataku był wystrzał czerwonej rakiety.
We wsi, liczącej około 800 mieszkańców, w większości Polaków, nie było oddziału samoobrony, jednak kilkunastu mężczyzn nielegalnie posiadało broń palną. Ad hoc zorganizowali oni obronę w domach od strony Kurnik. Szczególnie dużo osób schroniło się w domu Feliksa Kłosa, który miał automat, oraz u Adama Cieśli. Część osób uratowała się dzięki Karolowi Mazurkiewiczowi, który biegł przez wieś alarmując ludność. Zaczął bić kościelny dzwon.
Napastnicy podzielili się na dwie grupy. Jedna poszła w stronę drogi głównej obok zagrody Piotra Pączyka, druga poszła w głąb wsi obok zabudowań Kłosa. Obrońcy domu Kłosa oddali do maszerujących UPA kilka strzałów. Napastnicy ominęli to zabudowanie i skierowali się do wsi. Część z nich próbowała podchodzić do domu Kłosa od strony południowo-zachodniej, jednak byli odpierani strzałami. W tym czasie do zabudowań Kłosa i Cieśli napływali niedobitkowie z rzezi. Pozostali ukrywali się w piwnicach, schronach i zabudowaniach gospodarskich.
Mordercy UPA działali w wyspecjalizowanych grupach. Jedni, głównie mężczyźni włamywali się do domów i bez względu na płeć i wiek zabijali napotkane osoby siekierami, nożami oraz strzałami z broni palnej. Oddziałom UPA towarzyszyły grupy rabusiów, które zabierały inwentarz i ładowały na furmanki mienie Polaków. Po ograbieniu zagrody były palone przez trzecią grupę napastników, którzy zajmowali się także strzelaniem do uciekających. Wśród atakujących rozpoznano Ukraińców z sąsiednich wiosek: Kurnik Szlachcinieckich, Stechnikowiec, Czernichowiec i Szlachciniec.
W domu Pawła Kozioła „żołnierze” mordercy UPA zabili jego matkę oraz pobili jego żonę, z pochodzenia Ukrainkę. Koziołowa padając nakryła własnym ciałem dziecko, ratując mu życie i udawała martwą. Leżąc zauważyła towarzyszące UPA kobiety ukraińskie, plądrujące izbę; jedną z nich była jej własna siostra. W domu Władysława Makucha zamordowano 5 osób, w tym 6-miesięczne niemowlę, chwytając je za nóżki i uderzając głową o framugę. Niektóre dzieci krzyżowano na drzwiach.
Po kilku godzinach do Łozowej przyjechał sowiecki pociąg pancerny, który oświetlił wieś rakietami i otworzył ogień do UPA; jednocześnie ze Zborowa nadciągnął oddział sowieckich żołnierzy. W tej sytuacji oddział UPA przerwał napad i wycofał się do lasu, porzucając część łupu. W wyniku ostrzału zapaliły się niektóre zabudowania.
Źródła podają liczbę ofiar tego napadu od 106 do 131. Oprócz Polaków UPA zamordowała także Ukraińców – według polskich świadków dziewięciu, według meldunku sowieckiego – 8 rodzin.
Zamordowanych pochowano 31 grudnia 1944 r. w zbiorowej mogile na przykościelnym placu. Podczas pogrzebu na odgłos strzałów wybuchła panika; wystraszony tłum ruszył ku posterunkowi sowieckiemu na moście kolejowym. Zdezorientowani żołnierze oddali strzały do biegnących, przez co zginął Wojciech Grabas, którego także pochowano w przygotowanym wspólnym grobie.
Według informacji czasopisma Na rubieży w latach 80. zbiorowy grób ofiar został przeniesiony na cmentarz w pobliskich Szlachcińcach. Na grobie władze sowieckie postawiły tablicę z czerwoną gwiazdą i napisem w języku ukraińskim: „Współmieszkańcom wsi, którzy zginęli z rąk ukraińskich burżuazyjnych nacjonalistów”. Około 1991 roku napis został usunięty z tablicy.
W 2008 roku staraniem Rady Ochrony Pamięci Wakl i Męczeństwa na cmentarzu w Szlachcińcach wzniesiono nowy pomnik ofiar zbrodni w Łozowej.
Mord upamiętnia również tablica odsłonięta 15 sierpnia 1997 roku w kościele pw. św. Trójcy w Gorzowie Śląskim.
Opracował Aleksander Szumański „Kurier” Chicago 15 stycznia 2015 r.