Wojna w Europie zakończona umową poczdamską dzielącą Niemcy na strefy okupacyjne i de facto likwidujące rzeszę niemiecką, a szczególnie jej najbardziej agresywny składnik, czyli Prusy, przyniosła wieloletni pokój.
O ile uroczyście zawarty traktat wersalski kończący I wojnę światową nie przetrwał nawet dwudziestolecia i ostatecznie po zerwaniu go przez Hitlera w 1935 roku, zakończył się wybuchem w 1939 roku II wojny światowej, o tyle prowizoryczne porozumienie zwycięskich państw przetrwało bezwzględnie 45 lat, a pod niektórymi względami trwa po dzień dzisiejszy.
Ponadto poza awanturą serbską i ukraińską został w Europie zapewniony pokój na okres, jaki jeszcze dotąd był niespotykany.
Wprawdzie uznawano, że kongres wiedeński ustalił trwalsze warunki stabilizacji w Europie, ale przecież pomiędzy 1815 i 1914 czyli całym stuleciem panowania postanowień „tańczącego kongresu” istniały w Europie wojny angażujące największe europejskie kraje, a przede wszystkim wojny pruskie, tureckie, krymska, wewnątrzbałkańskie itd.
Natomiast od 1945 roku Europa, jako całość cieszy się nieustającym pokojem, co jest sukcesem bez precedensu.
Tylko, że za ten „sukces” zapłacono wysoką cenę i to zgoła „ niewymierną” trawestując Becka z jego sejmowej mowy w maju 1939 roku.
W wyniku I wojny światowej powstało 7 dotychczas nieistniejących państw reprezentujących narody, które przed wielu laty utraciły niepodległość, lub takie, które nigdy dotąd jej nie posiadały.
Niestety tragicznym błędem, lub jak niektórzy uważają, perfidią decydentów – nie zabezpieczono postanowień traktatu wersalskiego żadnymi skutecznymi środkami egzekucji zdając się na dobrą wolę sygnatariuszy z przegranymi Niemcami włącznie w przestrzeganiu odwiecznie łamanej zasady: „pacta sunt servanda”.
W odróżnieniu od poprzedniej w wyniku II wojny niepodległość utraciło 9 krajów, z których część w całości lub fragmencie została wprost wcielona do Sowietów, a pozostałe stworzyły układ satelitarny całkowicie zależny od Moskwy, z którego jedynie Jugosławii Tity udało się wyrwać.
Po upadku Sowietów wszystkie okupowane kraje odzyskały formalnie niepodległość, a w wyniku tendencji separatystycznych niektóre jak Czechosłowacja czy Jugosławia rozpadły się na mniejsze kraje jednonarodowe. Przybrało to zresztą niekiedy dość kontrowersyjną postać jak powstanie „narodowego” państwa mołdawskiego czy kosowskiego.
Z pozostałości postalinowskiego imperium należy w szczególności wymienić istniejące dotąd granice państwowe, stanowiące faktyczną akceptację sowieckich zaborów dokonanych w większości przypadków za porozumieniem, a nawet przyzwoleniem Hitlera.
Ponadto po dzień dzisiejszy funkcjonuje podział Europy na „kraje dwóch prędkości” jak to określił Chirac, czyli po prostu – Europę bogatszą i biedniejszą.
Zgodnie z postanowieniami traktatu rzymskiego, a szczególnie lizbońskiego stanowiących podstawę UE kraje bogatsze mają wspomagać biedniejsze w ich drodze do wyrównania poziomów życia w zjednoczonej Europie. W praktyce jednak kraje biedniejsze są bezlitośnie łupione przez bogatych, a rozpiętość dochodów wcale nie maleje.
Nie to jednak jest największym zmartwieniem, ale fakt coraz głębszego pozbawiania nadziei nie tylko na poprawę losu najuboższych, ale wprost na dalszą egzystencję upośledzonych narodów. Jeżeli jedynym remedium na to ma być praca „na saksach” u bogatych, jak ma to miejsce obecnie to rezultatem będzie dalsze pogłębienie różnic, a nawet wyludnienie całych obszarów ubogiej Europy.
Znamienny jest fakt, że kraje Europy „drugiej prędkości” nie muszą wcale być biedne z racji posiadanych zasobów i potencjału produkcyjnego, ale stworzone sztucznie przez władze UE, a raczej przez nieformalnych decydentów europejskich, bariery rozwojowe uniemożliwiają im wykorzystanie posiadanych warunków.
Klasycznym przykładem może służyć Polska, której na powitanie wprowadzono limit produkcji mleka w wysokości 8,5 mld. litrów, tyle samo ile miała Holandia, kraj dziesięciokrotnie mniejszy od Polski, co oznaczało mniej więcej połowę już osiągniętej przez Polskę produkcji / 16 mld. l/.
W przemyśle przetwórczym wystarczyło wprowadzić wysokie oprocentowanie kredytów ażeby znaczną część jego postawić w stan bankructwa. Równocześnie zabroniono np. w przemyśle okrętowym udzielania państwowej pomocy, podczas gdy zarówno w Niemczech jak i we Francji ten przemysł korzystał i korzysta z tej formy pomocy.
Nie dano tym krajom żadnego okresu przystosowawczego wiedząc, że jest to działanie zabójcze dla gospodarki funkcjonującej dotąd w zupełnie odmiennych warunkach.
Ale taki był zamiar ażeby włączyć kraje będące w sowieckiej niewoli do własnej strefy wpływów, ale tylko, jako dworska służba, z wyjątkiem oczywiście NRD, dla którego znaleziono wyjście w postaci niezbędnych wydatków związanych z koniecznością wyrównania poziomów z RFN. Nie zwrócono przy tym uwagi na to, że pozostałe kraje mają jeszcze większe zaległości i też wymagają stosownej pomocy.
Najłaskawiej potraktowano Czechosłowację, a raczej same Czechy, którym niezależnie od poziomu subwencji pozwolono na uniknięcie sztucznej aprecjacji korony dając im szansę, w odróżnieniu od Polski, na wejście z eksportem na obszar UE.
W rezultacie na dzień dzisiejszy wprawdzie statystyczny dochód liczony w bardzo kontrowersyjnej formie PKB wykazuje w krajach takich jak Polska wzrost, ale rozpiętość między krajami bogatymi i biednymi nie maleje.
Największym dramatem narodowym Polski współcześnie jest brak miejsc pracy w kraju i związany z tym przymus emigracji zarobkowej.
W sumie z krajowym bezrobociem oznacza to brak około 4 mln. miejsc pracy.
Rząd warszawski znalazł wprawdzie sposób na częściowe rozwiązanie problemu przez tworzenie fikcyjnych miejsc pracy w rozbudowanej biurokracji.
W ten sposób nie tylko, że nie produkuje się nowych wartości, ale jeszcze dodatkowo tworzy się sztuczne barykady dla istniejącego potencjału wytwórczego.
Biurokracja ma to do siebie, że żyje z prokurowanych trudności.
I tak w 70 lat od zakończenia wojny możemy porównać się z innymi krajami:
– główni sprawcy wojny – Niemcy utracili wprawdzie 20 % powierzchni kraju, ale straty terytorialne Polski – pierwszej ofiary niemieckiej agresji i podstawowego członka zwycięskiej koalicji – są większe i wynoszą w liczbach bezwzględnych blisko 50 % powierzchni kraju, a per saldo – 30 %.
Jest to zjawisko w historii bez precedensu ażeby w rezultacie zwycięstwa wojennego ponieść takie straty.
Również ludność współczesnych Niemiec wykazując wzrost w stosunku do stanu przedwojennego o 10 % przedstawia się korzystniej od Polski, której przybyło zaledwie 3%.
O różnicy w stanie zagospodarowania i bogactwie nawet nie ma co mówić, PKB Niemiec w przeliczeniu na jednego mieszkańca jest trzykrotnie wyższy aniżeli Polski.
Ale nawet i to nie obrazuje rzeczywistej różnicy, gdyż zasobność Niemiec jest dziesięciokrotnie większa od Polski, ma to szczególny wyraz w niemieckim eksporcie przeszło dziesięciokrotnie większym od polskiego i w saldzie obrotów międzynarodowych, w którym Niemcy mają wynik dodatki na poziomie 150 mld. euro rocznie, a Polska ujemny w granicach 10 – 20 mld euro.
Najważniejsze jednak jest to, że Niemcy współczesne mają znacznie większy wpływ na europejską politykę aniżeli kiedykolwiek. Wpłynęły na to dwa czynniki:
-potęga gospodarcza Niemiec,
-praktyczne wyjście Stanów Zjednoczonych z Europy po upadku Sowietów.
W stosunku do Polski pozycja polityczna Niemiec jest wykorzystywana dla celów, które ogólnie można określić, jako rewindykacyjne.
Wyjaławianie w Polsce rynku pracy przy równoczesnej zachęcie do osiedlania się Polaków w Niemczech stanowi swego rodzaju realizację hasła niemieckiego w czasie okupacji: -”jedźcie z nami do Niemiec”, przerabiane przez „mały sabotaż” na – „jedźcie sami do Niemiec”.
Niemcy mogą głośno narzekać na polskich gastarbeiterów, ale tak naprawdę jest to dla nich wyjątkowa okazja upolowania jednym strzałem dwóch zajęcy. Po pierwsze jest to znakomite odciążenie w stosunku do imigracji muzułmańskiej niedającej się zasymilować, a po wtóre osłabia ludnościowo i gospodarczo Polskę czyniąc z niej łatwy łup.
Niezależnie od wpływów niemieckich pozycja Polski uległa osłabieniu na skutek przegrania wyścigu gospodarczego z krajami, które jeszcze przed niecałym półwieczem znajdowały się poza nami, na uwagę zasługuje szczególnie Hiszpania, której dochód jeszcze do lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia był na poziomie Polski, obecnie zaś jest trzykrotnie wyższy.
Po siedemdziesięciu latach od zakończenia wojny nasza pozycja w Europie nie uległa poprawie na tyle żebyśmy mogli powiedzieć, że praca już trzeciego pokolenia Polaków dała satysfakcjonujące efekty.
Traciliśmy dystans w czasie PRL i niewielki mieliśmy wpływ na to, co działo się w Polsce, a co dopiero mówić o Europie.
Ćwierć wieku temu mieliśmy dostać szansę na samodzielne działanie w naszym narodowym interesie, okazało się jednak, że padliśmy ofiarą kolejnego oszustwa i w dalszym ciągu o naszych losach decyduje się poza granicami Polski, a rząd w Warszawie ma spełniać rolę fasadową, bowiem każda próba uniezależnienia się kończy się „nocnym zamachem”, albo jeszcze gorzej – katastrofą, której przesłanie brzmi: „pamiętajcie Polaczkowie, że panujemy nad sytuacją i taki los czeka każdego, kto ośmieli się naruszyć nasze panowanie”.
Ale przecież możliwości decydentów kształtujących współczesną Europę nie są nieograniczone, tylko muszą być wyciągnięte wnioski z dotychczasowych doświadczeń.
Piszę o tym, dlatego że właśnie w 2015 roku powinna pojawić się szansa na odmianę losu, a to skutkiem osłabienia układu niemiecko rosyjskiego w wyniku kryzysu politycznego i gospodarczego – czynników utrzymujących ten układ.
Tylko, że z polskiej strony należy sobie darować wojenkę z kukiełkami, ale podjąć zdecydowany bój o odzyskanie niepodległości i jest to najważniejsze życzenie noworoczne.
2 komentarz