Czy potrzebna jest GEOPOLITYKA ?
20/08/2011
566 Wyświetlenia
0 Komentarze
20 minut czytania
Kilka uwag na temat artykułu Instytutu Geopolityki «GEOPOLITYKA – główne cechy stylu myślowego“.
Jeżeli faktycznie dzisiaj rozumie się geopolitykę, tak jak to zostało przedstawione w artykule Instytutu Geopolityki, to wydaje mi się, że jest to dziedzina wiedzy bardzo niemądra, a jej propagowanie jest po prostu niebezpieczne dla ludzkości, gdyż nie tylko nie proponuje humanizmu, a wręcz przeciwnie – walkę, dominację silniejszych nad słabszymi, chowając się za parawanem neutralnej moralności „geo“. Oto kilka uwag :
« Istota spojrzenia planetarnego zawiera się w myśleniu systemowym, które za każdym razem rozpatruje procesy przynależne danemu regionowi w kontekście systemuświatowego. Analizy i badania geopolityczne cechuje myślenie w skali kontynentalnej. Przestrzeń w rozumieniu geopolitycznym ma charakter polifoniczny, wielowymiarowy, jest także wielowartościowa. Obok jej geograficznego wymiaru geopolitycy uwzględniają w swoich badaniach i analizach także element astropolityczny oraz infoprzestrzenny. W tym kontekście prefiks „geo” jest tylko symbolicznym ujęciem przestrzeni, która rozumiana jest szeroko, wielowymiarowo.”
Widzę tu (w geopolityce) ambitny zamiar “spojrzenia planetarnego”, czyli z punktu widzenia Boga ?! Nie ! Z punktu widzenia metody porównawczej jakiegoś mniej lub bardziej dużego “regionu” z “systemem światowym” ? Dlaczego akurat “region” jest jednostką do porównywania adekwatną, a nie silny, zcentralizowany ośrodek władzy, jaką jest np. Korea Północna jako państwo, które tak bardzo niepokoi światowy porządek od wielu dziesiątków lat ! Czym jest tu “system światowy” ? Polityką, ekonomią, ogólnie kulturą czy także czystym myśleniem ?
Odnoszę wrażenie, że w pierwszym cytowanym zdaniu “myślenie systemowe” jest ważniejsze, niż sama rzeczywistość ! A to, już mi się kojarzy z heglowską arogancką złośliwością, według której Mistrz miał stwierdzić, że jeżeli realne fakty przeczą Jego systemowi, to tym gorzej dla faktów ! Cóż, można i tak. Historia pokazuje, że heglizm był głównym źródłem dla wirtualno-życzeniowego systemu marksizmu.
Autor artykułu zadawala się stwierdzeniem, że geopolityka ma charakter polifoniczny, wielowymiarowy, wielowartościowy nie podając konkretnie o jakie wartości, wymiary czy fony mu szczególnie chodzi, co powoduje, iż czytelnikowi trudno w pełni zrozumieć ten tekst.
Czym są “elementy astropolityczne” czy “infoprzestrzenne”, nie wiadomo.
“Geopolityka – w odróżnieniu od geografii politycznej – nie koncentruje się na teraźniejszości. Takie pojęcie dla niej nie istnieje.”Czegoś bardziej absurdalnego trudno wymyśleć. Jest to dla mnie wyznanie wiary, że geopolityka zajmuje się li tylko i wyłącznie wirtualnością. Owszem, dla autora przeszłość jest bazą, źródłem, ale tak naprawdę to, co jest ważne znajduje się wyłącznie w intelekcie decydującego (a więc jednak w teraźniejszości – tu i teraz !), który wymaga zdeterminowanego działania na przyszłość. A to, co trzeba zrealizować jest wyłącznie probabilistycznym ujęciem, wirtualną grą w szachy, możliwościową alternatywą tego, co może się zdarzyć lub nie wydarzyć w przyszłości, co nie jest nawet pewne, ale tak zostało zaprogramowane przez komputery czy przez używany tu system geopolityczny, że konsekwentnie należy to robić, choćby zdrowy rozsądek temu zaprzeczał ! Czyli proponuje się podejmowanie decyzji „tu i teraz“, przy założeniu, że tak naprawdę „tu i teraz“ nie jest centrum zainteresowania geopolityki ?! Odnoszę wrażenie, że autor chciałby używać logiki n-wartościowej, zapominając o tym, że bez logiki dwu-wartościowej (prawda-fałsz) żadna logika n-wartościowa jest nie do pomyślenia, nie mówiąc nic o jej realizacji.
“Geopolitycy posługują się pojęciem długiego trwania (longue durée), wprowadzonym przez francuską szkołę Annales. Z perspektywy długiego trwania pojedyncze wydarzenia nie mają praktycznieżadnego znaczenia.”Francuska szkoła Annales, jest lewacką wizją historii, która nie wytrzymuje krytyki typu : jeżeli Aleksander Wielki nie pokonałby szaha Persji w 333 r. przed Ch., nie byłoby Imperium Greków. A przecież to był szczegółowy fakt, który zaważył na całej historii basenu Morza Śródziemnego. Gdyby Nopoleon nie podpisał traktatu w Tylży, nie byłoby Księstwa Warszawskiego lecz Królestwo Polskie. Gdyby Patton miał wolną rękę, doszedłby do Pragi ze swoją pancerną dywizją, a może i dalej, i traktat jałtański możnaby wrzucić do kosza. Uznawanie za nieważne konkretnych faktów czy decyzji konkretnych osób jest podstawowym błędem w rozumowaniach odwołujących się do propozycji szkoły Annales.
“Geopolityka bada więc „dynamikę przestrzeni”.”– a może jednak bada tylko lub po prostu „rozwój dziejów polityki“. „Dynamika przestrzeni“ jest pojęciem nowomowy, które personifikuje przestrzeń. Tymczasem „przestrzeń“ jest wyłącznie naszym pomysłem na nazwanie czegoś, co zachodzi w jakimś konkretnym miejscu („topos“) i przy jakiejś konkretnej zmianie.
„Geopolitycy analizują polityczną formężycia poprzez optykę polifoniczną, kalejdoskopową.”–czyli konkretnie, które fakty, wydarzenia, czynniki brane są pod uwagę jako źródła tej „polifonii czy kalejdoskopu“ ? Co to są „czynniki przestrzenne“ ? Czy „ośrodek siły“ to też „czynnik przestrzenny“ czy po prostu decyzja poszczególnego człowieka, parlamentu, prezydenta, dyktatora ?
„Badania geopolityczne nie są wynikiem obserwacji pojedynczych wydarzeń i decyzji politycznych, nie są wypadkową analizy wypowiedzi takich, czy innych polityków.” ale“Jednym z kluczowych zadań geopolityki jest uchwycenie głównych wektorów układu sił w przestrzeni.”– czyż „wektory układu sił“ to nie są „wypadkowe analiz wypowiedzi poszczególnych polityków“ ? „Wypadkowa“ przecież też jest „wektorem“ ! Zbyt subtelne jak dla mnie rozróżnienie tych pojęć. Czyżby naprawdę badania geopolityczne nie powinny zajmować się pojedynczymi decyzjami polityków ? Czy rzeczywiście nic nie znaczy dla geopolityki pojedyncza decyzja np. Nicolas Sarkozy’ego o wysłaniu lotniskowca „Charles de Gaulle“ do wybrzeży Libii, by zlikwidować rządy pułkownika Khadafiego, gdyż jego polityka agralna zagraża na dziesiątki lat francuskiemu przemysłowi spożywczemu w całkowitym zdominowaniu rolnictwa Afryki północnej i środkowej ?
„Geopolityka … nie traktuje państw ani organizacji międzynarodowych w kategoriach egalitarnych. Wręcz przeciwnie, ustanawia ichścisłą hierarchię.”
Przy akceptacji twierdzenia, że wszelka hierarchia jest naszym pomysłem, geopolityka przy powyższym rozumowaniu rysuje się jako czysto abstrakcyjna spekulacja życzeniowa, niewiele mająca wspólnego z rzeczywistością. I tak np. według jakich kryteriów przyjmuje się tę daną „ścisłą“ hierarchię ?
„…geopolityka pomija w swoim obrazowaniu państwa marginalne, nie liczące się w danym układzie sił.”
To właśnie z takich małych, niewiele liczących się państw pochodził zarówno Aleksander Wielki, jak i Napoleon ! Pierwszy utworzył co prawda Imperium Greckie, ale poszczególne Satrapie obsadzone były Macedończykami, tak jak i za Napoleona w Imperium Francuskim decydujące urzędy były obsadzone nieliczącymi się Korsykańczykami.
Przykład „Wyżyny Irańskiej“ jako „ośrodek sił geopolitycznej“ jest czystą, arbitralną fikcją. Nie ma czegoś takiego w rzeczywistości, gdyż w rzeczywistości są „Doliny, rzeki, pustynie, wybrzeża morskie, jeziora etc. „Geograficzny punkt odniesienia“ tej „Wyżyny“ zmieniał się nieustannie, tak że mówić tu o „ciągłości dziejowej“ jest naginaniem realnych faktów do doktryny. W jakim punkcie geograficznym zaczyna się „Wyżyna“, a w jakim kończy ? Pod Termopilami czy w Samarkandzie ?
„Realizm.” – specyficzne rozumienie realizmu : “Rozumowanie geopolityczne ma zawsze charakter spojrzenia realistycznego. Ujęcie to zakłada odrzucenie jakichkolwiek aksjomatów doktrynalnych czy ideologicznych.”
Chociażby przyjmowanie hierarchii jest już założeniem jakiejś wirtualnej, hierarchizującej doktryny czy ideologicznego kryterium ! Przecież „hierarchia“ w tej koncepcji jest zwykłym dogmatem przyjętym na wiarę. Inne dogmaty to „przestrzeń“ i „czas“, które są „pojęciami ogólnymi“ wytworzonymi przez nasz intelekt, po to by jakoś sprawniej uporządkować naszą wiedzę. Ani czas, ani przestrzeń nie istnieją jako samodzielne, niezależne od nas jednostki, autonomiczne byty ! To tylko nasz intelekt tak pracuje, bo nie umie inaczej. Musi, albo stara się wszystko zmierzyć. W rzeczywistości istnieje „miejsce“. A to „miejsce“ nasz intelekt, porównując z innym „miejscem“, generalizuje, bo inaczej nie umie, i nadaje tym miejscom właściwość relacji mierzalności. Poczym tę mierzalność nazywa „przestrzenią“. Tak więc „przestrzeń“ jest wyłącznie naszym pomysłem. Podobnie z „czasem“. W rzeczywistości zachodzą „zmiany“. I nasz intelekt nadając tym „zmianom“ właściwość mierzalności nazywa ją „czasem“. I tak „czas“ jest naszym pomysłem na porządkowanie poprzez mierzenie zachodzących zmian.
„… istotą polityki, czyli przewagi“ – istotą polityki nie jest przewaga ! Istotą polityki jest poprawne organizowanie życia ludzi w danej wspólnocie !
Podana „luźna“ definicja geopolityki faktycznie jest bardzo luźna ! Co to jest „interdyscyplinarna dziedzina wiedzy“ ? Czy ta wiedza zawiera i opiera się na takich dziedzinach wiedzy jak filozofia, logika, teologia, antropologia, czy też w skład jej wchodzą takie dziedziny jak dziewiarstwo, astrologia, kosmologia, farbiarstwo ?
Jak „przestrzeń“, pojęcie ogólne i wytwór naszego intelektu może mieć „wpływ na procesy polityczne“ ? Nieprecyzyjne jest też pojęcie „kategorii długiego trwania“. Czy to jest rok, wiek, epoka, historyczne (czyli opisane) dzieje ludzkości czy te prehistoryczne też ?
Rozumiem, że można tworzyć systemy, które mogą być wewnętrznie nawet logiczne i koherentne, ale będąc wytworem naszej wyobraźni, niewiele mają wspólnego z rzeczywistością, w której żyjemy. Należy zawsze rozróżniać przyczynę od skutku. Także w polityce. To rzeczywistość jest przyczyną naszych pomysłów. Nasze pomysły są skutkiem rozumienia lub nie-rozumienia tego, czym jest rzeczywistość, kim jest człowiek, czym są relacje. Gdy uznamy nasze pomysły za realnie istniejące byty, znajdziemy się w idealizmie. A to nie jest dobra droga do realizowania dobrej polityki. Tylko na bazie mądrości możemy zbudować dobre państwo i dobrą politykę.
Rozumiem również, że modne są dziś kierunki „interdyscyplinarne“ czy „komparatystyczne“. Niestety te nowinki niewiele wprowadzają do zrozumienia tego, w jakiej rzeczywistości żyjemy. Zadawalając się porównywaniem jednej dziedziny wiedzy z drugą, nie wyjaśniają ani tego, czym jest jedna z tych dziedzin, ani czym jest ta druga dziedzina wiedzy. Stosując metody porównania wskazują tylko, że ta pierwsza nie jest tą drugą. Rezultatem takich porównań często jest relatywizm, twierdzący, że najważniejsze są zachodzące relacje, a nie konkretni ludzie, bez których te relacje w ogóle by nie zaistniały.
Można budować nowe systemy, tak jak można budować nowe gry dla spędzenia przyjemnie wolnego czasu. Nie należy jednak zapominać, że są to tylko nasze wytwory. Sytuacja staje się niebezpieczna, gdy te nasze wytwory bierzemy za rzeczywistość. Historia nas uczy, że marksizm czy hitleryzm, które swoje idee brały za rzeczywistość, a nie uznawały konkretnego człowieka za osobę, prowadziły do dehumanizacji ludzkości, do barbarzyństwa, do negacji tego, co stanowi istotę człowieka. Chyba nikt nie będzie dzisiaj twierdził, że „Übermensch“ czy „homo sovieticus“ są uosobieniem humanizmu ? A chyba jednak ludzkość powinna dążyć właśnie do humanizmu, czyli realizować to, co stanowi najcenniejszą naturę człowieka.
Z tego tekstu nie wynika, że „homo geopoliticus“ będzie najlepszym wyrazicielem dążeń ludzkości do „najlepszego z możliwych światów“, skoro geopolityka rozumie rzeczywistość jako „pole nieustannej rywalizacji, konfrontacji, której celem jest walka o zdobycie tego, co jest istotą polityki, czyli przewagi.“ Przewagi, oczywiście, nad innymi osobami, to znaczy proponuje się tu powrót do „nowoczesnego“ niewolnictwa !? Czyli relacje międzyludzkie są tu uznawane za nieustanną walkę. Tak zapropownowana wizja geopolityki z kulinarnego punktu widzenia jawi mi się jako mieszanka nieświeżego darwinizmu w marksistowskim sosie z przyprawami źle przetrawionego pragmatyzmu. Z punktu widzenia filozoficznego jest wizją świata rozwijaną w tradycji platońskiej czy też neoplatońskiej pragnącą, ująć w jeden system, w jedną idee całość „kosmosu“ na użytek współczesnego globalistycznego czy altermondialistycznego myślenia wirtualnościami. Jest to idealistyczna opcja, gdzie punktem wyjścia dla refleksji jest myśl. Tymczasem myślenie jest tylko porządkowaniem wiedzy lub rozważaniem jej treści, a nie poznawaniem. Już Średniowieczni myśliciele wiedzieli, że nie ma przejścia od myśli do rzeczy, jakoże przyjmując za punkt wyjścia myśl, nigdy nie jestem pewien czy to, co przyjąłem odpowiada czy nie odpowiada czemuś w rzeczywistości. Istotą poznania, a nie myślenia, jest akt intelektu, który uchwytuje poznawany przedmiot. Przedmiotem myślenia jest zawsze myśl, nie rzeczywistość. Myśl jest tutaj przedmiotem nauki, a nie rzeczywistość. Dlatego odrzuca się, jak w szkole Annales, pierwszeństwo faktów nad systemem. Promuje się więc tu ważność systemu, a nie realnie istniejącą, niezależnie od nas rzeczywistość. A tymczasem geopolityka czy polityka tak, jak każda nauka czy wiedza powinna pomagać człowiekowi w zrozumieniu i ułatwieniu mu życia. Powinna po prostu mu służyć, a nie przeszkadzać czy go dominować. Ważny jest przecież każdy poszczególny człowiek, a nie system, choćby był najpiękniejszy.