Sprawcy nieszczęść Polski i Polaków lubią powoływać się na różne fakty z naszej historii, które miałyby stanowić pierwowzór ich postępowania. PRL na przykład porównywano do królestwa kongresowego twierdząc, że oba twory wprawdzie nie były samodzielne, ale w każdym dążono do uczynienia czegoś dobrego dla Polski. Jest to oczywiste kłamstwo, gdyż w królestwie kongresowym sejm i władza wykonawcza reprezentowała naród polski, natomiast władza w PRL była wykonywana na polecenia Moskwy przez jej agentów, w tym przez elementy kryminalne. Ponadto usiłowano zarazić naród polski wrogą ideologią marksizmu dialektycznego przysposobionego na dodatek dla potrzeb bolszewickiego imperializmu. Ostatecznie prawosławny car rosyjski będący z mocy kongresu wiedeńskiego –królem polskim nie kazał Polakom przejść na wiarę króla w myśl zasady „cuius regio eius religio”.
Najważniejsze zaś było to, że walczące z Rosją polskie wojsko dostało prawo powrotu pod polskimi sztandarami do kraju i stanowiło, znakomitą zresztą, armię królestwa polskiego, podczas gdy po II wojnie światowej polskie wojsko nie mogło powrócić do kraju, a ci, którzy opuszczając szeregi tego wojska zdobyli się na powrót indywidualny zostali pod bolszewickimi rządami poddani najrozmaitszym represjom z osądzeniem na najwyższy wymiar kary włącznie.
Podobnie było z królestwem polskim powołanym przez cesarzy niemieckiego i austriackiego w 1916 roku, Radę Regencyjną stanowili rzeczywiści przedstawiciele polskich elit społecznych, autentyczni patrioci i takich powoływali do sprawowania rządów. Działo się to mimo oczywistej niesamodzielności tego quasi polskiego państewka, traktowano je jednak, jako krok ku wolnej i suwerennej Polsce i już na początku października 1918 roku Rada Regencyjna ogłosiła jego niezawisłość.
Porównywano również ogłoszenie stanu wojennego w Polsce w 1981 roku do zamachu stanu w maju 1926 roku, chociaż są to zjawiska zupełnie nieporównywalne.
Zamach majowy Piłsudskiego był w założeniu demonstracją wojskową przeciw skorumpowanym i nieudolnym rządom przedmajowym i w zamiarze jego sprawcy – marszałka Piłsudskiego, miał na celu przekonanie polityków, że można inaczej rządzić Polską. Niespodziewany dlań opór prezydenta Wojciechowskiego, dawnego towarzysza i bliskiego współpracownika Piłsudskiego, spowodował wybuch bratobójczych walk. Tym walkom towarzyszyły tłumy ludności Warszawy i według relacji mego znajomego szwoleżera, który uczestniczył wraz z pułkiem w walkach po obu stronach, sympatie ludności były zdecydowanie po stronie Piłsudskiego.
Sam fakt krwawego zamachu można potraktować według Tayellranda „gorzej niż zbrodnia, bowiem błąd”.
Wszystko to działo się w niepodległym kraju i ostatecznie to sejm wybrany w wyborach przedmajowych zalegalizował zamach Piłsudskiego.
„Stan wojenny” ogłoszony bezprawnie przez Jaruzelskiego / nawet wobec peerelowskiego prawa/ był w istocie wojną wydaną narodowi polskiemu przez narzucony Polsce reżim sprawujący władzę z moskiewskiego nadania.
Argumentacja w postaci chęci uniknięcia interwencji sowieckiej, niezależnie od stopnia jej zgodności z faktami, świadczy jedynie o zbrodniczym stosunku sprawców do narodu polskiego, któremu zaproponowano rzeź z ręki własnych oprawców zamiast rosyjskich.
Według planu wprowadzenia stanu wojennego przewidywano opór społeczeństwa polskiego i określano liczbę ofiar na około 30 tys. /tę informację uzyskałem od jednego z autorów tego planu gen. Jerzego Skalskiego/.
Na całe szczęście w tym nieszczęściu „Solidarność” nie ogłosiła alarmu i w niedzielę 13 grudnia 1981 roku zakłady pracy były puste i mogły być zajęte bez walki. W stosunku do jednego z nich oficer zajmujący go wyraził rozczarowanie: – i po cóż my ćwiczyliśmy zdobywanie go na makiecie przez trzy miesiące?
Również porównywanie „Berezy” do peerelowskich katowni stanowi nieporozumienie. Obóz odosobnienia w Berezie Kartuskiej na Polesiu może być traktowany, jako naruszenie zasad demokratycznej praworządności wymagającej wyroku sądowego dla osadzania ludzi w jakimkolwiek areszcie. Tylko, że w odróżnieniu od więzień i obozów w czasie PRL nie mordowano tam najlepszych polskich patriotów. Wprawdzie w Berezie osadzano nie tylko komunistów i terrorystów spod znaku OUN i innych, ale także takich, którzy mogli być uznani za polskich patriotów jak radykalni narodowcy, lub konserwatyści z Catem – Mackiewiczem na czele.
Warunki przebywania w Berezie były dość surowe, ale jak mi opowiadał przedwojenny więzień Berezy, w porównaniu z więzieniem w PRL „ było to sanatorium”.
Ostatecznie przez Berezę w ciągu 5 lat przewinęło się niecałe 3 tys. więźniów, z których zmarło 17, w PRL począwszy od 1944 roku liczbę więźniów politycznych należy szacować prawie w setkach tysięcy, a według danych ubeckich tylko w okresie 1945 – 56 wykonano na nich blisko 3 tys. wyroków śmierci, co i tak jest tylko niewielkim odsetkiem ofiar zamęczonych na śmierć w peerelowskich więzieniach.
Ale przecież nie na tym kończy się różnica między niepodległym państwem polskim, a antypolskim bolszewickim tworem zwanym PRL. Możemy tych różnic wymienić wiele, ale na dzień dzisiejszy najistotniejsze jest jej dziedzictwo w postaci warstwy sprawującej władzę w „III Rzeczpospolitej”, której mentalność wywodzi się z postaw promowanych w PRL.
Nie do pomyślenia byłoby takie dziedzictwo niepodległej Polski, postawa pokoleń w niej wychowanych uwidoczniła się w czasie wojny i oporu przeciwko bolszewickiej władzy w Polsce tuż po wojnie.
Niestety ten okres przyniósł totalną zagładę tych pokoleń i jedyną nadzieją na przyszłość jest afirmujące się odrodzenie polskiego ducha w najmłodszym pokoleniu Polaków.
2 komentarz