Protest Song – słowa melodia i wykonanie Edward Snopek – pieśń protestu przeciw umowom śmieciowym, które miały służyć innym celom niż służą i są stosowane powszechnie przez pracodawców w ramach tzw oszczędności. Obecne bezrobocie zapewnia firmom stosującym takie umowy, możliwość szybkiego i stałego naboru świeżej siły roboczej – na przykład gdy z przyczyny wypadku, lub choroby zatrudnionego na śmieciową umowę pracownika, ten staje się dla firmy już bezowocny – czyli rozchodzi się tu o jak najszybszą wymianę zepsutego elementu, na element nowy. Osoby zatrudnione na umowy śmieciowe, coraz powszechniej traktowane są już tylko jako forma taniej siły roboczej i bez przesady można to już nazywać nową formą niewolnictwa.
„ARBEIT MACHT FREI”
Wynagrodzenie jakie otrzymuje pracownik zatrudniony na umowę śmieciową, można porównać do miski obozowej zupy, lub miski ryżu. To nie jest śmieszne, to jest tragiczne, gdyż dzieje się to naprawdę, a sytuacja do tego z każdym niemal dniem jeszcze się pogarsza, gdyż firmy obmyślają i stosują coraz nowsze systemy kar dla pracowników śmieciowych (to wszystko powstaje w ramach szukania kolejnych oszczędności dla firmy, kosztem pracowników). Firmy wprowadzają też dziwne obyczaje (nowe tradycje), jak na przykład dzień darmowej pracy – co oznacza, że nowy pracownik, lub osoba która zmieniła tylko miejsce pracy, zobowiązana jest na mocy nowej tradycji przepracować 8 godzin bez wynagrodzenia – potem następuje ocena pracownika, czy będzie przydatny w obozie pracy za 6 zł i 50 gr na godzinę, czy też ma udać się pod prysznic. Tak dzieje się na przykład w zajezdni tramwajowej R-3 Warszawa – Mokotów, w firmie IMPEL, zatrudniającej pracowników sprzątających wagony tramwajowe. W moim przypadku, w którym chodziło jedynie o zmianę miejsca pracy (dosłownie to samo, jak by się człowiek przeniósł ze swoim komputerem tylko do innego pokoju), o tym że nie otrzymam za pierwszy dzień pracy w nowym miejscu wynagrodzenia, dowiedziałem się dopiero w drugim dniu pracy, podczas przerwy – nie pogodziłem się z tym faktem, jak też z innymi dziwnymi dla mnie praktykami tam stosowanymi, które napływały do mnie z biegiem czasu od pracowników tam zatrudnionych – nie przerwałem jednak dalszej pracy, ale przepracowałem uczciwie cały ten drugi dzień do końca. Już tam w pracy, jak i po powrocie z nocnej zmiany do domu, moje myśli były silnie nakierowane na to, czy mam pogodzić się z tą przeze mnie odczuwaną niesprawiedliwością i pracować dalej? Czy też zrezygnować i znów szukać zatrudnienia, dosłownie jak igły w stogu siana?
To była ciężka dla mnie decyzja, nie pozwoliła mi zasnąć, mimo ogromnego zmęczenia z jakim wiąże się praca w nocy. Dopiero po kilku godzinach podjąłem decyzję o rezygnacji – z tym postanowieniem udałem się tego samego dnia do zajezdni tramwajowej R-3 przy ulicy Woronicza i w siedzibie wyznaczonej dla firmy IMPEL, poinformowałem o mojej rezygnacji i jednocześnie zdałem powierzone mi narzędzia – to jest miotły i metalową skrobaczkę, oraz zwolniłem szafkę. Następnego dnia udałem się do firmy IMPEL mieszczącej się przy ulicy Marsa w Warszawie, gdzie z przeprowadzonej rozmowy dowiedziałem się, a bynajmniej wszystko na to wskazuje, iż za dwa dni mojej pracy w zajezdni tramwajowej R-3, nie otrzymam choćby złamanego grosza – tu podkreślę, że moja sprawa uległa pogorszeniu, a to dlatego, że sprawa dotyczy już dwóch dni darmowych, a nie jednego – co nic innego nie oznacza jak to, że ja, reprezentant najuboższej część społeczeństwa, mam wzbogacić (nie wiem jeszcze jakim prawem) jednego z reprezentantów najbogatszych ludzi w kraju nad Wisłą, o kwotę wynoszącą 104 zł. Dla tego opływającego w dostatek człowieka, takie pieniądze to jak splunąć – dla mnie to 16 godzin ciężkiej pracy, dwie nieprzespane noce i zaopatrzenie w artykuły spożywcze na dobrych kilka dni. Chciałbym tu jeszcze opisać taką scenę, jaka miała miejsce w ostatnim miejscu mojego zatrudnienia przy ulicy Woronicza – Otóż, kiedy wraz z innymi pracownikami Impelu opuściłem szatnię i udałem się na halę, gdzie na kanałach stoją tramwaje, stanąłem przy automacie z napojami. i przyglądałem się cenom – dla takiego jak ja, zatrudnionego na śmieciową umowę, ceny były wysokie. Godzinę potem bez przerwy myślałem o tym automacie, bo przy ciężkiej pracy, chce się potwornie pić, a ja swój termos z kawą zbożową zostawiłem w szatni IMPELU – nie dałem się jednak skusić, bo przecież to wydatek sięgający zarobku niemal połowy mojej godziny pracy i poszedłem napić się kranówki – jeszcze wówczas nie wiedziałem, że ten dzień, był dniem, w którym miałem tyrać za darmo. Ten dzień nadal figuruje w moim notatniku, jaki prowadzę na bieżąco, jako dzień pracy za którą sądziłem, iż otrzymam wynagrodzenie, dlatego też wpisana jest tam liczba 8. A swoją drogą przykro, że ten automat z napojami, nie wszystkim może służyć.
Zastanawiałem się nad tym to głębokim, szkodliwym i moim zdaniem łamiącym prawo procederem, w domowym zaciszu – bo najlepiej jest rozważyć tak poważny problem w spokoju. Tu warto nadmienić, iż ten problem dotyka już milionów moich rodaków i jest też główną przyczyną ich emigracji, w poszukiwaniu pracy w innych krajach. Ja nie dziwię się tym ludziom – ja ich dobrze rozumiem i gdybym był młodszy, być może podjął bym tak jak i oni tę samą decyzję o opuszczeniu kraju w poszukiwaniu chleba – a zwłaszcza obecnie, kiedy sytuacja staje się coraz bardziej tragiczna. Ale powrócę do sprawy o jakiej mowa, czyli umowy śmieciowe i wynikające z nich potworności – bo tak to po imieniu należy się już nazywać. A więc moim zdaniem przyczyny zła, powstały oddolnie – siedzą sobie niczym ta drzazga w tyłku i wszystko na to wskazuje, że nikt nie podejmuje większych działań w tym zakresie, by to zmienić – a to z kolei dlatego, że drzazga kłuje wyłącznie najuboższą część społeczeństwa z korzyścią dla władzy i firm – to znaczy, iż proceder ten jednym i drugim dobrze służy, przynosi zysk (wykorzystanie taniej siły roboczej) i oszczędności (tanie usługi – mniejszy wydatek), a tym samym wzbogaca obydwie strony – to takie proste – jedna rączka myje rączkę drugą i obie raczki są czyste i szczęśliwe i dalej sobie owocnie współpracują, na szkodę milionów już ludzi żyjących w coraz to gorszych warunkach – zmuszanych do wielu wyrzeczeń – a i wielu z nich kona też, gdzieś na ulicznych ławkach, lub w mieszkaniach, o ile jeszcze mają jakieś lokum, bo na ten przykład umowa śmieciowa nie objęła ich ubezpieczeniem, albo braknie im już środków płatniczych na wykupienie leków. Wiem coś o tym z własnego doświadczenia, gdyż na początku grudnia tegoż roku, dopadło mnie zapalenie oskrzeli – tak bynajmniej określił moją chorobę lekarz z ostrego dyżuru – nie jest to jednak podkreślone prześwietleniem klatki piersiowej – bo prawdopodobnie było to zapalenie płuc – no cóż, nie otrzymałem skierowania na prześwietlenie – nie posiadałem też własnych środków płatniczych by to uczynić – ba, nie było mnie stać na wykupienie antybiotyku i właściwie tylko własnej rodzinie mogę zawdzięczać, że jeszcze jestem tu gdzie jestem, a nie w parku sztywnych. Do dnia dzisiejszego czuję jeszcze osłabienie po tej chorobie, co by to nie było, czy zapalenie oskrzeli, czy też zapalenie płuc. Warto jednak nadmienić, że nabyłem tę chorobę w pracy, gdzie pomnażałem majątek firmy IMPEL sprzątając wagony kolejowe.
Wiele wagonów nie jest ogrzewanych i był wówczas mróz, a do tego dochodzą prace na zewnątrz, jak czyszczenie klamek, poręczy, czy też kwasowanie. W tym momencie chciałbym zwrócić się do właściciela firmy IMPEL, lub osoby odpowiedzialnej w tej to firmie za BHP: Szanowny panie, dlaczego pracownicy dopuszczani do kwasowania składu pociągu, wykonują swoją pracę bez jakichkolwiek zabezpieczeń, jak choćby okulary ochronne? Szanowny panie, czy zdaje sobie pan sprawę z tego co stanie się, gdy komuś w końcu ten kwas pryśnie do oczu? ludzie tam pracujący już spotykali się z przepalonymi kwasem ubraniami, uszkodzonym od kwasu obuwiem, czy lekkimi na szczęście poparzeniami rąk. Ale na Boga, co będzie jak kwas w końcu komuś dostanie się do oczu?
Być może jesteście już na to odpowiednio przygotowani – no tak, przecież w pakietach umów śmieciowych, można odnaleźć stronę p.t. „Karta Szkolenia Z Zakresu Bezpieczeństwa I Higieny Pracy”.
W przypadku umowy zawartej z firmą IMPEL osobą pełniącą funkcję pełnomocnika i jak zapisano dalej, osoby przeprowadzającej instruktaż BHP, jest pan Grzegorz Drenkowski – tak bynajmniej widnieje na stempelku. Panie Grzegorzu, tak pan jak i ja, i tysiące innych, którzy podpisali tę bezwartościową kartkę papieru, wiedzą, że żadnego szkolenia nie było, że to wszystko to jedynie fikcja na papierze. Nasuwa się więc kolejne pytanie – dlaczego ja i tysiące innych, a w skali kraju miliony osób podpisują ową papierową fikcję?
Pan wie, że podpisujemy, bo w innym wypadku możemy zapomnieć o pracy – a tym samym zdychaj bracie z głodu. Ja tak tu sobie piszę i zadaję pytania panu Grzegorzowi, a kto wie, czy pan Grzegorz to też nie jest jakaś fikcja? Mnie by to nie zdziwiło, gdyż w tym kraju fikcji mamy pod dostatkiem, więc czemu nie miały by też istnieć fikcyjne persony?
Tu muszę podkreślić, że większość ludzi zatrudnionych w firmach stosujących powszechnie śmieciowe umowy, w tym i pracownicy tej firmy, przez którą moim zdaniem zostałem potraktowany niesprawiedliwie – to nie są ludzie źli – zepsuci, ale jak to w przypadku opisanego prze ze mnie fikcyjnego szkolenia BHP, zmuszani są do różnych zachowań, decyzji, milczenia (to tak jak w moim przypadku i tysięcy innych, którzy podpisali fikcyjne przeszkolenie z BHP, którego przecież nie było) – bo w innym przypadku – won na ulicę. Stoi więc nad nimi strach i paraliżuje ludzkie odruchy – wielu zmusza do złego – czyli zrób to, o co cię grzeczne prosi twój pan, albo… Winę więc za całe to zło, ponoszą ci na samej górze.
Wspomniałem już o korzyściach wynikających z umów śmieciowych dla władzy i firm – władza zaoszczędza na wydatkach różnego rodzaju usług, a firmy bogacą się kosztem zatrudnianych na umowy śmieciowe pracowników, których zatrudnia się za śmiesznie niskie stawki godzinowe, obmyśla systemy kar, stosuje szantaż (na przykład w stosunku do pracowników, których firma wcześniej zatrudniła na umowę o pracę), wprowadza w życie jakieś dni darmowej pracy, nie zaopatruje się w ubrania robocze, lub skąpi się na ubraniach (na ten przykład jedna zimowa kurtka ma służyć kilku osobom, z takim zjawiskiem spotkałem się pracując w ochronie), nie zabezpiecza przed szkodliwą chemią – okulary, maski, rękawice itd. – najczęściej dzieje się to w miejscach zamkniętych przed ciekawskim okiem. Do tego dochodzi jeszcze w wielu wypadkach poniżające traktowanie pracowników zatrudnionych na umowach śmieciowych, bo jak wiadomo nikt w praktyce takiego pracownika nie chroni. Jest to już koszmar i w pewnym sensie ten koszmar można porównywać już do obozów koncentracyjnych, czy łagrów – w tym nie ma przesady – ludzie to czują i ludzie mówią o tym – po cichu, bo się boją.
I tu nasuwa się pytanie do tych panów polityków, którzy głośno głoszą wszem, że mamy w naszym kraju już 25 lat Wolności – odpowiedzcie za tym panowie – czy to normalne, by w wolnym kraju ludzie się bali i by takie praktyki jakie opisałem miały miejsce i to na wielką skalę?
To co opisuję – to zło jakie mam na uwadze, nie dotyczy wszystkich firm, gdyż nie wszyscy właściciele firm to ludzie bez serca – z całą pewnością istnieją firmy które stosują umowy śmieciowe tylko jako konieczność, gdyż w innym przypadku grozi im upadłość. Mam jednak uzasadnioną obawę, że firmy prowadzone przez ludzi, którzy nie wyzbyli się jeszcze sumienia, wcześniej, czy też później zostaną połknięte przez tych, którzy nie mają żadnych skrupułów i posuną się do najgorszych podłości – bo jak mówią – Nie Ma Zmiłuj Się.
Ja tego nie śledzę, ale domyślam się, że tak już się dzieje – jak w przypadku małych sklepów, których jest coraz mniej i mniej, aż pewnie znikną całkiem i zostaną tylko na fotografiach i ilustracjach.
Moim zdaniem całe to zło ma swój początek w przepisach, ustawach, w przetargach. To samo logicznie się uwidacznia – jeśli nie zostaną tu dokonane radykalne zmiany – to cały ten zły proceder, nie tylko nie będzie miał końca, ale będzie się rozwijał dalej jak chwast, aż pożre wszystko.
Edward Snopek 22 12 2014 r.
Tyle czlowiek ma wolnosci, na ile kieszeń mu pozwoli, czas i zdrowie.
Jeden komentarz