Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, kto zorganizował zamieszki na Rondzie Waszyngtona podczas Marszu Niepodległości 11 listopada 2014 roku w Warszawie powinien uważnie obejrzeć dokumentalne materiały filmowe zaprezentowane przez Jana Pośpieszalskiego w programie „Bliżej” wyemitowane 13 listopada – http://vod.tvp.pl/audycje/publicystyka/jan-pospieszalski-blizej/wideo/13112014/17371112. Jeśli obejrzeliście, to przypomnijmy także inne znaczące sceny transmitowane na żywo, także przez telewizję publiczną i nie tylko (linki w tekście):
Scena nr 1
Kilkunastu młodych, na ciemno zakapturzonych i zamaskowanych osobników atakuje czoło marszu, który prowadzą, w zwartym szyku, trzymając się pod ręce, członkowie straży Marszu Niepodległości. „Czarni” nie przebierają w środkach. Atakują kopniakami i pięściami. Kim są ci ludzie? Antifa, czy inna bojówka lewacka? Za małe siły. Akcja kompletnie nieopłacalna i absurdalna. Dawniej Antifa organizowała stosunkowo liczny kontrmarsz plus tłumek z gwizdkami i schronienie u Sierakowskiego! Na dodatek ludzie ci nadchodzą od strony policyjnych kordonów. Za zgodą, wiedzą i z poparciem oficerów Komendy Głównej Policji?
Tak, czy nie, panie generale inspektorze Działoszyński?
Scena nr 2
Mężczyzna w jasnym stroju w postawie bokserskiej próbuje opędzić się od kilku młodzianów, którzy ewidentnie chcą mu spuścić wp…l (przepraszam za dosadność języka, ale czas jest dosadny). Obraz nie kłamie. Wszyscy w cywilu. Cóż ma to oznaczać; że uczestnicy marszu poróżnili się między sobą i postanowili wyrównać jakieś porachunki? Kibic Legii, przeciwko kibicowi Legii? Kolejny absurd. Pomiędzy „bokserami” dochodzi do krótkotrwałego zwarcia, ale ten w jasnym stroju potrafi się bić i „nie pęka” przed trzema-czterema napastnikami. W pewnej chwili „jasnemu” wypadają z kieszeni jakieś przedmioty. „Jasny” zbiera je z skrupulatnie z asfaltu, kamera czuwa, to ewidentnie tzw. środki łączności, to nie mały telefon komórkowy i to nie był jeden przedmiot, tylko kilka. Ten „jasny”, to policjant zdekonspirowany przez uczestników marszu.
Tak, czy nie, panie generale inspektorze Działoszyński?
I wróćmy teraz do filmów zaprezentowanych przez Pośpieszalskiego. Dokumentują one brutalną akcję policji. Zostawmy „kaski” w spokoju. Są aż nadto dobrze rozpoznawalni. Tarcze, pałki i broń gładkolufowa. Strzelamy do bezbronnych pod sceną! Zza „kasków” wyskakują teraz cywile. Tak samo ubrani jak opisani wyżej „czarni” i „jasny”. Tylko, że na „urzędowe” dresy i pod kaptury zarzucili kamizelki odblaskowe z napisem POLICJA (podczas prowokacji w tłumie marszowiczów trzymali je w kieszeniach). Niektórzy z nich „na wyposażeniu” maja także szaliki klubowe Legii Warszawa. Przecież trzeba się jakoś uwiarygodnić. Teraz ci szybko umundurowani „cywilni” funkcjonariusze wyłapują właściwie każdego, kto im się podwinie pod rękę. Obowiązuje odpowiedzialność zbiorowa, a normą są iście gestapowskie metody. Ludzie leżą „na glebie”, skuci i twarzą do ziemi. Kopniak i pała w „plery” nie jest niczym nadzwyczajnym. Obelgi także!
A na Powiślu trwa regularna łapanka. Działają głównie „cywilni” z Wydziału ds. Prowokacji KGP. Korzystają z bezprawia. Nie zakładają jeszcze kamizelek z napisem POLICJA. Działają incognito!
Dostałeś szprycę wodną z armatki policyjnej, to wystarczy. Jesteś już skazany w trybie przyspieszonym. Tu nie ma „przebacz” i odwołań. Ciesz się, jeśli spędziłeś kilkanaście godzin na dołku bez fizycznych represji. Policzysz kafelki w celi – gratis. „Niezawisły” sąd ma wytyczne z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Wymiar „sprawiedliwości” działa szybko i w ubłoconych rękawiczkach. Tu nie ma miejsca na wyrzuty sumienia! Jak za Różańskiego i Romkowskiego!
Cofnijmy się teraz w czasie do listopada 2013 roku. Poranek, godzina 6.30 może 6.40! Jedno z mieszkań na warszawskim Mokotowie. Do drzwi puka trzech funkcjonariuszy policji (po cywilnemu). Jak się okazuje mają wiedzę operacyjną, że w mieszkaniu przebywa osoba, która podobno miesiąc wcześniej dopuściła się zgłoszenia fałszywego alarmu bombowego w jednym z warszawskich liceów. Funkcjonariusze nie maja nakazu rewizji. Prokurator zadekretuje rewizję po fakcie bez problemu!
Jak twierdzi jeden z funkcjonariuszy, żeby przetrzepać lokal, wystarczy im policyjna legitymacja, tzw. „blacha”. Są bezczelni i aroganccy, ale nie dopuszczają się fizycznej przemocy. Po wykonaniu czynności zatrzymują 17-letniego ucznia szkoły, w której miały być (podobno) podłożone ładunki wybuchowe. Zatrzymany chłopak zostaje przewieziony do komendy przy ulicy Malczewskiego. Tam jest wielokrotnie wulgarnie obrażany, jako kibic Legii Warszawa i uczestnik Marszu Niepodległości z 2013 r., zmuszany jest do składania fałszywych zeznań i namawiany do współpracy z policją. Funkcjonariusze stosują także wobec niego przymus bezpośredni, przykuwając go kajdankami do krzesła, chociaż ten nie stawia żadnego oporu! Chłopak od początku do końca nie przyznaje się do winy. Odmawia także współpracy z policją! Po kilku godzinach przesłuchań okazuje się ostatecznie, że nie ma nic wspólnego z fałszywym alarmem bombowym. Zostaje zwolniony do domu.
Rodzice chłopca składają wielorakie skargi na działania policji: na tryb i formę przeszukania. Chłopak składa także równolegle doniesienie o domniemaniu popełnienia przestępstwa przez nieznaną mu osobę, która była informatorem policji i fałszywie oświadczyła, że to właśnie on zatelefonował pod numer 112 i poinformował o bombie podłożonej w liceum. Równocześnie, skarżąc się na traktowanie przez policjantów, fałszywie oskarżony, żąda z nimi konfrontacji w celu ujawnienia, który z nich zastosował wobec niego nieuzasadniony przymus bezpośredni, a który zachowywał się wulgarnie i namawiał do składania fałszywych zeznań.
I o dziwo zostaje nawet wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Tylko, że minął już rok, a od kilku miesięcy wszystkie „czynniki” policyjno-prokuratorskie zamilkły. Gra na zwłokę. Typowa, gdy władza w Polsce wie, że to obywatel ma rację!
Najwięcej wody w usta nabrał prokurator i nie wiadomo do dzisiaj, kto i czy w ogóle doniósł na bohatera tej opowieści, że ma niecne bombowe zamiary. A jakże łatwo to przecież ustalić i sprawdzić; przecież jeden z funkcjonariuszy w notatce służbowej wyraźnie potwierdził istnienie takiego informatora. Zatem, wystarczy go zapytać, kto zacz!
Podsumujmy!
A jak alarmu bombowego w warszawskim liceum w ogóle nie było? Albo był, tylko pod 112 zadzwonił funkcjonariusz z Wydziału ds. Prowokacji Komendy Głównej Policji?
Tylko po co?
Można zrobić ćwiczenia albo „ścignąć” na dołku kilku kibiców albo sympatyków Ruchu Narodowego, albo jedno i drugie. Może uda się kogoś zwerbować i kolejni prowokatorzy, i informatorzy na kolejnych marszach będą jak znalazł?
Te dwie opowiedziane historie łączy jedna (jak rozumiem tajna) komórka organizacyjna KGP ds. prowokacji. Bo naprawdę ładnie wyglądali dresiarze w odblaskowych kamizelkach z napisem POLICJA kilka dni temu na Rondzie Waszyngtona. Bardzo ładnie. Gustowne mają okrycia. Tymczasowe! Mundury galowe w szafach! Kamizelki ukryte w kieszeniach, w oka mgnieniu pozwalają „blockersowi” i „dresiarzowi” przeistoczyć się w umundurowanego stróża prawa i porządku z Malczewskiego, z Żytniej, z Wilczej…
A wiecie, co teraz robią nasi policyjni „dresiarze”? Siedzą sobie w zaciszu koszar i komend, i opowiadają, wśród śmiechów, pomiędzy jedną i drugą „kurwą”, rzuconą w charakterze kropki lub przecinka, jak to „dopierdolili” narodowcom. Szkoda, że kolejna okazja dopiero za rok!
A do zatrzymanego po Marszu Niepodległości!
Wydział ds. Prowokacji Komendy Głównej Policji trzyma się mocno!
Prawda panie generale inspektorze Działoszyński?
Ps. 1
Uprzedzę ewentualne pytania i wątpliwości. Tak, byłem na ostatnim Marszu Niepodległości w Warszawie 11 listopada 2014 r.
Tak byłem w mieszkaniu na warszawskim Mokotowie podczas zatrzymania podejrzanego o fałszywy alarm bombowy w listopadzie 2013 r.
Ps. 2
A tutaj kilka „obrazków z wystawy”; policjanci dają dowody swojego umiłowania praworządności, demokracji i ochrony nietykalności obywateli naszej nieszczęśliwej Ojczyzny:
– butelka w tłum
– łapanka na moście Poniatowskiego
– przebierający się prowokator
– wyciąganie ludzi z autokaru i zakrwawiony chłopak
– konfiskata sztandarów Młodzieży Wszechpolskiej
– atak policjanta na uczestnika Marszu na parkingu autokarów
Dziennikarz i wydawca. Twórca portali "Bobowa Od-Nowa" i "Gorlice i Okolice" w powiecie gorlickim (www.gorliceiokolice.eu). Zastępca redaktora naczelnego portalu "3obieg". Redaktor naczelny portalu "Zdrowie za Zdrowie". W latach 2004-2013 wydawca i redaktor naczelny czasopism "Kalendarz Pszczelarza" i "Przegląd Pszczelarski". Autor książek "Ule i pasieki w Polsce" i "Krynica Zdrój - miasto, ludzie, okolice". Właściciel Wydawnictwa WILCZYSKA (www.wilczyska.eu). Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.