Po powrocie wydał mi się jakby innym Donaldem,niż przedtem. Od tamtej pory stał się bezapelacyjnym POwodzem,jakby jakiejś tajemniczej siły dodawał mu,jakiś Kaszpirowski,a może magiczny eliksir Asterixa,albo sok z GumiJagód?!
Nic nie jest wieczne,nic nie może wiecznie trwać – to prawda tak stara jak świat. Czuję że zbliża się czas,aby mojej kilkuletniej batalii w internecie powiedzieć dość. Baltowcom zrobił co do niego należało,czyli pokazał żółtą kartkę systemowi zbudowanemu w IIIRP,"demokracji" w swej gminie i powiecie. Jest jeszcze wiele tematów w których chciałby zabrać głos ukazując słabości panującego ustroju z peryspektywy samego dołu,bo przekaz tego obrazu zbyt często bywa zafałszowany.
Po 4czerwca1989,po mojej nieprzespanej nocy pod "Niespodzianką" dziś mamy cztery liczące się partie po dwie z korzeniami po przeciwnych stronach tamtej dawnej barykady. Wszystkie posiadają rozbudowane aparaty sięgające,aż do miejsowości takich,jak moja. Mają sztab zatrudnionych ludzi,którzy mają pełnić rolę kurierów w przekazywaniu zwykłych spraw ludzkich do partyjnych central,a tam łączyć je w zagadnienia makro i rozwiązywać problemy tych,którym wszyscy politycy mają służyć,czyli społeczeństwu i tak kochanemu przez wszystkich przed wyborami elektorat. Tyle teoria,bo… praktyka wręcz poraża!
Poglądy tych,których spotykam na swojej "drodze" są na ogół takie: "To banda i chołota,a im tak naprawdę chodzi tylko o stołki!". Zawsze dotychczas starałem się bronić tzw.klasy politycznej argumentując,że obecności partyjnych kadr wymaga stabilność demokracji. Partie dają większą szansę przewidywalności, a tym samym gwarancję bezpieczeństwa państwa. Jestem przeciwnikiem JOW,bo przyglądając się baczniej naszej zbudowanej w IIIRP demokracji widzę jakie takie rozwiązanie niesie zagrożenia. Moja gmina,mój powiat jest tego żywym i prawdziwym przykładem,jak budowany system państwa jest słaby.
Ludzie z racji pełnionych przez siebie funkcji i zajmowanych stanowisk nie mają pojęcia o podstawowych zasadach myśli propaństwowej,a jedyne co im w głowie to jak przedłużyć swoją bytność na zajmowanym stołku-zwykłe karierowiczostwo i lizusowstwo. To moje państwo jest najzwyklej rzecz ujmując poprostu chore!
Była jedna próba terapii,ale zbyt krótkotrwała ze względu na silny opór patogenów,który w nich wzbudziła. Tusk z PO wystawił Kaczyńskiego do wiatru zrywając umowę POPISu kierując się zresztą chorą ambicją po przegranej przez Tuska batalii o prezydenturę. PIS nie był wtedy gotów do samodzielnego rządzenia,lecz z drugiej strony brak zgody PO na ponowne wybory wepchnęły PIS w samobójczą koalicję. Kaczyński jako propaństwowiec był łatwy do przewidzenia i jako szef partii,która zdobyła najwięcej głosów podjął obowiązek na nim spoczywający i podjął się rządzenia. Przy braku przygotowanego zaplecza,z takimi koalicjantami i przy oporze środowisk tkwiących w POokrągłostołowym POprawnym POrządku nie mogło trwać to długo i na starcie było skazane na porażkę. Taki był scenariusz pisany przez… poprostu przez życie,może powie ktoś,lecz moim zdaniem nie i uważam,że człowieka,a właściwie ludzi służb. Jakich?Tego nie wiem,ale oceniając działania Tuska,że on to wie. Pamiętam jego niedowierzanie,wręcz szok jaki przeżył po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich. Ten obraz z TV wrył się mocno w moją pamięć,bo w tamtych czasach oglądałem tylko najważniejsze momenty:WTC,początek inwazji USA w Afganistanie i Iraku,kawałek pogrzebu Naszego Papieża oraz ogłaszanie wyników wyborów 2005. Nie dowiary? Do wiary,nie będę się rozwodził powiem tylko,że obowiązki związane z prowadzeniem biznesiku i opieka nad maluteńką czwórką dzieci nie pozwalała na więcej gapienia się w szklany ekran. Ale… do tematu. Na zakończenie studia wyborczego było połączenie z korespondentem w sztabie Tuska. W tle-sala już pusta,bo nawet sprzątaczka wzięła się do swojej pracy i zaczeła zamiatać,a obok niej jeden,jedyny z opuszoną głową, nerwowo w tą i z powrotem spacerujący człowiek. Nikt inny tylko… dzisiejsze bożyszcze POlitycznie POprawnych i POukładanych. Ktoś w końcu do niego zadzwonił,aby zszedł ze sceny. Posłuchał,ale jak już zszedł to zgubił się potem na dłuższy czas z pola widzenia. Nie pamiętam dokładnie,ale chyba jakieś kilka tygodni zniknął z mediów. Gdzie,z kim i co w tym czasie robił?
Po powrocie wydał mi się jakby innym Donaldem,niż przedtem. Od tamtej pory stał się bezapelacyjnym POwodzem,jakby jakiejś tajemniczej siły dodawał mu,jakiś Kaszpirowski,a może magiczny eliksir Asterixa,albo sok z GumiJagód?! Nie mogła to być Marycha,bo ona otępia,a w żadnym wypadku Dopalacze,bo to dla niego niczym wiatrak dla DonKichota z LaManchy.
Dobra na dziś dosyć. Czy jutro będzie?Zobaczymy,gdy nadejdzie i będzie…bo warunki w jakich przyszło mi klikać są strasznie męczące. Jak to mówią obyte i otrzaskane luzaki… Narka!