„Kościół otwiera się na rozwodników i homoseksualistów!” – grzmią media na całym świecie opisując obrady synodu biskupów i dokumenty, przez tenże synod przygotowane. A za nimi postępowcy wszelkiej konduity pieją z zachwytu jak to purpuraci wreszcie porzucili konserwatywny zaduch i wreszcie poszli z duchem czasu ku świetlanej przyszłości.
Przyznam, że nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Kretyni – nie boję się użyć tego słowa, bo inne po prostu nie przychodzi mi do głowy – wypisujący podobne brednie najwyraźniej nie mają zielonego pojęcia o Kościele, jego nauce i doktrynie. Drodzy dziennikarze, postępowcy i wy, otwarci (na co?) katolicy – Kościół proszę ja Was nigdy nie był na tych ludzi zamknięty. Nigdy. Jest w dekalogu takie przykazanie „Nie cudzołóż”, nigdzie nie jest napisane „trzymaj przy sobie siłą męża/żonę” czy „pożądaj wyłącznie kobiet”. Ani orientacja seksualna, ani porzucenie przez małżonka nie powoduje automatycznej ekskomuniki i wykluczenia z grona wiernych – wystarczy dochowywać przykazań, żyć w czystości i regularnie się spowiadać by móc przyjmować sakramenty. Po prostu.
I właśnie tutaj Was boli, co? Czystość to jest coś nie do przeskoczenia, tortura straszna i gorsza od śmierci. Zbudowaliście swoje człowieczeństwo na seksualności, określa Was libido i tzw. „seksualna ekspresja” inne walory spychając na drugi plan, czyniąc je całkowicie nieważnymi. Dlatego właśnie Kościół jest Waszym największym wrogiem a jego nauczanie i słowo zapisane w Piśmie Świętym najchętniej wywalilibyście do kosza zakazując całkowicie jego głoszenia. No cóż, Wasz wybór, jesteście wolnymi ludźmi i możecie robić co Wam się podoba. Tylko, do jasnej i ciężkiej, nie zmuszajcie do tego innych!
Wracając do Kościoła – on swojego nauczania nie zmieni nawet, jeżeli wszyscy biskupi zapiszą się do Twojego Ruchu Biblia pozostanie Słowem Bożym – niezmiennym i nienaruszalnym. A tam wyraźnie jest napisane: „Nie códzołóż!”, „Nie pożądaj żony bliźniego swego!” (męża też), „Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość” (kapł. 18,22) – proszę zauważyć, nie „nie będziesz homoseksualistą” ale „nie będziesz obcował…”, co wpisuje się w doktrynę kościoła nakazującą potępiać grzech ale miłować grzeszników.
Wiem co zaraz powiecie – to jest Stary Testament a Kościół opiera się na nauce Chrystusa, który głosił miłość (podobno wyłącznie) i Nowym testamencie. Prawda. Tyle tylko, że Chrystus powiedział w Kazaniu na Górze: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę. bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim. Bo powiadam wam: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.”
Krótko, węzłowato i na temat.
Na koniec chciałbym jeszcze odnieść się do twierdzeń, jakoby głos konserwatywnych biskupów był „buntem wewnątrz Kościoła” – otóż, drodzy moi mili, Jezus Chrystus też był buntownikiem i za swój bunt zawisł na krzyżu. Powiesili go faryzeusze tłumaczący Prawo zgodnie ze swoim „widzimisię”. Dziś wieszają go ich następcy…
Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.