Czytając raport komisji Millera trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to dokument w którym szukano kompromisu między prawdą faktyczną i prawda polityczną.
Choć autorzy starali się uniknąć wskazywania winnych uważny czytelnik doczyta się w nim zarówno winy leżącej po stronie polskiej jak i rosyjskiej.
Czytając tekst raportu przez cały czas zadawałem sobie pytanie, przecież decydenci tego lotu byli świadomi całej sytuacji w naszym lotnictwie, słabości wyszkolenia załogi, o co trudno winić załogę, warunków pogodowych jak i stanu technicznego lotniska, które bardziej przypominało lotnisko aeroklubu niż port międzynarodowy. Dlaczego więc zdecydowano się na tak ogromne ryzyko wchodzenia w mgłę, gdy na ziemi wszyscy mówili, że nie ma warunków do lądowania? Czy nie przypomina to zachowania dziecka, które pragnie sprawdzić czy ogień jest jednak gorący?
Kto był faktycznym decydentem lotu?
Raport wyraźnie omija temat nacisku psychicznego na pilotów. Jednak trudno z tą katastrofą nie połączyć wydarzeń z lotu do Gruzji w której kapitanferalnego lotu był drugim pilotem. Prezydent Lech Kaczyński wyraźnie żądał, aby to on decydował o tym gdzie samolot będzie lądował. Potwierdza to w swoim piśmie z 23 września 2008 Przemysław Gosiewski zadając pytanie „Czy pilot ma prawo odmówić wykonania rozkazu zwierzchnika Sił Zbrojnych RP?” Z tym kontekstem wyraźnie korelują słowa kapitana samolotu skierowane do dyr. Kazany„Panie Dyrektorze – wyszła mgła w tej chwili i w tych warunkach, które sąobecnie, nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść– zrobimy jedno zajście – ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Także proszęjużmyślećnad decyzją, co będziemy robili”, oraz odpowiedź dyr. Kazany „Na razie nie ma decyzji Prezydenta, co dalej robimy”.Czytając to zdanie musimy pamiętać, że wypowiadane są one w obecności dowódcy wojsk lotniczych A. Błasika. Nie wiem czy tylko ja tak te słowa rozumiem ale dla mnie te słowa brzmią, nie widzę możliwości lądowania ale muszę udowodnić to tym, którzy tego nie rozumieją. Słowa te również wskazują, że zostało przyjęte to, o co w locie do Gruzji występował prezydent a później potwierdził to P. Gosiewski. To prezydent jest decydentem na pokładzie samolotu. Decyzji prezydenta przekazanej dyr. Kazanie niestety nie znamy. Dlaczego jednak dopuszczono do tego, że to pasażer nie kapitan samolotu decyduje o locie?
Sprawa gen. A. Błasika
Raport wyraźnie pokazuje, że w naszym lotnictwie dość luźno podchodziło się do procedur. Również wyszkolenie pilotów jest niedostateczne. Za rządów PiS zrezygnowano ze szkoleń na symulatorach, co z jednej strony można uznać za oszczędności, ale z drugiej to jedyna metoda w której piloci mogą zdobyć doświadczenie a także osobiście przekonać się, jak samolot zachowuje się w sytuacjach krytycznych.
O ile rezygnację z szkoleń na symulatorach można uzasadnić racjami ekonomicznymi, o tyle gen. A. Błasik powinien mieć świadomość, że piloci nie posiadają wystarczającego doświadczenia do tak trudnego lądowania.
Dodatkowo jeżeli uznamy, że winę za ten bałagan w lotnictwie ponosi Minister B. Klich, to jakże tej winy może nie ponosić również dowódca sił powietrznych? To on był odpowiedzialny za lotnictwo w Polsce. I on powinien mieć najlepszą świadomość tego, że piloci musieli się zmagać nie tylko z trudnymi warunkami lotu ale również z całym tym „ogólno-wojskowym” bałaganem. I znowu wpływ tego bałaganu jest różny w różnych aspektach*. To że mieli nieaktualizowane mapy i dane dotyczące lotniska można próbować wytłumaczyć faktem iż nikt pasa nie przenosił ani nie zmieniał ukształtowania terenu ale fakt, że piloci „domowymi” metodami dowiadują się o warunkach pogodowych to po prostu amatorszczyzna. I nie usprawiedliwia jej fakt, że pilotom rzeczywisty stan pogodowy był znany. Prognoza pogody w lotnictwie jest na tyle ważne, że metoda „kolega koledze powiedział” to chyba nie to. Dlaczego więc będący w kokpicie A. Błasik, który jak podaje raport prawidłowo odczytał wysokości akceptuje takie zachowanie pilotów? Każdy regulamin dotyczący BHP czy też wojskowy mówi, że za łamanie procedur przez podwładnego za wiedzą przełożonego winę ponosi również ten przełożony.
Dlaczego więc gen. Błasik który przebywając w kokpicie przestał być pasażerem i mając pełne rozeznanie w zakresie braków i aktualnej sytuacji wyraźnie nie powiedział pilotom, że mają „powisieć w powietrzu” czekając aż z ziemi potwierdzą poprawę pogody albo odejść na inne lotnisko? Kapitan samolotu wymienia te lotniska.
Odpowiedzialność Rosjan
Raport też nie kryje odpowiedzialności Rosjan, którzy nadal nie chcą się do tego przyznać. Z pewnością lotnisko powinno zostać zamknięte, lecz zabrakło odwagi politycznej. Prawda, mogą się oni bronić tym, że bez widoczności pasa samolot nie miał prawa zejść poniżej 100m, ale niesprawność żarówek w oświetleniu naprowadzania jest kompromitującym bałaganem. Również naprowadzanie odbiegało od tego co można uznać za prawidłowe, choć z pewnością błędy te w opinii publicznej są wyolbrzymiane. Co oznacza „na ścieżce”? Ścieżką nie jest oś pasa a stożek, którego wierzchołek leży na początku pasa, a wysokość pokrywa z osią pasa. Odchylenie samolotu o kilkadziesiąt metrów w pewnej odległości od początku pasa mieści się w granicach „ścieżki podejścia”. Pilot widząc pas z pewnością ten błąd jest w stanie skorygować, gorzej gdy tego pasa nie widzi.
Czy dwie wizyty były błędem?
Wiadomo było, że w okresie przedwyborczym obie strony będą starały się pokazać w Katyniu. Historia wizyt Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, który tam pojawiał się zawsze w okresie przedwyborczym również dawała do zrozumienia, że z wizyty tej nie zrezygnuje. Lecz musimy sobie również przypomnieć żenujące momenty „wojny o krzesło” jakie w kontaktach między prezydentem i premierem miały przecież miejsce. W świetle tego przyjęcie propozycji, że oficjalna wizyta odbędzie się na szczeblu premierów, zaś Lech Kaczyński na spotkaniu Polskim, wraz z „Rodzinami Katyńskimi” wydawało się salomonowym wyjściem i wyjściem po myśli PiS, które jako jedno ze swych głównych haseł przyjęło propolskość. Tak więc dziś mówienie, że podział wizyt był przyczyną katastrofy jest chyba nieporozumieniem. Mgły w dniu 10 kwietnia w momencie przygotowań wizyty nikt przewidzieć nie mógł.
Katastrofy nie zdarzają się tylko z jednej przyczyny, tu popełniono tyle błędów, że trudno się dziwić iż ktoś popełnił jeszcze jeden błąd po którym życia 96 Polaków uratować już nie było można.
* Mówienie o tym, że braki w dokumentacji były jakimś brakiem szacunku dla prezydenta jest przesadą. Takimi samymi dokumentami dysponowali piloci w czasie lotu z delegacją z Donaldem Tuskiem na czele.
fot. Mulag / Wikipedia
Czlowiek, który odcina sie od kultury i historii swych ojców jest jak iskra, co zgasnie zawieszona w bezmiarze przestrzeni.