Nie dla wszystkich jest tragiczna katastrofa smoleńska tematem, który wymaga szacunku i powagi, nierozdrapywania nie zabliźnionych ran i respektu dla wszystkich zmarłych w katastrofie. Częste zarzuty o nieposzanowanie tragedii padały ze strony wielu blogerów i mało kto akceptował śmichy-chichy związane z tragicznym wypadkiem. Tak się Po Prostu nie robi chociaż wyśmiewano różnego rodzaju zamachowe teorie żerujące na niewiedzy, politycznych motywach lub nieznajomości okoliczności katastrofy.
Bloger Janusz Wojciechowski, europoseł w Brukseli, nie zalicza się jednak do osób dla których podobne rozważania warte są uwagi czy liczenia się powagą należną śmierci 96 osób. Na swoim blogu w salonie24 ( http://januszwojciechowski.salon24.pl/604672,a-jednak-tam-byla-sztuczna-mgla ) pozwala sobie na rubaszne żarty, prostackie sugestie i prymitywną ironię związaną z wypadkiem drogowym i śmiercią 3 osób. Pisze:
„Oczywiście – z faktu, że rolnicy z Kowies, pod Rawą Mazowiecką, (moje strony) posiedli technologię wytwarzania sztucznej mgły – nie wynika jeszcze pewność, że posiadła tę technologię również Rosja. W końcu sadownictwo polskie jest silniej rozwinięte od rosyjskiego.
Tym nie mniej istnieje teoretyczna możliwość, że Rosja, która niegdyś wykradła od Amerykanów technologię bomby atomowej, mogła wykraść od rawskich sadowników technologię sztucznej mgły. Nie tylko jedni Rosenbergowie byli na świecie.”
I dalej:
„I skoro sztuczna mgła mogła spowodować wielki karambol drogowy, to mogła również spowodować wielki karambol lotniczy.Tymczasem nic mi nie wiadomo o badaniach, na podstawie których Komisja Millera orzekła, że mgła w Smoleńsku była naturalna, a nie sztuczna.”
Pan Wojciechowski, zapracowany, bloger z europejskiego parlamentu reprezentuje partię Prawo i Sprawiedliwość. Jest reprezentantem ugrupowania, które straciło wielu swych członków i sympatyków w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. Ugrupowania, któremu na pewno nie jest do śmiechu jeżeli mówi się w podobnie farsowy sposób o powodach katastrofy odkrywając że „sensacja naukowa jest ogromna – a jednak sztuczna mgła istnieje” nawiązując w sposób nie pozostawiający wątpliwości do smoleńskiej katastrofy.
Bloger Wojciechowski w swoich tekstach nigdy nie popisuje się specjalnie taktem, subtelnością lub poważną polityczną analizą. Zamiast zajmować się swoją pracą wali propagandową pałą po głowach żerując na najniższych, politycznych instynktach. Jest z pewnością reprezentantem tzw, „przemysłu pogardy” dla którego, wydawałoby się nie naddające się do żartów, powody katastrofy zamienia w szopkę o skradzeniu przez ruskich od rawskich sadowników technologii sztucznej mgły.
Janusz Wojciechowski pisze propagandowe teksty. Odczuwa taką potrzebę i nawet nas, od czasu do czasu, raczy swoimi częstochowskimi rymami. Wolno mu przecież? Ale przesuwanie przez niego granic tego co dopuszczalne ale czego się Po Prostu od kulturalnych ludzi nie oczekuje jest zadziwiające. Odbywa się to oczywiście z przyzwoleniem partyjnych zwierzchników i dziwić się tylko należy, że ci sami ludzie mają do innych pretensje o zohydzanie polskich obyczajów, brak politycznych czy dziennikarskich reguł dobrych zachowań i panoszący się cynizm i chamstwo.
Na Wojciechowskiego w ostatnich wyborach do europarlamentu głosowało ponad 130.000 osób, dwukrotnie więcej niż w poprzednich. A przecież ten bloger i reprezentant Polski na brukselskich salonach nie od dzisiaj pokazuje swój brak kultury i szermuje prymitywizmem politycznym. Jak widać zdobywa zwolenników i pan Wojciechowski dalej „poszerza” nasze horyzonty co i jak wolno.
Zaprezentowane przez Wojciechowskiego śmichy-chichy dotyczące smoleńskiej katastrofy jest w zasadzie smutne. Tym bardziej iż nie ma reakcji przywołujących go do porządku. Ze strony jego partii Prawa i Sprawiedliwości walczącej podobno o wysokie morale polskich wyborców ale również ze strony jego czytelników.