Bez kategorii
Like

Suma polskich strachów (c)

24/07/2011
455 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
no-cover

O tym, że polski kapitalizm powstał na szkielecie poprzedniego modelu państwa, wzmiankowałem w części (b). Kto czytał, ten wie jak tamta władza, którą rzekomo ktoś chciał rozliczyć za pół wieku milicyjnego terroru, bezboleśnie przeszła transformację.

0


Myślę, że tamtym, towarzyszom i towarzyszkom, już nie brakuje kolejnego plenum komitetu centralnego partii, która w nazwie nosiła „robotnicza”. Dziś te same lub wyższe cele można osiągnąć zupełnie inaczej, metodami bardziej nowoczesnymi. Choć z drugiej strony życie nie znosi pustostanu i szybko wypełnia powstałą lukę czymś nowym.

Tym nowym, czy się podoba komuś czy nie, nie dbam o to – ja nazywam zwoływanie „plenum” obecnych ugrupowań i partii politycznych w tej nieszczęsnej III RP.

Nieszczęsnej, bo w całości złożonej z puzzli made in KGB-SB-WSI i kilku innych nie mniej istotnych instytucji stających na straży państwa. Tfu, na straży i w interesie władzy, która tym państwem zarządza, że czyni to źle widzimy od dawna.

 

Nie będę w tym miejscu wchodził w szczegóły personalne naszych kochanych przywódców i ścisłego kierownictwa SLD, PO, PiS i PSL. Reszta, aspirująca do miana ruchu, czy ugrupowania politycznego, doprawdy nie liczy się wcale – i, nie istotne jest, czy w tych nieliczących się partyjkach znajduje się jeden, czy dziesięciu byłych lub obecnych agentów specsłużb – oni nic nie znaczą – jedno co łączy ludzi tej profesji, to trzymanie mordy w kubeł, inaczej kończy się źle. Dowodem na poparcie tej tezy jest los Janusza Palikota, którego uzbroili, a potem zdetonowali chłopaki od zadań specjalnych. To, co od czasu pokazuje nam Palikot, to detonacje wtórne na politycznym pogorzelisku, a w zasadzie tylko zwykłe jarmarczne kapiszony – aż samo ciśnie się na usta: jaki pan taki kram. Dlaczego nie chcę wchodzić w szczegóły personalne kwartetu politycznego? Gdybym to chciał uczynić, to zapewne nadepnąłbym stroicielom tych orkiestr na struny.

Ale warto zadać samemu sobie, dla samego siebie, pytanie – zresztą myślę, że od czasu niejakiego posła Nowaka, ono samoistnie, co jakiś czas, pojawia się w naszych głowach, kiedy stajemy się świadkami rozmaitych gierek wokół wspomnianego kwartetu.

Warto wtedy sobie zadać odrobinę trudu i postawić pytanie: kim są, Jarosław Kaczyński i Donald Tusk?

Kim jest Pawlak zapewne każdy dorosły człowiek zorientowany na Polskę, wie.

Czerwonych, póki co nie ruszam, bo to temat na epopeję. Nadmienię jedynie, że Leszek Miller, ten który tak wkurwił Olka, że ludzie tego drugiego postanowili się pozbyć niewygodnego premiera – i to był pierwszy zamach w powietrzu – w żelaznym środowisku polskiej lewicy uchodzi za tego, co się skurwił wchodząc w układ z klerem.

 

Zacznę od Pawlaka – jednego z uczestników nocnej zmiany. Waldemar Pawlak, to człowiek bardzo zdolny i inteligenty i choć na to nie wygląda, to tak jest. To ten zapalony miłośnik ognia i wody jest twórcą inżynierii finansowej w warunkach polskich. To nie kto inny jak on uratował BGŻ przed likwidacją, tylko, że w tym ratowaniu przy zastosowaniu inżynierii finansowej doszło do wielu przewałek na terenie całego kraju. Zapewne dwukrotny premier nic nie wie o tajemniczych samobójstwach pracowników BGŻ nie wie nic o fałszerstwie dokumentacji finansowej placówek banku. No bo niby skąd i co może wiedzieć, lub nie, zwykły premier o ciemnej stronie księżyca, prawda? Waldek jest swój chłop i takiego Waldusia lubią wszyscy, którym potrzebne jest poparcie ludowców. Ach, gdyby nie te jego słabostki do kobiet, i gdyby nie to, że za każdym razem, niemal przy każdym numerku, kiedy jest napalony i ma tyle wspólnego z Beger, co koń z owsem, daje się sfotografować, nagrać.

A potem, kiedy widzi szopki na Wiejskiej i chciałby jakoś normalnie, bo z wiekiem człek normalnieje lub głupieje bardziej, za każdym razem, kiedy gul mu skacze na widok nadmuchanej gumy balonowej Donalda, ma zamiar pięścią walnąć w stół, aby przerwać ten chocholi taniec wtedy usłużne kundle premiera, co to najbardziej korzystnie wygląda w mundurze armii, w której służył dziadek, tego pożal się boże historyka, przysyłają na maila Waldusiowi pojedyncze ujęcia z jego licznych orgietek strasząc, że podrzucą Adasiowi, co w głoszeniu prawd koszernych przelicytował nawet znanego doktora G. Oczywiście chodzi o tego doktora od powtarzania po stokroć nieprawdy, aby w końcu nią się stała.

 

Dodam od siebie: Walduś, chłopie, nie masz czego się wstydzić, to, że jeszcze możesz i lubisz i na miejscu masz co trzeba, to nie wstyd. Zapewniam cię Walduś, lepiej to niż różowa alternatywa. Jesteś swój i swojski, jak nasz folklor, a nie jakiś przeflancowany gej jak, dajmy na to ten obleśny typ, Kalisz.

 

W tym miejscu pozwolę sobie opowiedzieć bajkę z morałem, opowiem ją tak jak zapamiętałem z lat młodości, a która kontekstowo kojarzy mi się z rzeczywistością. Morał znajdzie się na końcu niniejszego wpisu.

 

Był sobie sułtan, który miał liczna służbę i wiele żon. Pewnego wieczora zwrócił się do zaufanego sługi- eunucha aby do jego sypialni przyniósł żonę nr 1. po jakimś czasie zażyczył sobie żonę nr 2 potem trzy i kolejne. Rano sułtan wychodzi ze swej sypialni i przeciąga się w progu kierując zadowoloną twarz w kierunku słońca, patrzy a wycieraczce przy drzwiach leży jak nieżywy jego wierny sługa.

Jaki wynika z tego morał?

 

Kim jest prezes wszystkich prezesów, Jarosław Kaczyński, nie zapytam, o to pytał wspomniany poseł Nowak. Co prawda nie przypominam sobie aby otrzymał odpowiedź ale pamiętam, że został potraktowany jak wariat. Czy nim w istocie był/jest? Nie wiem, nie jestem psychiatrą, ale wiem lub przypuszczam że wiem, że w każdej innej demokracji na zadane pytania otrzymuje się odpowiedź ustną, bądź na piśmie. W naszych realiach warto pamiętać, że jedyną wartość ma to wszystko, co jest na piśmie i to na co masz odpowiednie kwity i świadków. Bo gadać to sobie można, zresztą w niektórych przypadkach pisać też. W każdym bądź razie do dziś nie wiemy co i gdzie robił Jaruś w stanie wojennym. I tu, szanowni, jest pewien łącznik między Kaczyńskim Jarosławem, a Donaldem Tuskiem.

W przypadku obecnego premiera, Donalda Tuska – jeden z głównych rozgrywających w nocnej zmianie, również nie wiadomo, co i gdzie porabiał w czasie stanu wojennego? I nie wiadomo dlaczego tylko on uchował się przed internowaniem, a większość jego znajomych i znajomków nie. Wiadomo natomiast, że przez siedem lat szkolił się pod uważnym okiem szefa sp-ni „Świetlik”…

 

Ciekawe, co mógłby nam powiedzieć premier na temat firmy Marka S. zajmującej się handlem: srebra, złota i diamentów? Firma jest rozrzucona, niczym siatka wywiadowcza, na terenie niemalże całej Europy i kawałek za nią też. Co łączy tych panów, oprócz działalności opozycyjnej rzecz jasna, wydaniem własnych książek(?)? Marek S. nie gra w piłkę, nawet nie jest kibicem, to typowy intelektualista o poważnym potencjale wiedzy naukowej.

Donald, przeciwnie, jest zapalonym miłośnikiem futbolu, lubi sobie haratnąć w gałę, jest graczem raczej kiepskim, ale w połączeniu z cwaniactwem i wrodzonym talentem do nic-robienia (w sp-ni Świetlik, podobnie jak w rządzie głównym zajęciem, to gra w ch..ja) zachowuje dobrą pływalność i łatwość w manewrowaniu.

 

Tyle o figurantach, którzy są rozpoznawalni mniej lub bardziej w swoich rolach.

Trzeba pamiętać, że tak naprawdę kiedy widzimy, dajmy na to, premiera lub prezydenta, to patrzymy na sztaby ludzi, którzy, podobnie jak ekipa boksera, czy innego sportowca, przygotowuje do występu swojego zawodnika. I ja tylko w takich realiach postrzegam całą tę polityczna mafię. Inaczej nie potrafię, choć, przyznam, starałem się nawet.

 

Teraz czas na kolejny fenomen, jakim niewątpliwie była deklaracja rozliczenia „czerwonych” i realizacja tego postulatu poprzez puszczenie ich w skarpetkach. Nie trzeba się specjalnie wgłębiać w temat aby dojść do przekonania, że faktycznie ktoś kogoś puścił w samych skarpetkach.

 

Jak wygląda ten prawdziwy polski kapitalizm? Kto wszedł w jego posiadanie, i kto za tym się ukrywa? Oto kluczowe pytania dla zrozumienia, że ani chęć szczera, ani wytężony wysiłek i nawet ukradziony pierwszy milion nie dają tego, co otrzymał Kulczyk, Gudzowaty, Starak i kilku innych z lity 100 najbogatszych ludzi w Polsce.

Te firmy, to tak naprawdę korporacje rozmaitych służb; działalność większości tych firm jest co najmniej podejrzana. Ale kto dziś ośmieliłby się przyjrzeć jak funkcjonują te gospodarczo-polityczne hybrydy tych owych?

Niewielu, prawda – wychodzi nawet, że nikt.

To efekt totalnego zaniku demokracji. To efekt kuli śnieżnej, która zabiera ze sobą wszystko co stanie na jej drodze.

 

Rzecz o działaniu systemów politycznych, ekonomicznych, gospodarczych. Aby zrozumieć działanie systemów wystarczy przyjrzeć się statutom spółdzielni mieszkaniowych i odpowiedzieć sobie na proste pytanie: dlaczego po tylu latach działania polskiej demokracji nie można było wykupić na własność, substancji mieszkaniowych, które kilkakrotnie zostały spłacone przez lata użytkowania od momentu wniesienia wkładu własnego?

Kto tym interesem kierował i dlaczego głównie w nieusuwalnych zarządach spółdzielni mieszkaniowych zasiadali (zasiadają nadal) towarzysze lub bliscy krewni króliczka?

 

Podobnie rzecz miała się z PSS „Społem”; jakoś bardzo łatwo i prosto pozbyto się – rozkradając spory majątek innych magazynów z czasów PRL, a jednym podpisem, dobrze okablowanego Lecha Wałęsy, pod ustawą likwidacyjną zniszczono PGR-y i SKR-y.

 

Tamta raczkująca demokracja ze smoczkiem w ustach i pampersem na pupci troskliwie przewijana przez kolejnych ojców i matki chrzestne doprawdy była dość nieporadna. Ale, co trzeba dodać – jak na nasze warunki miała szanse normalnego rozwoju, w którym przeszkadzali skorumpowani do cna rodzice chrzestni.

Tamta polska demokracja nijak się ma do dzisiejszej demokracji żywo przypominającej okres demokracji amerykańskiej z czasówJ. Edgara Hoovera, z tymże jednak wyjątkiem, że w naszej nie poluje się na czerwonych, a przeciwnie – rożni tamci polują na ewentualnych myśliwych chcących upolować czerwoną świnię. I jeśli tylko któraś prawda objawi się zbyt jaskrawym blaskiem natychmiast ze strony sprawujących władzę słychać wołania o ataku na demokrację, o anarchii i zagrożeniu terrorystycznym. Piszę o metodach działania, począwszy od zamysły po realizację. Kto oglądał film o J. Lennonie, ten doskonale wie, o czym piszę. Kto nie oglądał polecam obie części.

W każdym bądź razie wygląda na to, że system(y) działające obecnie w naszej demokracji żywo zaczynają przypominać te amerykańskie, okrzyknięte i uznane za najlepsze na całym świecie i wszędzie tam, gdzie byli, lub to sobie wymyślili, że byli, Amerykanie.

 

A morał tej bajki brzmi tak: lepiej mieć stosunki niż być donosicielem.

PS

 

Doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że ten wpis znacząco odbiega od poprzednich dwóch, części (a) i (b). Jednak proszę uzbroić się w cierpliwość, proszę powyższe potraktować jako rozgrzewkę przed częścią (d).

Jest jedno ale – chodzi o tzw czujność służb tuskolandii: założyłem się bowiem, czego nie czyniłem nigdy dotąd, że jeśli ta informacja – wzmianka o szefie na jajakach dojdzie do premiera Donald, co ma Tole?, to jego obszczymurki mogą zrobić mi pobudkę z wczesnoporanną rozgrzewką tuż przed pierwszą moją kawą, czyli coś na kwadrans przed szóstą.

No, to wtedy część (d) będę mógł sobie odpuścić lub, jeśli dobrze mnie przesłuchają, zeznać do protokołu :)) Znajomi mówią, że jestem trudnym facetem, trudno.

To taki test na kondycję demokracji Tuska.

0

Bez kategorii
Like

Suma polskich strachów (c)

09/07/2011
0 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
no-cover

Żeby zrozumieć, trzeba mieć materiał poglądowy, przynajmniej kilka danych składających się na przykłady.

0


 

O tym, że polski kapitalizm powstał na szkielecie poprzedniego modelu państwa, wzmiankowałem w części (b). Kto czytał, ten wie jak tamta władza, którą rzekomo ktoś chciał rozliczyć za pół wieku milicyjnego terroru, bezboleśnie przeszła transformację.

Myślę, że tamtym, towarzyszom i towarzyszkom, już nie brakuje kolejnego plenum komitetu centralnego partii, która w nazwie nosiła „robotnicza”. Dziś te same lub wyższe cele można osiągnąć zupełnie inaczej, metodami bardziej nowoczesnymi. Choć z drugiej strony życie nie znosi pustostanu i szybko wypełnia powstałą lukę czymś nowym.

Tym nowym, czy się podoba komuś czy nie, nie dbam o to – ja nazywam zwoływanie „plenum” obecnych ugrupowań i partii politycznych w tej nieszczęsnej III RP.

Nieszczęsnej, bo w całości złożonej z puzzli made in KGB-SB-WSI i kilku innych nie mniej istotnych instytucji stających na straży państwa. Tfu, na straży i w interesie władzy, która tym państwem zarządza, że czyni to źle widzimy od dawna.

 

Nie będę w tym miejscu wchodził w szczegóły personalne naszych kochanych przywódców i ścisłego kierownictwa SLD, PO, PiS i PSL. Reszta, aspirująca do miana ruchu, czy ugrupowania politycznego, doprawdy nie liczy się wcale – i, nie istotne jest, czy w tych nieliczących się partyjkach znajduje się jeden, czy dziesięciu byłych lub obecnych agentów specsłużb – oni nic nie znaczą – jedno co łączy ludzi tej profesji, to trzymanie mordy w kubeł, inaczej kończy się źle. Dowodem na poparcie tej tezy jest los Janusza Palikota, którego uzbroili, a potem zdetonowali chłopaki od zadań specjalnych. To, co od czasu pokazuje nam Palikot, to detonacje wtórne na politycznym pogorzelisku, a w zasadzie tylko zwykłe jarmarczne kapiszony – aż samo ciśnie się na usta: jaki pan taki kram. Dlaczego nie chcę wchodzić w szczegóły personalne kwartetu politycznego? Gdybym to chciał uczynić, to zapewne nadepnąłbym stroicielom tych orkiestr na struny.

Ale warto zadać samemu sobie, dla samego siebie, pytanie – zresztą myślę, że od czasu niejakiego posła Nowaka, ono samoistnie, co jakiś czas, pojawia się w naszych głowach, kiedy stajemy się świadkami rozmaitych gierek wokół wspomnianego kwartetu.

Warto wtedy sobie zadać odrobinę trudu i postawić pytanie: kim są, Jarosław Kaczyński i Donald Tusk?

Kim jest Pawlak zapewne każdy dorosły człowiek zorientowany na Polskę, wie.

Czerwonych, póki co nie ruszam, bo to temat na epopeję. Nadmienię jedynie, że Leszek Miller, ten który tak wkurwił Olka, że ludzie tego drugiego postanowili się pozbyć niewygodnego premiera – i to był pierwszy zamach w powietrzu – w żelaznym środowisku polskiej lewicy uchodzi za tego, co się skurwił wchodząc w układ z klerem.

 

Zacznę od Pawlaka – jednego z uczestników nocnej zmiany. Waldemar Pawlak, to człowiek bardzo zdolny i inteligenty i choć na to nie wygląda, to tak jest. To ten zapalony miłośnik ognia i wody jest twórcą inżynierii finansowej w warunkach polskich. To nie kto inny jak on uratował BGŻ przed likwidacją, tylko, że w tym ratowaniu przy zastosowaniu inżynierii finansowej doszło do wielu przewałek na terenie całego kraju. Zapewne dwukrotny premier nic nie wie o tajemniczych samobójstwach pracowników BGŻ nie wie nic o fałszerstwie dokumentacji finansowej placówek banku. No bo niby skąd i co może wiedzieć, lub nie, zwykły premier o ciemnej stronie księżyca, prawda? Waldek jest swój chłop i takiego Waldusia lubią wszyscy, którym potrzebne jest poparcie ludowców. Ach, gdyby nie te jego słabostki do kobiet, i gdyby nie to, że za każdym razem, niemal przy każdym numerku, kiedy jest napalony i ma tyle wspólnego z Beger, co koń z owsem, daje się sfotografować, nagrać.

A potem, kiedy widzi szopki na Wiejskiej i chciałby jakoś normalnie, bo z wiekiem człek normalnieje lub głupieje bardziej, za każdym razem, kiedy gul mu skacze na widok nadmuchanej gumy balonowej Donalda, ma zamiar pięścią walnąć w stół, aby przerwać ten chocholi taniec wtedy usłużne kundle premiera, co to najbardziej korzystnie wygląda w mundurze armii, w której służył dziadek, tego pożal się boże historyka, przysyłają na maila Waldusiowi pojedyncze ujęcia z jego licznych orgietek strasząc, że podrzucą Adasiowi, co w głoszeniu prawd koszernych przelicytował nawet znanego doktora G. Oczywiście chodzi o tego doktora od powtarzania po stokroć nieprawdy, aby w końcu nią się stała.

 

Dodam od siebie: Walduś, chłopie, nie masz czego się wstydzić, to, że jeszcze możesz i lubisz i na miejscu masz co trzeba, to nie wstyd. Zapewniam cię Walduś, lepiej to niż różowa alternatywa. Jesteś swój i swojski, jak nasz folklor, a nie jakiś przeflancowany gej jak, dajmy na to ten świński ryj, Kalisz.

 

W tym miejscu pozwolę sobie opowiedzieć bajkę z morałem, opowiem ją tak jak zapamiętałem z lat młodości, a która kontekstowo kojarzy mi się z rzeczywistością. Morał znajdzie się na końcu niniejszego wpisu.

 

Był sobie sułtan, który miał liczna służbę i wiele żon. Pewnego wieczora zwrócił się do zaufanego sługi- eunucha aby do jego sypialni przyniósł żonę nr 1. po jakimś czasie zażyczył sobie żonę nr 2 potem trzy i kolejne. Rano sułtan wychodzi ze swej sypialni i przeciąga się w progu kierując zadowoloną twarz w kierunku słońca, patrzy a wycieraczce przy drzwiach leży jak nieżywy jego wierny sługa.

Jaki wynika z tego morał?

 

Kim jest prezes wszystkich prezesów, Jarosław Kaczyński, nie zapytam, o to pytał wspomniany poseł Nowak. Co prawda nie przypominam sobie aby otrzymał odpowiedź ale pamiętam, że został potraktowany jak wariat. Czy nim w istocie był/jest? Nie wiem, nie jestem psychiatrą, ale wiem lub przypuszczam że wiem, że w każdej innej demokracji na zadane pytania otrzymuje się odpowiedź ustną, bądź na piśmie. W naszych realiach warto pamiętać, że jedyną wartość ma to wszystko, co jest na piśmie i to na co masz odpowiednie kwity i świadków. Bo gadać to sobie można, zresztą w niektórych przypadkach pisać też. W każdym bądź razie do dziś nie wiemy co i gdzie robił Jaruś w stanie wojennym. I tu, szanowni, jest pewien łącznik między Kaczyńskim Jarosławem, a Donaldem Tuskiem.

W przypadku obecnego premiera, Donalda Tuska – jeden z głównych rozgrywających w nocnej zmianie, również nie wiadomo, co i gdzie porabiał w czasie stanu wojennego? I nie wiadomo dlaczego tylko on uchował się przed internowaniem, a większość jego znajomych i znajomków nie. Wiadomo natomiast, że przez siedem lat szkolił się pod uważnym okiem szefa sp-ni „Świetlik”…

 

Ciekawe, co mógłby nam powiedzieć premier na temat firmy Marka S. zajmującej się handlem: srebra, złota i diamentów? Firma jest rozrzucona, niczym siatka wywiadowcza, na terenie niemalże całej Europy i kawałek za nią też. Co łączy tych panów, oprócz działalności opozycyjnej rzecz jasna, wydaniem własnych książek(?)? Marek S. nie gra w piłkę, nawet nie jest kibicem, to typowy intelektualista o poważnym potencjale wiedzy naukowej.

Donald, przeciwnie, jest zapalonym miłośnikiem futbolu, lubi sobie haratnąć w gałę, jest graczem raczej kiepskim, ale w połączeniu z cwaniactwem i wrodzonym talentem do nic-robienia (w sp-ni Świetlik, podobnie jak w rządzie głównym zajęciem, to gra w ch..ja) zachowuje dobrą pływalność i łatwość w manewrowaniu.

 

Tyle o figurantach, którzy są rozpoznawalni mniej lub bardziej w swoich rolach.

Trzeba pamiętać, że tak naprawdę kiedy widzimy, dajmy na to, premiera lub prezydenta, to patrzymy na sztaby ludzi, którzy, podobnie jak ekipa boksera, czy innego sportowca, przygotowuje do występu swojego zawodnika. I ja tylko w takich realiach postrzegam całą tę polityczna mafię. Inaczej nie potrafię, choć, przyznam, starałem się nawet.

 

 

Teraz czas na kolejny fenomen, jakim niewątpliwie była deklaracja rozliczenia „czerwonych” i realizacja tego postulatu poprzez puszczenie ich w skarpetkach. Nie trzeba się specjalnie wgłębiać w temat aby dojść do przekonania, że faktycznie ktoś kogoś puścił w samych skarpetkach.

 

Jak wygląda ten prawdziwy polski kapitalizm? Kto wszedł w jego posiadanie, i kto za tym się ukrywa? Oto kluczowe pytania dla zrozumienia, że ani chęć szczera, ani wytężony wysiłek i nawet ukradziony pierwszy milion nie dają tego, co otrzymał Kulczyk, Gudzowaty, Starak i kilku innych z lity 100 najbogatszych ludzi w Polsce.

Te firmy, to tak naprawdę korporacje rozmaitych służb; działalność większości tych firm jest co najmniej podejrzana. Ale kto dziś ośmieliłby się przyjrzeć jak funkcjonują te gospodarczo-polityczne hybrydy tych owych?

Niewielu, prawda – wychodzi nawet, że nikt.

To efekt totalnego zaniku demokracji. To efekt kuli śnieżnej, która zabiera ze sobą wszystko co stanie na jej drodze.

 

Rzecz o działaniu systemów politycznych, ekonomicznych, gospodarczych. Aby zrozumieć działanie systemów wystarczy przyjrzeć się statutom spółdzielni mieszkaniowych i odpowiedzieć sobie na proste pytanie: dlaczego po tylu latach działania polskiej demokracji nie można było wykupić na własność, substancji mieszkaniowych, które kilkakrotnie zostały spłacone przez lata użytkowania od momentu wniesienia wkładu własnego?

Kto tym interesem kierował i dlaczego głównie w nieusuwalnych zarządach spółdzielni mieszkaniowych zasiadali (zasiadają nadal) towarzysze lub bliscy krewni króliczka?

 

Podobnie rzecz miała się z PSS „Społem”; jakoś bardzo łatwo i prosto pozbyto się – rozkradając spory majątek innych magazynów z czasów PRL, a jednym podpisem, dobrze okablowanego Lecha Wałęsy, pod ustawą likwidacyjną zniszczono PGR-y i SKR-y.

 

Tamta raczkująca demokracja ze smoczkiem w ustach i pampersem na pupci troskliwie przewijana przez kolejnych ojców i matki chrzestne doprawdy była dość nieporadna. Ale, co trzeba dodać – jak na nasze warunki miała szanse normalnego rozwoju, w którym przeszkadzali skorumpowani do cna rodzice chrzestni.

Tamta polska demokracja nijak się ma do dzisiejszej demokracji żywo przypominającej okres demokracji amerykańskiej z czasówJ. Edgara Hoovera, z tymże jednak wyjątkiem, że w naszej nie poluje się na czerwonych, a przeciwnie – rożni tamci polują na ewentualnych myśliwych chcących upolować czerwoną świnię. I jeśli tylko któraś prawda objawi się zbyt jaskrawym blaskiem natychmiast ze strony sprawujących władzę słychać wołania o ataku na demokrację, o anarchii i zagrożeniu terrorystycznym. Piszę o metodach działania, począwszy od zamysły po realizację. Kto oglądał film o J. Lennonie, ten doskonale wie, o czym piszę. Kto nie oglądał polecam obie części.

 

W każdym bądź razie wygląda na to, że system(y) działające obecnie w naszej demokracji żywo zaczynają przypominać te amerykańskie, okrzyknięte i uznane za najlepsze na całym świecie i wszędzie tam, gdzie byli, lub to sobie wymyślili, że byli, Amerykanie.

 

A morał tej bajki brzmi tak: lepiej mieć stosunki niż być donosicielem.

0

Wiktor Smol

Copyright © 2011-2014 Wiktor Smol

369 publikacje
3 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
343758