Ogłoszony od 1 lipca nabór kandydatów do nowej partii sprawia, że sytuacja z wątpliwej moralnie zmieniła się w sytuację, w której dalsza współpraca z nE oznacza w praktyce kolaborację z wrogą Polsce agenturą
Jak wiadomo, portal nE powstał jako „niezależny serwis społeczności blogerów” sponsorowany przez tajemniczego emigranta patriotę.
ŁŁ spytał blogerów:"Pomożecie?" Myśmy zaś odparli, zgodnie z tradycją:"Pomożemy!"
I zupełnie nam się to z niczym nie skojarzyło.
No cóż, przyznaję się, dałam się na to nabrać. Zostałam obsadzona w roli pierwszej naiwnej – chociaż trzeba przyznać, w zacnym towarzystwie;).
Jednak jak tylko nE osiągnął sukces, nagle ŁŁ wyjawił nam znienacka, że ma on służyć powstaniu „drugiej prawdziwej opozycji”.
Zdumiewającym zbiegiem okoliczności okazało się też, że patriota sponsor ma znajomych wyłącznie w WSI.
Masowy protest blogerów przeciw rozbijaniu prawicy tuż przed wyborami skutkował tylko ujawnieniem skali arogancji, a nawet powiedziałabym, bezczelności ojców założycieli nE.
Podstawowy argument o matematyce wyborczej nie docierał do nich. Nie docierał?
Podobnie było z sugestią, aby plany tworzenia drugiej prawicowej partii odłożyć na czas po wyborach.
Osobiście od marca zajmowałam się wyłącznie katastrofą w Fukushimie oraz nagłaśnianiem zbrodniczej działalności lobby atomowego. Tak więc w owym okresie poza tematami atomowymi napisałam tylko jeden artykuł: http://sigma.nowyekran.pl/post/13801,klamstwo-zalozycielskie-czyli-zaparowany-ekran”,w którym dałam jasno do zrozumienia, co myślę o przedmiotowym traktowaniu blogerów przez agenturę i zapowiedziałam, że jeżeli przejdą do realizacji owego poronionego agenturalnego płodu WSI, czyli Polski w Potrzebie, to drogi nasze się rozejdą.
Nb. konotacje tej nazwy są doprawdy takie, że tylko się zastanawiam, który z sowieckich agentów to wymyślił. W potrzebie to może być dziad proszalny, a nie Polska.
Zgodnie jednak ze stanowiskiem prof.Dakowskiego , że internetowa gazeta to słup do wieszania ogłoszeń, a informacje o energetyce jądrowej powinny dotrzeć do jak najszerszego grona czytelników, traktowałam dalej nE jako słup i kontynuowałam zbożne dzieło.
Jednak ogłoszony od 1 lipca nabór kandydatów do nowej partii sprawia, że sytuacja z wątpliwej moralnie zmieniła się w sytuację, w której dalsza współpraca z nE oznacza w praktyce kolaborację z wrogą Polsce agenturą.
Gdyż prowadzona poprzez Internet rekrutacja kandydatów pozwala na zbudowanie środowiska o delikatnie to ujmując – niejasnych powiązaniach politycznych, a blogerom portalu NE przydzielono rolę rzeczników interesów tych środowisk. I na coś takiego mówimy nasze kolejarskie NIE!
I tym optymistycznym akcentem kończę i zawieszam moją dalszą współpracę z nE na kołku, z którego zdejmę ją tylko, jeżeli pismo rzeczywiście stanie się niezależnym serwisem społeczności blogerów, a nie agenturalną przystawką do agenturalnej partii.