nie mogłem się oprzeć i powielam ;)))
kopiuję, polecając uwadze czytelników, a najlepiej po prostu podajcie TO dalej, proszę.
NASZ DZIENNIK
Czwartek, 30 czerwca 2011, Nr 150 (4081)
Myśl jest bronią
Konstytucja chroni także ojca Tadeusza Rydzyka, Prof. Krystyna Pawłowicz
Minister Radosław Sikorski nadużył instytucji noty dyplomatycznej do prywatnej, wewnętrznej walki z opozycją. Nota miała wywołać ze strony innego państwa działania "uciszające" o. Tadeusza Rydzyka. Miała sprowokować Benedykta XVI do "załatwienia problemu o. Rydzyka". Posunięcie polskiego resortu spraw zagranicznych świadczy także o braku szacunku i lekceważeniu Ojca Świętego, którego potraktowano jak chłopca do bicia czy chłopca na posyłki obecnych polskich władz w ich rozprawie z polską opozycją i aktywną grupą polskich katolików.
Artykuł 54 Konstytucji RP zapewnia każdemu, nie wyłączając osób duchownych, w tym o. Tadeusza Rydzyka, "wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji". Z kolei art. 32 głosi, iż "wszyscy są wobec prawa równi", "mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne" oraz że "nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny".
Obywatel Rzeczypospolitej o. Tadeusz Rydzyk, zaproszony do Brukseli na konferencję na temat odnawialnych źródeł energii jako osoba, która z własnego doświadczenia zna problemy związane z rozwojem i utrudnieniami dotyczącymi geotermii w Polsce, nie wygłosił kazania w sprawach wiary, Kościoła i jego dogmatów, lecz referat o trudnościach w konkretnej sprawie, z jaką się boryka inicjatywa gospodarcza toruńskiej geotermii. Mówił o przeszkodach, jakie władze państwowe stawiają temu przedsięwzięciu. Przedstawiał konkretne dowody, pisma i tym podobne dokumenty, jak to się zwykle czyni na merytorycznych zebraniach.
Te metody są totalitarne
Obywatel RP, także we "wspólnej Europie", która tego typu działania popiera, ma prawo do wolnego przedstawienia faktów, informacji i związanych z nimi poglądów własnych. Obywatel RP, korzystający z konstytucyjnej wolności słowa i równości, miał prawo wyrażenia swych odczuć i choćby ostrej w słowach (ale przecież nie wulgarnej typu "dureń", "idiota", "dyplomatołek", "faszysta", "nekrofil" i wiele innych określeń będących w arsenale środowisk rządzących) oceny traktowania jego geotermalnych inicjatyw przez polską administrację, która jest częścią szeroko rozumianej administracji unijnej. Miał prawo na podstawie przedstawianych faktów ocenić sytuację z jego perspektywy jako "skandal". Miał prawo stwierdzić, iż grupa organizatorów geotermii (działających zresztą głównie na użytek uczelni toruńskiej mającej obniżyć koszty jej utrzymania) "czuje się wykluczona". Miał prawo subiektywnie twierdzić, iż "jesteśmy dyskryminowani", za czym przemawiają przecież powszechnie znane działania władz wobec działań o. Tadeusza Rydzyka. Miał w końcu pełne konstytucyjne prawo określić całą sytuację słowami: "to jest totalitaryzm". Totalitaryzm, według słownika, to taki system organizacji państwa, który głęboko ingeruje we wszelkie obszary życia społecznego, gospodarczego, politycznego czy kulturalnego w celu zachowania nad nimi kontroli. To system wykluczeń i przeszkód, dyskryminacji i barier administracyjnych i politycznych. Czy więc obywatel Rzeczypospolitej na merytorycznej konferencji gospodarczej we "wspólnej Europie" nie może na określenie konkretnych szykan administracyjno-gospodarczych dotykających go w Polsce użyć sformułowania "to jest totalitaryzm"? Czy wypowiedzi o naruszeniach prawa w Polsce poza jej granicami "psują wizerunek" Polski czy raczej tych, którzy to prawo naruszają? To dlaczego rząd polski nie składa not, nie protestuje na liczne skargi przeciwko Polsce kierowane przez obywateli polskich np. do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu? Dlaczego "państwo polskie nie reaguje" notami, gdy niektóre środowiska skarżą Polskę o naruszenia prawa unijnego do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu? Wyroki przez te Trybunały wydawane przecież też "psują" wizerunek Polski, a władze nie ścigają adresatów skarg i nie insynuują im "narastającego poczucia bezkarności", nie szykanują za "szkodzenie interesom Polski".
Zła wola i manipulacje
Przy okazji należy przypomnieć, że rzecznik MSZ w swych wystąpieniach publicznych nie powinien dezinformować opinii publicznej w Polsce co do treści wystąpienia o. Tadeusza Rydzyka w Brukseli, który nie mówił, że "Polska jest krajem niecywilizowanym i totalitarnym". Mówił jedynie, że konkretna, opisywana przez niego sytuacja administracyjnych utrudnień ze strony władz "jest totalitaryzmem", jest – skoro znamy sens tego słowa – sytuacją eliminowania środkami administracyjno-policyjnymi z życia społecznego, gospodarczego czy kulturalnego. Nota MSZ do Państwa Watykańskiego jest tylko kolejnym dowodem tego zastraszającego totalitaryzmu. Nota zresztą wyrywała z kontekstu i przeinaczała sens wypowiedzi o. Tadeusza Rydzyka, zmieniając jej istotę w treści szczujące na ich autora i mające go ośmieszyć oraz poniżyć w oczach adresata noty – Ojca Świętego. Ojciec Tadeusz Rydzyk mówi też, iż "Polską nie rządzą Polacy, bo nie mają polskich serc, i nie o krew tu chodzi, tylko o to, że nie mają polskich serc". Jest to oczywista, zrozumiała przenośnia i tylko przy dużym natężeniu złej woli i po wyjęciu słów z kontekstu można wmawiać innym, iż jest to wypowiedź ksenofobiczna.
Nota w prawie międzynarodowym jest efektem oficjalnego powiadomienia innego państwa o jakimś wydarzeniu czy fakcie, z którym prawo międzynarodowe wiąże określone skutki prawne. Na przykład nota o wystąpieniu z organizacji międzynarodowej, nota o utworzeniu jakiegoś państwa itp. W omawianym przypadku instytucja noty została nadużyta do prywatnej, wewnątrzpolskiej walki z opozycją. Szybka odpowiedź rzecznika Stolicy Apostolskiej przywróciła miarę rzeczy i ostudziła rozkręcane nastroje histerii. Rzecznik odpowiedział, iż wypowiedź o. Tadeusza Rydzyka w Brukseli na temat jego problemów z polskimi władzami w sprawach toruńskiej geotermii nie dotyczyła spraw Stolicy Apostolskiej ani polskiego Kościoła.
Rzecz oczywista, ale czy trzeba było notami dyplomatycznymi w tej sprawie "psuć wizerunek Polski"?
Premier powinien przeprosić
Nie bez znaczenia dla określenia, w jakim systemie żyjemy, jest też postępowanie premiera. Otóż w jakim państwie premier rządu, nie mając żadnych podstaw prawnych, publicznie insynuuje prywatnej osobie lub instytucji, iż mają one "poczucie wszechmocy w Polsce" (skąd premier zna wewnętrzny stan jakiegoś obywatela), że mają one "poczucie narastającej bezkarności"? W jakim kraju premier publicznie określa – bez żadnych podstaw – iż czyjeś postępowanie to "typ działań i zachowania budzące zasadnicze wątpliwości"? W jakim kraju premier może publicznie, gołosłownie, nie mając podstaw, zarzucać obywatelowi swego państwa i przedsięwzięciom utworzonym z jego inicjatytwy "postępowanie nie zawsze zgodne z regułami, zgodne z prawem"?
Są to pomówienia mające poniżyć i odebrać wiarygodność pomawianemu. W zderzeniu z premierem nadużywającym swej władzy, przy braku realnych mechanizmów rozliczających władzę, obywatel Rzeczypospolitej, jakim jest np. o. Tadeusz Rydzyk, jest bezbronny. Może czuć się dodatkowo zagrożony słowami premiera, iż urzędnicy polscy "nie będą już więcej pobłażać naruszeniom prawa czy dobrych obyczajów", zwłaszcza że, jak w "Procesie" Franza Kafki, oskarżający nie precyzują, jakie prawa naruszono oraz które i czyje "dobre obyczaje".
Jeśli premier posiada wiedzę o przestępstwach środowisk związanych z o. Tadeuszem Rydzykiem, powinien powiadomić prokuraturę, jeśli takiej wiedzy nie ma, to za bezpodstawne pomówienia na poniedziałkowej konferencji prasowej w Gdańsku powinien przeprosić, czego oczywiście nie zrobi. Więc w jakim kraju żyjemy i czy polska Konstytucja chroni też o. Tadeusza Rydzyka?
Autorka jest prawnikiem, członkiem Trybunału Stanu, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego.
źródło: www.naszdziennik.pl
Autor zdjęcia: Jakub Szymczuk