Stanisław Kania, były PeZetPeeRowski gensek i namiestnik Przywiślańskiego Kraju z ramienia Kremla został przez Sąd Najwyższy ostatecznie uniewinniony od zarzutu udziału w grupie przestępczej, która wprowadziła w Polsce stan wojenny. Po wyroku oskarżony nie krył swojej radości: „Nareszcie finał; nie pozostało nic innego jak Sąd Ostateczny” – powiedział. Cóż, przyznam, że mnie te słowa nieco zdziwiły, ale i ucieszyły – świadczą one mianowicie, że towarzysz sekretarz pojednał się z Panem Bogiem i nie czuje strachu przed „ostateczną instancją”, a to dla chrześcijanina powinno być najważniejsze. Jednak inna wypowiedź Kani stwierdzająca, że uniewinnienie jest uznaniem dla jego postawy w tamtych czasach stawia to pojednanie pod znakiem zapytania i sugeruje, że to nie „Solidarność” ale komunistyczni władcy byli moralnymi zwycięzcami grudnia ’81…
Zobaczmy zatem jaka była postawa towarzysza sekretarza w roku ’81:
„Beze mnie stan wojenny nie mógłby być wprowadzony” – powiedział Kania podczas procesu przed Sądem Apelacyjnym w czerwcu ubiegłego roku, przyznając tym samym, że w grupie przestępczej udział brał i stan wprowadzał. Uniewinnienie zatem nie było „uznaniem dla postawy” ale wręcz przeciwnie, stwierdzeniem, że był on nic nie znaczącym pionkiem, od którego nic nie zależało, a cała ta gadka o niemożliwości wprowadzenia stanu wojennego bez jego udziału to zwyczajna bufonada, w którą nikt nie wierzy. Czy postawa pionka i bufona jest godna uznania? Moim zdaniem nie bardzo, ale rozumiem, że system wartości komunisty jest inny niż mój a zbliżony raczej do tego prezentowanego po wojnie przez Niemców, którzy gremialnie nie mieli niczego wspólnego ze zbrodniami i jak jeden mąż grali w wojskowych orkiestrach albo kierowali ruchem. Jak to się ma do tego, że dokument z marca 1981 roku noszący znamienny tytuł „Myśl przewodnia wprowadzenia stanu wojennego…” jest sygnowany podpisem towarzysza Kani pojąć nie mogę, ale cóż, sąd sądem a sprawiedliwość musi być po naszej stronie – znaczy po stronie towarzyszy dogadanych z obecną władzą w Magdalence, gdzie przypieczętowano układ tradycyjnym toastem…
Swoją drogą słowa o uznaniu postawy wiele tłumaczą – na przykład wysokie emerytury eSBeków, luksusy w jakich żyje towarzysz generał Jaruzelski, pobłażliwe traktowanie Czesława Kiszczaka są właśnie wynikiem uznania ich postawy w tamtych trudnych czasach. I odwrotnie, głodowe jałmużny (bo emeryturami ich nazwać nie sposób) i wykluczenie przeciwników tamtego systemu świadczy o tym, że ich postawa godną uznania nie była. I wszystko staje się jasne, ludźmi honoru są Kiszczak z Jaruzelskim i Kanią objęci absolutną ochroną a ludzie walczący z reżimem tacy jak na przykład Adam Słomka to wichrzyciele usiłujący rozwalić ustalony porządek. O współczesnych bojowcach walczących o wolną i suwerenną Polskę nie wspomnę, toż wiadomo, że to bandycie atakujący bezdomnych w skłotach i podpalający tęczę.
Nic to, przynajmniej wiemy na czym stoimy – stan wojenny był OK, towarzysze byli OK, ZOMO było OK, eSBecja była OK… a ci, którym się to nie podoba działają na szkodę państwa. Swoją drogą wcale mnie to nie dziwi, toż przecież wystrzelanie robotników w grudniu roku siedemdziesiątego było tylko pobiciem ze skutkiem śmiertelnym, ot, władza nieco przesadziła, kto by się tym przejmował? Na pewno nie sądy „wolnej” Polski…
Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.