Lobby atomowe Japonii przeznacza ogromne sumy na przekonanie Japończyków, że energetyka jądrowa jest bezpieczna i konieczna. Operatorzy elektrowni jądrowych budują luksusowe centra atomowego pijaru, gdzie wtłacza sie tę wiedzę zwiedzającym do głowy.
W pobliżu elektrowni jądrowej w Shika stojącej nad brzegiem Morza Japońskiego w wielkim budynku otworzono centrum atomowego pijaru. Energetykę jądrową promują z wielkim przekonaniem bohaterowie „Alicji w Krainie Czarów.”
– To straszne, po prostu straszne – mówi Biały Królik będący pierwszym eksponatem. – Nie wystarcza nam energii, Alicjo.
Dodo obraca się w stronę Alicji i publiczności i oświadcza, że najwspanialszą formą energii jest energia nuklearna. Jest czysta, bezpieczna, a nawet odnawialna, jesli przetwarza się uran i pluton.
– O rany, naprawdę! – odpowiada przejęta Alicja. – A więc energia nuklearna jest optymalnym rozwiązaniem dla biednej Japonii!
Od dziesięcioleci lobby atomowe Japonii przeznacza ogromne sumy na przekonanie Japończyków, że energetyka jądrowa jest bezpieczna i konieczna. Operatorzy elektrowni jądrowych budują luksusowe centra atomowego pijaru, gdzie przy okazji zwiedzania wtłacza sie tę wiedzę turystom do głowy.
Ustawia się wspaniałe kampanie reklamowe na rzecz energetyki jądrowej. Wydaje ksiązki i podręczniki, których autorzy są pozytywnie nastawieni do tego tematu.
I chociaż może nam się to wydawać niemożliwe, w rezultacie tego wieloletniego prania mózgów Japończycy głęboko wierzą w “mit bezpieczeństwa”. Wierzą, że energia nuklearna jest bezpieczna, czysta i tania. Naprawdę w to wierzą.
Katastrofy w Three Mile Island i Czernobylu przeszły w Japonii niepostrzeżenie. Zresztą nawet katastrofa w Fukushimie wywołała silniejszą reakcję w Europie i USA niż w Japonii.
Z powodu owej głębokiej wiary w bezpieczeństwo energetyki jądrowej, zaniechano budowy robotów na wypadek katastrofy, ani nie podwyższono standardów bezpieczeństwa w elektrowniach jądrowych.
Irracjonalna wiara w technologie nuklearne sprawiła, że pokolenie Japończyków wychowane w tej wierze, nie zamierza zrezygnować z niej nawet w obliczu katastrofy.
W obliczu powojennego wysiłku mającego na celu wzrost ekonomiczny rząd japoński skoncentrował swoje wysiłki na stworzeniu i umocnieniu owej wiary. Natomiast kwestie bezpieczeństwa lekceważono. Najważniejsze w owej epoce, a i później było uzyskanie niezalezności energetycznej.
Po katastrofie w Fukushimie najpierw zastanawiano się, czy i jak chłodzić reaktory. Ponieważ promieniowanie było zbyt wysokie, aby podeszli tam pracownicy, wysłano na miejsce policyjne wozy z armatkami wodnymi do rozganiania tłumów. Wojskowe helikoptery latały zbyt wysoko nad reaktorami, aby zrzucana woda trafiała w jakiekolwiek sensowne miejsce. Jednym słowem, zrobiono wszystko, aby pręty paliwowe się stopiły, zanim wezwano na pomoc inne kraje.
Po prostu było widać jak na dłoni, że Japonia nie ma pojęcia, co robić. Nikt tutaj nie był przygotowany na katastrofę nuklearną.
Mimo że kraj słynie z technologii, a Chiny są jego głównym docelowym punktem eksportowym, właśnie z Chin musiano sprowadzić 60-metrową pompę wodną do tłoczenia 90 ton wody do reaktora R1.
Mimo że Japonia jest światowym mistrzem w dziedzinie robotyki, a jej humanoidalne roboty potrafią chodzić, biegać, śpiewać, a nawet grać na skrzypcach, Japonia nie ma ani jednego robota do prac w warunkach katastrofy nuklearnej.
Rząd bowiem uważał, że roboty nie są potrzebne, bo katastrofa nigdy nie nastąpi, natomiast ich budowanie niepotrzebnie wzbudzi panikę.
W 1979 roku zaczęto nawet pracować nad prototypowymi robotami do prac w warunkach katastrofy nuklearnej. Stworzono wówczas robota zwanego Mooty, odpornego na silne promieniowanie i zdolnego przechodzić przez zwały gruzu. Ale prace nie były kontynuowane, bo uznano je za zbędne.
Po katastrofie w Fukushimie musiano więc sprowadzać roboty firmy iRobot z Massachussets.
Dla wielu Japończyków energia atomowa stała się drogą wiodącą do wybawienia ubogiej w naturalne surowce energetyczne Japonii. Opanowanie nowej energii dawało również szanse na posiadanie broni atomowej.
Japonia wydała setki milionów dolarów na reklamę i promocję energetyki jądrowej. Tylko w tym roku budżet na te programy wynosi $ 12 milionów.
Zarówno rząd, jak i kompanie energetyczne stworzyły liczne organizacje mające propagować wizję energetyki jądrowej jako taniej i bezpiecznej. Owe organizacje są finansowane przez rząd i elektrownie jądrowe. Między innymi zapewniają one bezpłatne prelekcje pro-atomowe w szkołach średnich i wyższych.
Tym samym imprintowanie w społeczeństwie mitu bezpieczeństwa energetyki jądrowej zaczynało się już w najbardziej podatnym, młodym wieku.
Po katastrofie w Czernobylu jedyne, co uczyniono, to lepsze wyposażenie centrów atomowego pijaru zbudowanych przy każdej elektrowni jądrowej. Aż do 1986 roku centra te były prostymi budowlami, w których zainteresowani mogli dowiedzieć się, jak działa elektrownia jądrowa. Oczywiście z naciskiem na fakt, jak jest to bezpieczne, czyste i tanie przedsięwzięcie. Wystawa składała się głównie z planszy poglądowych.
Jednak po Czernobylu centra owe zostały przekształcone we wspaniałe parki tematyczne. Do oprowadzania po owych centrach najmowano młode kobiety, których obecność miała uspokoić wizytujących, jako że z ankiet wynikało, że kobiety mogące być matkami najbardziej martwiła energetyka jądrowa. Zachęcano do odwiedzania matki z dziecmi.
W Higashidori, mieście w północnej Japonii, jeden z najnowszych centrów atomowego pijaru został zbudowany jako las zamieszkały przez krasnoludki.
Odbywają się w tych centrach przedstawienia dla dzieci.
Centrum atomowego pijaru w Shika, gdzie Alicja z Krainy Czarów odkrywa uroki energetyki atomowej, w zeszłym roku odwiedziło ponad 100 000 gości. Pan Gąsienica zapewnia Alicję, że promieniowanie to nic takiego, zaś Kot z Cheshire pomaga jej posiąść podstawową wiedzę o źródłach energii nuklearnej. Alicja po zjedzeniu ciasteczka zmniejsza się gwałtownie i dzięki temu radośnie odwiedza makietę pobliskiej elektrowni jądrowej w skali 1:25
Po katastrofie w Fukushimie ludzie wizytujący owe centra atomowego pijaru zaczęli zadawać pytania dotyczące bezpieczeństwa elektrowni jądrowych. Kobiety w ciąży pytały się, jaki może być skutek promieniowania na ich nienarodzone dzieci. Jednak fakt, że przewodnikami w owych centrach były młode kobety wydawał się je uspokoić.
Lobby atomowe dopilnowało, aby podręczniki pomijały informacje mogące zakwestionować mit bezpieczeństwa energii jądrowej.
W Parlamencie kampania pro-atomowa była prowadzona przez Tokio Kano, wiceprezesa TEPCO. To on ustalał prawa pro-atomowe. Kiedy w zeszłym roku skończyła się jego kadencja poselska, powrócił do TEPCO jako doradca.
W 2004 roku pod jego wpływem oraz innych przedstawicieli lobby atomowego, zarządzono przeredagowanie podręczników. Na przykład całkowicie wykasowano wszelkie wiadomości o rosnącym ruchu antynuklearnym w Europie. Wzmianka zaś o katastrofie w Czernobylu znalazła się w przypisku.
Skutkiem takiego prania mózgów było to, że nawet po katastrofie w Fukushimie to właśnie młodzi ludzie byli wciąż największymi zwolennikami energetyki jądrowej.
Zresztą nawet przedstawiciele lobby atomowego uwierzyli we własną propagandę.
Inaczej nie da się wyjaśnić, dlaczego nie przewidziano żadnych kroków na wypadek utraty kontroli nad reaktorami, jak to miało miejsce w Fukushimie. Kraj, który do słownika dodał słowo tsunami, nie przewidział, że fala może być dwa razy wyższa, niz zakładano.
Jednak w centrum atomowego pijaru w Shika ani Dodo, ani Biały Królik ani słówkiem nie zająkną się o tsunami, więe Alicja dalej nic o nim nie wie.
opracowane na podstawie:
http://www.nytimes.com/2011/06/25/world/asia/25myth.html?pagewanted=3&_r=1&ref=world