Jeśli tak jest, a tak twierdzą analitycy ( NATO militarnie pozostawia Rosję daleko w polu i nad nią dominuje) to czy politycy straszący nas niedźwiedziem kpią czy tylko przed wyborami zbijają polityczny kapitał? NATO pobije Rosję bez udziału USA?
Wydarzenia na Krymie otworzyły możliwości spekulacji na temat równowagi czy przewagi militarnej i bezpieczeństwa w Europie. Amerykańska obecność wojskową w Europie gwałtownie spadła, liczebność wojsk krajów członkowskich NATO znacznie została ograniczona , nakłady finansowe na obronność ograniczono. Doprowadziło to do uzasadnionych niejako obaw, że możliwości zachodu powstrzymania Rosja są słabsze, nawet znacznie bardziej słabszy, niż było to w okresie zimnej wojny.
Skorzystali z tego politycy najpierw wywołując psychozę zagrożenia rosyjską napaścią i okupacją. Natychmiast też rozpoczęły się miedzy nimi wyścigi o miano największego patrioty i najlepszego obrońcy Narodu i gromkie wezwania do okupacji przez wojska innych niż Rosja krajów. Okupacja, według mnie to okupacja, i nie ma różnicy jakie obce wojska stacjonują w Polsce.
Prawda o zagrożeniu wygląda całkiem odwrotnie: mimo mniejszej liczby wojsk USA w Europie, porównanie siły militarnej jest dziś znacznie bardziej korzystne dla NATO, niż to było gdy na kontynencie europejskim stacjonowało prawie 10 x więcej amerykańskich żołnierzy, marynarzy i lotników. Przyczyny tego są proste i oczywiste: katastrofalne,z punktu widzenia Moskwy, zmiana sytuacji, która rozpoczęła się na początku lat 90. Nic dziwnego że są dziś w Rosji tendencje aby postawić przed sadem Michaiła Gorbaczowa a zdradę i dopuszczenie do tego co się wydarzyło. http://nathanel.neon24.pl/post/108101,gorbaczow-sadzony-za-zdrade-stanu
Wobec zamieszek w zachodniej Ukrainie zachód znajduje się komfortowej sytuacji bowiem bilans sił wojskowych nie wskazuje na przewagę Rosji w Europie. I chociaż same liczby nikogo nigdy do niczego nie zniechęciły wyraźnie widać że zmiany jakie dokonały się w ciągu ostatnich dwu dekad nie zachęcają Rosji do dalszego awanturnictwa.
Według publikacji Międzynarodowego Instytutu strategicznych studiów „Równowaga militarna” – w 1989 roku, tuż przed upadkiem Warszawskiego, Związek Radziecki posiadał rozmieszczone na, jak to wówczas nazywano „zachodnim teatrze operacji wojskowych, 64 dywizje. Siły te były gotowe w każdej chwili gotowe do ataku na NATO czyli Europę Zachodnia. Dodatkowe wojska dające wzmocnienie w sile dawały „trojki” Układu Warszawskiego: NRD, Czechosłowacji i Polski. Było tego wszystkiego ponad 100 dywizji gotowych do operacji na terenie RFN i poza nią. Po drugiej stronie było 6 krajów które zobowiązały się do współdziałania z NATO na pierwszej linii frontu – RFN, USA, Wielka Brytania, Kanada, Belgia i Holandia – które w Niemczech posiadały tymczasowo rozmieszczone 21 dywizji.
Mimo że dywizje NATO były liczbowo większe niż ich odpowiedniki Układu Warszawskiego oraz możliwe było wzmocnienie siłami Stanów Zjednoczonych różnica sił militarnych po obu stronach granicy wschód – zachód była ogromna.
Weźmy teraz pod uwagę obecną sytuację. NRD już nie istnieje, natomiast Polska, Czechy, Słowacja i reszta dawnych sojuszników Rosji z Układu Warszawskiego partnerów jest obecnie członkami NATO. Ponadto :Estonia, Łotwy i Litwa, które w 1989 były częścią ZSRR stanowią dziś samodzielne państwa.
W 1989 roku Armia Czerwona miał prawie pół miliona żołnierzy i 27 Dywizji (plus ogromne ilości artylerii i innych jednostek) na terytorium jej trzech głównych sojuszników. Dzisiaj Rosja ma tylko siedem dywizji w całym swoim zachodnim okręgu wojskowym ( wszystkie znajdują się przy tym na własnym terytorium). Rzeczywiście armia rosyjska ma dziś w dyspozycji około 25 dywizji, czyli mniej niż stacjonowała w Europie Wschodniej podczas zimnej wojny.
Dzisiaj, Polska, Czechy, Słowacja i Niemcy dysponują większą ilością dywizji niż Rosja posiada w swoim zachodnim okręgu wojskowym. Kraje te posiadają wsparcie z estrony krajów NATO, w tym, oczywiście, Stanów Zjednoczonych. Te porównania liczbowe nie uwzględniają oczywiście różnic technicznych (technologicznych). Uzbrojenie sił rosyjskich po 1991 pogorszyło się dość znacznie, trudno mówić o modernizacji sprzętu. Już w późnych latach osiemdziesiątych NATO miało znaczną przewagę jakościową nad Układem Warszawskim, i od tego czasu przepaść ta tylko się powiększyła.
Pojawiają się pytania o przyszłość możliwości obronnych NATO. Zmniejszanie budżetu europejskich sił zbrojnych może prowadzić do zmniejszenia ich zdolności do prowadzenia intensywnych operacji wojsk pancernych. Po 13 latach w Iraku i Afganistanie amerykańskie siły zbrojnych muszą reorganizować sposoby prowadzenia wojny konwencjonalnej, muszą też dokonać różnych cięć. Wszystko to może utrudnić zdolność szybkiego i skutecznego reagowania USA wobec kryzysu na granicy Sojuszu z Rosją. Nie ma też dziś niestety żadnych gwarancji bezpieczeństwa międzynarodowego. Ale jakiekolwiek słabości mogłoby posiadać NATO, muszą one być oceniane w kontekście poważnego ograniczenia rosyjskiej potęgi wojskowej.
Stany Zjednoczone mają dziś wiele mniejsze siły w Europie niż to miało miejsce w 1989 roku. Ale Rosji brakuje sprzymierzeńców, którzy ja opuścili a jej wojsko jest tylko cieniem tego, jakie było 25 lat temu. Dokonując oceny Europejskiej równowagi sił, prezydent Władimir Putin z pewnością widzi, że armia rosyjska jest niedozbrojona. To powinno powstrzymać go od dalszej agresji w regionie; Czy tak będzie, to już całkiem inna sprawa.
Na podstawie analizy Davida Shlapaka (RAND Corporation).
PS.
The Economist nazywa Tuska „military man” mimo że jak zauważa nigdy od 2007 roku, nie sprawiał on takiego wrażenia. Ale od czasu kryzysu Krymskiego, nabrał on wigoru (vide powyżej) i coraz bardziej ustwia się propagandowo na bezpieczeństwo, wzywając do większej obecności oddziałów NATO w Polsce,Wezwał Niemcy do zmniejszenia zależności od rosyjskiego gazu. Dzięki temu ostatnie sondaże lokują PO przed opozycyjnym PiS. Większość obserwatorów przypisuje sukces premiera zręcznemu manipulowaniu kryzysem na Ukrainie. Ale czy dla celów propagandy wyborczej można igrać z bezpieczeństwem kraju?