Bez kategorii
Like

Dlaczego Gazeta cenzuruje demokrację bezpośrednią (2)?

11/06/2011
406 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
no-cover

„Czy można mijać się z prawdą, niedotrzymywać umów i danego słowa oraz stosować cenzurę? Zasadniczo nie. No chyba, że jesteś dziennikarzem Gazety…”

0


"Pierwszą część serialu w odcinkach pod tytułem "Dlaczego Gazeta cenzuruje demokrację bezpośrednią" przeczytasz tutaj.

Zanim jednak przejdziesz do dalszej lektury

najpierw nagranie z Youtube

, aby wogóle wiedzieć o co chodzi.

Przypomnijmy jeszcze co było w poprzednich odcinkach: powstała piosenka "Demokracja bezpośrednia", mówiąca jak sam tytuł wskazuje o demokracji bezpośredniej i miała się od 3 czerwca pojawić w Trójmiejskiej Liście Przebojów (prowadzonej na stronie internetowej i łamach prasowych dodatku do Gazety Wyborczej Co jest grane). Jednak się nie pojawiła. Bo nie. Zespół i sympatycy są przekonani, że była to decyzja polityczna związana z tekstem utworu lub osobą wokalisty i lidera.

Akt III / Odcinek 3 – piątek 3. czerwca
Zespół Zbigniew Stefański Band porankiem wchodzi na stronę internetową listy, aby zobaczyć z kim konkretnie się spotyka w 10 notowaniu. Ku zdziwieniu – nie odnajduje na niej siebie! Patrzy więc do mejla otrzymanego z firmowego adresu w domenie gdansk.agora.pl od dziennikarza prowadzącego listę 3 dni wcześniej, podobnego do mejli otrzymywanych przez minione kilka tygodni:

"hej
w pt wchodzicie na liste
ale potrzebuje:
– bio
– ze dwoch zdjec w dobrej jakosci
– dwoch zdan od was: jak powstal zespol i jak powstalo to nagranie
dacie rade wyslac to do jutra do 12?
pzdr
"

Zespół patrzy na listę, sprawdza w folderze "wysłane" że wspomniane informacje wysłał długo przed wyznaczonym terminem i sobie myśli "może im coś się schrzaniło na serwerze, może błąd systemu… przecież było jasno powiedziane od kilku tygodni, że wchodzimy, więc co się mogło stać?". Tą refleksją zespół dzieli się mejlowo z dziennikarzem. Po kwadransie przychodzi odpowiedź.

"hej
sprawa wyglada tak, ze po dlugich naradach wewnatrzredakcyjnych, stwierdzilismy jednak, ze wasz utwor za bardzo odbiega stylistycznie od reszty propozycji na liscie, wiec kompletnie bez sensu byloby go tam wstawiac, to tak jakby rozgrywac mecz pilkarski miedzy pilkarzami i plywakami – zupelnie inna bajka
mam nadzieje, ze to zrozumiecie
pozdrawiam
"

Jak łatwo się domyśleć zespół tego nie zrozumiał, i w mejlu domagał się wyjaśnień o jakie "stylistyczne odbieganie" wogóle chodzi, bo wcześniej o niczym takim nie było mowy, odkąd piosenka kilka tygodni wcześniej została przesłana do redakcji; dlaczego redakcja nie dotrzymuje danego słowa i dlaczego dowiadują się o tym dopiero teraz i przypadkiem. Czyżby już nie obowiązywała zasada "pacta sunt servanda"? A może nie obowiązuje ona tylko w tej redakcji?

Dla wyjaśnienia – na Trójmiejskiej Liście Przebojów są reprezentowane różne gatunki, od rockowych, przez jazzowe aż po piosenkę satyryczną. W jaki sposób taki soft-rock jak gra Stefański Band może odstawać? I o co chodzi z piłkarzami i pływakami? Dodatkowo zdziwiło też to, że dziennikarz znał utwór od kilku tygodni, a dziwnym trafem taki wniosek objawił dopiero post factum. Tego zespół kompletnie nie rozumiał, bo sądził że zasada "umów należy dotrzymywać" (pacta sunt servanda) i że należy się wzajemnie i uczciwie informować, jest po prostu aktualna.

Akt IV / Odcinek 4 – piątek 3. czerwca wieczór
Zespół odpowiedzi od dziennikarza się nie doczekał tak długo, aż inny konkurencyjny trójmiejski portal po prostu o tym napisał z ironicznym tytułem "Co jest grane w Co jest grane". Dopiero wtedy na skrzynkę zespołu zaczęły napływać odpowiedzi dziennikarza Wyborczej, coraz bardziej jednak nerwowe i pokrętne. Gdy zaczął już sam sobie przeczyć, zespół poprosił go o wyjaśnienie, która z prezentowanych przezeń wersji w końcu jest prawdziwa. Wtedy otrzymał mejla "dla mnie sprawa jest zamknięta". Oczywiście zespół nie podziela tej opinii.

Akt V / Odcinek 5 – sobota
Narrator niniejszej opowieści siedzi nad komputerem i zestawia fakty i słowa.

Widząc wymianę zdań łatwo spostrzec, że dziennikarz (wciąż pisząc z redakcyjnej, a nie prywatnej skrzynki) nie odnosi się wogóle do konkretów, które przywołuje zespół. Po prostu nie odpowiada na argumenty, ale powtarza swoje jak mantrę. Nie ma nawet dość wyczucia, aby pisać zgodnie z obowiązującymi normami ortograficznymi. Coś co nie dziwi w prywatnej korespondencji, jest zaskakujące w wiadomościach pisanych z domeny firmowej jednego z największych dzienników w Polsce i to pisanych przez dziennikarza!

Ale po kolei (pisownia oryginalna):
"wasz utwor za bardzo odbiega stylistycznie od reszty propozycji na liscie" (według mejla z piątku)
"Powrtarzam: nie chodzi o żadne względy polityczne, ale muzyczne i estetyczne – żadna piosenka w podobnej stylistyce nie pasuje ma ta listę."
(według mejla z soboty z 2 w nocy)

Nadal nie wiemy o jakie względy stylistyczne chodzi. Zwłaszcza, że jak wynika ze strony i zasad listy, nie jest to gatunkowa (np. bluesowa, albo techno) lista przebojów, lecz ogólna, bez ograniczeń gatunkowych. Pojawia się jednak już w drugim z zacytowanych mejli argument, że chodzi o "względy estetyczne" – czyli mówiąc po ludzku, komuś się piosenka po prostu nie podobała.

"(…) lista, która – było nie było – firmuje swoim nazwiskiem i nie mam obowiązku umieszczac tam nagrań, które w żaden sposób nie pasują do pozostałych" (według mejla z soboty 1 w nocy)
"z tego co piszesz wynika, ze to miałaby być jakaś publiczna lista, a ja miałbym obowiązek coś na niej umieszczać. Nie jest tak." (według mejla z soboty z 2 w nocy)
"To jest "trojmiejska lista przebojów przemka guldy", firmuje ja swoim nazwiskiem " (mejl z soboty z 11 rano)

Sprawdziliśmy to. Na stronie nie ma ani słowa o tym, że jest to prywatna lista pana redaktora, ani też o tym, że jest przez niego firmowana nazwiskiem. Jego nazwisko pojawia się w identycznym kontekście jak i każdego innego dziennikarza, który zbierze określone informacje i wrzuci je do aktualnego wydania.
Fakty wciąż ogólnodostępne na stronie są takie, że jest to lista dodatku do Gazety Wyborczej pt. "Co jest grane". A nawet gdyby to była prywatna lista przebojów – to w zasadach jej funkcjonowania wyraźnie napisano, że to czytelnicy dokonują wyboru, które utwory im się bardziej podobają. Nie dziennikarze czy prowadzący. A zasad należy się trzymać – zwłaszcza jeśli się je samemu formułuje.

Jeszcze jedna rzecz dziwi w przywołanych mejlach, bo jeszcze w piątek dziennikarz pisał: "po dlugich naradach wewnatrzredakcyjnych", a teraz przyznaje, że taką decyzję podjął całkowicie subiektywnie i indywidualnie.

Oddajmy jeszcze głos zespołowi, który napisał w sobotę przed południem:
"Podkreślę – z kontekstu umieszczenia listy – oraz naszej korespondecji – wynika że rozmawiamy nie o twojej indywidualnej, prywatnej liście; ale o plebiscycie organizowanym przez firmę w sposób otwarty, z określonymi regułami, z ofertą skierowaną publicznie. Myśmy do tej oferty przystąpili przysyłając wymagany w niej utwór itd, spełnili także inne warunki, a z niewiadomych, pozaregulaminowych i arbitralnych przyczyn, wbrew jednoznacznej informacji od ciebie generowanej przez 2 tygodnie, nagle w ostatniej chwili zostaliśmy zdjęci.
Po pierwsze. Skoro kilkakrotnie napisałeś że piosenka wchodzi na listę, to rozumiałam że tak też jest. Po prostu wierzyłam ci na słowo pisane. Skoro ktoś coś obiecuje to umów i danego słowa się dotrzymuje. To minimalna uczciwość – dotrzymać danego słowa, zwłaszcza że się je potwierdziło kilkakrotnie. Chyba proste.
W piątek w mejlu napisałeś że decyzję podjęliście po długiej naradzie w szerokim gronie a teraz twierdzisz że utwór nie pasi tobie personalnie. Zdecyduj się więc na jedną wersję i się jej trzymaj, bo widzę że coś kręcisz.
W quasi-regulaminie listy umieszczonym na stronie (http://cjg.gazeta.pl/CJG_Trojmiasto/1,113948,9713782,Trojmiejska_lista_przebojow___not owanie_nr_10,,ga.html) wśród różnych informacji jak działa lista nie ma informacji o twojej subiektywnej preselekcji. Również nie ma linka do jakiegokolwiek regulaminu znajdującego się gdzie indziej – stąd wniosek że ten quasi-regulamin to kompletne zasady gry. Nie ma w nich – reasumując – informacji o czyjejkolwiek preselekcji, a wręcz przeciwnie – zachęta dla młodych zespołów aby przysyłały swoje utwory.
Po trzecie – jak to jest możliwe, że miałeś utwór przez 2 tygodnie, mogłeś go sobie słuchać ile dusza zapragnie, jak wynika z naszej korespondencji chciałeś go wsadzić już na 9 notowanie listy, a dopiero teraz w ostatnich sekundach się okazało że "coś nie podpasiło". Czy to poważne? Chyba się nie dziwisz że widzimy w tym drugie dno.
I ostatnia rzecz – na którą zwróciło uwagę wiele osób wczoraj – jeśli rzeczywiście utwór jest do bani, to po tygodniu z listy spadnie bo nikt go nie będzie chciał słuchać. Taka jednak postawa jak miała miejsce ma wszelkie cechy zwyczajnej cenzury – czyli wybierania co ludziom ma się podobać a co nie."

Za puentę jednak niech robi poniższa wymiana zdań.
"nie mam żadnego obowiązku umieszczać na niej czegokolwiek tylko dlatego, ze napisałem komuś dwa maile." (mejl z soboty z 11 rano)

Zespół odpisał:
"Czym innym jest "napisanie komuś dwóch mejli", a czym innym jest jednoznaczne napisanie słów "od piątku wchodzicie". To jest kwestia dotrzymymywania danego słowa. Zwyczajnej uczciwości i przyzwoitości."

Bo na tej zasadzie można by napisać mejla do hodowcy marchewek "proszę mi przywieźć tonę marchewki" a gdy ten zadzwoni do drzwi z przesyłką, powiedzieć "nie mam żadnego obowiązku wziąć tej marchewki, tylko dlatego że napisałem panu mejla" 🙂

 

Kolejny akt serialu "Przygody Demokracji bezpośredniej" już wkrótce!"

Autor: szczypta

http://szczypta.salon24.pl/314869,dlaczego-gazeta-cenzuruje-demokracje-bezposrednia-2

0

carcajou http://www.lassmolenski.pl

Blog koordynatora akcji LAS SMOLEŃSKI

226 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758