Nie wierzyłem tak do końca w te tytuły prasowe, ale też nie wierzyłem w zapewnienia Polskiej Grupy Pocztowej S.A. w Warszawie że wszystko sprawnie działa że jest okej, a ostrą jej krytyka to zemsta za nowoczesność. Znajomi przekonywali mnie że właśnie tak kształtować się powinien rynek, że monopoliści powinni być z niego wypierani, etc. Ale jak zawsze w swoim życiu musiałem się otrzeć o tzw. konkurencję wolnorynkową. Otrzeć się o fatalnie działającą firmę PGP SA która to wygrała przetarg na dostarczanie przesyłek sądowych, której fatalne działanie przesądzić może o moich losach jako uczestnika postępowania sądowego. „Korespondencja sądowa na śmietniku” „Listonosze In Post nie dostarczają adresatom ważnych …” „Korespondencja sądowa doręczona prosto ze… sklepu rybnego! …” Wrzucone dnia 12 lutego br. […]
Nie wierzyłem tak do końca w te tytuły prasowe, ale też nie wierzyłem w zapewnienia Polskiej Grupy Pocztowej S.A. w Warszawie że wszystko sprawnie działa że jest okej, a ostrą jej krytyka to zemsta za nowoczesność. Znajomi przekonywali mnie że właśnie tak kształtować się powinien rynek, że monopoliści powinni być z niego wypierani, etc.
Ale jak zawsze w swoim życiu musiałem się otrzeć o tzw. konkurencję wolnorynkową. Otrzeć się o fatalnie działającą firmę PGP SA która to wygrała przetarg na dostarczanie przesyłek sądowych, której fatalne działanie przesądzić może o moich losach jako uczestnika postępowania sądowego.
„Korespondencja sądowa na śmietniku”
„Listonosze In Post nie dostarczają adresatom ważnych …”
„Korespondencja sądowa doręczona prosto ze… sklepu rybnego! …”
Wrzucone dnia 12 lutego br. do skrzynki awizo zobowiązywało mnie do podjęcia przesyłki sądowej do dnia 27 lutego 2014 r. w punkcie wskazanym na druku. Punktem ten był kiosk oddalony od miejsca „wrzutki” o kilka kilometrów. Karnie stanąłem w kolejce jak inni odbiorcy poczty, obserwując zmagania ajenta In Postu nieudacznie wyszukującego kolejne listy.
W kolejce wyczuwalne było lekkie zdenerwowanie gdyż ajent miał duże problemy z odnajdywaniem przesyłek, …
Dane z awiza nie zawsze pokrywały się z danymi na przesyłce. Natomiast numer nadawczy był dla pana czarną magi. Nie umiał „na piechotę” porównać wielocyfrowego kodu, naklejonego na przesyłkę z naklejonym na awizo. Nie miał czytnika, wykonywał tę czynność „na piechotę”
Ta nerwowość agenta przeniosła się na mnie, dlatego też spytałem czy mnie ma kogoś do pomocy aby usprawnić obsługę. Pan pełnym nienawiści wzrokiem odwarknął że „nie”. Odłożył moje awizo na bok i rozpoczął przyjmowanie towaru do kiosku. Liczył papierosy, bilety, … jakieś batony.
Mój dowód osobisty leżał na ladzie raz z drukiem wzywającym mnie o odbioru listu. Kolejkowicze za mną z zainteresowaniem czytali co jest na nich napisane.
Na moja uwagę zwróconą panu za ladą że dane wpisane w dowód osobisty oraz adres widniejący na awizie są prawem chronione, opowiedział że działa on zgodnie z ustawą z dnia 23 listopada 2012 r. Prawo pocztowe, a inne prawa, takie jak choćby Ustawa o ochronie danych osobowych, jego jako ajenta punktu odbioru korespondencji ( POK – tak się nazywa ta „poczta” ) nie dotyczy. Prócz tego próbował mi wmówić, że jako „osoba prywatna nie musi stosować się do skazanych przeze mnie przepisów.
Wqrwił mnie tym strasznie, … , ale …
Proszę więc faceta o jakikolwiek dokument potwierdzający że on to on, …
Że to jego firma In Post upoważniła do grzebania w cudzej korespondencji, …, lecz prócz złowrogiego warknięcia że „nie musi”, zabrał moje awizo i zniknął za drzwiami.
Kolejkowicze jak jeden stanęli za mną. Że bajzel, że daleko, że to nie pierwszy raz, … Że na poczcie to był porządek, listonosz przynosił, …
Wrócił ajent. Spod lady wyjął zeszyt, coś sprawdził. Powtórnie zniknął za drzwiami na kolejne dwadzieścia minut.
Pól godzinna nieobecność w lokalu InPostciarza spotęgował oburzenie klientów. Że długo, że nieprofesjonalnie, że do kitu, … ale dlaczego bez ewidencji, … itd.
Wreszcie wrócił za ladę, położył na niej awizo i oświadczył – „brak przesyłki pośród awizowanych w moim punkcie, … nie mam jej u siebie”.
Próbowałem co nieco wyjaśnić – „Jak to nie ma? Proszę raz jeszcze sprawdzić. Wyrażenie jest napisane że dwunastego lutego przesyłka została zdeponowana u pana” . Co teraz, jaka dalsza procedura? Gzie reklamować?.
InPostciarz jednym zdaniem odwarknął – „nie wiem”.
Udało mi się jednak przy pomocy pozostałych klientów Polskiej Grupy Pocztowej zmusić ajenta do pisemnego potwierdzenia że w oznaczonym czasie w Punkcie Odbioru Korespondencji Polskiej Grupy Pocztowej SA, przesyłki do mnie nie ma, oraz ustną obietnicę że w ciągu najbliższego czasu odszuka zaginiony list. Obietnicy jak się okazało na wyrost.
Wobec nie pojęcia przez ajenta żadnych działań, próbowałem już na własną rękę, ale bezskutecznie interweniować w Polskiej Grupie Pocztowej S.A. w Warszawie. Zażądałem odnalezienia w/w listu jako przesyłki procesowej, obarczonej terminami prawem przepisanych, pisemnego potwierdzenia zaistniałego faktu zaginięcia przesyłki, oraz szczegółowej informacji jak do tego łamiącego prawo zdarzenia doszło. Tym bardziej że na stronie internetowej PGP widnieje ona jako „dostarczona do Punktu Odbioru Korespondencji (w którym jej nie ma) i jest dwukrotnie awizowana.
Nie odpowiedzieli na pisemną reklamację, nie przyjmują też telefonicznych zgłoszeń. Termin obioru przesyłki mija jutro, a listu w dalszym ciągu nie ma.
Przecież termin zawarty w zaginionym piśmie może przesądzić o moich losach jako uczestnika postępiania którego przesyłka dotyczy, a o którym to nie mam żadnej wiedzy.
Moje działania dziennikarskie poświęcone są ludzkim sprawom w myśl zasady - "razem z Wami, wspólnie dla Was", oparte na dewizie - "jeśli uważasz, że zrobiłeś już wszystko, znaczy to - że masz wiele spraw do załatwienia". Mam tez wspaniałą Rodzinę, oraz sprawdzonych przyjaciół