Danny DeVito ma 152 cm wzrostu, i jest brzydszy nawet ode mnie. Gdy nie był jeszcze kojarzony z dużymi pieniędzmi i pożądaniem milionów kobiet, pragnął sukcesu. No cóż, wszyscy pragną pieniędzy, sławy i kobiet. Dlaczego udaje się tylko nielicznym?
Obcięcie skrzydeł z „miłości”
Ponieważ tylko wybitne jednostki są w stanie wyjść poza społeczne mody, ideały i stereotypy; niewielu jest w stanie puszczać mimo uszu „dobre rady” otoczenia, mające na celu obcięcie skrzydeł. Nie wznoś się! wołają zaniepokojone kury wydziobujące z gnojówki ziarenka. „Nie wznoś się bo grzeszysz pychą i głupotą, za kogo Ty się właściwie uważasz? Myślisz że jesteś lepszy od nas? Od tatusia, mamusi, dziadka i cioci? Twój pradziad był kogutem, dziad i ojciec także, więc i Ty musisz nim być, bo tradycja jest w życiu najważniejsza; a jeśli nim nie zostaniesz, przeklniemy Cię bo nas zawiodłeś”.
Bądź normalny
Wyobraź sobie że znasz Daniego, kiedy nie był sławny. I ten mały facet mówi Ci że chce wielkiej kasy, kobiet i sławy na cały świat. Spojrzałbyś na niego i dokonał umysłowej, rzetelnej kalkulacji. Wzrost? Modele i przystojniaki mają powyżej 190cm, Dani ma 30cm mniej, jest gnomem co dyskwalifikuje mężczyznę u zdecydowanej większości Pań. Uroda? Porównaj urodę Daniego z super przystojnymi modelami i aktorami, odpada bez dwóch zdań, jest po prostu brzydki. Głos? Nijaki. I owszem, miał talent, ale pierwsze co rzuca się otoczeniu w oczy, to fizjonomia a nie skryte głęboko możliwości. Wniosek z umysłowej, rzekomo obiektywnej oceny wypada miażdżąco – człowiek kulturalny nic nie powie, uśmiechnie się jedynie drwiąco. Mniej obyci z dobrymi manierami będą otwarcie szydzić, żądlić i boksować psychikę niesfornego marzyciela. Rodzina i przyjaciele, ludzie przyznający się do życzenia mu dobrze i miłości do niego, wrzucili by go natychmiast do gnojówki z dobrymi radami – żyj normalnie, ucz się, znajdź jakąś normalną pracę, np. jako urzędnik; ożeń się i miej dzieci, bądź rozsądny, mierz siły na zamiary i przestań myśleć o głupotach.
Podpity, agresywny wujek
I właśnie na tym etapie potencjalni szczęściarze, miliarderzy, wielcy artyści i przełomowi wynalazcy pasują. Presja rodziny i otoczenia jest tak silna, tak głośna i „obiektywna”, że zagłusza cichy głos intuicji i serca. Znający życie z gazet, seriali i doświadczenia podpity wujek czy tatuś mówiący Ci że nie masz szans, kontra cichy głos w sercu, szepczący Ci że masz przyrodzone prawo do szczęścia, spełniania marzeń, doświadczania zdumienia i zachwytu. Kto wygra? Jak zwykle, silniejszy i głośniejszy. Intuicja delikatnie puka do bram Twej uwagi, a czuć ją rodzącą się do życia wiosną i chabrami. Głos podpitego nestora rodu jest natarczywy, agresywny i nie znoszący sprzeciwu. Nie jest szczęśliwy, jest zgorzkniały i sfrustrowany, ale doskonale wie gdzie leży klucz do szczęścia. Słuchaj go! on Ci wytyczy ścieżkę życia. Sam sobie nie umiał pomóc, ale Tobie pomoże na pewno…
Taki przekonany do „normalności” człowiek idzie do pracy której nienawidzi, ma kobietę którą gardzi i dzieci których nie kocha. Wszystko boli i gniecie, gdyż niezrealizowane marzenie przemienia się w rozpacz, gniew, a w końcu w nienawiść. Jeśli się nienawidzisz, wybierzesz kobietę która nie pasuje do Ciebie, podobne przyciąga podobne, nienawiść przyciągnie jeszcze więcej nienawiści. Zasiałeś negatywne uczucia, więc zbierzesz obfity ich plon. Wszystko co piękne i świetliste, ucieknie gdzie pieprz rośnie od płonącej frustracją i nienawiścią osobowości; zostaną tylko podobne jakością emanacje, najczęściej wilki ukryte w owczej skórze. I gdy sobie to uświadomisz, będzie już za późno na wycofanie się.
Nałogi uciszają myśli
Bezustannie odczuwana frustracja domaga się choćby chwilowego ukojenia, więc z pomocą przychodzą papierosy (antylękowe), alkohol i narkotyki (pozwalają zapomnieć i stłumić wewnętrzny, oskarżycielski głosik w głowie), samookaleczenia (szok, czyli otępienie wywołane raną zagłusza myśli, więc jest odczuwane jako ulga), ekstremalne sporty i przygodny, niebezpieczny seks (adrenalina i endorfiny seksualne wymuszają koncentrację i przyjemność, więc na chwilę „wyciszą” wewnętrzne samoobwinianie). Takie są skutki pójścia „normalną” drogą w życiu, efekt słuchania ludzi którzy wdzierania się w cudze życie ze swoimi „dobrymi radami”, kiedy sami są po uszy w gnoju. Gdy robisz to co kochasz, odczuwasz szczęście i nie musisz się niczym zatruwać i zagłuszać – znikają od ręki wszystkie nałogi. To konsekwencja pójścia drogą serca, wyszydzana i wyśmiewaną przez „normalnych” ludzi, dla których poniżenie wznoszącego się ku słońcu człowieka, jest jedyną radością w ich smutnym, pełnym trosk i niepokojów życiu.
Gnojenie ludzi w rodzinie
W tej strukturze gnojenia ludzi pragnących wybić się ponad przeciętność, z różnych, nie do końca mi znanych względów nieliczni nie dają się stłamsić otoczeniu. Być może ich głos wewnętrzny jest bardzo silny i nie budzący wątpliwości, może presja otoczenia jest mniej gwałtowna niż w zwykłej, „kochającej” rodzinie, może ogień pragnienia jest zbyt potężny, by mógł być łatwo ugaszony – a może mają tu miejsce czynniki mistyczne, karma, byty nadprzyrodzone, może jest inne wyjaśnienie – tu pojawia się głęboka przestrzeń do dyskusji i wyciągania własnych wniosków. Wydaje mi się, że rodziny artystyczne są z zasady lżejsze jeśli chodzi o presję wywieraną na dziecko. Natomiast rodziny dogmatyczne, silnie wierzące w jedną z tysiąca jedynie słusznych wiar i bogów, są niezwykle obciążające, agresywne i nie tolerujące żadnej innej ścieżki niż ta, którą im na siłę wtłoczono do głowy gdy byli dziećmi, i nie mieli możliwości wolnego, swobodnego wyboru.
Można być szczęśliwym
Jak więc osiągnąć sukces? To z mojego punktu widzenia niewłaściwe pytanie, mnie sukces definiowany jako społeczny ideał (różny dla tak wielu grup społecznych) nie interesuje, ponieważ chcę żyć w poczuciu spełnienia, błogości i by lęk nigdy nie zaburzał mi mojego spojrzenia na otaczający mnie świat. Pragnę pokoju w sobie, harmonii, szczęścia i satysfakcji – i wiem że można żyć mając takie doznania. Skoro można bezustannie narzekać, jojczyć i skamleć, można też doświadczać zadowolenia i radości; i to i to powodują hormony, organizm się dostosuje. Na drodze ku temu marzeniu milowym krokiem jest odnalezienie swej prawdziwej pasji, pragnienia które zamieni pracę w rozkosz, a życie w nieprzerwany ciąg uniesień i zachwytu. Pieniądze to tylko dodatek do spełnienia, bo gdy radość w sercu i żywe spojrzenie, życie jest wystarczająco upojne i cudowne. Moje sugestie:
1. Nigdy, przenigdy nie mówić zazdrosnemu i zakompleksionemu otoczeniu o planach, które wykraczają poza ich wzorzec dostępnych możliwości. Jeśli dla rodzinnego mędrka pół miliona dolarów jest fantastyką, poczuje do Ciebie nienawiść gdy będziesz mówił o stu milionach. Uzna że „za kogo ten śmieć się uważa?” i będzie torpedował każdy Twój pomysł, wyśmiewał, obmawiał do czasu, aż przyjmiesz jego zawiść jako prawdę i spasujesz. Mówiąc mu o planach które przerastają jego wizję siebie, dajesz mu do zrozumienia że się mylił, że jest zwyczajnie głupi i dał się oszukać – myślisz że on na to pozwoli? Nigdy w życiu. Utopi Cię w gnojówce, byle nie wyszło że się mylił i jest zwyczajną ofermą w stosunku do Ciebie. Nic nie mów, a gdy mówi o czymś w co wierzy, o sztucznie w nim stworzonych przez stereotypy ograniczeniach – milcz i kiwaj z szacunkiem głową, a w swoich myślach mów jasnym i głośnym głosem wewnętrznym „gó… prawda”. Nigdy nie pozwól by czyjeś przekonanie o swoich ograniczeniach weszło w Ciebie, stało się Twoim przekonaniem. Biedak wierzy że szczęściem jest stówa, milioner że miliard. Pierwszy spróbuje szczęścia w śmietniku, drugi w biznesie, z wiadomym efektem końcowym.
2. Otwarcie i bezpardonowo wyśmiewaj istniejące ogólnie normy – ale tylko w głowie, gdyż inaczej można dostać w dziób. Mam na myśli normy dotyczące tego kto jest pożądany, bogaty i szczęśliwy, i co rzekomo musisz zrobić (kupić) by taki być. To w co wierzą ludzie to kłamstwa, dlatego są biedni, głupi i nieszczęśliwi. Jeśli chcesz więcej, musisz wierzyć w inne przekonania, a one Cię poprowadzą ku temu czego pragniesz. Gdyby powszechnie powtarzane poglądy miały moc zmieniania życia na szczęśliwe, ludzie byliby szczęśliwi – a nie są. Spójrz na ludzi w autobusie, metrze, na ulicy. Są sfrustrowani, pełni wewnętrznych konfliktów, niepokojów i lęku. Chcesz tak żyć? Chcesz tak spędzić swoje życie i liczyć na nagrodę w niebie? W imię czego masz zrezygnować ze szczęścia już tu, na ziemi, tej ziemi? W imię wierności i lojalności? Wobec czego, bezsensownej idei która sprawia że jesteś nieszczęśliwy? I tylko dlatego że Twoja rodzina głupio żyła, że nie potrafi uznać swoich pomysłów za głupie bo wolą żyć w ułudzie swej mądrości, Ty też masz się stoczyć w otchłań niespełnienia i niezadowolenia?
Nie spłycaj Boga
Pomyśl! osądza Cię realny Bóg którym Cię straszono za zmianę przekonań, czy może jego wizja w Twojej głowie którą „zainstalowali” Ci wieloletnim powtarzaniem funkcjonariusze religijnej korporacji, żyjący z lęku przed diabłem i śmiercią? Gdzież jest ten Bóg? Bo mi się wydaje że Bóg jest właśnie tym cichym, pełnym miłości i spokoju głosem w Tobie, pełnym miłości golfsztromem który pragnie byś podążał ścieżką radości, spełnienia, wewnętrznego ukojenia i spokoju. To jest Bóg, a nie pierwowzór despotów i tyranów, który nie ma nic innego do roboty w liczącym tryliony galaktyk wszechświecie, niż patrzeć na Twoje jądra i czy robisz to samo co rodzice i dziadkowie. Po prostu tego nie kupuję, eliminuję z moich myśli straszących mnie diabłem kapłanów, i skupiam się jedynie na Boskim głosie w sobie. Wybieram Boskość (którą rozumiem jako twórczość, piękno i pragnienie lepszego życia) a nie strach, poczucie winy i zerową samooceną zwaną pokorą.
3. Twoim jedynym ograniczeniem są Twoje przekonania, głównie podświadome o pieniądzach, bogactwie i szlachetnej biedzie. By coś zbudować, musisz wyrzucić z siebie śmieci i wylać piękną podmurówkę. Jeśli ja twierdzę że większość „naszych” bogaczy to przekrętasy, utuczone na lewych prywatyzacjach i wałkach, to jest to prawda. Z drugiej strony podświadomość nie rozumie że są dobrzy bogacze i przekrętasy. Jeśli gardzisz złymi bogaczami, ona rozumie to jako wstręt do pieniędzy, i tak zadziała (a umie i może, ponieważ wpływa na umysłsilnymi emocjami) że ominą Cię wszelkie możliwości wzbogacenia. Pojawia się super okazja? Podświadomość zaleje Cię niechęcią, więc rezygnujesz. Pojawia coś co Cię zuboży? Umysł woła „uciekaj!” a podświadomość zaleje Cię emocjami „to jest fajne!”. Podświadomość nie rozumie ironii ani dowcipasków – jeśli napchasz ją przekonaniami o duchowości biedy i nędzy, takie doświadczenia Ci zgotuje. Jeśli o dobrym bogactwie, będzie popychać Cię (emocjami) w stronę zamożności. Musisz wybrać – a więc nie pluć na złych, bo i tak ich nie dosięgniesz, a jedynie komplementować (w myślach) ich majątki.
Wyśmiewaj głupków
Wydaje mi się że prawdziwa pasja pojawiasię wtedy, gdy zaczniesz ignorować i bagatelizować znaczenie tego, co radzi Ci najbliższe otoczenie. Jeśli podaje Ci się za przykład zawód prawnika, lekarza czy architekta, to te silne sugestie tak kierują Twoim myśleniem, że zagłusza ona ewentualne podrygi Boskiego szeptu. A może Twoim przeznaczeniem jest być stolarzem? Może rybakiem? Wszystko co robisz z pasją, zyskuje jakiś magiczny blask, jakąś uroczą łunę – i na tym można robić świetne pieniądze, znacznie lepsze niż praca na szmacie w tesco jako kolejny prawnik czy politolog. Pieniądze i rozkosz, czekanie do rana by móc robić coś, co kochasz… to jest życie, a nie ten fastfood ideowy który Ci wciskają. Tyrka której nienawidzisz, w domu płacząca żona (sąsiedzi mają nowe auto a wy stare) i żądające gadżetów dzieciaki, a jako pauza dwa tygodnie urlopu z bankrutującym biurem podróży, i koczowanie na lotnisku.
Pobłądziłeś bracie
Jeśli praca nie jest rozkoszą, jeśli nie sprawia że jesteś pełen zachwytu – to z całą pewnością gdzieś w swym życiu pobłądziłeś. Jeśli coś Cię drapie, drapiesz się. Jeśli wbije drzazga, wyjmujesz ją. Jeśli cudze przekonania wciśnięte Ci do głowy bolą, wywal je a nie usprawiedliwiaj że tak trzeba, bo tradycja, bo święte, bo siamto i owamto. Po prostu to wypieprz, bo wątpię by Bóg chciał byś cierpiał. Myślę że wolałby Cię widzieć jako spełnionego, szczęśliwego człowieka. Tu nie ma miejsca na krętactwa, sofistykę i gierki słowne – nie ma rozkoszy i radości, to nie ma. Prawdy nie zakrzyczysz, nie zabluzgasz. Takie są fakty i realia. Ktoś wybrał pracę będącą jego pasję, a Ty zmuszasz się i cierpisz, to kto wygrał a kto przegrał? Czy ten radujący się jest zły, grzeszny? Ależ skąd. Dostał jakiś talent, i rozwija go czerpiąc z tego maksimum radości.
Oto wygrane życie, a nie ściema serwowana nam przez media i otoczenie. By tak się stało, trzeba wsłuchać się w siebie, nie ma innej ścieżki. Ja Ci nie powiem co kochasz, ponieważ tego nie wiem. Musisz sam poznać swoją prawdę – ale żeby w ogóle się z nią zetknąć, trzeba wyciszyć ten bełkot myśli. Myśli to efekty przekonań w które wierzymy. Zmień przekonania, a zmienisz myśli. Naucz się wyciszać i wsłuchiwać najpierw w swoje ciało, jego pulsowanie i tętnienie… później w myśli i głębiej, coraz głębiej w siebie, by znaleźć coś znacznie wartościowszego od czekana na nowy model Ipoda.
———————-
Zachęcam do ściągnięcia mojej książki „Co z tymi kobietami?” jako darmowego e booka KLIK. Jeśli się spodoba, zawsze można dostać ją w każdej księgarni, na terenie całej Polski. Zapraszam wszystkich serdecznie na mój fanpage KLIK, Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK.
Mojemu ciału dano imię Marek. Przepchnięto je przez szkołę z tytułem ekonomisty. Teraz te ciało działa jako pisarz, ale kim tak naprawdę jestem, nie mam kurwa bladego pojęcia.
2 komentarz