Po ponad 3 latach pan Lisicki mówi jasno i wyraźnie: zamach w Smoleńsku jest nieprawdopodobny. Analizuje sytuację geopolityczną w roku 2010, rolę i znaczenie prezydenta Kaczyńskiego w Europie, stosunki polsko-rosyjskie oraz zachowanie władz w Moskwie w stosunku do swojego dawnego wasala. Rozważania ciekawe, logiczne i nie pozostawiające pola do wątpliwości: teza o zamachu nie wytrzymuje ognia poważnej krytyki a dychotomia myślenia „zamachowców” oparta jest na własnych życzeniach a nie na analizie rzeczywistości.
Redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy” nigdy nie był wyznawcą teorii lansowanych przez A. Macierewicza i Jego zespół. Nie protestował jednak również po ogłaszaniu kolejnych „rewelacji” przez ekspertów zatrudnionych w zespole. Skupiał się raczej na niedociągnięciach rządowych czy prokuratorskich śledztw, polemizował z T. Terlikowskim snującym na podstawie katastrofy teorie o polskim mesjanizmie czy otwarcie krytykował zachowania Premiera i Prezydenta w sprawie śledztwa lub zachowań w stosunku do władz rosyjskich. Nie wypowiadał się otwarcie o raporcie Millera ani o zmieniających się teoriach Macierewicza. Unikał dyplomatycznie wdawania się w spór o przyczynach katastrofy. Robili to inni, On nie wybierał strony w konflikcie, stał z boku starając się nie drażnić żadnej ze stron.
Czas ten, wydaje się, już minął. Wyraźna, dzisiejsza deklaracja łamach salonu24 jak również na łamach swojego tygodnika, nie pozostawia wątpliwości. Szereg lansowanych teorii przez zespół pana Macierewicza nie przyniosły pozytywnych efektów. Brak im logiczności czyli Po Prostu mówiąc: nie trzymają się kupy a poza technicznymi aspektami katastrofy jest Po Prostu bezsensowne gdyby Rosjanie zdecydowali się na zamach akceptując potencjalne następstwa związane z jego skutkami. Można dużo zarzucać Rosjanom ale na pewno nie brak instynktu samozachowawczego oraz racjonalizmu w swoich politycznych rozgrywkach, opanowanych zresztą przez nich do prawie perfekcji. Jednym słowem machiawelizm rosyjskiego niedźwiedzia ale nie głupota związana z realizacją zamachu.
Pan Lisicki przebudził się. Po 3,5 latach napisał analizę, która równie dobrze mogła się ukazać kilka tygodni lub miesięcy po katastrofie z roku 2010. Nie publikuje ani nowych faktów, ani nie opiera się na technicznych danych. Rozważa na chłodno sytuację polityczną, bierze pod uwagę, jeśli tak można powiedzieć, plusy i minusy ewentualnego zamachu. To wszystko co wiedzieliśmy w kwietniu, maju i następnych miesiącach roku 2010 jest brane pod uwagę w Jego artykule. Nie przytacza żadnych nowych danych, gdyż opiera się na faktach i stosunkach polsko-rosyjskich sprzed ponad 3 lat. Nie wspomina o raporcie Millera chociaż jest jasne iż dezawuując zamachowe teorie przydaje mu znaczenie oraz implicite uznaje powody katastrofy w nim wymienione.
Nie będziemy czekać chyba zbyt długo jak okaże się co pan Macierewicz myśli o podobnych wypowiedziach. Mieliśmy już przykład jak Antoni Dudek naraził się przewodniczącemu sejmowego zespołu a teraz znów ktoś z „prawej strony” otwartym tekstem wyraża dezaprobatę rezultatów uporczywie prezentowanych przez parlamentarny zespół. Wygląda już coraz wyraźniej na to iż sposób prezentowania opinii publicznej eksperckich „odkryć” zaczyna wywoływać skutek odwrotny do zamierzonego. Zamach, który od początku miał więcej politycznych przesłanek w wojnie polsko-polskiej niż w realiach opartych na faktach i bazował bardziej na uprzedzeniach do wschodniego sąsiada niż na znajomości „politycznych gier” o wpływy i zimnej kalkulacji opartej na ocenie zysku i strat jak również ocenie ryzyka podobnej, niezmiernie skomplikowanej operacji, jest przez coraz większą ilość osób z prawej strony sceny politycznej krytykowany i uznawany za nieprawdopodobny.
Paweł Lisicki zdecydował się, podjął decyzję i dzieli się z nami, po 3 latach swoimi przemyśleniami. Zamachu nie było, zespół Macierewicza niczego nie osiągnął w wyjaśnieniu powodów katastrofy chociażby dlatego, że nie dysponuje materiałami koniecznymi do analizy tego wypadku. Wydawałoby się iż konkluzja niezbyt skomplikowana jak również proces myślowy potrzebny do jej sformułowania. Jak widać , późno bo późno ale jednak były naczelny „Rzepy” odważył się działać zgodnie z zasadą tytułu swojego pisma: DO RZECZY. Nie jest pierwszym negującym zamachowe hipotezy ale prawdopodobnie nie będzie ostatnim. Być może rozsądek, logika i akceptacja faktów zdobędą pozycję jaka im się należy. Co zresztą w polskim politycznym „grajdołku” nigdy nie było rzeczą oczywistą.
4 komentarz