Moralny szantaż – Krzyż Wolności i Solidarności
20/05/2011
515 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Każdy obywatel ma prawo odmówić przyjęcia odznaczenia. Nie powinien jednak robić z tego cyrku, a już tym bardziej wywierać poprzez swoją odmowę niemoralną presję na tych, którzy być może więcej zasłużyli się w działalności opozycyjnej.
Przeczytałem ze zdumieniem oświadczenie kilku dawnych działaczy Solidarności. Podpisali je Czesław Nowak, Alojzy Szablewski, Stanisław Fudakowski, Józef Raszewski (Stowarzyszenie "Godność"). Poparł je Krzysztof Wyszkowski i zaraz potem Klaudiusz Wesołek.
Stwierdzają w nim, że "nie chcą, aby miejscowy oddział Instytutu Pamięci Narodowej występował do prezydenta Bronisława Komorowskiego o przyznanie imKrzyża Wolności i Solidarności."
Każdy obywatel ma prawo odmówić przyjęcia odznaczenia. Nie powinien jednak robić z tego cyrku, a już tym bardziej wywierać poprzez swoją odmowę niemoralną presję na tych, którzy być może więcej zasłużyli się w działalności opozycyjnej.
Krzyż Wolności i Solidarności ma być nadawany za działalność przeszłą a nie bieżące sympatie polityczne. Prezydent Komorowski jest już piątym po okrągłym stole i sugestia, że tylko odznaczenia od Prezydenta Kaczyńskiego były uczciwe jest pomieszaniem pojęć. Ordery dostaje się od państwa a reprezentuje je piastujący urząd – nie zawsze przez wszystkich lubiany. Wszak mamy demokratyczny kraj (inna rzecz czy niepodległy). Dezawuowanie państwa bo „nie jest moje”, bo nie głosowałem na jego obecnych przedstawicieli jest wpisywaniem się w to co rozpoczął Michnik, a to żaden dla mnie autorytet.
Rozstrząsanie od kogo można a od kogo nie, przyjmować odznaczenia ma swoje granice.
Zarówno Krzysztof Wyszkowski jak i Alojzy Szablewski wpisywali się w ten sam układ okrągłostołowy co Prezydent Komorowski. Klaudiusz także przyjął odznaczenie od Buzka (TW) a drugie, otrzymane od śp. Kaczyńskiego sprzedał na allegro – czy to są moralne autorytety w kwestii przyjmowania odznaczeń?
Nie ujmując niczego wymienionym, uważam, że w tej akurat kwestii nie bardzo.
Przypomnę, że inicjatywa ustanowienia Krzyża była popierana przez śp. Prezydenta Kaczyńskiego, który poprzez przyznawanie odznaczeń "pierwszy docenił szarych żołnierzy Solidarności". Tego samego, który przy okazji „z rozpędu” uhonorował Jaruzelskiego i mimo ostrożności, całą rzeszę TW. Cóż, – wypadek przy pracy, który nie zdezawuował przecież samej idei. Mimo „masowego” nadawania odznaczeń (były uroczystości podczas których wręczano jednorazowo prawie dwieście), wszystkich nie zdążył odznaczyć. Więcej, nie zdążył na ogół tych najbardziej szarych działaczy, którzy nie czerpali żadnych profitów z okrągłostołowych ustaleń i byli pomijani wszędzie, zwłaszcza, jeśli nigdy nie wpisywali się w układ a już szczególnie jeśli nie zaistnieli medialnie i nie są rozpoznawalni. Wielu z nich dzisiaj cierpi nędzę i stosowanie wobec nich moralnego szantażu„ „bo tylko odznaczenia od śp. Lecha Kaczyńskiego były OK”, jest wysoce nieetyczne.
Z inicjatywą odznaczeń występuje IPN a jest to instytucją, która jest najbardziej uprawniona do wskazania ludzi pokrzywdzonych przez komunę. Wchodzenie w jej kompetencje dla popularności czy bieżącej walki politycznej zaskutkuje pozbawieniem wielu dawnych działaczy, często stojących już nad grobem, możliwości odebrania należnego im honoru od państwa.
Powtórzę, wymienieni Panowie otrzymali już sami podziękowanie od Państwa Polskiego, przyjęli odznaczenia. Są dla innych często wzorem, a w swoim życiu na jakichś autorytetach trzeba się oprzeć. Czy te powinny odbierać szeregowym, dawnym działaczom jedyne, co realnie mogą jeszcze za swojego życia otrzymać od Polski – podziękowania?
PS.
Byłem świadkiem dekoracji Krzyżami Solidarności Walczącej, orderu mającego tylko honorowe znaczenie, wielu osób. Widziałem wielką różnicę. Osoby, które otrzymały już wcześniej jakieś odznaczenia, podchodziły do dekoracji bez większej emocji. Im więcej tych odznaczeń było czy innych form docenienia wcześniej, tym te emocje były mniejsze. Zdecydowana większość jednak nigdy nie była uhonorowana przez nikogo. Ci mieli łzy w oczach i bardzo byli przejęci tym, że ktoś, po latach docenił ich zaangażowanie.