Świętujemy. Jedną datę, jedno wydarzenie, jeden historyczny fakt. Nasi pra- i dziadkowie walczący na polach Europy za cara i cesarzy zaczęli uczyć się po 123 latach czym jest niepodległość i budowanie zrębów własnej państwowości. Od zera, na szczątkach I-ej wojny światowej i pozostałości po zaborcach. II Rzeczpospolita, przesunięta w stosunku do dzisiejszej na wschód, z niecałymi 70% Polaków, przez pierwsze lata prowadząca wojny lub zbrojne konflikty ze swoimi sąsiadami. Ustrój demokracji parlamentarnej formował się w trudnych lecz zrozumiałych w tamtych okolicznościach warunkach. Uczenie się Niepodległości i odbudowa czy raczej kształtowanie się nowej państwowości było procesem niezwykle trudnym ale przynoszącym widoczne efekty.
Minęło 95 lat. Mamy niepodległą Polskę. Znowu po wojnie i tym razem komunistycznych zaborcach. Obchodzimy jedną rocznicę ale każdy swoją. Nie widać pod tą ilością manifestacji jednej Ojczyzny. Jest ich wiele i każdy ją sobie inaczej wyobraża. Jeżeli na co dzień nie potrafimy się porozumieć chociażby w podstawowych, państwotwórczych dylematach to również Święto Niepodległości wywołuje różne skojarzenia. Nawet takie iż jeszcze jej nie ma.
Różnorodność. Czy to żle? Zależy oczywiście czego dotyczy. Śluby, chrzciny czy rocznice małżeńskie nie za często obchodzi się oddzielnie. Dotyczą jednego wydarzenia i raczej jednoczą zamiast dzielić. Przeżywa się je wspólnie i są często okazją do odnowienia rodzinnych czy przyjacielskich kontaktów. Integrują, nawet jeśli są związane z tak smutnym i tragicznym wydarzeniem jak pogrzeb. Pozwalają wyrazić wspólne uczucia, słowa czy to pociechy czy radości, pozwalają zbliżyć się , gdyż łączą jednym i tym samym. Z różnym natężeniem ale we wspólnej tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Kształtują i utrzymują związki międzyludzkie, utrwalają wspólne wspomnienia i wydobywają zapomniane momenty. Są nierozerwalnym składnikiem utrzymującym jakąś wyodrębnioną wspólnotę.
Siła jedności i wspólnie obchodzonych tradycji jest integralną częścią narodowej kultury. To ona pozwalała Nam przetrwać przez lata zaborów i wojennych okupacji. Ona podtrzymywała tłumione, zwalczane i represjonowane składniki kultury narodowej, wspólnych spotkań, demonstracji czy manifestacji. Nawet w komunistycznych czasach godzono się aby wspólnie zwalczać czerwoną zarazę. Był jeden cel, był najważniejszym składnikiem wspólnych wystąpień. Pozwalał skoncentrować się na najważniejszym pozostawiając często nieuniknione utarczki z boku. Rozumiano konieczność wspólnej walki gdyż W JEDNOŚCI SIŁA. Mądrość narodów a nie tylko Nas Polaków. Stosowana na co dzień, będąca nieodłączną składową politycznego, odpowiedzialnego realizmu.
Jakże inaczej wygląda polskie świętowanie. Prezydent RP ze swoimi w W-wie, lider opozycji w Krakowie, inna opozycja nazywająca siebie narodową godzinę czy dwie później po tej pierwszej, jeszcze jakaś ze swoimi gdzie indziej itd. Jedna rocznica? Czyżby. Każdy świętuje co innego. Pięć lat temu była jedna data, dzisiaj porobiły się ich dziesiątki a jedna ważniejsza od drugiej. I każdy cieszy się z podobno tego samego ale razem się cieszyć i świętować nie sposób.
Podzieleni nawet co do jednego, jednoczącego podobno wszystkich symbolu: zdobyciu czy osiągnięciu Niepodległości jednego Narodu. Nawet to jedno słowo nie tylko nie potrafi połączyć. I nie potrzeba do tego pruskiego czy ruskiego zaborcy. My potrafimy to sami. Potrafimy się podzielić w obchodach mających jednoczyć narodową wspólnotę, okupione krwią pokoleń dziedzictwo własnej Historii.
Słaby to Naród nie umiejący i nie chcący oprzeć się na wspólnych korzeniach. Nie potrafiący przezwyciężyć uprzedzeń, odłożyć na bok dzielących różnic, zjednoczyć się pod jednym sztandarem. Wojujący sam z sobą nawet w dniu Narodowego święta i wytyczający różne ścieżki do obchodzenia jednej Rocznicy. Obchodzący się łukiem aby nie ponabijać sobie sińców.
Nie potrzeba nam wrogów, sami ich sobie stworzymy. Bo są nam potrzebni. Aby było lepiej!