John Kerry był wczoraj posłańcem dobrych wiadomości. Wreszcie! Po kilku latach prezydentury Baracka Obamy Ameryka dostrzegła, że w naszej części Europy, z punktu widzenia interesów Stanów Zjednoczonych, dzieje się coraz gorzej i że rosyjski niedźwiedź na dobre opuścił gawrę i drapie pazurami w naszym regionie coraz gwałtowniej. Mało tego, Niemcy także prowadzą swoja podwójną i dwuznaczną grę, która niekoniecznie podoba się Waszyngtonowi. Nie da się ukryć, że na razie najwyższą cenę tzw. resetu, w stosunkach USA – Rosja, płaci właściwie bezbronna Polska.
Zaraz na początku swojej prezydentury Obama zablokował plany budowy w Polsce tarczy antyrakietowej, co Rosjanie skwapliwie wykorzystali i w obwodzie kaliningradzkim zainstalowali ruchome wyrzutnie z najnowszymi rakietami ziemia-powietrze S-400. Co i rusz organizowali także z Białorusinami manewry wojskowe o wyraźnie zaczepnym charakterze, ćwicząc atak nuklearny na Warszawę. O szantażach energetycznych wobec Litwy i Ukrainy, wojnach handlowych z Polską, czy zaporowych cenach gazu nie warto nawet przypominać. Amerykanie dobrze wiedzą co wydarzyło się w Smoleńsku, a ich milczenie spowodowane jest czystym politycznym koniunkturalizmem. I nie o prawa człowieka tutaj chodzi. Wobec globalnej polityki Stanów Zjednoczonych schodzą one na plan dalszy. Wszystko to nie znaczy, że Ameryka przestała myśleć. W dotkliwy sposób ubodła administrację w Waszyngtonie sprawa zdrajcy Edwarda Snowdena, przebiegle wykorzystana przez kagiebowca wszystkich kagiebowców. Syria zdaje się być także na razie porażką Obamy. Wygląda na to, że pierwszy czarnoskóry prezydent USA wreszcie poszedł po rozum do głowy i zaczął spoglądać na Putina innym okiem. Doszło nawet do tego, że podczas jednego ze szczytów G-8 odwołał spotkanie ze swoim rosyjskim „vis a vis”.
Wizyta sekretarza stanu USA Johna Kerry’go wygląda na dobrze zorganizowaną. Na Bałtyku trwają właśnie manewry Steadfast Jazz 2013. Okręty NATO wypłynęły z portu w Gdyni. W manewrach na Bałtyku bierze udział 12 jednostek – 4 z Polski, 2 z Holandii, jeden z Belgii, Włoch, Estoni, Niemiec, Norwegii i Wielkiej Brytanii oraz samoloty lotnictwa morskiego z Polski, Portugalii i Norwegii. I właśnie w tym momencie John Kerry przylatuje do Polski i oświadcza, że nikt nigdy nie rezygnował z planów budowy tarczy antyrakietowej w Polsce (czyżby?). I że tarcza powstanie do 2018 roku! Howgh! W symboliczny sposób Kerry potwierdził także polsko-amerykańskie braterstwo broni, odznaczając oficera Gromu Medalem za Chwalebną Służbę w Afganistanie. Padły także obietnice dotyczące modernizacji polskiej armii.
W jednej chwili legły w gruzach brednie rozpowiadane przez media mainstreamowe w przeddzień wizyty amerykańskiego sekretarza stanu, że John Kerry przyjeżdża do Polski rozmawiać o łupkach i podsłuchach. Zaprzańcy z Czerskiej i Wiertniczej muszą na chybcika szukać nowych komentarzy! Skandaliczna wypowiedź doradcy prezydenta Komorowskiego, profesora Romana Kuźniara, że Edwardowi Snowdenowi należą się raczej pochwały niż oburzenie na pewno zostanie odnotowana w korespondencji dyplomatycznej ambasady amerykańskiej, przesłanej do Waszyngtonu. Także absencja samego prezydenta Komorowskiego, który akurat w czasie wizyty Kerry’ego wybrał się do Izraela i Palestyny, zamiast przyjąć z honorami amerykańskiego gościa, wyrzucając wcześniej na zbity pysk Romana Kuźniara, musiała zostać zauważona. Nikt nie ma chyba żadnych wątpliwości, że, eufemistycznie rzecz ujmując, Bronisław Komorowski prowadzi prorosyjską politykę. Wolał więc uchylić się dyplomatycznie, nomen omen, od spotkania z sekretarzem Johnem. A Donald Tusk, który wszystkich dookoła się boi i Putina, i Merkel, i Obamy oczywiście znalazł się w sytuacji bez wyjścia, co akurat Polsce tym razem wyszło na zdrowie. No i obietnica tarczy spadła nam jak z nieba, chociaż chodziło głównie o potrząśnięcie szabelką i demonstrację siły w wykonaniu Waszyngtonu . Nie wiem, czy jankesi dotrzymają słowa, ale wolę jak Amerykanie dyscyplinują Rosjan ponad głowami Polaków, niż gdyby miało być odwrotnie. Bo lepiej z jankesami pić piwo nad Wisłą, niż wyławiać z tej Wisły kolejnych męczenników za wolność i demokrację. Ten drugi wariant plus polityczne kazamaty, syberiadę, strzały w potylicę, zamachy i seryjnych samobójców „ćwiczymy” od lat z dość marnym dla nas skutkiem.
Czekamy teraz na reakcję Moskwy, bo Mr. KGB musi zareagować. Z Warszawy nadany został wreszcie, po latach, jakiś stanowczy sygnał. I to bezkarnie, bo nie ma takiej możliwości, żeby w ramach retorsji Putin wysadził Air Force One z prezydentem Barackiem na pokładzie. Trafiła kosa na kamień! A może i tajemnicę smoleńską wiatr odnowy od Gór Skalistych i Apallachów nieco rozproszy? A Snowdena ktoś zaprosi na czaj z polonem, a wtedy Kuźniar z koleżkami narobią w gacie ze strachu?
Dziennikarz i wydawca. Twórca portali "Bobowa Od-Nowa" i "Gorlice i Okolice" w powiecie gorlickim (www.gorliceiokolice.eu). Zastępca redaktora naczelnego portalu "3obieg". Redaktor naczelny portalu "Zdrowie za Zdrowie". W latach 2004-2013 wydawca i redaktor naczelny czasopism "Kalendarz Pszczelarza" i "Przegląd Pszczelarski". Autor książek "Ule i pasieki w Polsce" i "Krynica Zdrój - miasto, ludzie, okolice". Właściciel Wydawnictwa WILCZYSKA (www.wilczyska.eu). Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.