Pan premier zamyka stadiony tylko dlatego, że ktoś napisał coś nie tak o Michniku, jakby ten sobie życzył. Za komuny przerywano transmisje z mistrzostw świata, dlatego, że na trybunach pojawiały się transparenty niemile widziane przez władze…
Im bliżej wyborów tym większej aktywności możemy spodziewać się po politykach. Jeden coś głupiego powie, inny coś głupiego zrobi i od razu pokazują takiego delikwenta w telewizorze. A im częściej delikwent pokazywany jest w telewizorze tym większa szansa, że ktoś podczas wyborów odda na niego głos. Więc jedni oskarżają drugich o coś, ci drudzy mówią, że to nie prawda, straszą strasznym Kaczorem i utrzymują, że odnoszą same sukcesy. Aby udowodnić to ostatnie otwierają kuriozalnie krótkie odcinki autostrad, jeżdżą z gospodarczymi wizytami do powodzian, oglądają wielki kontenerowiec, który przypłynął do jednego z portów i takie tam różne. Wiadomo, po wejściu w życie traktatu lizbońskiego prezydent, premier, ministrowie w Polsce zostali sprowadzeni do roli dekoracji. Mogą sobie jeździć limuzynami, siedzieć w fotelach, nawet składać zagraniczne wizyty, ale tak naprawdę poważnej polityki nie mogą prowadzić, bo kompetencje w tym zakresie przejęła Unia Europejska. A po drugie; w tej naszej biednej Polsce najwięcej do powiedzenia na ubecja, więc politykom pozostaje udawać, że coś od nich zależy.
Donald Tusk zapragnął odnieść sukces jako poskromiciel bandytyzmu na stadionach. Złośliwy mógłby powiedzieć, że zajął się problemem, który nawet ten podstarzały piłkarzyk może objąć umysłem, ale ja nie jestem złośliwy więc tego nie napiszę. Dlatego po burdach na stadionie w Bydgoszczy kazał stadiony pozamykać, nawet te, które jeszcze wczoraj uchodziły za „bezpieczne”, a nawet „najbezpieczniejsze”. To ciekawe, że stadiony, które jeszcze wczoraj były bezpieczne, nagle, w wyniku decyzji premiera Tuska, stały się tak niebezpieczne, że nie można na nie wpuszczać ludzi, którzy chcieliby obejrzeć sobie mecz. Kowal zawinił a cygana powiesili, można powiedzieć.
Podobnie było z tzw. dopalaczami, którymi handel z dnia na dzień stał się pod jakimś pretekstem nielegalny. Kto będzie następny można zapytać? Bo przecież przed wyborami, każdy sukces nawet w jeszcze mocniejszym trzymaniu z mordy ludzi mieszkających nad Wisłą panu premierowi może się przydać. Gdyby Donald Tusk był równie stanowczy wobec życzeń Włodzimierza Putina, Anieli Merkel, czy choćby wobec roszeń finansowych wysuwanych przez jakieś organizacje żydowskie… Ale wtedy pewnie nie byłby premierem.
Pozamykanie stadionów ma podobno skłonić kluby piłkarskie, aby „zrobiły porządek z kibicami”. Wydawać by się mogło, że to policja i niezależne sądy są od tego, żeby łapać i karać przestępców, ale okazuje się, że nie, bo od tego są kluby piłkarskie. Sędziowie pewnie są od tego, żeby brać łapówki od mafiosów, żeby nie zamykali ich do paki, a policja chyba od niczego, taka zabawa, przebimbać 15 lat i leżeć do góry bebechem na emeryturze w wieku 35 lat. W normalnym państwie, bez żadnych nadzwyczajnych poleceń premiera, nagłaśniania sprawy przez media, że się tak wyrażę, automatycznie z powodu popełnionego wykroczenia czy przestępstwa bandytów ujęłaby policja, sądy skazały i po kłopocie.
Wniosek z tego jest smutny. Oto czarno na białym widać, że w tym gąszczu przepisów, w sytuacji indolencji organów państwowych, które olewają swoje obowiązki i jednoczesnej ich gotowości na wykonywanie rozkazów władz (policja nie potrafi zatrzymać żadnego bandyty podczas burd na stadionie w Bydgoszczy, ale jak dostanie polecenie, że trzeba kogoś zatrzymać, bo tego oczekują władze to potrafią zidentyfikować bandytę choćby po ubraniu, jak zapewnił w telewizorze jakiś policjant), każdego można zamknąć. Zupełnie jak w państwie totalitarnym, np. takim Związku Sowieckim, gdzie granica między sferą legalną i nielegalną, jak to ktoś eufemistycznie określił, była zatarta. Tam też każdego można było skazać. Dajcie mi człowieka a paragraf się znajdzie – powiedział zdaje się prokurator generalny ZSRS Andriej Wyszynski. I ta indolencja organów państwowych, nie „trzymanie” się przez nich przepisów, ale nadskakiwanie władzom, prawo które zależy od interpretacji urzędnika, są gorsze niż to, że jakiś osiłek zniszczył krzesełko. Ale z tą patologią pan premier nie walczy. Widać nie rozumie tego, nie chce albo mu nie wolno.
Na zakończenie, tak pół żartem, pół serio: życzę wszystkim Czytelnikom, aby mieli mocne alibi, w tym dniu w którym był rozgrywany finałowy meczu o Puchar Polski między Legią a Lechem. Skoro policjanci identyfikują bandytów po ubraniu i stawiają ich przed sądami… A sądy jakie są każdy wie. „My sędziowie nie od Boga, jak trzeba skazać, to skażemy” – mawiał jeden z sędziów wydających wyroki w Polsce w tzw. czasach stalinowskich.
PS. Artykuł powstał zanim dowiedziałem się, że kibice wywiesili transparent z napisem: "Szechter, przeproś za ojca i brata". Wiele to zmienia. Oto pan premier zamyka stadiony tylko dlatego, że ktoś napisał coś nie tak o Michniku, jakby ten sobie życzył. Czyli jest jeszcze gorzej niż mi się wydawało. Za komuny przerywano transmisje z mistrzostw świata w Hiszpanii w 1982 r., dlatego, że na trybunach pojawiały się transparenty niemile widzine przez władze PRL. Teraz rząd nie bawi się w szczegóły, zamyka stadiony. Ciekawe czy to zadowoli redaktora Michnika?
Nazywam sie Michal Pluta. Mój oficjalny blog i wszystkie teksty: konfederata.bloog.pl.