W takim dniu, wspominam moją pielgrzymkę do Fatimy, w którą się udałam w ubiegłym roku na zaproszenie Instytutu Piotra Skargi.
Dziś 94 rocznica objawień Najświętszej Marii Panny w Fatimie i 30. zamachu na błogosławionego papieża Jana Pawła II. W takim dniu, wspominam moją pielgrzymkę do Fatimy, w którą się udałam w ubiegłym roku na zaproszenie Instytutu Piotra Skargi. Było to dla mnie wielkie przeżycie i ciekawa przygoda. Chciałabym teraz podzielić się z Tobą kilkoma spostrzeżeniami, które dotyczą kondycji współczesnego człowieka, jego podejścia do Boga. Podzielę się również moim zachwytem nad tamtejszą architekturą i przyrodą.
Pierwsza nieprzyjemna sytuacja spotkała mnie już na lotnisku w Balicach. Panowie celnicy, przymusili mnie do zdjęcia butów, na moje pytanie po co? Ciężko się je odpina, nie chcę. Odpowiedzieli groźnie, żebym nie dyskutowała i je zdjęła, a poza tym, co ja sobie wyobrażam, mogę w butach ukrywać nóż, potem sterroryzować załogę samolotu. Zrobiłam oczy jak spodki, ja, mam być terrorystką? I w bucikach numer 37 ukrywać bagnet, żeby potem się włamać do kabiny pilotów itd… Chyba panowie za dużo czytali Hitchcocka albo Suworowa! Ale, cóż zrobić, witajcie w krainie absurdu, czy jak kto woli w Unii. Dałam się puścić w skarpetkach!
Podróż samolotem ciężko, ale przeżyłam. Na lotnisku w Lizbonie panował niesłychany ruch i ogólny chaos, pilnowałam więc pana przewodnika, jak niepodległości. Myślę, że Portugalia jest ciekawym i pięknym krajem, odnoszę takie wrażenie, bo do głębszych przemyśleń potrzebny jest czas, a my mieliśmy trzy dni… Doprawdy byliśmy ostrą konkurencją dla japońskich turystów! Kraj jest jakby na pograniczu dwóch światów przyrody, palmy i olbrzymie yukkii, obok dobrze nam znanych sosen, z jakąż zazdrością spoglądałam na przepiękne, wszędobylskie, kwitnące oleandry, podczas gdy ja muszę na nie dmuchać, chuchać, chować na zimę. Zachwyciła mnie również olbrzymia różnorodność ludzi. Na ulicach Lizbony spotkać można czarnego, metysa, białego, wszyscy przyjaźni wobec siebie, rozgadani, może zbyt hałaśliwi. Myślę, że jest to pozostałość po wielkiej kolonialnej przeszłości Portugalii.
Wieczorem dojechaliśmy wreszcie do Fatimy. Pierwsze kroki skierowałam do sanktuarium. Wchodzę na słynny Plac przed Bazyliką i dosłownie zwaliło mnie z nóg! Boże, a cóż to za Krzyż?! Wybijający się ponad drzewa, wielki i szkaradny! Naprawdę, brzydszej rzeczy w życiu nie widziałam… Krzyż, który przedstawia Pana naszego, wijącego się jak, nie przymierzając, modliszka jakaś, albo szarańcza. Ohyda, jeszcze raz ohyda! Ze smutkiem pomyślałam, że takie nowoczesne rzeźby tworzą wrogowie Kościoła. Innego wytłumaczenia nie mam.
Starożytny poganin, Seneka, powiadał, że wszelka sztuka naśladuje naturę. Jaką naturę naśladuje ta postać pokręcona na wielkim krzyżu?! Bo na pewno nie Pana naszego Jezusa Chrystusa…Za każdym razem idąc do kościoła i mijając ten krzyż, cierpiałam okrutnie, nie mogąc ominąć go, ani udawać też, że nie zauważam. Zapytywałam Chrystusa, czy my chrześcijanie, podobnie jak Ty, Panie, jesteśmy postrzegani, jako współczesna szarańcza tego świata?! Dokuczliwa i zbędna!? Nasza pierwsza Msza była przygotowana w nowej świątyni, usytuowanej naprzeciw starej Bazyliki. O tej nowoczesnej budowli, można powiedzieć jedno-funkcjonalna. I nic więcej! Zbudowana na wzór masońskich budowli, na bazie koła, niska, bez okien.
Dziwna to świątynia, do której wchodzi się schodami w dół, jak do katakumb, albo stacji metra, jak kto woli. W środku, bardzo ascetyczna, bez bogatej symboliki, jedynie Krzyż pośrodku ( ale bez Pasyjki ) z boku, nieduża figura Matki Bożej. Jakże odmienna od wielkich i przepięknych katedr gotyckich.
Idąc do grobów Pastuszków mijałam paskudny żłóbek, z brzydkimi postaciami, malutki Jezus o twarzy starego, brzydkiego człowieka, przy nim jakieś tury, czy inna rogacizna. U stóp wejścia do bazyliki, był przygotowany ołtarz dla Papieża z okazji Jego Pielgrzymki do Fatimy. Stojąc i patrząc na plac, na ten paskudny krzyż, żłóbek, myślałam sobie, że mój papież chyba będzie cierpiał.
Ktoś, kiedyś złośliwie napisał, że „Modernista jest to chłopak, który wszystko widzi na opak” Celność tego spostrzeżenia doświadczyłam w Fatimie. Zadawałam sobie pytanie, dlaczego nowe musi, ale to musi, być szkaradne?! Jaka jest kondycja duszy współczesnego człowieka, skoro nie potrafi już rozpoznać Piękna, Prawdy i Dobra?
Niezapomniana była Droga Krzyżowa w miejscach Objawień. Myśl, że stoję w miejscu, w którym ukazał się Anioł Fatimski była szczególnie wzruszająca.
Ostatni dzień był najpiękniejszy, gdyż uczestniczyliśmy we Mszy świętej, odprawionej dla Polaków i Polonii, w Kaplicy Objawień. Przeżycie wielkie. I rozczarowanie. Szczególnie podczas Komunii, z wielkim żalem i niesmakiem obserwowałam ludzi przyjmujących Ciało Chrystusa do ręki z niejakim lekceważeniem. Uderzało to szczególnie, widząc ten sposób przyjmowania Komunii przez osoby konsekrowane, siostry zakonne. Smutne to wszystko i niepokojące, zatraciliśmy cześć dla Boga, nie liczmy więc na szacunek wobec siebie nawzajem.
Jakże odmienne uczucia estetyczne towarzyszyły mi w niedalekiej Bathalii i Alcobana. Zwiedzaliśmy klasztory, w których przebywało nawet do kilkuset zakonników. niestety, dziś już nieczynne. Budowle te są okazałe i piękne. Cudny gotyk, z koronkowymi zdobieniami, naleciałością dawnej kultury i obecności arabskiej. Jak na kobietkę przystało, najbardziej zachwyciła mnie dawna kuchnia, jakież ciekawe rozwiązania architektoniczne, stały dostęp do bieżącej wody! A mówimy o czasach średniowiecza. Zwiedzając takie cudowne budowle odczuwałam żal za minionym, zapewne pięknym światem, w którym wszystko odnosiło się do Boga, dlatego cechował go utracony dziś ład. Żal, że to, co pokolenia budowały dla Boga i ludzi, dziś stoi bezużyteczne i opuszczone.
Odwiedzając kolejne piękne świątynie, w niewielu już spotykaliśmy Pana Jezusa, w Najświętszym Sakramencie. Było to dla nas, wychowanych w świecie z Bogiem, dość trudne doświadczenie. Wchodząc do świątyń, najpierw klękaliśmy i nie bardzo wiedzieliśmy jak się zachować, bo spacerować po kościele nie bardzo wypada. Dopiero nasz opiekun, zakonnik, informował nas, że tutaj nie ma Najświętszego Sakramentu, wówczas jakoś lżej zwiedzać. Ale plącze się bezustannie ta myśl; Panie, stąd również Cię przepędzili!? Trudny jest ten świat bez Boga.
I tak przez te kilka dni zobaczyłam inny, osierocony świat.
Przekonałam się również, że współczesna cywilizacja, może poza techniką niewiele ma do zaoferowania. Ludzie w nieustannej pogoni, chaos, korki, za czym to wszystko? Jakże celnie opisał to zjawisko Nikolas Davilla, mówiąc, że współczesna cywilizacja przypomina pałac, do którego wdarła się kudłata zgraja. Oj, tak! Zastanawiałam się, czy Polacy również dążą do takiego modelu życia? Szybkiego, byle jakiego, bezsensownego, bo bez Boga i wartości z Nim związanych. Przyznam, że z niejaką ulgą wracałam do swojej Polski, biednej, poniżanej, ale jeszcze żyjącej w przyjaźni z Panem Bogiem. Wracając myślałam, jak ja kocham ludzi, śpiewających godzinki, odmawiających różaniec, chodzących na majowe. Uświadomiłam sobie, że uwielbiam wręcz widok małej, przydrożnej kapliczki. Poza tym, przebywając w Fatimie, nie miałam przyjemności spotkać kapłana w sutannie, choć jest to miejsce wielu pielgrzymek. Niestety, strój funkcjonalny i wygodny wygrał w tym wypadku ze strojem godnym.
Z prawdziwą przyjemnością pozdrowiłam pierwszego kapłana spieszącego na poranną Mszę Świętą. Och, jak dobrze, że jestem u siebie! Poszłam na Wawel, tam gorąco prosiłam św. Stanisława, aby ustrzegł nas przed takim wielkim światem, bo on ani nie wielki, ani nie fajny, tylko pusty, bezsensowny i spoganiały!
Moja radość była tym większa, iż trafiłam na Mszę łacińską w Nadzwyczajnym Rycie Rzymskim, odprawioną przez x Wojciecha Grygiela. Msza ta jest moją nową miłością, odkryłam Jej piękno, interesując się bliżej dokumentem papieskim Summorum Pontyfikum. Wówczas, zachęcona przez przyjaciół, po raz pierwszy uczestniczyłam we Mszy Świętej Wszechczasów.. A że Pan Bóg ma wobec każdego z nas swoje zamierzenia i czyni to w sposób doskonały i niekiedy z wielkim poczuciem humoru, moja pierwsza Msza odbyła się w Wałbrzychu, a była to uroczysta Msza Koronacyjna Mozarta.
Przyznaję, Pan Bóg ustrzelił mnie z dwururki! Jestem Mu za to bardzo wdzięczna!
Deo Gratias.
Pozdrawiam
Autor: Marianna
ze strony: http://ngopole.wordpress.com/2011/05/13/13-maja-odcisnal-pietno-w-historii-kosciola-katolickiego/
Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.