Według krążącej anegdoty, do Zbigniewa Herberta zadzwonił z Tokyo Adam Michnik, wyznając: „Zbyszku, jesteś dla mnie Bogiem”. Na co Poeta odparł: „Musisz sobie poszukać innego Boga” i odłożył słuchawkę.
Według krążącej anegdoty, do Zbigniewa Herberta zadzwonił z Tokyo Adam Michnik, wyznając: "Zbyszku, jesteś dla mnie Bogiem". Na co Poeta odparł: "Musisz sobie poszukać innego Boga" i odłożył słuchawkę.
Nie jest tajemnicą, że po szwindlu 'okrągłego stołu" Zbigniew Herbert nazywał Michnika "byłym przyjacielem, manipulatorem, człowiekiem złej woli, kłamcą i oszustem intelektualnym".
Myślę, że telefoniczny incydent pomiędzy poetą i nadredaktorem M., niezależnie od tego, czy miał miejsce, symbolicznie definiuje kierunek, w jakim oficjalna, polska kultura, a może raczej kulturalna propaganda zmierza.
Wszystko, co zbyt drastyczne, mające patriotyczny i etyczny fundament jest bagatelizowane, ignorowane, przysypywane kurzem zapomnienia. Stąd infantylizowanie przesłania Zbigniewa Herberta i prezentowanie go przez klasycystyczny, wyjałowiony z faktów pryzmat. Cytowanie Herberta podnosi wrzask sprzeciwu, jakby poeci nie byli po to, by ich "używać" (jak mawiał Rafał Wojaczek)
Salon, zachłyśnięty wolnością podróży i hojną, międzynarodową wymianą kulturalną, zaabsorbowany mozolną pracą nad następnym Noblem, tym razem dla Adama Zagajewskiego i próbujący udźwignąć ciężar medali, szczodrze rozdzielanych myśliwską ręką prezydenta Komorowskiego, nie jest zainteresowany analizą wielkiej poezji Herberta.
Nie chce słuchać, jak z metafizycznej głębi twórczości Herberta podnosi się rozpaczliwe wołanie o Polskę.
Stąd, jak dar niebios spadła na polską scenę literackich pozorów setna rocznica urodzin Miłosza. Miłoszem można się zachwycać, ale można mu też wiele zarzucić. Przede wszystkim to, że "Miłosz krytykował wszelką walkę jako beznadziejną, nie dającą żadnego skutku, obnosił się z wolnością poety, który nie chce ulegać zbiorowym uniesieniom, patrzy na nie sceptycznie, widzi ich bezsens, daremność." (cytat za Markiem Nowakowskim i "Tygodnikiem Solidarność")
Taką postawą Herbert musiał gardzić i stąd pewnie wynikały animozje pomiędzy dwoma poetami. Myślę, że na żadnym ze spotkań "Tygodnia Miłosza", trwającego właśnie w Krakowie nikt nie piśnie ani słowa na ten wstydliwy dla poety temat ucieczki od żywej historii. Będzie co najwyżej można zaprezentować alibi Miłosza w postaci fragmentu wiersza "Który skrzywdziłeś" na cokole Pomnika Poległych Stoczniowców, a w duchu cieszyć się, że nikt nie zapala poetyckich, jątrzących pochodni w postaci cytatów takich jak:
"i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie";
czy może żąda rzeczy niemożliwych od radujących się życiem literatów:
"ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo"
Najważniejsze jednak, że nikt nie skieruje fetujących do najniższego kręgu piekła, stawiając taką diagnozę:
"Najniższy krąg piekła. Wbrew powszechnej opinii nie zamieszkują go ani despoci, ani matkobójcy, ani także ci, którzy chodzą za ciałem innych. Jest to azyl artystów, pełen luster, instrumentów i obrazów. ..Cały rok odbywają się tu konkursy, festiwale i koncerty. Nie ma pełni sezonu. Pełnia jest permanentna i niemal absolutna. Belzebub kocha sztukę. Chełpi się, że jego chóry, jego poeci i jego malarze przewyższają już prawie niebieskich. Kto ma lepszą sztukę, ma lepszy rząd – to jasne."
Próbuje ocalic niepodleglosc i zachowac wiernosc przekonaniom. Czasami wymaga to uczciwosci wobec siebie i innych.