Wczoraj na konferencji prasowej prezes NIK ogłosił wyniki kontroli jakiej poddano pozyskiwanie przez organa państwa danych od operatorów telekomunikacyjnych – billingów, treści SMS-ów i innych bitów informacji, jakie produkujemy każdego dnia w ogromnych ilościach. Wyniki mrożące krew w żyłach i stawiające włosy nawet na całkowicie łysej głowie – dostęp do tychże wzmiankowanych informacji może uzyskać właściwie każdy, wystarczy odrobina wysiłku i inwencji by dowiedzieć się z kim wczorajszej nocy debatował Kowalski, co Iksińska pisała w esemesie do kochanka i jak wysokie rachunki za telefon płaci Igrekowski.
A w mediach cisza…
Na blogach nic…
Fora milczą…
Dziennikarze, komentatorzy i blogerzy rozbierają na strzępy wypowiedź arcydur… przepraszam, arcybiskupa Michalika, liczą słoiki wystawione na licytację przez komornicę ze Świnoujścia i pitolą w kółko o warszawskim referendum. A własną wolność i własne prawa mają w dupie. Mentalność niewolnicza do bólu, chłop pańszczyźniany w siedemnastym wieku bardziej interesował się otaczającym go światem niż współcześni, niby to oświeceni, ludzie. Tematy zastępcze , drugorzędne, przemaglowane i oczywiste zręcznie podsuwane przez sługusów medialnych i politycznych klawiszy, pozwalają radośnie potrząsać kajdanami, które choć ciężkie noszą dyskretne znamię uroku swojskości…
Wygląda na to, że zza grobu chichoce i zaciera ręce wielki Józef Wissarionowicz. Oto antysocjalistyczna i imperialistyczna część świata osiągnęła wymarzony przez niego ideał: wychowała homo sovieticus – człowieka bez tożsamości, bez kręgosłupa i co najważniejsze – bez pragnienia wolności – szarą, homogeniczną (bez podtekstów) masę co na wzór świata Fahrenheit 451 gapi się bezmyślnie i posłusznie w ekran telewizora i niszczy książki – źródła wolnej myśli. Wychodzi na to, że nikomu nie przeszkadza, że Polska to jeden wielki Big Brother, gdzie podsłuchane i zanotowane jest każde niemal pierdnięcie obywatela – czy raczej poddanego, bo obywateli władza nie śledzi, bo nie śmie – i każdy zanotowany fizjologiczny odgłos jest starannie analizowany pod kątem prawomyślności i ewentualnej przydatności operacyjnej, a potem jego zapis starannie archiwizowany. Czy naprawdę ludziom już jest wszystko jedno czy tylko tak oślepli i dali się chwilowo omamić? Czy naprawdę wszyscy jesteśmy lemingami?
Fot.: internet
4 komentarz