A to niespodzianka! Maciej Lasek, szef PKBWL, nigdy wcześniej nie badał katastrof lotniczych. W Smoleńsku też nie był. Ciekawe co na to czerski Dom Kubliczny?
Dzisiejsza konferencja tzw. Zespołu Laska to cios dla sekty „pancernej brzozy”. Ci, którzy wyśmiewali się z kilku ekspertów Zespołu Macierewicza, dziś muszą przełknąć gorzkie pigułki prawdy. Lasek wraku nie badał, nie badał katastrof lotniczych, w Smoleńsku nie był. Chce debatować z ekspertami, których on na ekspertów namaści. To już nie bezczelność. To bezprzykładna arogancja.
Każdą katastrofę lotniczą rozbiera się na czynniki pierwsze – od warunków atmosferycznych, przez badanie jakości czy wytrzymałości materiałów, po zbadanie najmniejszej śrubki pod kątem uszkodzeń mechanicznych. Każda z przyczyn, mogąca być powodem katastrofy, stanowi odrębną dziedzinę. Generalnie można stwierdzić, że ekspert od wytrzymałości materiałów nie jest ekspertem-meteorologiem, ekspert od silników czy paliw nie jest ekspertem od elektroniki, ekspert od materiałów wybuchowych nie zna się na składnikach opon samolotowych itd., itp. To oczywista oczywistość. Tymczasem pan Lasek stawia sprawę tak, że ekspertem jest tylko ten kto jest ekspertem w każdej dziedzinie mogącej mieć wpływ na katastrofę. Pytanie brzmi czy pan Lasek na tym wszystkim się zna?
Podstawowym dowodem w każdej katastrofie lotniczej jest wrak samolotu. Bez niego nie ma szans na potwierdzenie lub wykluczenie przyjętych wstępnie tez. Jak Rosjanie traktowali wrak widzieliśmy. To oczywiście nie stanowi żadnej przesłanki dla pana Laska. Wrak zbadał choć nie badał. Jest ekspertem od katastrof lotniczych, które zapewne widział wyłącznie na filmach albo kreskówkach Disneya.
Potwierdzenie faktu braku doświadczenia jest dodatkowym argumentem potwierdzającym konieczność powołania komisji składającej się z ekspertów mających za sobą rzeczywiste doświadczenie w badaniach katastrof lotniczych. Powołanie takiej komisji to niestety mrzonka. Nie ma (i jeszcze długo nie będzie) wraku w Polsce, więc nie ma czego badać. A tym bardziej wysnuwać jakiekolwiek kategoryczne wnioski bo jedynym wnioskiem, a w zasadzie faktem, jest to, że samolot pod Smoleńskiem się rozbił.
Fakt ukrywania tzw. Raportu Klicha to kolejny cień na „eksperctwie” Macieja Laska. Tłumaczenie, że fragmenty są ujęte w Uwagach do Raportu MAK, jest żadnym tłumaczeniem. Raport Klicha to dokument samoistny, o kapitalnym znaczeniu, którego nie wolno traktować wybiórczo chyba, że komuś zależało na tym by dokument ten głęboko ukryć. Dlaczego go ukryto?
Nie wiem czy dojdzie do debaty proponowanej przez prof. Kleibera. Pan Lasek uzurpuje sobie prawo do decydowania kto jest a kto nie jest ekspertem od katastrof lotniczych, choć sam ekspertem po prostu nie jest. Sam się przyznał, że badał tylko incydenty lotnicze. Prosto mówiąc – badał stłuczki samochodowe ale poważnych wypadków drogowych już nie.
W jednym pan Lasek ekspertem jest – we wpisywaniu się w schemat odbierania kwalifikacji czy wiedzy innym. Nikczemne publikacje, pisane pod określone tezy, pozbawione jakichkolwiek podstaw merytorycznych, są dla pana Laska prawdą objawioną. Czapki z głów.
Kiedyś ktoś powiedział „mój mąż jest z zawodu dyrektorem”. Aż ciśnie się na usta – „pan Lasek jest z zawodu ekspertem”. A mówiąc wprost – jest incydentem lotniczym.
Jeden komentarz