Ruch społeczny ŁŁ w ogniu walki o pryncypia.
Dla przypomnienia. „Chjena” – tak potocznie nazywano blok wyborczy, który powstał 16 sierpnia 1922 roku z połączenia Związku Ludowo-Narodowego z Polskim Stronnictwem Chrześcijańskiej Demokracji, Narodowo-Chrześcijańskim Stronnictwem Ludowym, Chrześcijańsko-Narodowym Stronnictwem Pracy (chadecy) i Chrześcijańsko-Narodowym Stronnictwem Rolniczym. Choć w moim odczuciu rządy Chjeno-Piasta mogły doprowadzić do „utarcia się” sceny politycznej w Polsce i w niektórych aspektach były to bardzo dobre rządy (uwolnienie zwłaszcza wsi spod lichwy poprzez hiperinflację, a później wyjątkowo przytomne prowadzona polityka monetarna przez Jerzego Zdziechowskiego) , to jednak zostały brutalnie przerwane przewrotem majowym.
Nowy ruch społeczny zainspirowany przez ŁŁ na ramach nE zaczyna żyć własnym życiem bez względu na to, czy autor sobie tego życzy czy nie. Ziarno padło na podatny grunt i wzejdzie bez względu na to, jak będzie grała orkiestra osłabiaczy. Dorosło nowe pokolenie, które tego chce bez względu na obecny kształt słupków wyborczych. Także osobiście dobrze temu ruchowi życzę stąd nie szczędzę pióra pisząc o nędzy pod sztandarami.
Długo zastanawiałem się nad stwierdzeniami blogerów dlaczego ruch ma być oparty na „wartościach” a nie na kolorach lub zapachach (Piotr F. Świder) lub dlaczego ma być „chrześcijański” co przewija się w notkach Marka Kajdasa. Zastanawiałem się dlaczego ci ludzie – zapewne dobrze Polsce życzący – mówią językiem tak drażniącym. I chyba znalazłem.
Otóż główkuje tak, posługując się wiedzą zaczerpnięta od Northa i Pejivića (teoria neoinstytucjonalna): blogerzy ci dostrzegają rozpad instytucji państwa biorący się z braku utożsamiania się norm państwowych ze społecznym odczuciem. Zupełnie oddzielnie funkcjonuje zespół norm ustanawianych, stosowanych i sankcjonowanych przez państwo (prawo państwowe) a inaczej zespół norm, których źródłem jest religia. Zatem proszę mnie sprostować, jeśli się mylę: postrzegacie, że jeśli Mickiewicz pisał o tym, że gdy „wiara kwitła” nie potrzeba nam było „żandarmów, drabów i konstabów” to mówił o waszych „wartościach” i waszym „chrześcijaństwie”? Jeśli tak to bylibyśmy w domu. Szukajmy dobrego sposobu do „włożenia” dekalogu (który utożsamiacie z wiarą) do naszego prawa państwowego i to we wszystkich obszarach począwszy od jego stanowienia, stosowania i sankcjonowania. Ale zróbmy to dobrze.
Na którejś z notek zgodziliśmy się @carcajou że nie powinniśmy narodu indoktrynować. Musimy zadać sobie trud: jak zasypać przepaść pomiędzy sankcjonowaniem norm prawa państwowego a prawa, które ma inne korzenie – w tym religijne. Tu głową trzeba ruszać a nie emocjami. Co to dalej ma znaczyć, że jest „wina” i ze jest „wina sadowa”, że jest „nie kradnij” ale jak masz przywilej to możesz?
Dlatego potrzebne jest nam zbudowanie skutecznie działającego „systemu artykulacji interesów społecznych” który te różnice pomiędzy tymi systemami norm by wychwytywał. Mamy do czynienia z ludźmi i społecznościami wysoce indeterministycznymi. W zależności od historycznych doświadczeń inaczej na pewne sprawy zareaguje mieszkaniec byłej Kongresówki (orientacja socjalistyczna), Galicji (orientacja personalistyczna) czy Poznaniak (orientacja liberalna). Potrzebne nam zatem będzie dopuszczenie pewnych wariantów (różnorodności) w ramach ogólnych form. Dotyczy to zwłaszcza form włączania zasobów do obrotu gospodarczego oraz form zabezpieczania potrzeb wieku emerytalnego.
I jeszcze jedno. W domu, który odziedziczyłem po rodzicach są ikony (oleodruki, gdyż tylko na takie chłopa było stać), które jeszcze powiesiła moja ś.p. babka. Była we Lwowie, zobaczyła, podobały się, kupiła, powiesiła. Nikomu przez ponad sto lat nie przeszkadzała cyrylica na tych obrazach i przeszkadzać nie będzie. Pochodzę z Podkarpacia i z tej części, która chrzest otrzymała za czasów państwa Wielkomorawskiego w obrządku prawosławnym. Później różnie było. Jak Wołodimir Wiełykij poszedł „ku Lachom” (Lędziom) to zabrał stąd całą ludność i osadził gdzieś w dorzeczu Bohu i Dniestru. Na puste tereny zaczęła napływać ludność rusińska chroniąc się tu przed tatarami. Polska akcja osiedleńcza zaczęła się dopiero po bitwie pod Stubnem, gdy to z tych terenów została usunięta administracja węgierska (Węgrów też sporo pozostało). Kogoż my tutaj nie mamy: Rusiny, Lędzianie, Szwabi, Fryzowie, Szwedzi a nawet przesiedleńcy ze Śląska Cieszyńskiego. Każdy do innego Boga się modli i proszę mi wierzyć, że nie ma tu idiotów, którzy chcieliby złe słowo powiedzieć na tych co na krzyżu mają dodatkowe poprzeczne elementy. Nie chcemy, aby ktoś nam tu znowu po „chrześcijańsku” pomieszał. Na kolejne 'Łuny w Bieszczadach” sobie nie pozwolimy”.
Jeśli zatem szukacie jakieś dobrej nazwy dla tego ruchu to niech ona stara się „włożyć” delalog do prawa państwowego. Jest on taki sam u moich przyjaciół prawosławnych wszelkich ugrupowań, taki sam u przyjaciół z Pułanki, gdzie kościół ma trochę bardziej ascetyczny wygląd.
Dzisiaj dzień szczególny. Może jednak zastanówmy się nad słowem „ekumeniczny”. Wtedy nie będzie kłopotu z przymiotnikiem „narodowy”.