Mamy „Białą Księgę Bezpieczeństwa Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej” – liczący 260 stron efekt kilkuletnich wysiłków dwustuosobowego zespołu powołanego w listopadzie 2010 roku przez Komorowskiego do opracowania Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego. Pod kierownictwem szefa BBN min. Kozieja opracowano tajny raport, a „Księga” jest jego jawną wersją.
Wspólne dla obu dokonań są „rekomendacje”, czyli co trzeba zrobić w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego, przedstawione niewtajemniczonej gawiedzi ogólnie, a tajnie i zapewne szczegółowo w raporcie. Trudno jednak sądzić, że wersja tajna merytorycznie różni się od jawnej. Jeden z komentatorów ma forum internetowym zauważył trochę złośliwie: „takie opracowanie mógł zrobić średnio rozgarnięty przedszkolak. Ale zapewne wszyscy pisali, żeby Komorowski zrozumiał”.
Min. Koziej – Bronek nazywasz się Komorowski, pamiętaj, Komorowski …
Opracowanie otwiera podobizna krzywo uśmiechającego się bezwąsego promotora publikacji zapewniającego w słowie wstępnym, że oto mamy „nowatorskie przedsięwzięcie analityczno-organizacyjne” bowiem: „Wiele spraw zostało podjętych po raz pierwszy w takim wymiarze.” Mamy poznać diagnozę i prognozę „środowiska bezpieczeństwa” oraz koncepcję działań strategicznych i „strategii preoperacyjnej”, czyli przygotowującej system bezpieczeństwa narodowego do działania. Bo też zdaniem autorów opracowania ten system to największy kłopot. „Obecnie jest to w istocie suma odrębnych, różnie ze sobą powiązanych podsystemów operacyjnych i podsystemów wsparcia, z wewnętrznie mało spójnym podsystemem kierowania bezpieczeństwem narodowym. Utrudnia to synergię. (współdziałanie – RSz) Kompetencje poszczególnych podmiotów są rozproszone lub powielone, istnieje zbyt dużo organów planistycznych, a koordynacja jest ograniczona. Brakuje też spójnego prawa, szczególnie w odniesieniu do podsystemu kierowania bezpieczeństwem narodowym. Sytuacja taka stwarza z jednej strony ryzyko powstawania luk kompetencyjnych, a z drugiej powoduje zbędne dublowanie wysiłków, co prowadzi do marnowania części posiadanych sił i środków, a zatem przesądza o nieekonomiczności i nieefektywności systemu.” Skoro nie ma „spójnego prawa” regulującego podsystemu kierowania bezpieczeństwem narodowym, to wygląda, że systemu bezpieczeństwa narodowego nie ma!
Odrobina dialektyki
Komuniści posługiwali się materializmem dialektycznym, gdzie procesy społeczne i polityczne ujmowano jako ścieranie się występujących przeciwieństw. Zdaje się, że ten klimat rozumowania przyjęli autorzy „Księgi Bezpieczeństwa” stwierdzając w diagnozie stanu bezpieczeństwa narodowego i w kluczowej kwestii interesu narodowego, że decydują wyznaczniki materialne będące podstawą działań w triadzie możliwości, gdzie mamy tezę, przeciwną jej antytezę, a przyjmuje się do wykonania wynik ścierania się – syntezę. W prognozie „możliwego kształtowania się strategicznych warunków bezpieczeństwa” mamy więc „trzy scenariusze”: „integracyjny” (teza), „dezintegracyjny” (antyteza) i „ewolucyjny” (synteza). I wniosek: „Za najbardziej prawdopodobny uznaje się scenariusz ewolucyjny”. W przyjmowanej koncepcji działań strategicznych, określanych jako „strategia operacyjna” też są „trzy opcje strategii operacyjnej Polski”. Jako teza występuje „opcja maksymalnego umiędzynarodowienia bezpieczeństwa Polski”. Antytezą jest „opcja autarkii strategicznej (samodzielności i samowystarczalności)”. Natomiast syntezą – „opcja zrównoważonego umiędzynarodowienia i usamodzielnienia bezpieczeństwa Polski”. Jako wniosek: „Rekomendowaną jest opcja trzecia”. W części poświęconej koncepcji przygotowania systemu bezpieczeństwa narodowego mamy znowu „trzy opcje” strategii preparacyjnej: „umiędzynarodowienia systemu bezpieczeństwa narodowego”, „usamodzielnienia systemu bezpieczeństwa narodowego” i „zrównoważonego integrowania bezpieczeństwa narodowego” I znowu podobny wniosek: „Za najbardziej zasadną uznaje się opcję ostatnią, tj. zrównoważonego integrowania systemu bezpieczeństwa narodowego”.
Za każdym razem wybierano wariant trzeci wspominając przy tym zachowawczo, że „gdyby pojawiła się taka możliwość lub konieczność” to. być może. trzeba będzie podjąć inne opcje. Zwłaszcza, że w polskim przypadku: „Szczególną specjalnością strategiczną powinny być zdolności przeciwzaskoczeniowe. (!!?) Bowiem: „Jest to opcja ekstrapolacji rozpoczętych już obecnie procesów transformacji systemu bezpieczeństwa.” Nie wiadomo dlaczego tej opcji nie zaprezentowano w omawianych kierunkach działania więc tym bardziej nie wiadomo na czym ma polegać „ekstrapolacja transformacji”.
Trudno dociec na jakiej podstawie wybierane przez autorów „Księgi” opcje „trzecie” za każdym razem są reklamowane jako najbardziej prawdopodobne. Nie na tym jednak tylko polega błąd. W planowaniu obronnym, przewidując zmiany, rozpoznając wyzwania i zagrożenia nie wolno posługiwać się scenariuszami „prawdopodobnymi”. W tej dziedzinie za podstawy trzeba brać scenariusze przewidujące niekorzystny bieg zdarzeń, czego autorzy „Księgi” na wszelkie sposoby unikają. To prawda, że jeśli pesymistyczne przewidywania nie sprawdzą się, to poczynione zabezpieczenia okażą się zbędne. Jeśli jednak przyjmiemy scenariusze nie przewidujące niekorzystnych zmian, a one nadejdą, to państwo czeka katastrofa. A może się zdarzyć – czego eksperci Komorowskiego nie wykluczają, że niekorzystne zjawiska wystąpią nagle. Co się stanie jeśli na „zmianę opcji” nie będzie czasu? I skąd w razie zagrożenia wojną wezmą się przeszkolone rezerwy, jak będzie wyglądała mobilizacji armii?
Wiek XX powinien pozostawić wiedzę utwierdzającą w przeświadczeniu, że bezpieczeństwo narodu, niepodległe i suwerenne państwo są dobrem o które trzeba dbać i je umacniać, zwłaszcza wtedy, gdy sądzi się, iż mamy stan zadowalający. Historia uczy, że należy „dmuchać na zimne”, bowiem kiedy zagrożenie staje się widoczne bywa zwykle za późno, aby mu skutecznie zapobiec.
Karol Marks w jednym z listów do Engelsa pisał: „Oczywiście, mogłem się skompromitować. Ale zawsze z pomocą przyjdzie odrobina dialektyki. Rzecz jasna sformułowałem swoje prognozy w taki sposób, by były poprawne także jeśli zdarzy się rzecz dokładnie przeciwna.” Być może eksperci Komorowskiego z tego samego powodu użyli „odrobiny dialektyki”.
Interes mniej ambitny
W „Księdze” czytamy: „Punktem wyjścia każdego kompleksowego studium bezpieczeństwa państwa jest diagnoza jego potencjału strategicznego jako podmiotu bezpieczeństwa. To podstawowy krok pozwalający na sformułowanie interesów narodowych i wynikających z nich celów strategicznych w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego.” Wynikałoby z tego, że formułowanie interesu narodowego jest uzależnione od wielkości posiadanego potencjału. Dlatego interes narodowy, wg autorów „Księgi”, może być mniej lub bardziej ambitny.
W okresie zaborów państwo polskie nie istniało. Ukształtowany wielowiekową tradycją naród polski i jego terytorium zostały rozdzielone na trzy części włączone do państw zaborczych. Najżywotniejszym i bardzo „ambitnym” interesem Polaków było wówczas odzyskanie niepodległości i odbudowa państwa polskiego. Interesem każdego z państw zaborczych było zaś niedopuszczenie do tego. Państwa zaborcze dysponowały potencjałem pozwalającym na poskromienie Polaków. Polacy potencjału dla zrealizowania interesu narodowego nie mieli. Polska nie odzyskałaby niepodległość w 1918 roku, gdyby Józef Piłsudski rozumował tak, jak autorzy „Białej Księgi” Komorowskiego.
Współczesne pojęcie interesu narodowego oznacza dążenie do stworzenia silnego i sprawnego państwa. Naród jako suweren za pomocą państwa zabezpiecza się przed agresją, zachowuje i umacnia narodową tożsamość, podnosi standard życia (dobrobyt), zapewnia ład i porządek w kraju. Tak właśnie został sformułowany polski interes narodowy w Konstytucji RP: „Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium, zapewnia wolności i prawa człowieka i obywatela oraz bezpieczeństwo obywateli, strzeże dziedzictwa narodowego oraz zapewnia ochronę środowiska, kierując się zasadą zrównoważonego rozwoju.” (art. 5.) Władze Rzeczypospolitej mają obowiązek realizowania tak zapisanego interesu narodowego. Zaś autorzy „Księgi” zdają się sugerują, że gdyby pojawiły się zagrożenia wobec których potencjał państwa będzie niewystarczający, to trzeba będzie skorygować interes narodowy na mniej „ambitny.
Co widzą żaby?
Autorzy „Księgi” zapowiadają, że w swoim opracowaniu zaprezentują „całościowe podejście do bezpieczeństwa”. Przedstawiają równoprawne „dziedziny bezpieczeństwa”: obronną, ochronną, społeczną i gospodarczą i podobnie usytuowane podporządkowane im „sektory”. Najwięcej tych sektorów mieści się w części społecznej i gospodarczej. Stosownie do tego w treści „Księgi” znajdziemy najwięcej informacji z tych poza-obronnych dziedzin bezpieczeństwa. Zostaniemy zalani potokami wiadomości na temat klimatu, służby zdrowia, demografii, więziennictwa, wymiaru sprawiedliwości, itp. Stosunkowo najmniej znajdziemy na temat sił zbrojnych. Spotkamy jednak optymistyczne zapewnienie: „Dotychczasowe doświadczenia procesu transformacji potwierdziły, że profesjonalne siły zbrojne – dyspozycyjne, mobilne, ale także odpowiednio uzbrojone i wyszkolone – są skuteczniejsze i sprawniejsze, a w konsekwencji mają większą wartość operacyjną i lepiej gwarantują bezpieczeństwo państwa i jego obywateli niż armia z poboru.” Nie wiadomo jednak jaką armię profesjonalną oglądali eksperci Komorowskiego, pewne jednak, że to nie mogła być armia polska. Fakty nie potwierdzają profesjonalizmu, wysokiej jakości wyszkolenia i uzbrojenia armii stworzonej przez PO.
Dziwacznie zdefiniowano w „Księdze” dziedzinę obronną. „Potencjał obronny tworzą: służba zagraniczna (dyplomacja) pracująca na rzecz bezpieczeństwa, Siły Zbrojne RP, wojskowe służby specjalne oraz przemysł obronny.” Nie wiadomo czemu do obrony włączono dyplomację, a np. cywilne służby specjalne nie. Być może dlatego, że obecny szef MSZ był rywalem Komorowskiego w staraniach o kandydowanie na prezydenta i teraz Komorowski jak zwierzchnik „od obrony” chciałby w odwecie podowodzić resortem Sikorskiego? Dziwi też nadzwyczajne wyróżnienie wojskowych służb jako równoważnego sektora z siłami zbrojnymi i przemysłem obronnym w sytuacji, gdy w innej części opracowania pada postulat, aby te służby włączyć w skład Sił Zbrojnych RP.
Generalnie mamy nie tyle „całościowe podejście” do problematyki bezpieczeństwa narodowego, co chaotyczne i w kolejnych rozdziałach powtarzające się opisy i dywagację na temat każdego przejawu działalności państwowej, który można jakoś skojarzyć z bezpieczeństwem. W dowcipie Jasiowi z ostatniej ławki wszystko kojarzyło się z częścią ciała na cztery litery. Autorom „Księgi” wszystko kojarzy się z bezpieczeństwem.
Zespół opracowujący Strategiczny Przegląd Bezpieczeństwa Narodowego nie dostrzegł, że w całokształcie badanej problematyki są zagadnienia o różnym ciężarze gatunkowym. Inne znaczenie dla bezpieczeństwa narodowego ma przecież kulejąca służba zdrowia, przestępczość nawet zorganizowana, czy zagraniczny terroryzm, a inne nacisk militarny ze strony silniejszego państwa. Największym i najgroźniejszym niebezpieczeństwem jest przecież wojna!
Istnieje hierarchia zagrożeń, różne poziomy kryzysu i w związku z tym inne co do znaczenia segmenty w systemie bezpieczeństwa narodowego. Spoglądając od tej strony za najważniejsze należy uznać siły zbrojne i wszystkie elementy struktury państwowej przeznaczone do wspierania wysiłku zbrojnego. Dlatego zresztą mamy Ministerstwo Obrony Narodowej, a nie resort spraw wojskowych i z tego względu minister obrony powinien koordynować całokształt zadań obronnych w państwie. Natomiast zadaniem najważniejszym winno być stworzenie Narodowego Systemu Obrony Państwa gwarantującego trwałość bezpieczeństwa narodowego Na sprawy bezpieczeństwa narodowego należy więc spoglądać niejako z lotu ptaka, może nawet orła, a nie z perspektywy żaby.
Wzajemność skorpiona
Położenie Polski, jej wielkość i potencjał, w tym obronny, każą z największą uwagą obserwować zmiany zachodzące w obecnym ładzie międzynarodowym. Odchodzi w przeszłość układ z dominującą pozycją USA. Powstaje nowy, ład wielobiegunowy. Autorzy „Białej Księgi” stwierdzają, że obecność USA w Europie i strategiczna współpraca amerykańsko-polska mają ogromne znaczenie i zauważają, iż: „Szereg niewiadomych rodzi się w związku z coraz bardziej widoczną reorientacją strategiczną USA w kierunku Azji i Pacyfiku.” Widzą potrzebę umiejscowienia NATO „wokół podstawowej funkcji gwarantowania bezpośredniego bezpieczeństwa swoich członków”. Chcieliby wzmocnienia Unii Europejskiej postulując odnowienie Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony oraz aktualizacji przyjętej jeszcze w 2003 roku Europejskiej Strategii Bezpieczeństwa. Ale nie dostrzegają, że Polska jest zbyt małym potencjałem, aby skłonić USA lub główne mocarstwa UE do przyjmowania jej postulatów.
W tekście opracowania pojawiają się nieśmiałe propozycje, co należałoby robić w razie negatywnych zmian. Mówi się aby szukać ratunku w podtrzymywaniu „współpracy i dobrych stosunków z partnerami z Trójkąta Weimarskiego i Grupy Wyszehradzkiej oraz z państwami bałtyckimi i skandynawskimi”. Powstaje pytanie, dlaczego autorzy „Księgi” chcą tylko kontynuować obecną współpracę zamiast starać się by nabrała ona konkretnych i ścisłych wymiarów, zwłaszcza w dziedzinie wojskowej. Tego przecież wymaga chociażby stan stosunków z Rosją. W tekście „Księgi” wspomina się, że Rosja od 2007 roku zawiesiła wykonywanie Traktatu o konwencjonalnych siłach w Europie (np. nie zaprasza przedstawicieli obcych armii na ćwiczenia wojskowe), a od 2008 roku intensywnie zbroi się. Jednak zdaniem ekspertów Komorowskiego Kreml „obecnie nie ma możliwości odbudowy pozycji z czasów ZSRR, ani w Europie, ani w skali globalnej.” A ponadto: „Oddziaływanie Rosji na obszarze poradzieckim relatywnie osłabło”. Nie wiadomo w jaki sposób ustalono osłabienie rosyjskich wpływów w byłych republikach sowieckich, wiadomo jednak, że nawet bez mocarstwowej pozycji Rosja ma dość sił, aby Polsce zagrozić militarnie.
Na stronach „Białej Księgi” słusznie zauważa się, że Polska może doświadczyć presji militarnej w formie „skokowej rozbudowy potencjału militarnego, naruszającej istniejący stosunek sił”; „demonstracji siły w postaci ćwiczeń wojskowych”; „szantażu groźbą konfliktu zbrojnego”. W razie niekorzystnego rozwoju zdarzeń taka presja może przekształcić się w realny konflikt zbrojny – zauważają autorzy „Księgi”.
Największy na świecie wzrost wydatków na cele wojskowe w 2012 r. zanotowała Rosja – ogłosił Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem. Kreml deklaruje zresztą wydanie w najbliższych latach na zbrojenia setki milirdów dolarów. Zdaniem premiera Miedwiediewa skala modernizacji rosyjskiej armii może być porównywana tylko z tą, jaka miała miejsce w trakcie II wojny światowej. Powstaje pytanie, czy to nie jest „skokowa rozbudowa potencjału militarnego”? Polska strona udaje, że nie dostrzega rosyjskich zbrojeń, a „Gazeta Wyborcza” nawet pisała, że polska armia pokonałaby rosyjską.
W pobliżu granic Polski mają być przeprowadzone kolejny raz wielkie manewry. Z oszczędnej wypowiedzi ministra obrony Rosji można wnosić, że przewiduje się obronę terytorium Białorusi w odpowiedzi na rozmieszczenie w „krajach sąsiednich” elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Jak donoszą media w scenariuszu manewrów przewiduje się prewencyjne bombardowanie Warszawy z użyciem ładunków jądrowych. Retoryczne więc będzie pytanie, czy takie manewry są demonstracją siły? Jednak min. Koziej spytany o komentarz do manewrów „Zapad 2013” powiedział: „Rosjanie ćwiczą, nie można się oburzać, że ćwiczą, bo inaczej byśmy się oburzali, że w ogóle mają wojsko. My powinniśmy również ćwiczyć” – dodał na szczęście.
Wreszcie szantaż groźbą konfliktu zbrojnego. Przypomnijmy jak przywódcy rosyjscy grozili wymierzeniem rakiet w głowicami nuklearnymi, gdyby na terytorium Polski pojawiły się elementy amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Szef rosyjskiego Sztabu Generalnego wyjaśniał: „decyzje o prewencyjnym użyciu naszych środków rażenia będą podejmowane w okresie zaostrzenia sytuacji”. Jaki charakter mają takie pogróżki? Czy miały one wpływ na postawę administracji prezydenta Obamy w sprawie tarczy antyrakietowej?
Autorzy „Księgi” pytają: „Czy Rosja będzie utrzymywać swój kurs na budowę mocarstwowości, nie licząc się z innymi, zwłaszcza sąsiadami, a nawet ich kosztem? Czy też nastąpi zmiana tego kursu na rzecz współpracy w budowaniu wspólnego bezpieczeństwa?” I odpowiadają: „Na dzisiaj bardziej prawdopodobny wydaje się niestety scenariusz kontynuacyjny, niekorzystny dla Polski.” A jakie wyciągają wnioski? Twierdzą, że potrzebny jest „rozwój współpracy z Rosją, oparty na zasadzie wzajemności.” To trochę tak jakby proponować komuś wzajemność w relacjach ze skorpionem.
Będzie KBW
W opracowaniu ekspertów Komorowskiego jest wiele zadziwiających opinii, propozycji i postulatów. Czytając „Księgę” potykamy się o pokraczne zdania: „Siły Zbrojne RP powinny być gotowe do prowadzenia operacji przeciwzaskoczeniowych oraz do jak najskuteczniejszego, samodzielnego operowania w sytuacjach trudnokonsensusowych…” i teksty jakby żywcem przepisane z Wikipedii, jak wiadomo ulubionego źródła wiedzy Komorowskiego. Możemy chociażby dowiedzieć się, że: „Służba Więzienna prowadzi działania penitencjarne, ochronne i resocjalizacyjne wobec osób skazanych na karę pozbawienia wolności.”; natomiast: „Przeciwdziałanie przestępczości obejmuje zapobieganie wszelkim czynom zabronionym przez ustawę, które zostały określone jako przestępstwa popełniane przez pojedyncze osoby lub zorganizowane grupy.”
Największą ciekawostkę można jednak znaleźć przy końcu dzieła. Czytamy: „Koncepcja Narodowych Sił Rezerwowych powinna uwzględniać budowanie oddzielnych całościowych jednostek wyspecjalizowanych głównie do działań wsparcia publicznego („wojsko wojewodów”). Hm, wojsko wojewodów, wsparcie publiczne, czyli sprawy wewnętrzne – będzie znowu KBW, czy tylko Jednostki Nadwiślańskie?