Bez kategorii
Like

Ostatnie chwile „Motora”

17/04/2011
416 Wyświetlenia
0 Komentarze
31 minut czytania
no-cover

Był to szpicel nad szpiclami. Historia ruchu partyzanckiego w Polsce nie zna drugiego takiego wypadku bezkarności działania wywiadu niemieckiego w szeregach oddziałów partyzanckich.

0


 

Opowieść napisana przez kpt. Edwarda Paszkiela ps. „Pozew” z oddziałów AK „Ponurego” i „Szarego” w Górach Świętokrzyskich, sporządzona po wojnie, w oparciu o pamięć własną, dokumenty i relacje kolegów z oddziału. Podobno  z opowieści tej korzystał Cezary Chlebowski pisząc „Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie”. Po latach odnalazłem ją gdzieś w papierach dziadka. Przytaczam pierwszy raz w Internecie, bez skreśleń i korekt. 
Był to szpicel nad szpiclami. Historia ruchu partyzanckiego w Polsce nie zna drugiego takiego wypadku bezkarności działania wywiadu niemieckiego w szeregach oddziałów partyzanckich. Przedziwny splot wydarzeń sprawił, że działający w ówczesnej dywersji Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) na terenie Polesia „Motor” pod koniec 1942 roku wziął udział pod dowództwem „Ponurego” w rozbiciu hitlerowskiego więzienia, gdzie po zaskoczeniu niczego niespodziewających się wartowników i służby więziennej wypuszczono na wolność tamtejszych więźniów i zakładników, m.in. grupę poleskiej dywersji, a w tej liczbie por. „Wanię” i por. „Czarkę”. Kierownictwo dywersji „Kedywu” na początku 1943 roku przeniosło por. „Ponurego”, „Czarkę” i „Motora” oraz kilku innych do organizującej się w tym czasie dywersji na Kielecczyźnie, gdzie „Ponury” został Komendantem Okręgu „Kedywu”. Była to funkcja bardzo poważna we władzach Polski Podziemnej, praktycznie nieograniczona. W tym czasie na Kielecczyźnie nie działało już kilka mniejszych i większych oddziałów partyzanckich, nie powiązanych ze sobą, które energicznie świeżo upieczony komendant postanowił zjednoczyć, nadając im bardziej wojskowy charakter, co udało mu się w krótkim czasie. Między innymi dołączył także do „Ponurego” oddział GL pod dowództwem „Oseta” – Wasilewskiego ze Skarżyska-Kamiennej. W krótkim czasie, nawet przy bardzo skromnym uzbrojeniu, oddział zaczął działać. Podzielono go na pięć zgrupowań partyzanckich samodzielnie działających w przydzielonym sobie terenie.
 
I tak por. „Jakub-Robot”dowodził zgrupowaniem działającym na terenie lasów koneckich, por. „Mariański” był dowódcą zgrupowania działającego w Górach Świętokrzyskich. Do tego zgrupowania wszedł oddział GL „Oseta” oraz odkomenderowany z lasówiłżecko-starachowickich z obwodu komendanta„Szarego”,pluton por.„Jurka Czerwonego”. W Lasach Skarżyskichdziałał„Nurt”ze swoim zgrupowaniem. W Lasach Siekierzyńskich miał swoją bazę Inspektor„Jacek”oraz częściowo„Grot”. Najlepiej wyposażony najbardziejbojowy był oddział„Robota”, który ze swoim zastępcą por.„Rafałem”w oparciu o bogatą kadrę doświadczonych dywersantów placówki Niekłań podejmował śmiałe aż do zuchwałości a jednak udane akcje bojowe, wprowadzając w zdumienie wrogów. Wystarczy tylko wspomnieć o rozbrojeniu Niemców i zabraniu na Baronowskiej Górze, likwidacji transportu kolejowego na stacji kolejowej w Plebańskiej Wólce, gdzie zginął odważny por.„Rafał”. Niemcy byli jeszcze bardzo silni, gdyż potrafili w ciągu jednej nocy na teren działań partyzanckich ściągnąć nawet dywizję wojska. Było to nie do pomyślenia, a jednak się udało, i to przy minimalnych stratach, nie mówiąc już o dziesiątkach akcji pomniejszych, odwetowych i likwidacyjnych zapisanych na koncie tego zgrupowania. Inne zgrupowania starały się iść w ślad„Robota”z różnym skutkiem.
 
Komendant„Ponury” przybył w otoczeniu plutonu ochronnego i najczęściej przebywał w zgrupowaniu„Nurta”,lecz od czasu do czasu przebywał i w innych zgrupowaniach, lub co się zdarzało dość często zarządzał koncentrację wszystkich oddziałów partyzanckich w dużym masywie Lasów Siekierzyńskich, czy to w celu dokonania przeglądu, czy też dla wykonania jakiejś poważniejszej akcji.
 
W tym też czasieMotor” został łącznikiem specjalnym między Komendą główną AK a zgrupowaniem „Ponurego”. Do swojej dyspozycji otrzymał samochód oficjalnie zarejestrowany na jedną z firm prowadzoną przez Volksdeutscha. Jak się później okazało w śledztwie, wiosną 1943 roku podczas jazdy do Warszawy nakryty przez gestapo, a w śledztwie bojąc się bicia przyznał się do wszystkiego. Gestapowcy zorientowawszy się z jakiego pokroju człowiekiem mają do czynienia, zaproponowali współpracę obiecując wysokie wynagrodzenie, sięgające kwoty kilku milionów złotych, z czego na konto wpłacono mu wysoką gazę. „Motor” zgodził się na współpracę i został w gestapo zarejestrowany pod pseudonimem „Mercedes”.Do dyspozycji dostał hasła wywoławcze i skrzynki kontaktowe. „Motor” był bardzo łasy na pieniądze, więc zaraz po przyjeździe do oddziału przystąpił, zgodnie z dyrektywami swoich nowych mocodawców, do działania. Był on antypatycznym typem, tęgi, niskiego wzrostu o twarzy odpychającej i nieprzystępnej, arogancki w obejściu z żołnierzami, był zaledwie, z uwagi na swe bliskie stosunki z Komendantem, przez partyzantów tolerowany.
 
Jego to zasługą było spalenie Michniowa – wsi, która ogromne zasługi położyła w organizowaniu ruchu partyzanckiego, za te jej zasługi „Motor” wydał na ludność tej wsi wyrok śmierci. Bezpośrednio po akcji odwetowej na pociąg urlopowy jadących z frontu Niemców, tzw. „Urlauberzug”w odwet za Michniów oddział wymaszerował w lasy strachowickie, gdzie obecny „Motor” nawiązał łączność z komendantem żandarmerii powiatu starachowickiego Erickiem ściągając na kark partyzantów wszystkie stojące do dyspozycji Niemców siły. Tylko szczęściu dowódcy „Ponurego”mogą partyzanci zawdzięczać, że odbyło się bez poważnych strat, przepadły tylko tabory konspiracji i żywność. Po dwóch dniach głodówki i ścisłej konspiracji w lesie w ciągu dnia udało się partyzantom oderwać od nieprzyjaciela i pomaszerować w Lasy Majdowskie. Już wtedy mówiło się o tym, iż szpicel znajduje się w obozie.
 
Pacyfikacja Michniowa
 
Pogłoski te przerodziły się w konkretne podejrzenia w lasach majdowskich w rejonie obecnego cmentarza partyzanckiego, gdzie rano przy źródełku myli się trzej koledzy z oddziału „Mariańskiego”, a to „Pozew”, „Dąbek” i „Zając”, po czym odeszli w pobliskie krzaki by się ubrać. W tym czasie nadszedł „Motor” ze swoją kochanką „Tamarą”, która przebywała w lesie jako sanitariuszka. Przy źródełku doszło między nimi do kłótni, po czym „Motor” uderzył „Tamarę” w twarz z zazdrości o doktora, który się do niej zalecał. Zamierzył się i drugi raz, lecz „Tamara” wykrzyknęła „bo cię wydam!” – na co „Motor” zbladł i rękę opuścił, dając „Tamarze” spokój.
 
Wiele domysłów snuli chłopcy ze zgrupowania „Mariańskiego” wokół słów „bo cię wydam”, które im powtarzali mimowolni świadkowie tego zajścia. Po kilku dniach pobytu w lasach majdowskich oddział przygotował się po południu do wymarszu, a na odchodnym urządzono zasadzkę w Borze pod Szydłowcem, gdzie zatrzymano kilkanaście samochodów. W jednym z nich próbował ucieczki dyrektor zakładów starachowickich, lecz celna seria partyzanckiego pistoletu maszynowego zraniła kierowcę i samochód stanął. Po tej akcji całą noc maszerowano lasem w kierunku źródeł rzeki Kamiennej. Idący na tylnym ubezpieczeniu pluton ppor. „Jurka” ze zgrupowania „Mariańskiego” zgłosił dowódcy, że znajdują porzucone papierki, bibułkę i gilzy do papierosów. Ostrożny kpr. „Stach” wraz z kolegami nazbierał tego pełny koszyk. Wiadomo było wszystkim, że ktoś zostawia Niemcom znaki. Po cichu szeptano, że to sprawa „Motora”, lecz on był za wysoko postawioną osobistością, aby gołosłownie bez dostatecznych dowodów można mu było taki zarzut postawić. Oddział zatrzymał się u źródeł rzeki Kamienna w oczekiwaniu na pięcioosobową grupę, która miała wrócić ze specjalnego zadania w Skarżysku-Kamiennym. Dobrze poinformowani żandarmi urządzili na nich zasadzkę w gajówce w Mościskach i po kilkugodzinnej walce zlikwidowali całą grupę. Po tym wypadku oddział przeniósł się w lasy dalejowskie, gdzie „Ponury” wydał rozkaz, aby każdy oddział wymaszerował na swój teren działania. I znów na 13 września 1943 roku została zarządzona koncentracja, do której dobrze poinformowani Niemcy przygotowali się skrupulatnie, dowodem czego była trwająca przez 3 dni i 2 noce obława przy udziale 30 000 żandarmów i „własowców”. I znów szczęściu i bojowości partyzantów należy przypisać fakt, że oddział nie został zlikwidowany, a Niemcy dostali ostre cęgi. Podczas obławy, jak to zwykle bywało, „Motor” znikł. Zjawił się dopiero po kilku dniach. Nadchodziła jesień. W trosce o lepsze wyposażenie partyzantów na wypadek zimy w porozumieniu z dowództwem w Warszawie pojechał „Czarka” po odbiór mundurów z kilkoma żołnierzami.
 
W powrotnej drodze z Warszawy eskortował go „Motor” jadąc na przedzie samochodem, w drugim jechał „Czarka”. Żandarmi zatrzymali obu między Radomiem a Białobrzegami. „Motora” wyposzczono a „Czarka” został aresztowany. Było to pod koniec września 1943 roku. Zdrada „Motora” była tutaj widoczna, który wprost wskazał Niemcom „Czarkę”.
 
W krótkim czasie, bo na przełomie września i października „Motor” odwiedził kilkakrotnie por. „Robota” w Wielkiej Wsi k/ Niekłania. W rezultacie „Motor” rozpracował obyczaje „Robota”, który w tym czasie chorując leżał w mieszkaniu i pewnego październikowego poranka Niemcy obstawili Wielką Wieś i przy współudziale tankietek ruszyli do akcji. W rezultacie zginął „Robot” i „Grażynka” oraz jeszcze kilku partyzantów. 28 października korzystając z koncentracji oddziałów w lasach siekierzyńskich podejmując jeszcze jedną próbę likwidacji oddziału. Precyzyjne rozpracowuje położenie oddziału, który w tym czasie przejął kolejną partię polskich stenów wyprodukowanych w Suchedniowie, co miało wydatnie zasilić oddział leśny. Znając położenie oddziału i placówek ubezpieczających żandarmi ominęli ubezpieczenie i utworzonym własnym pierścieniem oddział 28 października 1943 roku zaatakowali ze wszystkich stron używając do tego celu nawet samolotów. Partyzanci bronili się po bohatersku uderzywszy koncentrycznym atakiem w jeden punkt, przerwali pierścień okrążający wydostając się do sąsiednich ostępów. Straty partyzantów były duże, około 35 osób. Należy też wspomnieć o próbie przechwycenia „Ponurego”i gen. „Nila”na naradzie sztabu partyzanckiego w młynie Cioka k/ Skarżyska-Kamiennej. Akcja odbyła się 9 października 1943 roku i tylko szczęściu należy przypisać fakt, że Niemcy nie zdążyli zamknąć pierścienia, a wycofujący się partyzanci natrafili właśnie na tę lukę i wyrwali się z okrążenia. Po tym wypadku, a później jeszcze po obławie 28 października „Motor” na jakiś czas znikł a oddział partyzancki pomaszerował w Góry Świętokrzyskie, gdzie nastąpiło przegrupowanie. Z racji zimy część ludzi została do domów, wreszcie wyznaczono inne tereny działania. „Ponury” został przeniesiony na Wileńszczyznę, a dowództwo przejął „Nurt”.
 
Po tych wypadkach nastąpiła gruntowna reorganizacja oddziału, systemu zakwaterowania i zaopatrzenia. Tych partyzantów, którzy z jakiegoś powodu nie mogli wrócić w rodzinne strony, chorych i rannych rozesłano na tzw. „meliny”, gdzie zaproponowano im godziwe warunki bytowania. Po tych posunięciach taktycznych liczba partyzantów zgrupowania „Nurta” nie była wysoka, co ułatwiło znacznie zaopatrzenie i wyżywienie. W grudniu i styczniu1943/1944 roku zaczęto kwaterować po wsiach majątkach ziemskich, często wbrew woli dziedziców. Pod koniec stycznia 1944 roku oddział „Nurta” kwaterował w majątku Milejowice we wschodniej części pasma Gór Świętokrzyskich, gdy zawiadomiono dowództwo, że por. „Motor” szuka z oddziałem „Nurta” kontaktu. W tym celu przybył samochodem do majątku Gołaszyce, gdzie oczekuje wiadomości o oddziale. Zdziwiło to komendanta „Nurta”i jego najbliższe otoczenie, ponieważ od dłuższego czasu „Motor” się nie pokazywał.
 
W trakcie narady zaczęto się zastanawiać, czy sprowadzić go do Oddziału, myśleli bowiem wszyscy, że jako łącznik KG AK został oddelegowany na te tereny. Niektórzy zaś mieli wątpliwości, czy rzeczywiście „Motor” jest godną zaufania osobą. W trakcie narady przybył do Milejowa człowiek-goniec KG AK z Warszawy i podał poufne pismo, a właściwie rozkaz, po odczytaniu którego „Nurt”zarządził wyjazd kilkunastu ludzi. Pojechali konno a dowódca tego patrolu dostał rozkaz przyprowadzić „Motora” dobrowolnie, gdyby zaś nie chciał związać i przywieść.
 
Motor” na propozycje przybycia do oddziału skwapliwie przystał, więc bez specjalnych ceregieli, osiodławszy dla „Motora” konia, z majątku wyruszono natychmiast w drogę. „Motor” niczego się nie domyślił, pochwalił nawet dowódcę za to, że niosą broń gotową do strzału, na co otrzymał odpowiedź, że ostatnio w terenie kręci się dużo Niemców, muszą więc być ostrożni.
 
Po przybyciu do Milejowic zaprowadzono „Motora” do komendanta „Nurta”, gdzie w obszernej izbie czekało grono oficerów i niektórzy żołnierze. Oprócz „Nurta”był tam „Mariański”, „Jurek”, „Dzik”, „Leszek”, „Szort”i inni wraz z przedstawicielem KG AK. Było tam kilku żołnierzy a między innymi i „Wilk”. Wszedłszy do izby „Motor” przystąpił do „Nurta”z wylewną powitalną mową, lecz „Nurt”przerwał mu krótko: „wpadłeś nareszcie szpiclu w nasze ręce…” „Zygmunt, co ty wygadujesz kolego”próbował odezwać się „Motor” ”Szpicel jesteś, aresztuję cię”powiedział „Nurt”i uderzył „Motora” w twarz. „Chłopcy brać go”. Na te słowa wyciągnięto broń, co widząc „Motor” pozwolił się bez trudu związać. Natychmiast wyznaczono sąd polowy. Do obstawy wzięto także „Wilka” z eRKMem. Badania przeprowadził por. „Leszek”. Początkowo „Motor” zaparł się wszystkiego, lecz gdy zawisła nad nim groźba chłosty krzyknął: „nie bijcie mnie, wszystko wam i tak powiem!”. Po tym oświadczeniu popłynęła z ust „Motora” powieść o bogatej karierze arcyszpiega niemieckiego wywiadu, którędy szedł, gdziekolwiek uzyskał jakąś pomoc w imię organizacji podziemnej, tam bez skrupułów słał gestapo, które dokonywało dzieła śmierci, lub co rzadziej, wywozili do obozów koncentracyjnych, najczęściej do Oświęcimia, skąd i tak żaden z tych naznaczonych piętnem nie wrócił. Jego dziełem było spalenie Michniowa i potężne obławy na Wykusie, aresztowanie por. „Czarki” i śmierć „Jakuba-Robota” wraz z „Grażynką” i resztą innych na Wielkiej Wsi. w Kielcach.
 
Jego także dziełem była likwidacja wielu „skrzynek” kontaktowych i radiostacji, między innymi w Skarżysku-Kamiennej koło przystanku kolejowego, a także próba złapania „Ponurego” wraz z wyższym dowództwem na naradzie w młynie u Cioka k/ Skarżyska-Kamiennej. Nie oszczędził nawet domu, w którym często przebywał w Skarżysku-Kamiennej, gdzie jak głosiła fama podkochiwał się z wzajemnością w córce gospodyni Basi. Nie przeszkodziło mu to w wysłaniu jej ojca do Oświęcimia. Również z jego przyczyny uległa likwidacji dobrze zapowiadająca się fabryka stenów polskich w Suchedniowie, przy czym aresztowano wielu ludzi najbardziej zasłużonych z personelu tej fabryki. Nie sposób spisać wszystkich szkód, jakie wyrządził „Motor” ruchowi partyzanckiemu oraz całemu narodowi polskiemu. W trakcie opowieści wyszło na jaw, że „Motor”był bardzo dobrze opłacany przez swoich mocodawców. Współpracował z komendantem gestapo i żandarmerii na dystrykt Radom, a w terenie z Erickiem w Starachowicach, Mecą w Skarżysku-Kamiennej i Nitzkiem
 
Na pytanie por. „Leszka”, jaki cel miało jego przybycie do oddziału „Nurta” odpowiedział, że interesowała go liczebność, rozkwaterowanie i zaopatrzenie oddziału, a w konsekwencji ostateczna likwidacja oddziału. Jak wynikało z jego odpowiedzi za likwidację oddziału „Ponurego” miał otrzymać 2 ml złotych.
  
W ostatnim słowie poprosił o to, aby pozwolono mu zrehabilitować się, że mocno żałuje tego, co uczynił. Por. „Leszek” rzekł na to: „… słuchaj „Motor” – zrób tak, aby przywrócić do życia „Robota” i kolegów poległych na Wykusie, wszystkich spalonych mieszkańców w Michniowie i tych wszystkich, do których śmierci się przyznałeś, a my ci wszystko darujemy” „… Niestety nie w mojej mocy to uczynić…”- powiedział „Motor”” Sam więc widzisz, że my ci darować nie możemy …” – odrzekł mu por. „Leszek”. Po tych słowach zapadł jednomyślny wyrok: śmierć. Wiadomość o wyroku śmierci „Motor”przyjął spokojnie, a na pytanie, jakie jest jego ostatnie życzenie wyraził prośbę, aby mu przyprowadzono księdza, gdyż chce się wyspowiadać. „Słuchaj „Motor”, ty wiesz w jakich warunkach się znajdujemy, nie możemy ci księdza sprowadzać, sam o tym dobrze wiesz” „Trudno, jednak ja obstaje przy swoim” – rzekł „Motor”. Widząc jednak, że jego życzenie nie będzie spełnione, poprosił, aby zaopiekować się Basią i „Tamarą”z Kielc.
 
Wieczorem wyprowadzono „Motora”w kierunku Skarżyska, gdzie pluton egzekucyjny miał wykonać wyrok. Z relacji „Wilka” – uczestnika plutonu (Stefan Jasik) wszystko odbyło się bezceremonialnie. „Szort” idący razem plutonem odezwał się do chłopców w te słowa: „pozwólcie, niech ja was wyręczę, niech mam satysfakcję, że taki arcydrań zginął z mojej ręki…”. Wyrzekłszy te słowa na skraju lasu wyjął pistolet i bez namysłu palnął dwukrotnie „Motorowi” w głowę.
 
Tak się skończyła kariera Jerzego Wojnowskiego, szpiega niemieckiego, któremu gestapo obiecywało, że jego wizyta w oddziale partyzanckim „Nurta” będzie ostatnią. Później zaś miał wyjechać na Bałkany, aby kontynuować owocną dla gestapo robotę. Przebrała się jednak miarka. Szpicel nie uszedł już zasłużonej kary.
 
„Pozew”
 
Ps. (ŁŁ) -Skład Zgrupowania Partyzanckiego "Ponury": Dowództwo zgrupowania:dowódca – por. Jan Piwnik "Ponury" – "Donat"
zastępca dowódcy – ppor. Hipolit Krogulec – "Albiński"
adiutant – ppor. Leszek Popiel – "Antoniewicz"
dowódcy plutonu ochrony:
– pchor. Albin Hoppe – "Stefanowski" – do 8 sierpnia 1943 roku
– pchor. Marian Wikło – "Marian"
dowódca plutonu saperskiego – ppor. Jerzy Wojnowski – "Motor" (Zdrajca)
 
Zgrupowanie nr I:dowódca – por. Eugeniusz Kaszyński – "Nurt" Dowódcy oddziałów: ppor. Euzebiusz Domoradzki – "Grot", a następnie ppor. Marian Świderski – "Dzik"
chor. Tomasz Waga "Szort" por. Jerzy Stefanowski "Habdank"
dowódca zwiadu konnego – wachm. Tomasz Wójcik "Tarzan"
 
Zgrupowanie nr II:dowódcy : – por. Waldemar Szwiec – "Robot" – do 14 października 1943 roku
– ppor. Jerzy Ryfiński – "Dalski" – od 14 do 21 października 1943 roku
– por. Marian Janikowski – "Kmicic"- od 21 października 1943 roku zastępcy: – ppor. Rafał Niedzielski – "Rafał" – "Mocny" – do 4 września 1943 roku
– por. Marian Janikowski – "Kmicic"- od 4 września do 21 października 1943 roku dowódcy plutonów: – ppor. Rafał Niedzielski – "Rafał"- "Mocny"- do 4 września 1943 roku, a następnie ppor. Jerzy Ryfiński – "Dalski"
– por. Marian Janikowski – "Kmicic" – kpr. Pchor. Tadeusz Jencz – "Allan"
 
Zgrupowanie nr III:dowódca – ppor. Stanisław Pałac "Mariański" dowódcy oddziałów – ppor. Władysław Czerwonka – "Jurek"
– Władysław Wasilewski – "Oset"
– ppor. Stefan Obara – "Stefan" Każde zgrupowanie liczyło ok. 70 żołnierzy.
0

Tomasz Parol

Tomasz Parol - Redaktor Naczelny Trzeciego Obiegu, bloger Łażący Łazarz, prawnik antykorporacyjny, zawodowy negocjator, miłośnik piwa z przyjaciółmi, członek MENSA od 1992 r. Jeśli mój tekst Ci się podoba, lub jakiś inny z tego portalu to go WYKOP albo polub na facebooku. Jeśli chcesz zostać dziennikarzem obywatelskim z legitymacją prasową napisz do nas: redakcja@3obieg.pl

502 publikacje
2249 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758