Bajka o dzielnych wojakach w temacie zawsze aktualnym.
– Ruszamy z odsieczą zagrożonemu miastu. Przyłączysz się?
– Oczywiście, że tak! Ofiarowuję swoje usługi, całego siebie. Będę dzielnie znosił przeciwności i zabłysnę walecznością! To ważna i wspaniałą misja! Przekonam swoich znajomych. Wykorzystam swoje kontakty! Dołożę swoje pieniądze!
– Wspaniale, misja się z pewnością powiedzie, dzięki takim jak Ty! Ile dołożysz?
– Też się cieszę! Jestem pełen optymizmu i zapału! Dokąd idziemy?
– Na północ.
– Aha, no dobrze idźmy, chociaż ja wolę na południe chadzać, ale niech będzie! A ilu nas będzie w sumie?
– Idą tylko ochotnicy. Nie ma co ukrywać, jesteśmy pionierami. Nielicznymi…
– Aha, no ja wolę pracować w większych oddziałach. Praca w zbyt małych nie przynosi efektów. A właściwie to lubi Pan dowodzić?
– Nie przepadam, ale nie mogłem zostać obojętny. Musiałem zwołać gotowych i odważnych. I ruszyć.
– Czyli nie ma Pan właściwego przygotowania do dowodzenia. Tytuły naukowe jakieś?
– No nie mam. Nikt lepszy się nie ruszył. Pomyślałem, że ja muszę. Poczytałem ile zdążyłem, zaciągnąłem rady i jesteśmy.
– No niech będzie. A jakiego Pan jesteś wyznania?
– Wyznania? Tam ludzie na nas czekają… No chrześcijaninem jestem, ale teraz o pomoc chodzi przecież..
– O fajnie. Ja też jestem chrześcijaninem. A prawosławnym może?
– Nie.
– Świetnie, ja też nie. Może jest Pan z jakiegoś protestanckiego kościoła?
– Nie. Jestem rzymskim katolikiem. Ale co to teraz ..
– Proszę jak miło. Ja tak samo. Ile wspólnych cech. A jaki Pan bardziej lubi zakon Franciszkanów czy Jezuitów?
– JEZUITÓW!!!
– Ale to przecież Franciszkanie byli pierwsi!!! Z Pana jeszcze będzie heretyk coś czuję! Zrywam naszą współpracę. Od początku wiedziałem, że to nie wyjdzie.
– Od początku? A niby po czym? Dobrze się Pan zastanowiłeś?
– Nie pouczaj mnie Pan! Dowódca się znalazł psia mać.. Nigdzie nie zajdziecie! Poznałem od razu po Pana minie, że coś z Panem nie gra. W dodatku masz Pan śmieszne nazwisko i głupią fryzurę!