Przeciwko wykorzystywaniu twórczości Zbigniewa Herberta do „realizacji celów politycznych” zaprotestowała wdowa po poecie Katarzyna Herbert.
Od rana w łżemediach aż huczy. Co się stało? Ruskie oddali nam skrzynki? Skruszony Putin pielgrzymuje do Smoleńska na kolanach? Nie, to wdowa po Zbigniewie Herbercie protestuje przeciw używaniu przez Jarosława Kaczyńskiego twórczości jej męża do celów politycznych (sic!).
Mam dobrą pamięć, Herbert jest mi tym bliższy, że przez pewien okres mieszkał w Sopocie, dosłownie trzy domy od mojego. Oczywiście Jego twórczość ma dla mnie znaczenie pierwszoplanowe.
Przypomniała mi się więc głośna sprawa dotycząca emisji filmu "Obywatel poeta" J.Zalewskiego.
O co poszło? Głównie o Michnika, Herbert w ostrych i bezkompromisowych słowach zdarł z tego jąkającego się oszusta maskę demokraty i męczennika walki o Wolną Polskę.
Posłuże się fragmentami artykułu Waldemara Łysiaka z 2001 roku.
http://areopagita.blogspot.com/2007/03/obywatel-poeta-i-obywatelskie.html
„Opinia Zbigniewa Herberta o Adamie Michniku – że jest manipulatorem, człowiekiem złej woli, kłamcą i oszustem intelektualnym – nie została przez poetę napisana, tylko wypowiedziana, i można ją usłyszeć oglądając film Jerzego Zalewskiego "Obywatel poeta".
I dalej:
„Rzecz wszakże w tym, iż oglądało go (film, przypomnienie moje) dotychczas niewiele osób (tylko widownia kolaudacyjna TVP, czyli jurorzy oceniający, tudzież grono uczestników dwóch niewielkich publicznych pokazów, plus prywatny krąg ludzi bliskich Zalewskiemu), a polska opinia publiczna jest już od prawie roku chroniona przed tą antykomunistyczną i antymichnikowską "trucizną" staraniem cenzorów TVP wskrzeszających bujne lata PRL-owskich "knebli z ulicy Mysiej".
Ta cenzuriada dostaje silne wsparcie od gazety Michnika, czego dowodem wręcz drastycznym (nawet wobec standardów uprawianych przez Michnika notorycznie) stał się wywiad "Gazety Wyborczej" z żoną zmarłego poety (30-XII-2000-1-I-2001), w którym wdowa prezentuje Herberta jako człowieka bredzącego chorobliwie "bardzo dużo złych rzeczy".
Ów głośny już wywiad Katarzyny Herbertowej – będący koronnym dowodem słuszności sądu Herberta o Michniku jako manipulatorze, kłamcy i szalbierzu intelektualnym kierowanym złą wolą – stanie się w przyszłości koronnym "casusem" dla wszystkich uczciwych analiz studialnych (historiograficznych, publicystycznych czy akademickich) tyczących manipulacji prasowej tudzież intelektualnej. Tym tekstem "Gazeta Wyborcza" dokonała rzeczy niemożliwej z pozoru: zeszła niżej dna etycznego, które wyznaczyła sobie już dawno jako swój zwyczajny poziom.”
„Wcześniej zobaczyliśmy kontruderzenia wyprzedzające (to termin wojskowy) nowo upieczonego antyHerbertowskiego duetu pan Michnik-pani Herbert”.
Ciekawych odsyłam do całości artykułu zamieszczonego pod wskazanym linkiem.
I teraz ta, której psim wdowim obowiązkiem było bronić Jego dobrego imienia, jak choćby wdowa po śp. Gen. Błasiku, ta która zrobiła z Niego „człowieka bredzącego chorobliwie "bardzo dużo złych rzeczy"” śmie protestować? Zrobiła z Niego człowieka niespełna rozumu, a teraz co? Śle apele? A kto Jej dał to prawo? Pan Cogito? Obywatel Poeta?
A poszła won do kruchty albo na Czerską!!! Na kolanach!!!